Pacjentka trafiła do szpitala w połowie maja 2011 r. z rozpoznaniem guza jamy brzusznej. Podjęto decyzję o operacji. Podczas zabiegu lekarze wykryli pokaźnych rozmiarów guz jajnika. Decyzja musiała, ich zdaniem, być podjęta od razu, bo istniało zagrożenie zdrowia i życia pacjentki. Usunięto jej narządy rodne i wyrostek robaczkowy. Gdyby zabiegu nie zrobiono, pacjentce mogło grozić szereg powikłań lub śmierć. O przebiegu operacji dowiedziała się rzekomo dwa dni później.

Postanowiła pozwać szpital, jako powód podając, że nie została do zabiegu przygotowana, że nie poinformowano jej o skutkach leczenia.

Odbył się proces ugodowy, pacjentka chciała 100 tys. zł zadośćuczynienia. Szpital się nie zgodził. Teraz może złożyć pozew z powództwa cywilnego.

Brak macicy przyspiesza proces starzenia. Powoduje pogorszenie stanu cery, odwapnienie kości, nasilenie miażdżycy, nietrzymanie moczu, infekcje pęcherza – mówiła mediom. - W tej więc sytuacji, nawet przy przyjęciu, że interwencja była konieczna i nieuchronna, brak informacji narusza podstawowe prawa pacjenta – podkreślała.

Pacjenci komentujący w internecie informacje o tej operacji są zszokowani taką postawą. Niektórzy piszą wręcz, że „no tak, gdyby zmarła nie miałaby zmarszczek, współczuję bardzo”.

Obecnie, jak twierdzą niektórzy lekarze, panuje „moda” na pozywanie ich do sądu – bez względu na to, czy leczą, czy nie.

To bardzo trudna sytuacja – mówi jeden z chirurgów. – Gdy podczas operacji pojawia się nieznany wcześniej problem, trudno byłoby wybudzać pacjentów i czekać, aż świadomie podpiszą zgodę. Zresztą nie wiadomo, czy byłoby kogo budzić. Naszym powołaniem jest leczyć i ratować życie – dodaje.

Dla dyrektora szpitala sytuacja ta też jest niekomfortowa.

Czekam na pozew – mówi Termedii Wojciech Redelbach, dyrektor OCO. – Uważam, że operacja była bezwzględnie potrzebna. Było duże podejrzenie o raka jajnika. Naszym zdaniem nieprawdą jest, że podjęliśmy decyzję bez zgody pacjentki. Poza tym nie mogliśmy nie podjąć takiej decyzji, chociaż nie była to osoba w stanie terminalnym, a intencją naszą była pomoc i ratowanie jej życia. Guz był na tyle duży, że utrzymanie go groziło wielu powikłaniom, jak choćby zmianom w krążeniu, które mogły prowadzić do zakrzepicy. Także były zmiany histopatologiczne stanowiące zagrożenie – wyjaśnia dyrektor.

Zamiast komentarza:
Umierałem na stole operacyjnym dwa razy – mówi pacjent jednego z oddziałów gastroenterologii w warszawskim szpitalu. – Po operacji, gdy dowiedziałem się, że mam poważną przepuklinę pooperacyjną, byłem bardzo zły i chciałem pozwać szpital za to, że do operacji z zapaleniem otrzewnej trzymali mnie prawie dwa tygodnie, że ta przepuklina to ich wina, ale w końcu zdałem sobie sprawę, że jednak uratowali mi życie. I jestem za to wdzięczny.



Źródło: www.termedia.pl