Resort zdrowia kończy prace nad projektem ustawy o refundowanych wyrobach medycznych. Zgodnie z zapowiedziami ma ona wprowadzić system refundacji wzorowany na tym obejmującym leki. Izba POLMED zrzeszająca producentów jest przeciwko temu i argumentuje, że są to różne kategorie produktów, a wprowadzenie prawa w tym kształcie będzie oznaczała bankructwa polskich firm i problemy dla pacjentów.
– Główna oś zmian w ustawie o refundowanych wyrobach medycznych to chęć wprowadzenia sztywnych marż oraz maksymalnych cen, na kształt prawa farmaceutycznego – wyjaśnia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Witold Włodarczyk, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED. – Błędne jest już samo to założenie.
Według założeń ustawy o refundowanych wyrobach medycznych (narzędzia, przyrządy, urządzenia, oprogramowanie diagnostyczne oraz terapeutyczne np. implanty, przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze) nowy system refundacji ma być kopią rozwiązań stosowanych w przypadku leków. Wykaz takich substancji, zasady płatności oraz limity cenowe określane są rozporządzeniem przez ministra zdrowia po przeprowadzeniu negocjacji cenowych z producentami.
Włodarczyk wyjaśnia, że wyroby medyczne to często produkty, które dostosowuje się do potrzeb konkretnego pacjenta, a poszczególne warianty mogą znacząco różnić się ceną. To inaczej niż w przypadku leków, które od momentu rejestracji kosztują tyle samo.
– Wyroby medyczne są sklasyfikowane w procedurach szpitalnych, mamy produkty do indywidualnego zaopatrzenia oraz wąski pasek artykułów medycznych sprzedawanych w aptekach i system ten działa dobrze – wskazuje Włodarczyk.
W liście do Ministerstwa Zdrowia Izba nie zgadza się także na zmianę sposobu naliczania marż w szczególności na produkty chłonne, takie jak pieluchomajtki, wkłady anatomiczne, podkłady itp. Obecnie wyroby takie podzielone są na tzw. grupy limitowe określające wysokość dopłaty państwa. Pacjent reguluje jedynie różnicę pomiędzy tą dopłatą a ceną rynkową, decydując się na produkt droższy lub tańszy. Zapowiadane wprowadzenie marż regulowanych na poziomie 10–20 proc. zdaniem Izby może doprowadzić do upadku wielu sklepów medycznych, w wyniku czego zostanie ograniczona dostępność takich produktów. Pieluchomajtki są bowiem produktem niskomarżowym, lecz sprzedawanym masowo, a cena transportu i przechowania jest znacznie wyższa niż w przypadku leków.
– Jeżeli teraz wprowadza się zmiany, w których tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi, to na pewno rzecz dotyczy pieniędzy. Na planowanym systemie na pewno ucierpią pacjenci, branża i przedsiębiorcy. Pozornie może zyskać jedynie budżet państwa – mówi Witold Włodarczyk
Zdaniem Witolda Włodarczyka zmiany mogą doprowadzić do bankructwa sklepów medycznych, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Z wyliczeń Izby wynika, że pracę może stracić 10–15 tys. osób. W efekcie problemów firm pacjenci, osoby niepełnosprawne będą mieli utrudniony dostęp do wyrobów medycznych.
– Największymi ofiarami tego systemu byłyby dwie grupy: drobni, krajowi przedsiębiorcy, właściciele sklepów medycznych, ich pracownicy, czyli osoby, które stracą pracę i bardzo trudno będzie im ją odzyskać, bo to ludzie z maksymalnie średnim wykształceniem – twierdzi Włodarczyk. – Pacjenci też na nim nie zyskają, ponieważ brakuje zapisu mówiącego o tym, że wszelkie uzyskane w ten sposób oszczędności właśnie do nich trafią. Zostaną więc zapewne skierowane gdzie indziej. Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami takiego rozwiązania.
Dyrektor Izby podkreśla, że opracowywane regulacje zawierają także pozytywne zmiany. Jedną z nich jest propozycja udziału pacjentów w finansowaniu zakupów. Osoby, które będą chciały wykonać zabieg lub uzyskać lepszy efekt zdrowotny przy użyciu nowszego, bardziej innowacyjnego sprzętu, będą mogły to zrobić w szpitalu publicznym, dopłacając do procedury refundowanej. Obecnie, mimo że są ubezpieczone, muszą regulować takie koszty w całości.
– Tę propozycję przyjmujemy z radością i będziemy ją wspierać – deklaruje Włodarczyk. – Przy takim rozwiązaniu pieniądze bogatszej części społeczeństwa trafiają do systemu ochrony zdrowia. W pewnym stopniu pacjenci wyręczają państwo, ale z drugiej strony nikt na tym nie traci, zakładając, że mamy uporządkowany koszyk. Standard, który jest dzisiaj oferowany, nie może być obniżony dla wszystkich, a powinien wręcz stopniowo być podnoszony.
Źródło: Newseria
Komentarze
[ z 2]
Dla budżetu Państwa taka zmiana pewnie się opłaci. Jeśli na produkty refundowane zostaną wybrane te o najniższej cenie, ale pewnie często również i najniższej jakości bez możliwości pozostawienia decyzji po stronie konsumenta, wtedy pewnie mniejsza grupa będzie miała możliwość czy chęć korzystania z państwowych dopłat. W końcu jeśli pacjenci za lepszy, droższy produkt mieliby zapłacić całość opłaty, ale za to byłby on w wyższym stopniu dostosowany i dopasowany do ich potrzeb, to pewnie te osoby które będzie na to stać i będą sobie mogły na to pozwolić i tak wybiorą ten droższy, ale pewniejszy jeśli chodzi o skuteczność zastosowania wyrób medyczny. Co się zaś tyczy tych tańszych, refundowanych przez państwo, obawiam się, że wkład państwa w refundację i tak pozostanie na podobnym poziomie. Trudno jednoznacznie powiedzieć które rozwiązanie wydaje się być lepsze, które gorsze. Dla przedsiębiorców i właścicieli sklepów z wyrobami medycznymi pewnie bardziej opłacalna była sprzedaż bez regulowanych od górnie marż oraz z możliwością sprzedaży szerszego asortymentu produktów z opcją dopłaty ze strony klienta-pacjenta brakującej różnicy. W końcu dla producenta bez różnicy było czy płaci państwo, czy klient. Natomiast po wprowadzeniu zmian pewnie większa część będzie decydowała się na najtańsze, ale refundowane produkty i tylko nieliczni, których będzie na to stać pozostaną przy tych droższych, ale lepiej dostosowanych do ich potrzeb. Z jeszcze jednej strony dlaczego niby produkty medyczne objęte refundacją miałyby być traktowane na specjalnych zasadach innych niż na przykład lekarstwa? Myślę, że nie jeden pacjent gdyby mógł wybrać w aptece lek droższy z możliwością wyłącznie wyrównania różnicy między tym mniej opłacalnym finansowo, ale oryginalnym, a tańszym ale jednak generykiem pewnie niektórzy by się na to zdecydowali. Rozumiem, że dla właścicieli sklepów oraz producentów wyrobów medycznych o których mowa w tekście pewnie bardziej opłacalne byłoby pozostanie na starych zasadach, jednak myślę, że część z firm farmaceutycznych czy część aptek również z chęcią chciałaby być traktowana na takich zasadach refundacji co wyroby medyczne do tej pory. Jednak pieniądze na pokrycie refundowanej części idą z budżetu państwa, a za te koszty płacimy my wszyscy. Dlatego nie uważam, aby opinia producentów tego typu wyrobów miała być decydującą w tej kwestii. Chociaż oczywiście powinno się wziąć te komentarze pod opinie, zważając przede wszystkim na dobro pacjenta i rozważyć czy aby na pewno po zmianach wprowadzonych w sposobie refundacji dobór właściwego produktu leczniczego lub rehabilitacyjnego będzie w dalszym ciągu możliwy przy założeniu korzystania z dopłat państwa. Oby tak było, bo w końcu to dobro pacjenta jest najważniejsze, a nie korzyści producentów czy próba uzdrowienia w ten sposób (oczekiwanymi oszczędnościami) budżetu państwa.
Oczywiście, że nie byłoby to czymś dobrym gdyby modyfikacje w udzielaniu refundacji odbiły się niekorzystnie na zdrowiu pacjenta. Ani też nie byłoby to czymś dobrym, gdyby przez proponowane zmiany sklepy ze sprzętem medycznym przynajmniej w jakiejś części były zmuszone ogłosić upadłość, czy dokonać modyfikacji w kadrach celem poczynienie oszczędności w budżecie. Jednak chyba nie są to wystarczające argumenty ku temu, by refundacja czyniona była w sposób niewłaściwy czy niesprawiedliwy, a jeśli ktoś za to odpowiedzialny ustalił, że tak może się dziać to czemu by sprzęt medyczny czy rehabilitacyjny miał być objęty specjalnymi warunkami innymi niż leki dostępne w aptekach? Byle tylko nie ucierpieli na tym pacjenci i oby właściwy i potrzebny im sprzęt nie stał się dla nich zbyt drogim i niedostępnym.