Przed zbliżającymi się wakacjami Rzecznik Praw Dziecka alarmuje, że dopalacze w dalszym ciągu są powszechnie dostępne, można je kupić nie tylko w internecie, ale również z automatów. - Lista zakazanych substancji „nie nadąża” za rzeczywistością – pisze w wystąpieniu do Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła. Tylko w 2015 r. dopalaczami mogło zatruć się ok. 2 tys. dzieci i młodzieży.
Ze wstępnej analizy przeprowadzonej przez Ośrodek Kontroli i Zatruć – Warszawa, funkcjonujący przy Konsultancie Krajowym w dziedzinie toksykologii klinicznej wynika, że w 2015 r. łączna liczba zgłoszonych interwencji medycznych mogących mieć związek z zażyciem środków zastępczych (nowych substancji psychoaktywnych, nowych narkotyków, „dopalaczy”) wyniosła 7359, z czego 2109 zgłoszeń dotyczyło populacji do 18. roku życia. Odsetek dzieci i młodzieży z podejrzeniem zatrucia „dopalaczami” stanowił 28,6 proc. wszystkich zgłoszeń.
Marek Michalak, mając na względzie szczególną troskę o ochronę zdrowia małoletnich, stoi na stanowisku, że należy stworzyć i wprowadzić systemowe rozwiązania prawne, pozwalające na skuteczne wyeliminowanie problemu szkodliwych substancji psychoaktywnych.
- Dopisywanie kolejnych środków do listy substancji zakazanych nie jest skutecznym rozwiązaniem. Regularnie na rynku pojawiają się nowe o zmienionym składzie chemicznym, które omijają wykaz substancji kontrolowanych prawnie – uważa.
Dopalacze nie są objęte reżimem prawnym, gdyż sprzedawcy umieszczają na opakowaniach szkodliwych dla zdrowia i życia substancji zastrzeżenia, że produkt ma charakter kolekcjonerski, naukowy, edukacyjny czy nawet obrzędowo - religijny i nie nadaje się do spożycia przez ludzi.
- Nie sposób jednak nie dostrzec, że są to zabiegi mające jedynie na celu uniemożliwienie wszczęcia odpowiedniej procedury administracyjnej czy karnej – podkreśla Rzecznik.
Źródło: Biuro Rzecznika Praw Dziecka
Komentarze
[ z 6]
To jest jakaś masakra. Żeby nie dało się uporać z substancjami, które niszczą zdrowie i zabijają pacjentów i to często najmłodszych, bo przecież to nastoletni pacjenci najczęściej skłonni są eksperymentować, podejmować działania ryzykowne i nie zważając na względy zdrowotne próbować substancji, które eksponowane są i reklamowane jako fantastyczne i dobre na wszystko. Dochodzi do takich paradoksalnych sytuacji, kiedy co poniektórzy lekarze uważają, że już lepiej się leczyło dzieciaki z zatruć "normalnymi"/ "tradycyjnymi" narkotykami ,które znane były od dawna i przynajmniej wiadomo było jakiej substancji będącej swoistą odtrutką lub antagonistą konkretnych receptorów (jak na przykład nalokson) można było użyć. A w przypadku dopalaczy tak naprawdę nie wiadomo z czym ma się do czynienia, bo produkt sprzedawany pod jedną nazwą w różnych sklepach może okazać się czymś zupełnie innym. Albo w związku z ograniczeniami w sprzedaży i dystrybucji jednej substancji, producenci zastępują ją inną o możliwie innym profilu bądź sile działania, jednak sprzedaje wciąż pod taką samą nazwą i w takim samym opakowaniu. Takie działania również przyczyniają się do zwiększenia liczby zatruć wśród użytkowników dopalaczy. Bo jeśli nauczyli się oni w jakiej ilości mogą sobie pozwolić na przyjmowanie substancji "A" to skąd mogą oni wiedzieć, że substancja "B" która teraz znajduje się w opakowaniu ma inny profil działania lub inną moc i przyjęcie jej w takiej samej ilości może doprowadzić do zatrucia i poważnych następstw zdrowotnych? Sami producenci również niewiele sobie z tego faktu robią, przejmując się raczej bardziej faktem, aby jak najszybciej nowo zsyntetyzowaną substancję wprowadzić do obiegu i sprzedać, aby pomnożyć zyski, zanim laboranci poznają jej skład i zanim politycy zdążą wpisać ja na listę substancji zakazanych. Wtedy producenci znów podejmą starania, aby ich chemicy stworzyli nową substancję, często tylko poprzez dodanie nowego podstawnika chemicznego jak grupa metylowa, wiązanie wodorowe i tym podobne, i znów nie znając nowego profilu działania wprowadzą ją do sprzedaży, nie przejmując się wcale konsekwencjami, ani tym że prowadzą oni tak właściwie eksperymenty medyczne na żywych organizmach i nikt nie może przewidzieć skutków działania, ani następstw jakie przyniosą one w przyszłości.
Dopalacze są jeszcze jedną zmora naszych czasów i kolejnym problemem, z którym walka trwa i na razie nie widać jej końca. Kampanie może i pomagają oraz stanowią źródło informacji które prawdopodobnie odwiodą niektórych od sięgnięcia po te substancje, niestety do szpitali nadal trafiają ludzie którzy przedawkowali te substancje. Przy użyciu jednorazowym są niebezpieczne, a co dopiero gdy popadnie się zależność fizyczną. Coraz młodsze osoby sięgają po dopalacze. Walczyć trzeba na wszystkich frontach, nie tylko przez spoty w telewizji. Udział w zapobieganiu tragicznym w skutkach efektom powinni mieć rodzice, nauczyciele i wszyscy którzy mają jakikolwiek wpływ na edukację młodych ludzi. Nie warto marnować życia dla chwili złudnej przyjemności po zażyciu. Niestety tak jak w przypadku narkotyków nauki nie docierają do wszystkich. W efekcie na izbę przyjęć trafia wiele osób które być może już nigdy nie odzyskają pełnego zdrowia. Wydawać się może że problem na chwilę ucichł gdyż media przestały się nim interesować, jednak on nadal istnieje i nie należy go lekceważyć. Tak samo dzieje się z narkotykami oraz nadużywaniem alkoholu nieletnich oraz, jak to zostało ostatnio opisane na forum, przez kobiety w ciąży. Nagłośnienie akcji przeciwko dopalaczom spowodowało powstanie wielu grup oraz inicjatyw mających na celu walkę z dopalaczami. Utrzymajmy ten trend i nie zapominajmy że problem wciąż istnieje. Dzięki temu mamy dużą szansę na uratowanie zdrowia i życia wielu młodych ludzi.
Całkowicie zgadzam się z poprzednimi użytkownikami. Problem dopalaczy w naszym kraju jest bardzo poważny i trwa już ponad 10 lat. Tylko na początku jak pojawiły się dopalacze, regularnie aktualizowane listę substancji zakazanych, które nie mogły być dostępne w sprzedaży. Niestety producentom cały czas udawało się wprowadzać na rynek nowe substancje, często dużo bardziej niebezpieczne niż te stosowane wcześniej. To wiązało się z tym, że cały czas dochodziło do kolejnych zatruć, a nawet zgonów. Niestety problem ten utrzymuje się do dzisiaj co pokazuje, że problem jest naprawdę trudny do rozwiązania. Nie można nie wspomnieć o bardzo wielu działaniach rządu oraz ciągłych zatrzymań Policji. Niestety możliwość zarobienia stosunkowo dużej ilości pieniędzy w krótkim czasie wciąż zachęca do handlowania kolejne osoby. Dawniej istniały głównie sklepy stacjonarne. Teraz handel przeniósł się do Internetu co znacznie utrudnia namierzenie przestępców. Związane jest to również z tym, że dopalacze często są sprzedawane jako zupełnie inne produkty. Namierzenie takiej osoby zwykle trwa dłużej, ale Policja cały czas obserwuje ich dokonując kolejnych zatrzymań. Niepokojący jest również fakt, że wprowadzone w tamtym roku zmiany związane z tym, że posiadacze dopalaczy oraz osoby odpowiedzialne za ich rozprowadzanie są tak samo karani jak ma to miejsce w przypadku osób zajmujących się sprzedażą narkotyków. Tak jak wspomniałem wynika to pewnie z faktu bardzo szybkiego zysku. Wydaje mi się, że spory problem leży również po stronie osób, które decydują się na sięganie po te substancje. Od wielu lat w naszym kraju pojawiają się liczne kampanie, których celem jest przedstawienie skutków zażywania dopalaczy. W Internecie, w którym młodzi ludzie spędzają tak dużą ilość czasu zamieszczone są filmiki ukazujące zachowanie osób po zażyciu tych substancji psychoaktywnych. Niektóre z nich są naprawdę przerażające, dlatego dziwi mnie to, że osoby takie nie boją się po nie sięgać, a niektórym takie zachowanie nawet się podoba. W dzisiejszych czasach młodzież szuka nowych atrakcji. Alkohol oraz papierosy nie są już wystarczające dlatego młodzi ludzie decydują się na sięganie po narkotyki oraz dopalacze. Te drugie są często chętniej wybierane z racji tego, że ich cena już dużo niższa niż narkotyków. Skutki ich zażywania mogą być jednak dużo bardziej poważne o czym cały czas przypominają lekarze. Jeżeli chodzi o narkotyki, to zwykle ich przewlekłe stosowanie przyczynia się do uszkodzeń narządów. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku dopalaczy, w których nawet jedna dawka może doprowadzić do zmian, które mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia oraz życia. Lekarze podkreślają, że w przypadkach przedawkowań narkotyków opracowane są już odpowiednie schematy leczenia, oraz znane są substancje, które niwelują ich toksyczne działanie. Dopalacze są często mieszanką bardzo dużej ilości substancji, które nie zawsze podane są przez producenta na opakowaniu. To jeszcze bardziej komplikuje sytuację. W dzisiejszych czasach czujność osób dorosłych, a także rówieśników na różne niepokojące zachowania powinna być dużo bardziej wyczulona. Bardzo często objawy związane z zażyciem dopalaczy mogą być przypisywane okresowi dojrzewania czy też powszechnego wśród młodych osób buntu. W szkole nauczyciele na codziennie obserwują dzieci i mogą dostrzec niepokojące zmiany, które mogą być związane z zażywaniem substancji psychoaktywnych. Wśród nich zalicza się m.in. agresję, nadmierną pobudliwość, problemy z koncentracją, senność. Wydaje mi się, że w sytuacji jakichkolwiek podejrzeń jak najszybciej powinni zostać poinformowani rodzice, co zmniejszy ryzyko wystąpienia groźnych zatruć. Młodzież często również stara się uciekać od problemów, stresu oraz radzenia sobie z tym, że rodzice nie poświęcają im zbyt dużej uwagi. To niestety problem coraz częściej pojawiający się w naszych czasach, z którym musimy sobie poradzić. W ostatnich tygodniach panuje okres ferii w całym kraju. Dla handlarzy jest to bardzo dobry okres ponieważ duża część młodzieży zwyczajnie nudzi się w tym czasie. To często przyczynia się do powstawania nieodpowiedzialnych pomysłów, jak również sięgania po narkotyki. Wydaje mi się, że jest to bardzo dobry okres aby zainteresować dziecko różnymi formami spędzania czasu, zapisać je na dodatkowe zajęcia, zaproponować wspólną aktywność fizyczną w formie np. spaceru czy wyjścia na basen. Do zdecydowanie przyczyni się do poprawy relacji w rodzinie, które jak wspomniałem w wielu przypadkach mogą być powodem sięgania po dopalacze. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przeszłości polska młodzież zrozumie jak wielkie niebezpieczeństwo niosą za sobą dopalacze i raz na zawsze zdecydują aby ich nie zażywać.
.
Do niedawna jeszcze dopalacze stanowiły grupę legalnych, ale kamuflowanych narkotyków, które wymykały się regulacjom prawnym — nie były zakazane ani mocą ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii ani dozwolone na podstawie odrębnych przepisów (tak jak inne używki, np. alkohol czy wyroby tytoniowe). Dopiero kolejne nowelizacje ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii uregulowały stan prawno- -karny sprzedaży i posiadania substancji zaliczanych do dopalaczy, wyszczególniając w załączniku do ustawy nazwy chemiczne i zwyczajowe substancji obecnych w dopalaczach. Z dniem wejścia ustawy w życie, substancje te jako substancje o potencjalne psychoaktywnym zostały objęte zakazem handlu i posiadania, a obrót nimi podlega kontroli prawnej na takiej samej zasadzie, jak w przypadku klasycznych narkotyków. Badacze i organizacje utrzymują nazwę „nowe substancje psychoaktywne” w celu podkreślenia, że niezależnie od statusu prawnego, wymagają one szybkiego opracowania naukowego pod względem identyfikacji substancji, działania farmakologicznego, szkód klinicznych oraz następstw społecznych. Stosunkowo najbardziej precyzyjne i wąskie jest prawne pojęcie „środków zastępczych”, które składa się z używania tych substancji w takim samym lub podobnym celu, jak substancji odurzających, ale nieznajdujące się na liście środków kontrolowanych. W chwili umieszczenia „dopalacza” na znowelizowanej liście substancji kontrolowanych przestaje on być środkiem zastępczym, a staje się środkiem odurzającym. Część substancji aktywnych znajdujących się w „dopalaczach” została umieszczona na liście substancji kontrolowanych mocą ustawy z 15 kwietnia 2011 r., zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii.Poprzednia nowelizacja uzupełniająca listę substancji zakaźnych miała miejsce 10 czerwca 2009 r., wcześniejsza 20 marca 2009 r. W ciągu zaledwie trzech miesięcy zdelegalizowane substancje zostały zastąpione nowymi, o podobnym działaniu, które po delegalizacji już teraz doczekały się legalnych zamienników. Tendencję do zastępowania zdelegalizowanej substancji nową, legalną, o nieznacznie zmienionej strukturze chemicznej i potencjalnie podobnych efektach, w krajach, które mają większe doświadczenie z projektowanymi narkotykami niż Polska, obserwuje się od dawna. Efektem oczekiwanym wprowadzenia ustawy zmieniającej ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii było znaczne zmniejszenie liczby ostrych zatruć, natomiast nieoczekiwanym — zwiększenie nielegalnej produkcji np. efedronu (metkatinonu) z popularnych leków zawierających pseudoefedrynę, jak również innych substancji. Problem zażywania „dopalaczy” przez młode osoby jest często bardzo późno zauważany przez rodziców, gdyż objawy nie są ani tak znane, jak w przypadku objawów związanych z piciem alkoholu czy zażywa niem popularnych narkotyków. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym wskazującym na możliwość kontaktu z „dopalaczami”, podobnie jak w przypadku narkotyków może być zmiana stylu życia, ubierania się i znajomych. Towarzyszyć temu może także unikanie wszelkich rozmów i nagłe oddalenie psychiczne. Problemy w szkole czy w pracy to również dość istotny symptom. Objawami związanymi z zażywaniem „dopalaczy” mogą być również: nagłe wyjścia z domu, krótkie telefony, zaniedbywanie obowiązków, nieprzywiązywanie wagi do stroju, zmiany nawyków żywieniowych, zmiany trybu życia (np. długie przesiadywanie w nocy lub nadmierna senność), spadek masy ciała, wydawanie coraz większych sum pieniędzy, apatia lub senność, nagłe wybuchy agresji, objawy psychotyczne lub lękowe. Istotną kwestią w przypadku „dopalaczy” jest ich niekorzystny wpływ na organizm ludzki. Ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych formalnych badań dotyczących farmakokinetyki czy farmakodynamiki związków zawartych w „dopalaczach”, ich potencjalnych interakcji z lekami czy innymi używkami — nieznane są nadal działania niepożądane długotrwałego stosowania ani objawy przedawkowania „dopalaczy”. Nieokreślony pozostaje ich potencjał uzależniający, jak również wpływ długotrwałego stosowania na funkcjonowanie, w aspekcie psychologicznym, społecznym czy behawioralnym. Nie istnieją również wyniki badań na modelu zwierzęcym, które można by ekstrapolować na organizm ludzki. Jedyne dostępne dane pochodzą od samych użytkowników „dopalaczy” bądź z raportów klinicznych. Zbieranie i analizowanie tych danych utrudnia jednak fakt ogromnej różnorodności związków zawartych w „dopalaczach”. Najwięcej danych pochodzi z Wielkiej Brytanii i dotyczy jednego z najbardziej popularnych „dopalaczy”— mefedronu. Efekty pożądane wywoływane przez mefedron, obejmują między innymi poczucie rozpierającej euforii, empatii, stymulację OUN, poprawę nastroju, klarowność umysłu i halucynacje. Zgłaszane przez użytkowników działania niepożądane to: tachykardia, podrażnienie śluzówki nosa w przypadku donosowego zażywania, niepokój, obkurczenie obwodowych naczyń krwionośnych (blue fingers), nadmierne pobudzenie. Raporty kliniczne po zastosowaniu mefedronu, jako główne działania niepożądane podają: kołatanie serca, utratę przytomności, wymioty, zwiększoną potliwość, ból głowy, przebarwienia skóry, nadciśnienie, pobudzenie ruchowe. W jednym przypadku potwierdzono zgon. Użytkownicy mefedronu zwracają także uwagę na bardzo silną potrzebę zażycia kolejnej dawki, co sugerowałoby wysoki potencjał uzależniający tego związku. Ryzyko rozwinięcia się szybkiej tolerancji na mefedron wiąże się z koniecznością zażywania coraz większych dawek, które mogą być coraz bardziej niebezpieczne. Do kilku dni po zażyciu, w moczu i pocie utrzymuje się zapach mefedronu. Zanotowane przypadki zgonu po zażyciu mefedronu były spowodowane zbyt wysokim ciśnieniem krwi, skutkującym wylewem. Po większych dawkach występują również negatywne odczucia, spowodowane zmęczeniem. Z kolei przy produkcji popularnego efedronu używa się nadmanganianu potasu, który nie jest usuwany z uzyskanego preparatu. Nadmanganian potasu działa neurotoksycznie i może prowadzić do ciężkiego uszkodzenia mózgu (encefalopatii manganowej), przejawiającej się zespołem parkinsonowskim (wzmożone napięcie i drżenia mięśni, trudności w chodzeniu i zatrzymywaniu się), upośledzeniem funkcji mięśni utrzymujących postawę ciała, zaburzeniami artykulacji mowy (od zacinania się do całkowitej niemożności porozumiewania się), czasami pojawia się typowy „chód koguci” (na palcach) oraz nadmierne uwypuklenie klatki piersiowej. Realne ryzyko zdrowotne związane z zażywaniem „dopalaczy” jest nieznane, ponieważ nie przeprowadzono dotychczas żadnych rygorystycznych badań, które oszacowałyby je w sposób bezwzględny. Dlatego też producenci „dopalaczy” często nie zamieszczają na opakowaniach produktów listy składników ani nazwy substancji czynnej, skrzętnie pomijane są także ostrzeżenia dotyczące potencjalnych działań niepożądanych czy interakcji dopalaczy z lekami lub alkohole. W badaniach przeprowadzonych w grupie studentów uczelni rzeszowskich, 60% osób, które deklarowały kiedykolwiek zażywanie dopalaczy przyznało, że nie wie jaką substancję aktywną zawierał zażywany preparat. Jest to tym bardziej niepokojące, że aż 22% osób w tej grupie stwierdziło, że niewiedza wynika z faktu, że nie interesuje ich jaką substancję czynną zawierają zażywane przez nich dopalacze. Obecnie, kiedy sprzedaż „dopalaczy” odbywa się głównie poprzez internet, opakowania zakupionych w sieci produktów posiadają skąpe, ograniczone do minimum informacje co do składu i zawartości, a często nie posiadają ich wcale lub są one błędne. W badaniu 500 produktów z 27 sklepów internetowych (2008 r.) okazało się, że tylko 52% sprzedawców informowało o możliwej szkodliwości oferowanych produktów, w połączeniu z alkoholem, interakcjach z lekami, o wpływie na prowadzenie urządzeń mechanicznych. Aż 63% dostawców legal high zamieszcza informacje o składzie, nie podając jednak nazwy chemicznej związku będącego substancją czynną preparatu ani jej ilości. Tylko 48% sklepów podaje wskazania dotyczące dawkowania, zaś aż 40% w ogóle nie umieszcza żadnych informacji ostrzegawczych, dotyczących przeciwwskazań czy potencjalnych działań niepożądanych. Dane z 2010 r., na podstawie analizy ponad 1000 opakowań „dopalaczy”, podwyższają odsetek produktów bez wyraźnych ostrzeżeń dotyczących działań niepożądanych nawet do 91,9%. Na części produktów pojawiają się jedynie oględne ostrzeżenia, napisane często językiem potocznym, np.: „produkt może sprawić, że poczujesz się niedobrze” czy „produkt może stymulować ośrodkowy układ nerwowy, przyspieszać akcję serca, powodować śpiączkę”. Na podstawie informacji o chemicznym działaniu substancji zawartych w „dopalaczach” oraz doświadczeń osób zażywających można mówić o takich objawach niepożądanych, jak: zaburzenia równowagi ciała, nudności, wymioty, mrowienie skóry, przedłużające się skurcze mięśni (które mogą być nie zauważalne przy długotrwałym stosowaniu), biegunka, stany silnej euforii z nadwrażliwością na niektóre rodzaje dźwięków, takich jak drapanie czy skrobanie. Nadużywanie 4-EMC (występującym m.in. w popularnym produkcie „koko”) może powodować lęki i psychozy, jednak są one łagodniejsze niż w przypadku amfetaminy. Po zażyciu nawet stosunkowo niewielkich dawek, dosyć często zdarza się przejściowa utrata pamięci krótkotrwałej. Z kolei używanie BZP może powodować: drgawki, podniesienie temperatury ciała, uczucie zagubienia, psychozy, bezsenność (czasem mogąca trwać nawet 3 doby po przyjęciu dawki), tachykardie, mdłości, wymioty i bóle głowy. Opisano przypadki zgonów po spożyciu BZP w połączeniu z MDMA, MDA i alkoholem. Użytkownicy zgłaszają wiele objawów niepożądanych, takich jak: bóle brzucha, nudności, wymioty, bóle głowy, kołatanie serca, brak apetytu, stany lękowe, bezsenność, „dziwne” myśli, zmiany nastroju, dezorientacja, rozdrażnienie, drgawki. Istnieje niewielka liczba doniesień klinicznych, wskazujących na związek zażycia BZP z wystąpieniem silnego napadu drgawkowego. Istnieją przesłanki świadczące o tym, że BZP może uzależniać. Palona szałwia wieszcza — w szczególności jej ekstrakty — działa krótko, ale bardzo mocno. U wielu palaczy mogą wystąpić ataki szału, łącznie z koszmarnymi halucynacjami i urojeniami, niektórzy „użytkownicy” donoszą o stanach podobnych do psychozy. Nie jest wykluczone, że podobnie jak niektóre inne halucynogeny (LSD, psylocybina), szałwia może indukować choroby psychiczne. Działaniami niepożądanymi innych składowych „dopalaczy” mogą być: krwawienie z nosa, pieczenie w nosie (przy aplikacji donosowej), halucynacje, nudności, wymioty, kłopoty z krążeniem krwi, wysypki, uczucie niepokoju, paranoja, nadpobudliwość i urojenia, napady lęku, omamy wzrokowe i słuchowe, a także myśli i działania samobójcze. Choć kofeina, tauryna, sacharoza, guarana, żeń-szeń, niacyna, witaminy B6 i B12, będące składnikami popularnych napojów energetyzujących nie występują w wykazie środków odurzających i psychotropowych, picie ich w nadmiarze może powodować wiele negatywnych dla zdrowia działań niepożądanych, włącznie z uszkodzeniem układu nerwowego lub/i serca. O ile same dopalacze rzadko powodują zejścia śmiertelne, to już w połączeniu z alkoholem lub innymi substancjami odurzającymi, mogą powodować: porażenie ośrodka oddechowego i ośrodka krążenia, poważne zaburzenia rytmu serca do zatrzymania jego akcji włącznie, gwałtowne skoki ciśnienia prowadzące do utraty przytomności, udarów mózgu lub zawałów serca. Powyższe skutki zażywania „dopalaczy” mogą powodować nieodwracalne zmiany w organizmie młodego człowieka. Szacuje się, że liczba poważnych zatruć związanych z używaniem „dopalaczy” wymagających hospitalizacji, jesienią 2010 r. wynosiła w całym kraju około 300 przypadków miesięcznie. Dynamika wzrostu przypadku zatruć „dopalaczami” w okresie od lipca 2010 r. do października 2010 r. wynosiła średnio 90%. Zgodnie ze sprawozdaniem Krajowego Konsultanta w dziedzinie toksykologii klinicznej, nastąpił znaczący spadek liczby zgłaszanych interwencji medycznych związanych z „dopalaczami” pod koniec 2010 r. oraz w 2011 r. Według raportu konsultanta krajowego w dziedzinie toksykologii klinicznej, w ostatnim kwartale 2010 r. odnotowano 339 interwencji medycznych związanych z użyciem „dopalaczy”, a w całym drugim półroczu 2010 roku 562 przypadków zatruć lub podejrzeń zatruć na terenie całego kraju. Dla porównania, w całym 2011 r. zgłoszonych zostało 176 przypadków zatruć/podejrzeń zatruć „dopalaczami”, a w pierwszej połowie 2012 r. 91 takich przypadków . Oznacza to zdecydowane zmniejszenie liczby interwencji medycznych związanych z używaniem „dopalaczy”, ale nie stanowi o zaprzestaniu ich używania. Wstępne dane Główny Instytut Statystyczny (GIS) z drugiej połowy 2012 r., mówią o wzroście liczby zatruć „dopalaczami”. Oszacowano, że z powodu ich zażywania, w tym okresie hospitalizowana była jedna osoba dziennie. Konsumenci „dopalaczy” z objawami zatrucia o mniejszym nasileniu objawów, rzadko trafiają do placówek ochrony zdrowia. W przypadku cięższych postaci ostrych zatruć trafiają one głównie na oddziały toksykologiczne, a problemami powodującymi konieczność interwencji są głównie: zaburzenia świadomości ze śpiączką włącznie, znaczna nadaktywność wegetatywna (m.in. nadciśnienie tętnicze, przyspieszenie rytmu serca z możliwością zagrażających życiu arytmii), zwiększona temperatura ciała, zaburzenia gospodarki wodno-elektrolitowej oraz upośledzenie podstawowych czynności życiowych (niewydolność krążenia lub oddechu). Bardziej niebezpieczne dla życia przypadki, to przyjmowanie „dopalaczy” łącznie z innymi substancjami. Leczenie polega na podtrzymywaniu podstawowych funkcji życiowych i leczeniu objawowym, korzystając z doświadczenia w leczeniu zatruć innymi, bardziej znanymi substancjami. Stosunkowo najwięcej kłopotów sprawiają substancje o działaniu stymulującym. Część ostrych zatruć może się przejawiać zaburzeniami psychicznymi — najczęściej podnieceniem (substancje stymulujące), rzadziej urojeniami (substancje stymulujące i halucynogenne) oraz omamami i lękiem o nasileniu paniki (substancje halucynogenne). Część tych zaburzeń przemija spontanicznie bez leczenia, część wymaga krótkiego leczenia objawowego. Objawami zejściowymi intoksykacji (szczególnie wielokrotnej, po substancjach stymulujących) mogą być zespoły depresyjne. Przebieg tych ostatnich jest zróżnicowany — od krótkotrwałych, przemijających spontanicznie do długotrwałych i opornych na leczenie przeciwdepresyjne. U części osób dłużej i intensywniej przyjmujących „dopalacze”, może dochodzić do wystąpienia przewlekłych psychoz omamowo- -urojeniowych, wymagających leczenia szpitalnego. Rozpoznanie i leczenie jest zazwyczaj utrudnione, gdyż chorzy często przyjmują wiele różnych substancji, a w odniesieniu do „dopalaczy” — znają jedynie ich nazwy rynkowe. Używanie „dopalaczy” może powodować również uzależnienie, w swoim przebiegu zgodne z kryteriami uzależnienia od innych substancji psychoaktywnych. W przypadku części „dopalaczy” możemy zaobserwować objawy uzależnienia psychicznego, jak również fizycznego. Rynek zbytu dla „dopalaczy” w dużej części tworzą odbiorcy, których nie satysfakcjonuje podziemny rynek narkotyków i którzy szukają substytutów. Chętniej sięgają po łatwiej dostępne, legalne, tańsze substancje o pożądanym profilu doznań, podobnym do tego, jaki wykazują nielegalne środki odurzające. Niektóre z badań nad motywacją do stosowania substancji typu „dopalacze” wskazują, że użytkownicy tego typu produktów mają nadzieję, że z racji legalności środki psychoaktywne charakteryzuje wyższa czystość i stanowią one lepszej jakości substytuty dla narkotyków sprzedawanych na ulicy. Ponadto uważają, że niosą one mniejsze ryzyko szkód zdrowotnych i uszkodzeń psychicznych, a co najważniejsze — nie wiążą się z żadnymi sankcjami prawnymi za ich posiadanie i stosowanie. Część z tych osób, nawet w przypadku braku legalnej alternatywy w postaci „dopalaczy” — i tak sięgnęłaby bądź sięga po nielegalne środki psychoaktywne. Badania Hillebrand i wsp. wykazały, że główną motywacją do sięgnięcia po mefedron były czynniki rynkowe — dostępność i cena mefedronu oraz ograniczony dostęp do nielegalnych substancji odurzających i klasycznych narkotyków. Większość badanych deklarowała się jako bieżący użytkownicy, którzy zażywali mefedron w przeciągu ostatnich 2 miesięcy i planują brać go nadal, mimo delegalizacji. Okazało się, że w odczuciu wszystkich badanych, legalne narkotyki niekoniecznie są bezpieczne dla zdrowia jedynie z racji swojej legalności. Badanie przeprowadzone przez Kapka -Skrzypczak i wsp. wśród studentów uczelni rzeszowskich wskazują, że główną motywacją do sięgnięcia po dopalacze była ciekawość i chęć rozrywki. Jednocześnie niemal 60% zażywających kiedykolwiek dopalacze stwierdziło, że w związku z zamykaniem sklepów z „dopalaczami” nie rezygnują z ich stosowania lub zastępują substancje zdelegalizowane nowy zamiennikami. Spośród tych osób 30% deklaruje, że na ich decyzję o zażywaniu nie jest w stanie wpłynąć ani delegalizacja „dopalaczy”, ani nagłośnienie sprawy w mediach. Jednocześnie prawie 15% tej grupy deklaruje, że poczeka z ponownym sięgnięciem po „dopalacze” do czasu, aż temat przestanie być tak obszernie komentowany w mediach. Należy podkreślić, że pomimo wejścia w życie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii w 2010 roku i zamknięciu sklepów stacjonarnych z „dopalaczami”, problem nie zniknął, choć jak pokazują badania, zdecydowanie zmniejszył się odsetek osób korzystających z tych substancji. Rozwinęła się sprzedaż internetowa „dopalaczy” na stronach zamieszczanych na zagranicznych serwerach, gdzie pojawiają się nowe substancje. Niewątpliwą zaletą e-handlu jest anonimowość, którą do pewnego stopnia mogą cieszyć się zarówno kupujący, jak i sprzedawcy. Nieustannie poszukiwane są nowe związki, o nieznanej toksyczności, nieokreślonym działaniu na organizm, przy jednoczesnym braku informacji o dawkowaniu czy ryzyku uzależnienia. W miejsce jednej zdelegalizowanej substancji pojawia się kolejna, której testowanie odbywa się przez mniej lub bardziej świadomych użytkowników, kosztem ich zdrowia i życia. Działania w wymiarze prawnym, polegające na wciąganiu na listę substancji zakazanych i kontrolowanych coraz to nowych substancji o potencjale psychoaktywnym, okazują się nie wystarczające. Proces legislacyjny jest długotrwały i żmudny, z jednej strony nie nadąża za nowymi trendami w produkcji substancji psychoaktywnych, z drugiej zaś — stanowi swoiste wyzwanie i prowokację do poszukiwania i syntetyzowania nowych środków, które zastąpią zdelegalizowane. Ponadto samo pojawienie się nowej substancji nie jest równoznaczne z jej wykryciem przez prawodawcę i umieszczeniem na liście substancji kontrolowanych. Dla części młodych osób, zażywających/ /próbujących „dopalaczy” w okresie ich dużego rozpowszechnienia, był to tylko element eksperymentowania z używkami i po wycofaniu tych substancji z rynku legalnego nigdy już po nie sięgnęła. Część młodych osób nadal jednak poszukuje doznań poprzez przyjmowanie „dopalaczy” lub nie korzysta już z tych środków, ale używa innych narkotyków — jak marihuana lub amfetamina. Wszystkie to powoduje, że do placówek pomocowych związanych z terapią uzależnień, w dalszym ciągu zgłaszają się głównie młode osoby, których dotykają konsekwencje zażywania „dopalaczy”. U niektórych osób, szczególnie używających substancji stymulujących, może dojść do uzależnienia. Nie ma standardów farmakoterapii tych uzależnień, a w postępowaniu dominują oddziaływania psychospołeczne: indywidualne i grupowe, ambulatoryjne i szpitalne. W Polsce celem takich oddziaływań jest najczęściej utrzymywanie całkowitej i długotrwałej abstynencji, a środkami do ich osiągnięcia są: uświadomienie sobie szkód spowodowanych używaniem „dopalaczy”, zwiększenie motywacji do funkcjonowania bez tych substancji oraz wyuczenie radzenia sobie z negatywnymi emocjami, głodem substancji, objawami abstynencyjnymi i pokusami środowiskowym. Nie ma programów dla osób uzależnionych wyłącznie od „dopalaczy” i ich leczenie przebiega w ramach programów dla uzależnionych od substancji psychostymulujących lub uzależnionych od wielu substancji. Pomoc psychologiczna udzielana osobom zażywającym „dopalacze” w zasadzie więc nie różni się od pomocy dla osób używających inne narkotyki. Sami użytkownicy „dopalaczy” często nazywają te środki po prostu narkotykami. Rodzaje udzielanej pomocy można podzielić w zależności od zaawansowania przyjmowania środków psychoaktywnych. Osoby eksperymentujące najczęściej utrzymują się w krótko lub długotrwałej terapii indywidualnej, która z powodzeniem zakańczają. Formą pomocy dla tej grupy osób są również programy profilaktyczne, jak na przykład program FreD goes net, realizowany w wielu miastach Polski. Adresatem programu są młode osoby w wieku 14–21 lat, które używają substancji psychoaktywnych w sposób okazjonalny lub szkodliwy. Program nie jest przeznaczony dla osób uzależnionych oraz używających takich substancji, jak opiaty. Program jest oparty na metodzie krótkiej interwencji profilaktycznej, prowadzony jest w formie warsztatów z wykorzystaniem metod i założeń dialogu motywującego. Celem zajęć jest podniesienie wiedzy uczestników na temat szkodliwości używania substancji psychoaktywnych oraz zachęcenie ich do oceny indywidualnego ryzyka używania substancji psychoaktywnych oraz w efekcie — do zmiany postaw i zachowania, czyli ograniczenia używania substancji lub abstynencji. Osoby uzależnione kierowane są do programów terapii ambulatoryjnej, a także do ośrodków stacjonarnych, gdzie czas trwania terapii i zaangażowanie w jej przebieg jest znacznie większe. ( publikacja p. Barbara Szczyrba-Maroń i wsp.)