Podczas konsultacji społecznych projektu ustawy mającej skrócić kolejki do lekarzy, do Ministerstwa Zdrowia wpłynęły liczne e-maile z krytycznymi uwagami od stowarzyszeń lekarzy, pacjentów i prawników.

Jak podaje Rzeczpospolita, najbardziej zaniepokojeni są lekarze rodzinni, na których minister zdrowia Bartosz Arłukowicz chce przerzucić główny ciężar diagnozowania nowotworów. Obiecuje, że ze specjalnego funduszu NFZ zwróci im pieniądze, jeśli dodatkowe badania, jakie zlecą, potwierdzą, że pacjent ma raka.

Plan nie precyzuje, co się stanie, jeśli dodatkowe badania nie wykażą nowotworu. Lekarze się boją, że wtedy będą za nie płacić z własnej kieszeni. W swoich uwagach do pakietu lekarze tej specjalności proponują, by część diagnostyki przenieść do ich gabinetów, np. wyposażając je w aparaty USG z zestawem głowic do badań różnych narządów.

Onkolodzy krytykują natomiast planowaną kartę pacjenta onkologicznego uprawniającą do szybkiej diagnostyki, bo jego zdaniem otwiera to drogę do korupcji i tworzy dwie kolejki. Z kolei ekonomiści nie mogą doliczyć się kosztów reformy.

Co do tego, że kolejki do lekarzy muszą być krótsze panuje powszechna zgoda. Kontrowersje zaczynają się wtedy, gdy analizuje się szczegóły propozycji tzw. pakietu kolejkowego ministra Bartosza Arłukowicza.

Z różnych pomysłów, które pojawiły się w sprawie skrócenia kolejek, ten rzeczywiście może do tego doprowadzić - mówi o wydłużeniu listy badań zlecanych przez lekarzy POZ Agnieszka Mastalerz-Migas, wiceprezes zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej. - Często pacjent kierowany jest do specjalisty tylko dlatego, że nie możemy wykonać pełniej diagnostyki - wyjaśnia.

Obecnie w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej zleca się chorym około 50 badań, które są finansowane w ramach stawki kapitacyjnej (8 zł miesięcznie na pacjenta). Ich lista wydłuży się o kilkanaście kolejnych pozycji, m.in.: gastroskopię, kolonoskopię, spirometrię oraz USG wszystkich narządów.


Nie jest to nowatorski pomysł. Kilka lat temu lekarze rodzinni też mogli kierować pacjentów na wszystkie badania, z tym że obowiązywał podział na badania w ramach POZ, za które sami płacili i na badania wysokospecjalistyczne, kosztochłonne (m.in. tomografia, rezonans, limfoscyntygrafia, przepływy). Wycofano się z niego ze względu na koszty.

- Teraz powraca się do tego rozwiązania, ale i tym razem powstaje pytanie: skąd pieniądze? - wyraża zaniepokojenie Agnieszka Mastalerz-Migas. - Są badania niedrogie, które można jakoś sfinansować z kontraktu, ale są też bardzo kosztowne - dodaje.


Źródło: www.rynekzdrowia.pl