Rak podstawnokomórkowy skóry rzadko rozwija się do stadium zaawansowanego lub przerzutowego. Ale gdy do tego dojdzie, staje się przyczyną samotności i cierpienia psychicznego pacjenta, a także zgonu z powodu powikłań – powiedział PAP prof. Witold Owczarek.

Prof. Owczarek, który kieruje Kliniką Dermatologiczną w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, przypomniał, że rak podstawnokomórkwy skóry (BCC – z ang. basal cell carcinoma) jest najczęstszym nowotworem złośliwym skóry. Stanowi 80 proc. wszystkich przypadków tych schorzeń, podczas gdy znacznie bardziej znany czerniak – jedynie 5 proc.

BCC rzadko rozwija się do stadium zaawansowanego miejscowo lub stadium, w którym obecne są przerzuty do innych narządów – m.in. węzłów chłonnych, kości, płuc, wątroby. „Rak ten rośnie wolno i łatwo go wykryć we wczesnym etapie rozwoju, kiedy możliwe jest wyleczenie pacjenta metodami chirurgicznymi – poprzez wycięcie zmiany z marginesem tkanki zdrowej” - powiedział specjalista.

Prof. Owczarek podkreślił, że dane na temat liczby osób z rakiem podstawnokomórkowym skóry są w Polsce znacznie zaniżone. W Krajowym Rejestrze Nowotworów odnotowuje się co roku ponad 10 tys. przypadków tego raka, ale prawdopodobnie jest ich wielokrotnie więcej. Zgony związane z tym nowotworem są natomiast rzadkie. Na podstawie statystyk z innych krajów (np. USA) szacuje się, że z powodu powikłań związanych z jego zaawansowanym przebiegiem umiera ok. 0,1 proc. wszystkich chorych na BCC, a w przypadku stadium przerzutowego - od 0,002 proc. do 0,5 proc. chorych.

Jednak chorzy z zaawansowaną czy przerzutową postacią tego raka bardzo cierpią. „Jest to napiętnowana i stygmatyzowana społecznie grupa chorych. W ich przypadku nawet trudno mówić o jakości życia, bo jeżeli ktoś ma w widocznym miejscu rozpadający się nowotwór, to nie może o niej być mowy. Są to ludzie żyjący na uboczu, w zapomnieniu, których nikt nie chce oglądać” - wymieniał dermatolog.

Według specjalisty postacie zaawansowane i przerzutowe raka podstawnokomórkowego skóry mogą, ale nie muszą, być efektem pewnych zaniedbań profilaktyczno-leczniczych. Pacjenci mogą za późno trafiać do lekarza z powodu niedostatecznej wiedzy i braku zachowań prozdrowotnych, takich jak regularne (raz w miesiącu) oglądanie swojego ciała, ale też dlatego, że – z jakichś przyczyn - trudno im dostać się do lekarza. „Należy pamiętać, że są to przeważnie pacjenci w zaawansowanym wieku” - podkreślił prof. Owczarek. Dodał, że czasami zaawansowany BCC może być konsekwencją nieodpowiednio dobranej przez lekarza terapii, braku monitorowania stanu zdrowia chorego i szybkiej reakcji w razie wznowy raka.

U części chorych agresywny przebieg tego raka ma związek z pewnymi predyspozycjami genetycznymi, bądź schorzeniami, które prowadzą do zahamowania funkcji układu odporności lub wymagają zażywania leków immunosupresyjnych (np. po przeszczepie narządu).

Wśród czynników mających wpływ na zwiększone ryzyko wznowy raka podstawnokomórkowego prof. Owczarek wymienił m.in. umiejscowienie zmian nowotworowych (środkowa część twarzy, małżowiny uszne), czas trwania choroby i wielkość zmiany w momencie wykrycia (powyżej 2,5 cm), a także liczba zastosowanych wcześniej metod leczenia.

„U chorych z zaawansowanym czy przerzutowym podstawnokomórkowym rakiem skóry stosuje się metody operacyjne i radioterapię. Jednak u części pacjentów z uwagi na zawansowanie czy lokalizację zmian operacja nie może być już przeprowadzona” - wyjaśnił prof. Owczarek. Ci chorzy, jak również ci, u których dostępne opcje terapeutyczne zawiodły, kwalifikują się do leczenia tzw. terapią ukierunkowaną na cele molekularne.

Specjalista przytoczył przykład pacjenta, którzy przeszedł 17 zabiegów operacyjnych, przestał widzieć na lewe oko, a nowotwór zaczął naciekać oczodół oka prawego. „Kolejny zabieg operacyjny, który zostanie u niego przeprowadzony spowoduje, że pacjent przestanie zupełnie widzieć. U tego chorego powinniśmy zastosować terapię celowaną” - zaznaczył prof. Owczarek.

Obecnie dostępne są dwa leki z tej grupy m.in. wismodegib zarejestrowany w UE w 2013 r. i sonidegib. Blokują one białko SMO będące w komórkach elementem tzw. szlaku sygnałowego Hedgehog. Szlak ten jest aktywny jedynie w życiu płodowym, ale ulega aktywacji również w komórkach różnych nowotworów złośliwych, np. w większości przypadków zaawansowanego i przerzutowego BCC. Jest to przyczyna intensywnego wzrostu nowotworu.

Leki celowane powodują zahamowanie podziałów komórek nowotworowych, a z drugiej strony pobudzają odpowiedź układu odporności, który lepiej rozpoznaje i niszczy komórki raka, wyjaśnił prof. Owczarek. „Leki ukierunkowane molekularnie dają szybką i długotrwałą odpowiedź. Wprawdzie nie prowadzą do wyleczenia, ale raczej do kontroli choroby, jednak jest to ważne, bo mówimy o grupie chorych, która nie ma nic w zamian, nie ma innej szansy na leczenie” - podkreślił profesor.

Zaznaczył, że pacjentów, którzy są kandydatami do tej terapii jest niedużo – szacuje się, że około 50 rocznie. Obecnie leki te nie są refundowane w Polsce.

Prof. Owczarek podkreślił, że konieczne jest zwiększenie świadomości społecznej na temat przyczyn nowotworów skóry i możliwości wczesnego ich rozpoznawania. „Dzięki temu wielu przypadków zaawansowanego czy przerzutowego raka skóry można by uniknąć” - zaznaczył.

Przypomniał, że najważniejszym czynnikiem ryzyka tych nowotworów, na który mamy wpływ, jest ekspozycja skóry na działanie promieniowania UV – np. podczas opalania się, korzystania z solariów czy pracy na świeżym powietrzu bez ochrony przeciwsłonecznej. Ponadto, w standardach profilaktyki nowotworów skóry zaleca się oglądanie własnego ciała raz w miesiącu. „Jeżeli robimy to regularnie mamy większe szanse wykryć niepokojącą zmianę” - wyjaśnił specjalista. Jeśli ją zaobserwujemy, powinniśmy udać się do lekarza, np. podstawowej opieki zdrowotnej czy dermatologa, który powinien pacjenta pokierować dalej.


Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl