Od stycznia przyszłego roku Ministerstwo Zdrowia wprowadza w życie tzw. pakiet onkologiczny i zapowiada szkolenia dla lekarzy rodzinnych i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Teoretycznie zmiany mają skrócić czas oczekiwania na ostateczną diagnozę. Zdaniem lekarzy rodzinnych praktycznie nie będzie to możliwe.

- W planowanych zmianach w zakresie diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych główną rolę odgrywa właściwa diagnostyka onkologiczna pacjenta na poziomie lekarza rodzinnego. Dlatego niezbędnym elementem jest przeprowadzenie szkolenia lekarzy z tego zakresu - informuje resort zdrowia. - Kwota przewidziana do wydatkowania w 2014 r. na ten cel w ramach Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych wynosi 2,2 mln zł.

Według resortu planowane jest przeprowadzenie szkoleń dla co najmniej 10 tys. lekarzy POZ w latach 2014-2015, w tym dla nie mniej niż dla 3 tys. w 2014 r. Będą one organizowane na terenie całej Polski w postaci warsztatów z wykorzystaniem technik interakcyjnych. Powstanie także internetowa platforma informacyjno-edukacyjna: portal internetowy zawierający informacje z zakresu onkologii, wykłady oraz materiały edukacyjne i szkoleniowe dla uczestników szkoleń. Platforma umożliwi komunikację lekarzy POZ oraz lekarzy specjalistów z zakresu onkologii.

4 tygodnie na diagnozę
Pacjent, u którego podejrzewa się chorobę nowotworową, musi być jak najszybciej zdiagnozowany i bezzwłocznie rozpocząć leczenie - czytamy w założeniach pakietu onkologicznego. Na szybką ścieżkę onkologiczną składają się trzy elementy:

szybka diagnostyka, szybkie leczenie, skoordynowana opieka długofalowa po zakończonym leczeniu.

Do zadań lekarza rodzinnego będzie należeć podstawowa diagnostyka i szybka decyzja.

Czyli wygląda to mniej więcej tak: pacjent zgłasza się do swojego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, którego zadaniem jest określenie, za pomocą dostępnych mu narzędzi - badania podmiotowe i przedmiotowe oraz znajdujące się w zakresie świadczeń gwarantowanych POZ badania diagnostyczne, czy wizyta u lekarza specjalisty jest konieczna. Lekarz podstawowej opieki zdrowotnej już dziś może zlecić 50 badań z zakresu diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej, a wkrótce katalog ten poszerzy się o kolejne badania, m.in.: PSA, FT3, FT4, poszerzony zakres USG, co dodatkowo ułatwi diagnostykę podstawową.

Jeśli lekarz podstawowej opieki zdrowotnej na podstawie wykonanych badań uzna, że skierowanie pacjenta do specjalisty jest konieczne, wydaje kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego, która uprawnia pacjenta do diagnostyki i leczenia bez limitów, z zachowaniem wyznaczonych terminów.

Karta jest własnością pacjenta. Pełni ona rolę skierowania oraz dokumentuje proces diagnostyki i leczenia, aż do momentu powrotu pacjenta do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej po zakończeniu leczenia.

Czas od momentu zgłoszenia się do specjalisty, wskazanego przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej jako właściwego dla danego umiejscowienia nowotworu lub onkologa, do postawienia diagnozy - maksymalnie 4 tygodnie.

To nierealne
Lekarze rodzinni i podstawowej opieki zdrowotnej do planów ministerstwa nie podchodzą entuzjastycznie. Mówią wręcz wprost, że cztery tygodnie na zdiagnozowanie nowotworu to fikcja.

- Nie jest to realny czas. W wielu przypadkach, aby wystawić ostateczną diagnozę, potrzebne są biopsje, dodatkowe badania. A przecież w naszych szpitalach brakuje radiologów, którzy wykonują opisy. Aktualnie na wynik badania histopatologicznego z opisem czeka się grubo ponad cztery tygodnie - mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz rodzinny. - Brak lekarzy, brak sprzętu i absurdalne wymaganie ministerstwa. Jeżeli lekarz nie zmieści się z diagnostyką w czterech tygodniach, nie dostanie kasy.

Zabielska-Cieciuch twierdzi, że zorganizowanie szkoleń z zakresu onkologii będzie przedsięwzięciem nie do wykonania w stu procentach.

- NFZ nie interesuje to, że ja muszę pojechać na taki kilkudniowy kurs. Dla nich mój gabinet musi być otwarty. W mojej przychodni to jest jeszcze do zrobienia, bo da się zorganizować zastępstwo. Nie wiem, jak przeszkolić lekarza z wiejskiej przychodni, który jest jeden - wylicza Zabielska-Cieciuch.



Źródło: www.bialystok.gazeta.pl