Nowelizacja reguluje kwestię zwrotu kosztów leczenia za granicą. Narodowy Fundusz Zdrowia będzie finansował świadczenia, które przysługują pacjentom w Polsce (są w tzw. koszyku świadczeń gwarantowanych). Ustawa wejdzie w życie 14 dni po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw RP.
Dyrektywa transgraniczna pozwala każdemu obywatelowi leczyć się w dowolnym kraju UE, za jego leczenie musi zapłacić płatnik kraju, z którego pochodzi. Ale dotyczy to jedynie procedur w trybie jednodniowym. Pacjenci będą mogli się ubiegać o zwrot kosztów z NFZ do wysokości kwoty jaka jest refundowana w Polsce. Dodatkowo NFZ będzie musiał przygotować bazę placówek dla obcokrajowców, które wykonują procedury, które są finansowane w ramach dyrektywy transgranicznej. Z kolei polskie szpitale na chorych z zagranicy będą mogły zarabiać bez limitów.
Źródło: www.medexpress.pl
Komentarze
[ z 7]
To żegnajcie pieniążki
I tak za chwilę się skończą ;)
Tam rzeczywiście jest jakiś limit. Ciekawe jak szybko pula się wyczerpie.
Czy powstały już jakieś transgraniczne biura podróży?
Ej! To jest super pomysł :)
Pomysł owszem świetny i wcale nie taki głupi jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Chociażby dlatego, że polski pacjent który zdecyduje się skorzystać z usługi zagranicznego szpitala na terenie Unii Europejskiej, zwrot kosztów otrzyma, ale...tylko do kwoty nie przekraczającej limitu na taką procedurę w granicach kraju. Natomiast cudzoziemcy leczący się u nas będą ponosili koszty bez żadnych limitów. Czyli koniec końców Narodowy Fundusz Zdrowia nie powinien wyjść na tym tak źle. Szczególnie, że polscy fachowcy na zachodzie są cenieni i raczej powinniśmy po wejściu w życie ustawy obserwować napływ cudzoziemców w ramach tak zwanej turystyki zdrowotnej. Nie sądzę, aby Polacy mieli decydować się na masowe wyjazdy za granice celem podjęcia leczenia, szczególnie, że musieliby za nie zapłacić nie w złotówkach, a w Euro, a przez to zapewne o wiele więcej niż by ich to kosztowało w rodzimych szpitalach. A NFZ zwróci koszty tylko do pewnego pułapu czyli do wartości wyceny danego zabiegu wykonywanego w Polsce. Nie rozumiem tylko o co chodzi z tymi procedurami jednorazowymi? Że dwukrotnie nie można leczyć się w danym szpitalu, czy na konkretną jednostkę i należy powrócić do swojego państwa? Nie kumam...?
Dokładnie tak, żeby się nie okazało, że mniej uczciwi ludzie mający dostęp do leków wykorzystywali umowę transgeniczną do tego, aby na przykład w nielegalny sposób nabywać duże ilości leków refundowanych w naszym kraju i sprzedawać je dla własnego zysku pacjentom zza granicy. A niestety już o takich przypadkach słyszałem od kiedy ustawa transgraniczna weszła w życie. I trudno będzie dopilnować, aby do podobnych incydentów nie dochodziło w przyszłości jeśli nie uda się dopilnować społeczeństwa do przestrzegania jakichś zasad. Inna kwestia to to, czy nasi pacjenci w przypadkach kiedy kolejki oczekujących na niektóre operacje w kraju są bardzo długie i trzeba w tych kolejkach wyczekiwać miesiącami, powinni otrzymywać dostęp do tego rodzaju świadczeń poza granicami kraju. Dla pacjentów byłoby to zdecydowaną zaletą, gdyby poprzez wyjechanie do zachodnich sąsiadów mogli skrócić czas oczekiwania do zabiegu. Ale czy byłoby to równie pozytywną zmianą dla budżetu państwa, a raczej dla stanu finansów ubezpieczeń społecznych? Mimo wszystko przecież koszty leczenia poza granicami kraju są często wielokrotnie wyższe niż u nas, więc może jednak lepiej byłoby zwiększyć nakłady na te operacja do których lista oczekujących jest najdłuższa, zamiast umożliwiać poddanie się tym zabiegom w placówkach w których płaci się za nie w EURO?