Minister zdrowia podpisał rozporządzenie w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełnić środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach.
Wdrażane regulacje ograniczą dostęp dzieci do pokarmów zawierających duże ilości składników, których spożywanie nie jest dobre dla zdrowia. Nowe przepisy mają pomóc przedszkolom, szkołom i placówkom opiekuńczo-wychowawczym w kształtowaniu właściwych nawyków żywieniowych u dzieci i młodzieży.
Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, rozporządzenie ma przede wszystkim wymiar edukacyjny. Ma ono nauczyć dzieci, szkoły i rodziny, na czym polega zdrowe i bezpieczne odżywianie. Już co czwarte polskie dziecko ma bowiem nadwagę albo otyłość, a wskaźniki zdrowotne narastają w zastraszającym tempie.
Przewiduje się̨, że w dłuższej perspektywie wdrożenie w życie zaproponowanych zmian w zakresie żywności i żywienia w jednostkach systemu oświaty przyniesie następujące korzyści:
- zmniejszenie częstości występowania żywieniowych czynników ryzyka przewlekłych chorób niezakaźnych,
- zahamowanie trendów wzrostowych nadwagi i otyłości, a co za tym idzie zmniejszenie częstości występowania chorób układu krążenia, nowotworów dietozależnych2,
- wydłużenie średniej dalszej długości trwania życia,
- zmniejszenie kosztów leczenia przewlekłych chorób niezakaźnych,
- zmniejszenie skutków ekonomicznych niepełnosprawności i przedwczesnej umieralności,
- sukcesywne zwiększanie na rynku asortymentu żywności o obniżonej zawartości tłuszczu, cukrów i soli.
Komentarze
[ z 9]
Walka z otyłością i chorobami cywilizacyjnymi to ważny cel, a uregulowanie sprzedaży odpowiednich produktów w sklepikach szkolnych, na pewno pomoże. Otyłość często powstaje już w dzieciństwie z powodu złych nawyków żywieniowych, warto więc kształtować prozdrowotne zachowania już od najmłodszych lat. Jeżeli dziecko nie będzie miało gdzie kupić sobie słodyczy to tego nie zrobi. Głodne kupi za to to co jakąś zdrową przekąskę. Takie nawyki będzie mogło przenieść nawet na resztę rodziny. Przydatne byłyby też specjalne lekcje w szkołach na temat zdrowego stylu życia. Obecnie pokazuje się dzieciom, że to fast foody, macdonaldy są modne i popularne. Jeśli pokaże się dzieciom, że to zdrowe jedzenie i aktywność fizyczna są fajne i popularne, to więcej dzieci będzie chciało tak żyć.
I bardzo dobrze. Obecnie w sklepikach dzieci kupują głównie batoniki i inne słodycze. Jak ma to kształtować ich dobre i prozdrowotne nawyki? Często sami rodzice nie wiedza co dobre dla ich dzieci i tuczą ją wszelkimi rodzajami słodkości i fast foodów. Na efekty nie trzeba długo czekać. Zreszta widać je dobrze na ulicy, mamy coraz więcej otyłych dzieci, zwłaszcza w miastach. Jeśli rodzice nie potrafią nauczyć swoje dzieci zdrowych nawyków, dobrze by było gdyby robiła to szkoła. Regulacje odnośnie sprzedaży odpowiednich produktów to pierwszy krok ku zdrowszemu i szczuplejszemu społeczeństwu. Potrzeba jednak jeszcze wielu zmian.
Otyłość to współczesna plaga, a walka z nią powinna mieć wysoki priorytet. Wiadomo, że złe nawyki powstają często już w dzieciństwie, dlatego ważna jest ich kształtowanie i zmiana już w tym okresie życia. Generalnie powinni zajmować się tym rodzice, jednak sami często mając niezdrowy styl życia przekazują go swoim dzieciom. Wiele z nich daje swoim pociechom symboliczne parę złotych na coś słodkiego do kupienia w szkole. Jeśli dziecko robi to codziennie, to zbędne kilogramy same się zbierają. Brak słodyczy w sklepikach szkolnych to brak ich kupowania. Na pewno wpłynie to pozytywnie na zdrowie uczniów.
Regulacja na naprawdę się przyda. W związku z rosnącą falę otyłości wśród dzieci, trzeba powziąć pewne środki. Otyłe dziecko to często otyły dorosły. Dorosły, który ma wiele chorób będących powikłaniem otyłości i żyjący krócej. Walkę z otyłością warto zacząć od najmłodszych mogących wynieść najwięcej korzyści ze zrzucenia zbędnych kilogramów. Jeśli w szkole są sprzedawane słodycze i chipsy to wiadomo, że większość dzieci będzie je kupować.
Świetne rozporządzenie! Trzeba walczyć z otyłością i tępić szkodliwe nawyki już w dzieciństwie. Niedawno wykazano, że otyłe dzieci mają dużą szansę na bycie otyłym dorosłym, i to w znacznie większym stopniu niż osoby, które utyły będąc pełnoletnie. Takim osobom trudniej jest również schudnąć i osiągnąć prawidłową masę. Innymi słowy, wiele dzieci z nadwagą jest skazanych na bycie otyłym przez całe zycie. Które oczywiście nie będzie kolorowe. Otyłe osoby częściej cierpią na depresję (w zasadzie każdy), wiele różnych nowotworów, choroby układu ciążenia, cukrzycę. Trudniej jest im również począć potomka. Zupełnie nie rozumiem rodziców, którzy szykują takie piekło dla swoich dzieci, tłumaczy ich jedynie głupota i niewiedza, co zresztą też nie jest pochlebstwem.
No super, w końcu ktoś wziął się za profilaktykę otyłości, zespołu metabolicznego u dzieci, cukrzycy, nadciśnienia tętniczego i wielu innych konsekwencji złego odżywiania się naszych dzieci. Otyłość wśród młodzieży jest narastającym problemem w cywilizowanym świecie i trzeba poprawiać sytuację od edukacji! Ja bym była za tym, żeby wdrożyć w szkołach, już od wczesnych lat szkolnych jakieś lekcje o żywieniu, może zawrzeć je w programie dawnej przyrody czy środowiska. Dzieci mogłyby się również uczyć gotować jakieś proste, zdrowe potrawy.
Mądra decyzja, my i nasze dzieci jesteśmy zasypywani kolorowymi, słodkimi zapychaczami prosto z reklam. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Te jabłka, które z powodu rosyjskiego embargo zalegały u polskich sadowników powinny być rozdawane dzieciom w szkołach na drugie śniadanie. Fajna była też akcja z piciem mleka w szkołach. Na korytarzach (już tak jest w niektórych szkołach) powinny być dystrybutory z wodą do picia, tak aby dzieciaki nie musiały z pragnienia kupować sobie coca-coli tudzież innych słodzonych Kubusiów.
A tak w ogóle to po co sklepiki w szkołach? Gdyby rodzice nie byli na tyle leniwi lub źle zorganizowani, to dzieci nosiłyby ze sobą kanapki, owoce na drugie śniadanie i wodę/sok w butelce. A tak przyzwyczaiły się, że mama daje 5 złotych na jedzenie i zamiast czegoś pożywnego- chipsy, batoniki, coca-cola, gumy balonowe... Tak było i za czasów obecnych 20-30latków, ale między nami mało było dzieci-kulek. Może dlatego, że naszą główną aktywnością po szkole było boisko, rower, rolki...
A co dokładnie zniknie? To co najgorsze! Na terenach przedszkoli, szkół podstawowych, szkół gimnazjalnych oraz innych zakładów i placówek oświatowo-wychowawczych oraz opiekuńczo-wychowawczych zakazuje się sprzedaży lub podawania następujących środków spożywczych: słodycze oraz wyroby cukiernicze i ciastkarskie o zawartości cukru przekraczającej 10g cukrów dodanych2 na 100g produktu; środki spożywcze szybkiego przygotowania typu fast food i typu instant serwowane na poczekaniu o zawartości sodu przekraczającej 300 mg Na w 100 g produktu; przekąski z dodatkiem soli o zawartości sodu przekraczającej 300 mg Na w 100 g produktu; produkty mleczne o zawartości cukrów dodanych powyżej 15g w 100 g/ml produktu; produkty zbożowe o zawartości cukrów dodanych powyżej 25g w 100g produktu; dżemy, marmolady, syropy wysoko słodzone o zawartości cukrów dodanych powyżej 50g na 100g produktu; napoje gazowane i niegazowane z dodatkiem cukrów i syntetycznych barwników; napoje energetyzujące i izotoniczne. Może dzięki temu dzieci nauczą się, a co ważniejsze przyzwyczają do zdrowego jedzenia. Boję się tylko o jedno, że po prostu będą kupowały żywność poza terenem szkoły. Nie od dziś wiadomo, że dzieci podczas długich przerw wychodzą do pobliskich sklepów na zakupy. Może nie te najmłodsze, ale już gimnazjaliści na pewno.