W Polsce nie są realizowane zapisy Krajowego Programu Przeciwdziałania Narkomanii w zakresie dostępności do leczenia substytucyjnego pacjentów uzależnionych od opioidów - uważa dr Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, proponując rozwiązania, które pomogą zwiększyć dostępność do takiej formy terapii.
W wielu województwach sytuacja pod względem dostępu do leczenia substytucyjnego jest dramatycznie zła. W dwóch województwach takie pojęcie w ogóle nie funkcjonuje.
Jedną z podstawowych barier w leczeniu substytucyjnym pacjentów uzależnionych od opioidów, heroiny, morfiny i innych substancji jest narkofobia, prezentowana przez urzędników, często lekarzy, ale również i część pacjentów. Narkomania wciąż przez niektóre środowiska jest postrzegana poprzez pryzmat prawa, moralności czy patologii społecznej, a nie chronicznej choroby zawierającej w sobie komponenty biologiczne i psychospołeczne.
Po drugie, w Polsce jedyną formą dostępności do leczenia substytucyjnego są programy zatwierdzane przez marszałków województw, na podstawie opinii dyrektora Krajowego Biura ds.Przeciwdziałania Narkomanii. Wymagania stawiane zarówno podmiotom pragnącym realizować takie formy terapii, jak i kryteria dotyczące włączenia pacjentów do programu i utrzymania się w nim są bardzo wysokie.
W programach tych wykorzystywane jest głównie leczenie metadonem, który ze wszystkich leków stosowanych obecnie w substytucji jest najbardziej niebezpieczny. Może powodować przedawkowanie i zgony, wymaga więc bardzo dużego nadzoru. Inne dostępne w Polsce leki są wielokrotnie droższe, stąd ich stosowanie jest znikome.
Wreszcie, nie można rozszerzyć dostępności do leczenia substytucyjnego inaczej, jak tylko poprzez zwiększenie ilości podmiotów, które zarejestrują realizację programów.
Dlatego proponujemy pod rozwagę kilka rozwiązań, które pozwolą odejść od archaicznego myślenia o problemie leczenia substytucyjnego.
Niegdyś w centrum uwagi był nadzór nad substancją, a pacjent znajdował się na drugim planie. Obecnie trzeba przenieść ciężar uwagi na wymagającego pomocy pacjenta.
Przestańmy się bać tego myślenia. Oczywiście zdarzają się patologie związane z wypływem metadonu na czarny rynek, na którym jest on przedmiotem handlu. Ale jest to niewielki promil zdarzeń.
Powinniśmy wprowadzić możliwość zminimalizowania wysokoprogowych kryteriów dostępu do programu leczenia tak, by psychiatrzy i inni specjaliści byli uprawnieni do prowadzenia terapii substytucyjnej.
Pamiętajmy, że narkomania nie jest już wyłączną domeną dużych ośrodków miejskich. Problem występuje w miastach średniej i małej wielkości, gdzie jest zerowy dostęp do leczenia substytucyjnego. Tylko poprzez rozszerzenie katalogu lekarzy, którzy byliby uprawnieni do prowadzenia terapii, a więc również do przepisywania leków, jest możliwość zwiększenia dostępności i w konsekwencji poprawy stanu zdrowia tych osób.
Należy też pomyśleć o zastosowaniu w terapii nowych leków substytucyjnych, które są droższe, ale ich stosowanie ogranicza do minimum niebezpieczeństwo przedawkowania i zgonu z powodu przedawkowania. W tej sytuacji system odnotuje oszczędności na innych procedurach.
Obecnie pacjent znajduje się na tzw. smyczy metadonowej. Każdego dnia musi się pojawić w placówce po porcję leku. Biorąc pod uwagę, że naszym celem jest powrót tych ludzi do normalnego funkcjonowania społecznego i generalna poprawa jakości ich życia, smycz metadonowa skutecznie to utrudnia. Chorzy nie są w stanie w pełni pracować i włączyć się do życia społecznego. Nawet jeśli niektórym się to udaje, jest okupione dużymi stratami.
Badania pokazują, że w ciągu ostatnich kilku lat grupa osób uzależnionych od opioidów zmniejszyła się w Polsce z około 30-25 do 19-15 tysięcy. Jednak tego "sukcesu" nie zawdzięczamy tylko poprawie dostępności do leczenia i skutecznej terapii oraz do programów redukcji szkód.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl
Komentarze
[ z 2]
Zdjęcie strzykawki jest nieadekwatne do drogi podawania, narkotyki ze strzykawki to wg mnie margines wśród pacjentów uzależnionych.
Popieram poprzednika, chociaż zapewne jak to robi wiele gazet, zdjęcie ma podnieść dramatyzm problemu. Jednak strzykawka wywiera o wiele większy efekt niż zdjęcie małej tabletki. Fakt faktem, że chociaż jestem za tym, aby zwiększyć dostępność leczenia substytucyjnego dla uzależnionych pacjentów, to jednak wcale nie przychylałabym się do projektu inwestowania w tym celu w droższe preparaty o podobnej skuteczności jednak mniejszej ilości ewentualnych działań niepożądanych i ryzyka związanego z ich stosowaniem. Co by nie mówić i jak bardzo nie chcieć by nieść pomocy osobom uzależnionym to jednak należy moim zdaniem mieć na uwadze, że jednak nie powinniśmy tych osób traktować na równi z innymi chorymi osobami. Jednak moim zdaniem kuracje droższymi preparatami powinno się raczej zarezerwować dla pacjentów z chorobami nowotworowymi, czy pacjentów pozostających pod nadzorem oddziałów leczenia bólu, chorych w stanach terminalnych...to tam najdroższe terapie są najbardziej potrzebne, czyli osobą które mają szacunek do swojego życia i chcą o nie walczyć, albo przynajmniej zachować możliwie jak najdłużej w możliwie najlepszym zdrowiu. Inwestować natomiast środki społeczne w zapewnianie bezpiecznego leczenia substytucyjnego osobom uzależnionym od opioidów nie wydaje mi się być najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że skuteczność takich terapii wcale nie jest wysoka i w przeważającej ilości przypadków stanowi tylko przerwę między opioidowymi ciągami. Poza tym, jakby nie było, to jednak do uzależnienia doprowadził się ktoś z własnej woli lub braku rozwagi i jeśli będzie chciał z tego wyjść to poradzi sobie przy pomocy substytucji metadonem, na smyczy terapii substytucyjnej, z pomocą specjalisty lub bez. A jak ktoś nie będzie chciał, to nawet najlepsze leki i najlepsi specjaliści, najlepsze terapie nie pomogą. Na siłę z uzależnieniem nikt nie wygra jeśli osoba która poddała się nałogowi nie będzie wykazywała dobrych chęci i woli wyjścia z nałogu.