Kilka miesięcy temu w przestrzeni medialnej pojawiła się historia 22-letniej kobiety, której grozi całkowita utrata wzroku po wytatuowaniu sobie gałek ocznych. Mężczyzna, który wykonywał zabieg usłyszał już prokuratorskie zarzuty, a profesor Jerzy Szaflik zdecydował się podjąć walkę o uratowanie wzroku kobiety.
Aleksandra S. z Wrocławia chciała mieć wyjątkowe oczy o czarnych białkach i poddała się zabiegowi wstrzyknięcia tuszu w celu osiągniecia takiego efektu [Zobacz zdjęcie w serwisie Instagram]. Skutki zabiegu okazały się jednak tragiczne. Kobieta straciła wzrok w prawym oku. Lewe jest uszkodzone.
Podczas wstrzykiwania barwnika w spojówkę, tatuażysta wbił igłę za głęboko, a tusz rozlał się po całej gałce ocznej. Mężczyzna, który wytatuował oczy kobiecie w jednym z warszawsich salonów tatuażu usłyszał już zarzuty spowodowania dużego uszczerbku na zdrowiu w postaci ciężkiego kalectwa oraz nieudzielenia pomocy dziewczynie. Grozi mu za to kara do trzech lat więzienia.
Próbę ratowania resztek zdolności widzenia kobiety chcę podjąć prof. dr Jerzy Szaflik. Właściciel prywatnej kliniki okulistycznej w Warszawie chce całkowicie bezpłatnie podjąć próbę zatrzymania procesu degeneracji oczu i uratowania przynajmniej części zdolności widzenia. Zaprosił on panią Aleksandrę na badania i ewentualną operację do Warszawy.
- To tragiczna sprawa. Wzroku powinniśmy strzec jak przysłowiowego oka w głowie. Nie wolno dokonywać żadnych eksperymentów kosmetycznych czy jakichkolwiek innych. Trzeba nieustannie kontrolować wzrok i leczyć oczy, jeśli wystąpią jakieś nieprawidłowości. Oczy są naszym największym skarbem. Zawsze trzeba o tym pamiętać - mówi prof. Szaflik.
Komentarze
[ z 2]
Panuje moda na tatuaże w tak nietypowym miejscu jak gałki oczne. Całkowicie nie rozumiem chęci posiadania tatuażu w najbardziej widocznym miejscu ze wszystkich. Tatuaż to znak na całe życie. Nie wiadomo jacy będziemy i czego będziemy chcieli za 10 lat. Pozostałe z pewnością można usunąć, ale ten? Drugą kwestią jest decydowanie się na bardzo ryzykowny zabieg bez potrzeby.
Dziwię się, że tatuażysta podjął się takiego zlecenia. Być może dla profesjonalistów takie zadania wykonują na porządku dziennym, nie wiem. Uważam jednak, że nikt nie powinien wprowadzać igły i barwnika do oczu. To zbyt ryzykowne. Bierzemy nasz wzrok za coś pewnego dopóki go nie stracimy. Wtedy jest już za . Myślę też, że motywem podejmowania się takich zleceń jest chęć sprostania wyzwaniu. Tak kojarzą mi się tatuażyści. Ambitni, przebojowi, szukający adrenaliny. Pomyłka może zdarzyć się każdemu. Szkoda jednak, że podczas tak niebezpiecznego zabiegu.