Od stycznia pacjent, który będzie chciał zapisać się do okulisty lub dermatologa, będzie musiał uzyskać skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. - Minister nie widzi tego, że pacjentów okulistycznych i dermatologicznych i tak, praktycznie od zawsze, przyjmujemy. Wymaganie, byśmy byli od skierowań, a nie od leczenia, to bezsens - mówi dr Joanna Szeląg z KLRwP.

- Wymaganie skierowania do okulisty jest pozbawione sensu, bo my i tak, gdy problem wykracza poza nasze możliwości, kierujemy takich pacjentów do specjalistów - mówi Szeląg. - Niektóre osoby przychodzą do nas, ze słabiej widzą. my nie jesteśmy w stanie przeprowadzić specjalistycznego badania, bo nie posiadamy odpowiedniego sprzętu. Możemy więc potwierdzić, ale nie leczyć okulistycznie. Skierowania będą generowały dodatkowe kolejki, nawet podwójne, i do nas, i do specjalistów - dodaje.

MZ twierdzi, że odciąży to okulistów i dermatologów od wizyt pacjentów z drobnymi dolegliwościami, czyli że dla resortu zbadanie pacjenta "po łebkach" wydaje się być najlepszym rozwiązaniem problemu - tak twierdzą lekarze rodzinni.

"Jak wielokrotnie tłumaczył resort, z analiz prowadzonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia wynika, że ponad połowa wizyt u okulisty lub dermatologa to wizyty jednorazowe pacjentów, którzy zgłaszają się z podejrzeniem choroby, którą w ramach swoich kompetencji mógłby potwierdzić lub wykluczyć lekarz POZ. Chodzi m.in. o zapalenie spojówek, jęczmień czy zapalenie skóry. Dzięki odciążeniu specjalistów od wizyt z tzw. lekkimi przypadkami skróci się czas oczekiwania na wizytę i dostępność do okulistów i dermatologów dla pacjentów z bardziej skomplikowanymi schorzeniami" - pisała Gazeta Wyborcza.

- Zapalenie spojówek, jęczmień czy drobne zapalenia skóry potrafimy leczyć i tacy pacjenci zgłaszają się do nas - wyjaśnia dr Joanna Szeląg. - Ale my nie jesteśmy od wystawiania skierowań, a od leczenia pacjenta, a tego minister jakoś nawet nie stara się zrozumieć - dodaje.

Bez skierowania nadal będzie można leczyć się u ginekologa, onkologa, psychiatry, wenerologa czy stomatologa.

Chyba że minister zdrowia zdecyduje, aby jednak do tych lekarzy kierować, bo kamień nazębny może usunąć lekarz rodzinny, aby potem stwierdzić, że np. pacjentka w ciąży nie jest chora wenerycznie i można w POZ rozwiązać jej nieskomplikowaną ciążę, a to wszystko w ramach pakietu kolejkowego w poświątecznej wyprzedaży pacjentów używanych.



Źródło: www.termedia.pl