Silne emocje, a także nadużywanie alkoholu powodują, że podczas mistrzostw w piłce nożnej wśród kibiców zdarza się więcej zawałów serca - ostrzega w rozmowie z PAP kardiolog Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Artur Mamcarz.

PAP: Mamy kolejne Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, znowu przeżywamy silne emocje, a zwykle towarzyszy temu wzrost ciśnienia tętniczego i podwyższone tętno. U niektórych osób może się to skończyć zawałem serca? A może zawał u kibica to tylko jeden z wielu mitów - po prostu zwykły zbieg okoliczności?

Prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: To nie jest mit, przeprowadzono badania, które na to wskazywały. W 2008 r. opublikowano je w poważnym piśmie, jakim jest „New England Journal of Medicine". Ujawniono wtedy wzrost ostrych zespołów wieńcowych wśród kibiców niemieckich podczas Mistrzostw Świata w 2006 r. Ogólnie liczba zawałów była wtedy większa w porównaniu do roku poprzedniego, jak i następnego. Można zatem podejrzewać, że była ona związana z silnymi emocjami podczas tych wydarzeń sportowych.

PAP: W czasie meczów drużyn narodowych czujność ratowników medycznych powinna być zatem wzmożona, a pod stadionami najlepiej żeby była jakaś karetka.

Prof. A.M.: Opracowano nawet europejskie wytyczne, jak podczas większych wydarzeń sportowych należy zorganizować pomoc i zaplecze medyczne dla kibiców.

PAP: A przy okazji także dla sportowców, bo podczas meczu zdarzały się też zawały serca u wytrenowanych i - wydawałoby się - w pełni zdrowych zawodników.

Prof. A.M.: Takie spektakularne zatrzymanie krążenia na oczach kibiców i widzów zdarzyło się u duńskiego piłkarza Christiana Eriksena podczas poprzednich Mistrzostw Europy.

PAP: Przypomnijmy: w 41. minucie meczu zawodnik ten nagle upadł na murawę, natychmiast wbiegli ratownicy i rozpoczęli reanimację piłkarza, zakończoną sukcesem. Jak powiedział Eriksen rok później w wywiadzie dla BBC - „pamiętam wszystko poza tymi pięcioma minutami”. Gdy się ocknął, czuł jak ktoś uciska jego klatkę piersiową, nie rozumiał tylko, co się dzieje.

Prof. A.M.: Tak, to były dramatyczne wydarzenia, zawał serca u zawodnika zawsze może się zdarzyć, ale chodzi też o zabezpieczenie kibiców. Pisze o tym kardiolog sportowy prof. Łukasza Małek w wydanej przed rokiem książce „Kardiologia sportowa dla lekarzy rodzinnych”. Zaznacza w niej, że potrzebni są ratownicy medyczni, jak i odpowiednie wyposażenie medyczne, na przykład defibrylatory niezbędne w razie wystąpienie arytmii serca i zawału.

PAP: Jeśli tak już na to patrzymy, to trzeba podkreślić, że do takiej sytuacji może dojść wszędzie - na stadionie, jak i w strefie kibica, w restauracji albo w domu.

Prof. A.M.: Jak najbardziej, bo wszystkim kibicom towarzyszą silne emocje podczas meczów drużyny narodowej, obojętnie gdzie oglądamy mecz. Wzrasta wtedy ciśnienie tętnicze krwi i większa jest aktywność układu współczulnego, czemu towarzyszy nasilone wydzielanie adrenaliny. Przyśpieszony jest również rytm serca, który może doprowadzić do pęknięcia blaszki miażdżycowej w tętnicy wieńcowej i do zawału serca.

PAP: Kto najbardziej zagrożony jest zawałem serca podczas emocjonującego meczu?

Prof. A.M.: Głównie te osoby, które w ogóle bardziej zagrożone są zawałem serca, czyli z czynnikami ryzyka choroby sercowo-naczyniowej. A dotyczy to szczególnie tych, którzy nie kontrolują czynników ryzyka, nie zażywają odpowiednich leków i nie stosują się do zaleceń lekarza. Nie wszyscy wiedzą, że mają nadciśnienie tętnicze krwi, a jeśli nawet wiedzą, to tylko część pacjentów zażywa regularnie przepisane leki. Podobnie jest z podwyższonym stężeniem cholesterolu - wiele osób nie zażywa leków je obniżających. Ale nieprzyjmowanie leków przez pacjentów to temat na osobną rozmowę.

PAP: Dodajmy tylko, że w naszym kraju nadciśnienie tętnicze ma 11 mln osób, zaburzenia lipidowe - 21 mln, na cukrzycę choruje 3 mln naszych rodaków, a nadwagę ma trzech na pięciu dorosłych Polaków. I wszystkie te osoby są zagrożone chorobami sercowo-naczyniowymi oraz zawałem serca.

Prof. A.M.: To przy okazji dodam, że więcej zawałów serca, szczególnie w tej grupie osób, występuje zarówno podczas silnych emocji, jak również infekcji, takich jak grypa czy Covid-19. Infekcja układu oddechowego generuje większe ryzyko pęknięcia blaszki miażdżycowej, gdyż gorączka zwiększa ciśnienie tętnicze krwi, przyspiesza rytm serca i zwiększa zapotrzebowanie na tlen. W obu przypadkach - silnych emocji i infekcji - mechanizm jest podobny. A ryzyko tych powikłań jest większe, gdy występują schorzenia współistniejące i nie są one kontrolowane.

PAP: W czasie meczów piłki nożnej, jak też innych zawodów sportowych, dodatkowym czynnikiem ryzyka jest alkohol. Nierzadko wypijany jest on w dużych ilościach, na trybunach, jak i w strefie kibica oraz w domach.

Prof. A.M.: Tak, to prawda. Alkohol również aktywuje układ współczulny i jest szkodliwy dla serca. Z epidemiologicznego punktu widzenia powoduje same szkody. Niezdrowa jest każda dawka alkoholu. A gdy go nadużywamy, na przykład podczas meczu, to szkody są jeszcze większe. Mecz to dobry pretekst, żeby wypić więcej.

PAP: Nie ma przy tym znaczenia, czy mecz został wygrany, czy też - niestety - nasza drużyna przegrała. W czasie mistrzostw meczów jest bardzo dużo, a niektórzy kibice sięgają po alkohol niemal za każdym razem.

Prof. A.M.: Pamiętam, że podczas Mistrzostw Europy odbywających się w Polsce i Ukrainie, do Szpitala Solec w Warszawie, w którym wtedy pracowałem, przywieziono ze stadionu Irlandczyka z rekordową we krwi dawką alkoholu...

PAP: Niech zgadnę - ponad 5 promili.

Prof. A.M.: Jeszcze więcej - 8,9 promila. To dawka śmiertelna, przynajmniej dla niektórych osób. My tego pacjenta uratowaliśmy, na drugi dzień opuścił szpital. Kiedy wychodził, polscy kibice, z którymi się zaprzyjaźnił stali pod szpitalem z torbami pełnymi piwa.

PAP: Jesteśmy gościnni…

Prof. A.M.: Przypomnę, że podczas tamtych mistrzostw obie drużyny narodowe, nasza jak i Irlandczyków, miały podobne sukcesy, to znaczy nie wyszły nawet z grupy eliminacyjnej.

PAP: Tym bardziej nastrój trzeba sobie poprawić.

Prof. A.M.: To ja przestrzegam przed nadużywaniem alkoholu. Oczywiście przyznaję, że u tych osób, które są w miarę zdrowe, nie mają miażdżycy i blaszki miażdżycowej, prawdopodobieństwo zawału jest małe. Gdy jednak występuje nadciśnienie tętnicze, hipercholesterolemia i cukrzyca - ryzyko jest już znacznie większe. A największe jest u tych pacjentów, którzy są po zawale serca lub incydencie sercowo-naczyniowym.

PAP: Większe jest też ryzyko udaru mózgu, o którem mniej się mówi w tym kontekście.

Prof. A.M.: W przypadku udaru mózgu część czynników ryzyka jest taka sama, chodzi przede wszystkim o nadciśnienie tętnicze krwi i miażdżycę tętnic. Bezpośrednia zależność jest między podwyższonym ciśnieniem tętniczym i udarem krwotocznym, do którego dochodzi na skutek pęknięcia tętnicy mózgowej. Ale to stanowi 10 proc. wszystkich udarów. Najczęściej występują udary niedokrwienne, wywołane niedrożnością tętnicy doprowadzającej krew do mózgu. Do takiego udaru może doprowadzić tzw. migotanie przedsionków - szczególnie wtedy, gdy współwystępuje z innymi czynnikami ryzyka. Tego rodzaju arytmia serca zwiększa ryzyko udaru aż pięciokrotnie, a dotyczy 1-2 proc. populacji. A temu wszystkiemu sprzyja alkohol.

PAP: Silnych emocji uniknąć raczej nie możemy, ale możemy przynajmniej ograniczyć alkohol, jeśli nie jesteśmy w stanie z niego zrezygnować.

Prof. A.M.: Osoby, które nadużywają alkoholu lub są od niego uzależnione częściej mają utrwalone lub napadowe migotanie przedsionków, a także uszkodzenie komórek mięśnia sercowego. Stres, silne emocje i alkohol to bardzo niekorzystna triada.

PAP: Co pan proponuje kibicom przy okazji Mistrzostw Europy?

Prof. A.M.: Może byłaby to dobra okazja, żeby się zbadać, poddać badaniom kontrolnym, na przykład zmierzyć ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu we krwi, a potem skonsultować się z lekarzem. Zalecam to szczególnie tym osobom, które podczas tych zawodów zauważą u siebie jakąś zmianę lub nową dolegliwość. Warto to sprawdzić. Niech te mistrzostwa zmobilizują nas do większej dbałości o zdrowie.(PAP)

Źródło: naukawpolsce.pl | Zbigniew Wojtasiński