12-letni chłopiec spod Zgorzelca ze śrutem w gałce ocznej trafił do białostockiego szpitala klinicznego. Wcześniej pomocy odmówiono mu w szpitalu w Zgorzelcu, Wrocławiu. Zabiegu, który miał uratować mu gałkę oczną, nie podjęli się nawet lekarze z Niemiec.

Operacja odbyła się w poniedziałek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym i trwała blisko siedem godzin. Większość czasu zajęło lekarzom szukanie kuli, która utkwiła w oczodole.

Chłopiec uległ wypadkowi 8 listopada. Podczas zabawy jeden z jego kolegów postrzelił go wiatrówką. Pocisk trafił w oko. Chłopiec trafił najpierw do szpitala w Zgorzelcu, później do Wrocławia. Rodzice kontaktowali się z kliniką w Krakowie i w Niemczech.

- Niestety, nigdzie nie było gwarancji, że zostanie zachowana gałka oczna, a na tym rodzicom chłopca zależało najbardziej - powiedziała Eliza Bilewicz, rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego.

Operacja została przeprowadzona w klinice neurochirurgii w USK. Przeprowadzili ją dr Tomasz Łysoń i laryngolog dr Andrzej Sieśkiewicz, znieczulał anestezjolog z UDSK. Polegała mniej więcej na tym, że do oczodołu dostali się przez nos.

- Nie będzie raczej możliwa operacja przywracająca wzrok, bo gałka oczna jest uszkodzona, ale rodzicom najbardziej zależało na tym, żeby nie usuwać dziecku oka.
Aktualnie chłopiec czuje się dobrze. Wiadomo, po operacji jest obolały, ale dochodzi już do siebie - mówi Bilewicz.



Źródło: www.bialystok.gazeta.pl