Ustawa, która może kosztować zdrowie
W cieniu zbliżających się wyborów Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Dla wielu może to brzmieć jak ekonomiczne wsparcie w trudnych czasach, ale dla środowiska medycznego jest to sygnał alarmowy. Zmiana, która ma wejść w życie od 2026 roku, kosztować będzie budżet państwa około 4,6 miliarda złotych rocznie. Eksperci już teraz ostrzegają, że to cięcie nie pozostanie bez konsekwencji – dla pacjentów, lekarzy i całego systemu ochrony zdrowia.
Nowelizacja zakłada wprowadzenie dwuelementowej podstawy wymiaru składki zdrowotnej – do określonego poziomu składka będzie ryczałtowa, a od nadwyżki dochodów naliczana procentowo. Dla przedsiębiorców rozliczających się skalą podatkową lub podatkiem liniowym składka procentowa wyniesie 4,9 proc. od nadwyżki powyżej 1,5-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Dla ryczałtowców stawka ta będzie wynosić 3,5 proc. od przychodów powyżej 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Dodatkowo, dla podatników rozliczających się kartą podatkową, składka zostanie obniżona do 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia, co oznacza realne zmniejszenie obciążeń.
Głos samorządu lekarskiego: stanowczy sprzeciw
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Łukasz Jankowski, nie przebierał w słowach, komentując decyzję Sejmu. W oficjalnym oświadczeniu stwierdził, że zmiana ta może zagrozić bezpieczeństwu zdrowotnemu Polaków. „W związku z podjętą decyzją, Naczelna Izba Lekarska domaga się pilnego wskazania źródeł finansowania zapewniających prawidłowe funkcjonowanie systemu” – podkreślił Jankowski. Dla lekarzy i pracowników ochrony zdrowia problemem nie jest sama ulga dla przedsiębiorców, lecz brak równoległego mechanizmu kompensacyjnego.
Niepokój ten nie jest bezpodstawny. Już teraz system boryka się z niedoborami – zarówno kadrowymi, jak i infrastrukturalnymi. W stanowisku Prezydium NRL z marca 2025 roku wskazano, że decyzje polityczne powinny iść w parze z odpowiedzialnością za skutki finansowe. Niestety, obniżenie wpływów do NFZ bez zapewnienia alternatywnego źródła finansowania może pogłębić i tak już poważny kryzys. Jankowski zauważył również, że „zmniejszenie składki zdrowotnej może przynieść długofalowe negatywne skutki, a sami przedsiębiorcy również odczują konsekwencje tych ograniczeń w momencie, gdy staną się pacjentami”.
Ulga z pozoru – realne koszty w przyszłości
Warto zrozumieć, że decyzje o składkach zdrowotnych nie są jedynie kwestią fiskalną. To wybór, który bezpośrednio wpływa na każdego obywatela. Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta, podczas Światowego Dnia Zdrowia nie kryła rozczarowania uchwałą Sejmu. „To nie jest żadne wspieranie najgorzej zarabiających przedsiębiorców, tylko demontowanie naszego systemu ochrony zdrowia” – powiedziała podczas konferencji w Gdańsku.
Podkreśliła też, że różnice w zyskach z nowelizacji są ogromne: przedsiębiorca zarabiający 5 tys. zł zyska 100 zł miesięcznie, ale ten z dochodem 30 tys. zł – nawet 1000 zł. Tymczasem, jak zauważyła, wszyscy – bez względu na poziom dochodów – kończą w tych samych kolejkach do publicznej służby zdrowia. Kolejkach, które już dziś nierzadko oznaczają oczekiwanie na konsultację specjalistyczną nawet przez rok. „I ten biedny przedsiębiorca, i ten bogaty, i pracownik na etacie – na koniec w tych kolejkach do coraz gorzej funkcjonującej ochrony zdrowia stanie” – zaznaczyła.
Publiczna ochrona zdrowia na skraju wyczerpania
Na konferencji Biejat głos zabrała także posłanka Lewicy Joanna Wicha, która przypomniała, że zmniejszenie składek to mniej pieniędzy na szpitale, sprzęt i pensje dla personelu medycznego. To nie teoria – to codzienność wielu placówek, które zmagają się z brakami personelu, zacinającym się sprzętem i niewystarczającym finansowaniem procedur specjalistycznych.
Z kolei ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreśliła, że zdrowie „jest największym i najważniejszym fundamentem funkcjonowania całego społeczeństwa”, apelując o zachowanie odpowiedzialności w finansowaniu ochrony zdrowia. Jej słowa przypominają, że zdrowie nie jest wyłącznie prywatną sprawą jednostki – to dobro wspólne, które wymaga systemowego wsparcia. „Prędzej czy później każdy z nas stanie przed jakimś kryzysem zdrowotnym i powinien móc liczyć, że państwo dobrze się nim zaopiekuje” – powiedziała.
Kiedy państwo abdykuje – prywatyzacja przez zaniedbanie
System ochrony zdrowia w Polsce już dziś plasuje się w ogonie Europy pod względem finansowania. Wydatki publiczne na zdrowie nie przekraczają 6,5% PKB, co znacząco odbiega od zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia, która wskazuje poziom 9–10% jako minimum gwarantujące bezpieczeństwo zdrowotne populacji. Adrian Zandberg, poseł Lewicy, zwrócił uwagę, że decyzja Sejmu „otwiera drogę do prywatyzacji ochrony zdrowia”, co może oznaczać stopniowe wycofywanie się państwa z roli gwaranta powszechnej opieki zdrowotnej. To z kolei może skutkować wzrostem nierówności zdrowotnych i uzależnieniem jakości opieki od zasobności portfela pacjenta. W państwie prawa, dbającym o równość szans, taki scenariusz nie powinien być akceptowalny. Warto zaznaczyć, że minister finansów – Andrzej Domański – podkreśla i uspokaja, że to rozwiązanie nie odbędzie się kosztem NFZ-u. Ubytek będzie wynosił około 5 miliardów złotych, ale w całości zostanie pokryty z budżetu państwa.
Podsumowanie
Decyzja o obniżeniu składki zdrowotnej wywołała burzę nie dlatego, że ktoś kwestionuje potrzebę wsparcia przedsiębiorców, lecz dlatego, że nie zapewniono równowagi w finansowaniu systemu ochrony zdrowia. Głos środowiska lekarskiego jest jednoznaczny – bezpieczeństwo pacjenta nie może być zakładnikiem politycznych decyzji. Ochrona zdrowia to nie wydatek, który można tymczasowo ograniczyć. To inwestycja w bezpieczeństwo narodowe, w rozwój społeczny i w zaufanie obywateli. Jak powiedział prezes Jankowski: „Nakłady powinny rosnąć, nie maleć”. W przeciwnym razie – wcześniej czy później – za polityczne decyzje zapłacimy wszyscy. A rachunek, jak zwykle w medycynie, nie będzie ani tani, ani bezbolesny.
Komentarze
[ z 0]