Polska biomedycyna i biotechnologia mają szansę znacznie przyspieszyć. W Warszawie powstaje Centrum Medycyny Translacyjnej. Będą w nim prowadzone kompleksowe badania, przede wszystkim związane z immunoterapiami przeciwnowotworowymi. W Polsce będą dzięki temu rozwijane nowoczesne metody leczenia, takie jak terapia CAR-T stosowana u pacjentów z nowotworami krwi, gdzie komórki układu odpornościowego pacjentów są modyfikowane genetycznie, aby skutecznie zwalczały nowotwory.
W Warszawie, przy Centrum Badań Przedklinicznych i Technologii (CePT), powstaje Centrum Medycyny Translacyjnej. To jedna z pierwszych takich jednostek w naszym kraju. Dzięki przyspieszeniu i udoskonaleniu organizacji prac pomiędzy medycyną doświadczalną a kliniczną polska biomedycyna może znacznie przyspieszyć.
– Centrum Medycyny Translacyjnej jest kontynuacją już istniejącego projektu CePT. Rozpoczął się on od Centrum Badań Przedklinicznych, pokrywającego pierwszy etap badań, w którym prowadzimy doświadczenia na etapie komórek lub biologii molekularnej. Później powstał projekt CePT2, gdzie idziemy już w kierunku terapii człowieka – tu była część poświęcona medycynie regeneracyjnej, polegająca na przygotowywaniu terapii komórkowych do podania człowiekowi. W Centrum Medycyny Translacyjnej chcemy stworzyć dalszy etap rozwoju. Istnieje potrzeba przyspieszenia pomiędzy doświadczeniami podstawowymi a terapią człowieka – to jest przestrzeń określana właśnie jako medycyna translacyjna – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje dr hab. n. med. Radosław Zagożdżon, kierownik Zakładu Immunologii Klinicznej Instytutu Transplantologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, współpracujący z CePT.
Medycyna translacyjna, określana jest mianem bench-to-bedside, czyli przenoszeniem wiedzy naukowej od stołu laboratoryjnego do łóżka chorego. Wykorzystuje postępy podstawowych badań i na ich podstawie opracowuje nowe terapie, przystosowuje też już opracowane substancje do takiej formy, w jakiej mogą zostać podane pacjentowi.
– Z jednej strony oceniamy bezpieczeństwo, czyli mamy część, która jest związana z badaniami, z wykorzystaniem zwierząt, i oceniamy, czy dana terapia jest toksyczna oraz czy uzyskujemy odpowiednią skuteczność, podsumowując, czy balans ryzyka i zysku jest zachowany. Mamy też etapy czysto inżynieryjne. Na przykład jeżeli pracujemy z terapiami komórkowymi, to staramy się opracować jak najlepsze konstrukty genowe, które będą służyć do tego, żeby później można było je przygotować dla człowieka. Warto zaznaczyć, że w Centrum Medycyny Translacyjnej nie będziemy bezpośrednio leczyć, natomiast będziemy wskazywali kandydatów do dalszych prób klinicznych – wyjaśnia dr Radosław Zagożdżon.
W Centrum mają być rozwijane nowoczesne terapie, m.in. CAR-T, stosowane w leczeniu pacjentów z nowotworami krwi, u których inne terapie już zawiodły. Od niedawna metoda jest wykorzystywana w Stanach Zjednoczonych w leczeniu białaczki limfoblastycznej w ostrej postaci. Tam już przyniosła spektakularne efekty, remisje sięgnęły 90 proc. przy znacznie mniejszym stopniu remisji przy innych terapiach. Terapie CAR-T docelowo mogą też być stosowane u pacjentów z rakiem płuc, potrójnie negatywnym rakiem piersi, czerniakiem i części innych nowotworów złośliwych. W Centrach mają powstać kandydaci na produkty ATMP (Advanced Therapy Medicinal Products), w których komórki odpornościowe będą tak zmodyfikowane genetycznie, aby na przykład skutecznie zwalczały nowotwory, ale także wywoływały inne efekty w organizmie.
– Chcemy wykorzystać wiedzę w dziedzinie immunoterapii dwojakiego rodzaju. Po pierwsze immunoterapii chorób nowotworowych. Zespół badawczy, który byłby odpowiedzialny za organizację Centrum Medycyny Translacyjnej, zajmuje się głównie doświadczalną immunoterapią nowotworów. Po drugie, immunoterapie np. w transplantologii. Czyli z jednej strony tworzylibyśmy terapie komórkowe do niszczenia guzów nowotworowych, z drugiej zaś terapie, które miałyby osłaniać np. narząd przeszczepiony – tłumaczy dr Zagożdżon.
Dzięki pracy polskich naukowców docelowo w Polsce będą się mogli leczyć onkologiczni pacjenci z całego świata, a nowoczesne terapie byłyby najpewniej tańsze niż w krajach zachodnich, gdzie są one już prowadzone. Pojedyncza terapia CAR-T, gdzie komórki układu odpornościowego pacjenta działają jak leki, to koszt nawet 500 tys. dol. w Stanach Zjednoczonych. W Polsce mogłoby to być kilkukrotnie tańsze. Powodzenie projektu zależy jednak m.in. od tego, czy uda się nawiązać współpracę z jednym z działających już na Zachodzie centrów medycyny translacyjnej.
– Jeżeli nawiążemy bliską współpracę z takim centrum i zostaną nam przekazane pewne technologie, ten proces będzie znacznie szybszy i zastosowanie pierwszych terapii będzie możliwe za 2–3 lata od osiągnięcia sprawności operacyjnej. Jeżeli nie będziemy mieli bezpośredniego przekazania technologii i będziemy opracowywać ją samodzielnie, proces ten będzie dłuższy. Bezpośredni zysk pacjenta będzie polegał na czasie, czyli w momencie, kiedy jakieś laboratorium czy firma biotechnologiczna opracują kandydata na lek lub test diagnostyczny, my będziemy mogli znacząco przyspieszyć proces wprowadzenia go do badań klinicznych – podsumowuje dr Radosław Zagożdżon.
Komentarze
[ z 4]
To wspaniale, że transplantologia w Polsce rozwija się tak szybko. Mamy coraz więcej pionierskich operacji zakończonych sukcesem. O warunkach powodzenia przeszczepu decyduje szereg czynników takich jak na przykład zgodność tkankowa będąca konsekwencją odpowiedniego doboru dawcy i biorcy, zastosowanie właściwego leczenia immunosupresyjnego, a także zapobieganie powikłaniom i leczenie. Złożoność procesu jakim jest przeszczep narządu wymaga ogromnej wiedzy specjalistów przeprowadzających zabieg. Dostęp do nowego sprzętu z pewnością da wiele możliwości rozwoju tej dziedziny nauki.
Początek transplantologii klinicznej w Polsce przypada na lata 60-te XX wieku. W styczniu 1966 roku w Warszawie miał miejsce pierwszy przeszczep nerki od zmarłego dawcy, a już niespełna dwa miesiące później we Wrocławiu dokonano pierwszego przeszczepu nerki pobranej od dawcy żywego. Jednak dopiero rok 1983 był przełomem w polskiej transplantologii, kiedy to po raz pierwszy zastosowano lek immunosupresyjny, aby zapobiec odrzuceniu przeszczepu. W 1985 roku w Zabrzu zespół profesora Zbigniewa Religi dokonał pierwszy udanego przeszczepu serca, w 2006 r. w Trzebnicy dokonano pierwszej transplantacji kończyny górnej, w 2013 r. w Gliwicach przeszczepiono twarz, a w 2015 również w Gliwicach dokonano pierwszego złożonego przeszczepu narządów szyi (krtań, tchawica,gardło, przełyk, tarczyca). W Polsce obowiązuje (znowelizowana m.in. w 2009 i 2017 r.) Ustawa Transplantacyjna która określa, kto i w jakiej sytuacji może być dawcą, a także kto ma prawo pobierać oraz wszczepiać organy. W świetle polskiego prawa śmierć mózgu oznacza uznanie danej osoby za zmarłą. Zanim jednak aparatura podtrzymująca zostanie odłączona, istnieje możliwość pobrania narządów do przeszczepu. W tym miejscu należy zaznaczyć, że aż 90% transplantacji kończy się pełnym sukcesem. Zawsze jednak istnieje jednak ryzyko odrzucenia przeszczepu. Przychylny również kwestii transplantologii jest Kościół Katolicki. Wielokrotnie w tej sprawie wypowiadał się Papież Jan Paweł II: Transplantacja to duży krok naprzód w służbie nauki dla człowieka i obecnie wielu ludzi zawdzięcza swoje życie przeszczepionemu narządowi. Co więcej, technika transplantacji udowodniła, że jest znaczącym sposobem osiągnięcia głównego celu całej medycyny – służenia ludzkiemu życiu. Dlatego też w Liście Encykliki „Evangelium Vitae” sugerowałem, że jedną z dróg pielęgnowania prawdziwej kultury życia jest dawstwo narządów, wykonywane w sposób etycznie akceptowalny, z zamiarem oferowania szansy na zdrowie, a nawet życie, chorym, którzy czasem nie mają innej nadziei.
Każda taka informacja napawa optymizmem. Każdy nowy ośrodek medyczny podnosi poziom opieki zdrowotnej w naszym kraju i daje nadzieje na coraz lepszą diagnostykę, jak i lecznictwo. Niestety, Janka_Janinka podała robiące wrażenie statystki, jednak rozmowy z lekarzami transplantologami rzucają całkiem nowe światło na ten temat. W Polsce przeszczepia się trzykrotnie za mało narządów w stosunku do potrzeb. Lekarze ciągle działamy po partyzancku, a to musi być codzienna, długofalowa praca, za którą trzeba dobrze zapłacić wyszkolonym ludziom. Ale trzeba też przygotować społeczeństwo, wyjaśniać, dlaczego tak ważna jest zgoda na oddanie narządów po ewentualnej śmierci. Generalnie w Polsce narządy pobiera się od osób z rozpoznaniem śmierci mózgu. Trzeba to zrobić w bardzo krótkim czasie, z zachowaniem staranności, żeby mieć całkowitą pewność, że nie ma żadnej pomyłki. Procedury mają swój rytm, dokładnie określone czasy, co i kiedy się robi. Trochę jak pilot w samolocie, który by wystartować musi wykonać pewną liczbę czynności. O ile same procedury transplantacyjne, czyli procedura przeszczepienia konkretnego narządu (wątroby, serca, płuca) są na granicy opłacalności, to szpital dawcy – czyli tam, gdzie jest pacjent ze zdiagnozowaną śmiercią mózgu, tam gdzie jest pobranie – jest niedofinansowany. Co to implikuje? Szpital nie jest zainteresowany tym, żeby prowadzić donację. To jest pierwszy element, ale nie jedyny. Można by również pobierać narządy od innej grupy dawców, jak to jest w innych krajach Europy. Mam na myśli od ludzi, którzy doznali nieodwracalnego zatrzymania krążenia i którym nie udało im się tego krążenia przywrócić. Oczywiście, elementem tego procesu jest również śmierć mózgu, ale my tego nie diagnozujemy. Diagnozujemy nieodwracalne zatrzymanie krążenia. Jest do tego procedura, są przepisy obowiązujące chyba 3 lata, ale potrzebnych jest kilka innych rzeczy, żeby to mogło zagrać. Po pierwsze musi być sprawny system transportu medycznego z miejsca, gdzie doszło do zatrzymania krążenia, bo najczęściej dzieje się to w domu, na ulicy, sklepie itp. Na miejsce przyjeżdża zespół pogotowia i podejmuje reanimację. Jeżeli jest ona skuteczna, to się delikwenta wiezie do szpitala i tam zajmują się nim zazwyczaj kardiolodzy. Ale często akcja reanimacyjna na miejscu nie jest skuteczna. Zespół pogotowia masuje chorego i nic się nie dzieje, a to jest np. młody człowiek. I co teraz robić? Nie można tego człowieka z zatrzymaniem krążenia, przewieźć do szpitala masując go. Masować w karetce, czyli podtrzymywać funkcję tej pompy, jaką jest serce, nie da się z powodu bezpieczeństwa. Bo jakiekolwiek gwałtowne zatrzymanie karetki będzie katastrofą dla personelu. Wyjściem jest system do mechanicznego masażu. Zakłada się specjalne urządzenie i to urządzenie masuje poszkodowanego. Uważam, że w takie urządzenie powinny być wyposażone wszystkie karetki. ...
Transplantologia to jedna z najmłodszych i, jak często mówią sami chirurdzy, najtrudniejsza z dziedzin współczesnej medycyny. Choć przez kilka dekad osiągnęliśmy w niej ogromne postępy, nadal czeka na swoich pionierów. Transplantologia równocześnie obrosła wieloma mitami, tymczasem rzetelna wiedza to najlepsze lekarstwo na strach. MedonetTransplantologiaCiekawostki o transplantologii Data publikacji: 01.12.2015, 13:54 Kilka ciekawostek o transplantologii Transplantologia to jedna z najmłodszych i, jak często mówią sami chirurdzy, najtrudniejsza z dziedzin współczesnej medycyny. Choć przez kilka dekad osiągnęliśmy w niej ogromne postępy, nadal czeka na swoich pionierów. Transplantologia równocześnie obrosła wieloma mitami, tymczasem rzetelna wiedza to najlepsze lekarstwo na strach. Jak szacują lekarze, jeden dawca może ocalić życie nawet sześciu osobom, a innym czterem znacznie je wydłużyć. Najczęściej przeszczepiane narządy to: płuca, skóra, jelita, nerki, wątroba, tętnica, trzustka, szpik kostny, rogówka oraz serce. Najpowszechniejszym rodzajem transplantacji narządów jest obecnie przeszczep allogeniczny. Polega on na przenoszeniu tkanki lub narządu pomiędzy osobami o podobnym genotypie. Operacje autogeniczne polegają na transplantacji własnej tkanki, zmieniając jej położenie. Stosuje się go na przykład gdy konieczny jest przeszczep skóry po rozległym poparzeniu. Do niezwykle rzadkich należą z kolei przeszczepy izogeniczne, o których mówimy w przypadku narządów od osób identycznych genetycznie (bliźniacy jednojajowi). Ostatnim rodzaj stanowi ksenotransplantacja, która wymienia narządy pomiędzy osobnikami różnych gatunków. Prof. Zbigniew Religa starał się w ten sposób zastąpić ludzkie serce sercem świni. Osobą żyjącą najdłużej z przeszczepionym narządem jest obecnie 73-letni John McCafferty, u którego w 20 października 1982 r. w Harefield Hospital w Middlesex, dokonano przeszczepu serca. Od transplantacji minęły już 33 lata, choć lekarze oceniali, że pacjent będzie żył najwyżej pięć. Poprzedni rekord należy do 51-letniego Amerykanina, Tony’ego Huesman’a, który również z przeszczepionym sercem żył blisko 31 lat. Zmarł w 2009 roku. W naszym kraju rekordzistą jest 89 -letni Tadeusz Żytkiewicz. W 1986 r. prof. Zbigniew Religa podjął decyzję o przeszczepie, mimo że pacjent miał już 61 lat i zabieg wydawał się mieć niewielkie szanse powodzenia. „A to pan jest tym wariatem ze skalpelem” – ponoć tak po podobnych operacjach zwrócił się do prof. Religi nadzorujący go oficer SB. Co ciekawe, pacjent przeszedł później jeszcze przeszczep nerki i zabieg usunięcia zaćmy. Obecnie dużą popularnością, również w Polsce, zaczynają się cieszyć tzw. przeszczepy łańcuchowe. Procedura polega na tym, że minimum trzy osoby, które się nie znają, oferują swoje nerki trzem osobom, które ich potrzebują, w zamian za narząd kompatybilny genetycznie od innego dawcy, który będzie mógł być przeszczepiony ich bliskiej osobie. Jest to nadzieja przede wszystkim dla chorych, którzy nie mogą otrzymać przeszczepu od bliskiej osoby ze względu na problemy immunologiczne, inną grupę krwi etc. Dlatego tak ważne jest, aby otwierało się coraz więcej miejsc, gdzie takie zabiegi mogą być przeprowadzane, a coraz więcej lekarzy uczylo się ich dokonywać.