Zapalenie płuc nie jest zwykłym przeziębieniem, to groźne zakażenie, tymczasem nie zawsze jest u nas leczone zgodnie z zasadami medycyny opartej na faktach – powiedzieli w poniedziałek eksperci.
Specjaliści mówili o tym podczas konferencji prasowej online poświęconej różnego typu zapaleniom płuc, niezwiązanym z chorobą COVID-19. Według przedstawionych danych 38 proc. zapaleń płuc powodowanych jest przez wirusy, 11 proc. wywołują bakterie, 10 proc. związanych jest z obydwoma typami tych patogenów, natomiast aż 41 proc. tych zakażeń nie ma ustalonej przyczyny infekcyjnej.
„Zapalenie płuc nie jest zwykłym przeziębieniem, jak dość często się uważa” – przekonywała dr n. med. Iwona Skrzekowska-Baran ze Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej. To niebezpieczna choroba grożąca zgonem, szczególnie u dzieci do trzeciego roku życia oraz u seniorów w wieku 65 plus z chorobami współistniejącymi. Jeszcze przed wybuchem pandemii COVID-19 w 2016 r. w Unii Europejskiej na zapalenie płuc różnego typu zmarło 131 450 osób. Oznacza to, że na tę chorobę przypada 3 proc. zgonów.
W Polsce według oficjalnych danych w latach 2018-2019 średnio co roku leczenia szpitalnego z powodu zapalenia płuc wymagało ponad 130 tys. pacjentów, jak poinformował dziennikarzy dr Paweł Goryński zastępca kierownika Zakładu Monitorowania i Analiz Stanu Zdrowia Ludności Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie. Każdego roku w tym okresie umierało ponad 17 tys. pacjentów. Przy czym z danych GUS wynika, że w 2018 r. z powodu tego zakażenia zmarło 18,5 tys. osób.
Zdaniem dr hab. n. med. Tadeusza Zielonki z Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oficjalne dane dotyczące zakażenia płuc w naszym kraju, szczególnie te odnoszące się zgonów, są niedoszacowanie. „Nie znamy realnego stanu, często wpisuje się te jednostki chorobowe, za które Narodowy Fundusz Zdrowia płaci najlepiej. O ile za zapalenie płuc płaci się 2 tys. zł, to za niedokrwistość 9,6 tys. Widać co się bardziej opłaca. Dlatego oficjalnie pacjent umiera na niewydolność krążenia, a nie z powodu zapalenia płuc” – tłumaczył.
Nie chodzi tylko o statystyki, specjalista ujawnił, że zapalenie płuc często nie jest u nas leczone zgodnie z zasadami medycyny opartej na faktach (EBM). „Odbiegamy od medycyny opartej na faktach w zakażeniach” – podkreślił. Jako przykład podał wykrywanie zapalenia płuc, o którym mogą świadczyć przede wszystkim kaszel z ropną plwociną oraz gorączka powyżej 38 st. C, a także tachypnoe (przyśpieszony oddech), tachykardia (przyśpieszone bicie serca) oraz zmiany w płucach (osłuchowe i opukowe). Rzadziej zdarza się duszność, ból klatki piersiowej i krwioplucie.
Specjalista zwracał jednak uwagę, że kaszel i gorączka rzadko występują u osób starszych z pozaszpitalnym zapaleniem płuc. „Typowe dolegliwości w ogóle mogą nie wystąpić. U pacjentów w wieku 75 plus znacznie częściej dominują splątanie i inne zaburzenia psychiczne” - zaznaczył.
Niewystarczające są też osłuchanie i opukanie klatki piersiowej. „Opisywane są istotne różnice w interpretacji zmian osłuchowych i opukowych klatki piersiowej przez różnych lekarzy, ze zgodnością wynoszącą 76-79 proc.” – dodał dr hab. Tadeusz Zielonka. Oznacza to, że w diagnozie zapalenia płuc zawodzą badania kliniczne, gdyż objawy przedmiotowe i podmiotowe nie są wystarczająco swoiste dla tego zakażenia, tym bardziej u osób w podeszłym wieku.
Specjalista przytoczył badania, z których wynika, że u chorych z objawami ostrego kaszlu zapalenie płuc stwierdzono u jedynie 3-6 proc. z nich. W przypadku trzeszczenia lub stłumionego odgłosu opukowego prawdopodobieństwo tej choroby wynosi odpowiednio 8-10 proc. oraz 10-18 proc.
„Metodą z wyboru dla ustalenia rozpoznania zapalenia płuc u dorosłych jest badanie radiologiczne klatki piersiowej” – podkreślił specjalista. Bez badania RTG lekarz może przedwcześnie wdrożyć leczenie antybiotykiem, co jest niekorzystne dla chorego, bo naraża go na niepożądane objawy tych leków. Przyczynia się też do narastania antybiotykooporności, które staje się jednym z największych wyzwań współczesnej medycyny. „Takie postępowanie jest niezgodne z EBM (medycyną opartą na faktach – PAP)” – zwrócił uwagę.
Ważne jest odpowiednio wczesne przyjęcie chorego z zapalaniem płuc do szpitala, jeśli tylko jest ono faktycznie wskazane. Zdaniem dr hab. Tadeusza Zielonki powinna o tym decydować obiektywna ocena ryzyka w przypadku danego chorego, a „nie liczba wolnych łóżek czy widzimisię lekarza”. „Wskazania do hospitalizacji chorych na pozaszpitalne zapalenie płuc należy ustalać na podstawie oceny ryzyka zgonu, a w sytuacjach wątpliwych wspierając się indywidualną oceną pacjenta” – podkreślił.
Według przytoczonej przez specjalistę tzw. skali CURB 65 Brytyjskiego Towarzystwa Klatki Piersiowej (BTS), o przyjęciu do szpitala decydują już dwa punkty: jeden punkt za to, że chory wykazuje ostre splątanie, a drugi za wiek co najmniej 65 lat. W przypadku dwóch punktów ryzyko zgonu chorego z zapaleniem płuc sięga 9 proc. Skala ta obejmuje pięć punktów, kolejne trzy punkty dotyczą przyśpieszonego oddechu, stężenia mocznika przekraczającego 7 mmol/l oraz ciśnienia tętniczego poniżej 90/60 mmHg. U chorego, który ma w tej skali od 3 do 5 punktów ryzyko zgonu wynosi od 15 do 40 proc.
Skuteczność leczenia zależy nie tylko od wyboru właściwej terapii, lecz też od tego jak szybko zostanie ona wdrożone. „Wydłużenie czasu naszej reakcji zabija, nauka wykazała, że gdy czas udzielenia pomocy się wydłuża, ludzie płacą za to życiem” – zaakcentował dr hab. Tadeusz Zieliński. (PAP)
Komentarze
[ z 0]