O specyfice chorób dermatologicznych u dzieci, sposobach ich leczenia i profilaktyce oraz roli rodziców w procesie leczenia portal eDermatologia rozmawia z prof. dr hab. Andrzejem Kaszubą, konsultantem krajowym w dziedzinie dermatologii i wenerologii, kierownikiem Kliniki Dermatologii, Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Choroby dermatologiczne wieku dziecięcego są specyficzne ze względu na objawy, diagnostykę i leczenie. Jak w praktyce wygląda leczenie takich pacjentów, co stanowi jego istotę?
W naszej Klinice Dermatologii, Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi mamy pododdział dermatologii dla dzieci. W kraju jest też kilka innych ośrodków, które zajmują się dermatologią dziecięcą. Czasami leczenie szpitalne odbywa się na oddziałach pediatrycznych, ale opiekę nad małymi pacjentami sprawują dermatolodzy wspierani przez pediatrów. Z uwagi na to, że na takich oddziałach leczone są dzieci – od okresu noworodkowego, do dorosłości – te dwie specjalizacje muszą z sobą ściśle współpracować. W naszej klinice w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. dr Wł. Biegańskiego w Łodzi mamy specjalne kontrakty z NFZ na prowadzenie oddziału dermatologii dziecięcej. Ważnym jest, by dermatologia miała takie kontrakty, ponieważ coraz więcej dzieci choruje na choroby skóry, szczególnie atopowe zapalenie skóry. Pacjenci tacy wymagają specjalnej opieki, muszą być leczeni w sposób adekwatny do wieku. Mimo że nie ma specjalizacji z zakresu dermatologii dziecięcej, w trakcie egzaminów i testów w ramach specjalizacji z dermatologii wymagamy znajomości z zakresu chorób skóry u dzieci. W Polskim Towarzystwie Dermatologicznym jest sekcja dermatologii dziecięcej, doczekaliśmy się też fachowego pisma poświęconego dermatologii dziecięcej. Jest to bardzo ważne, ponieważ problemy chorób skóry u dzieci, w ostatnim czasie narastają.
W naszym szpitalu od lat działa oddział dermatologii dziecięcej. Praktykujemy przyjmowanie mam, w przypadkach, gdy chodzi o noworodki i niemowlęta, jako opiekunów. Specyfika skóry u dziecka wymaga specjalnego podejścia, zarówno w aspekcie jej pielęgnacji, jak i leczenia. Zupełnie inaczej wygląda leczenie np. atopowego zapalenia skóry u małych dzieci, czy u osoby, która ma 14-16 lat, ze względu na etapy dojrzewania skóry i naskórka. Dlatego siła działania podawanych leków musi być zróżnicowana. Zazwyczaj zaczyna się od najmniejszych stężeń substancji w zależności od indywidualnej tolerancji skóry dziecka – np. sterydów, immunomodulatorów zewnętrznych, cygnoliny. Wcześniej jednak często przeprowadza się próby tolerancji danego leku na małych powierzchniach skóry.
Obecnie bardzo dużo dzieci ma skłonności genetyczne do atopowej skóry suchej, szczególnie wrażliwej. Mówi się, że może dotyczyć to 30 proc. społeczeństwa. Takie dzieci mają szczególną podatność na zakażenia wirusowe – np. typu mięczaka zakaźnego, brodawek stóp czy opryszczki, której wirus u podatnych dzieci może doprowadzić do poważnych zmian skórnych wymagających hospitalizacji. Dzieci z skórą suchą – atopową mają też dużą podatność do infekcji grzybiczych i bakteryjnych. By skóra takich dzieci w przyszłości nie chorowała, musimy stosować odpowiednie działania profilaktycznie.
Na czym polega postępowanie profilaktyczne u dzieci z atopią i skórą suchą i wrażliwą oraz u dzieci z chorobami dermatologicznymi?
Na wstępie trzeba rozpoznać rodzaj skóry u dziecka. Skóra łuszczycowa jest innym rodzajem skóry. Nie jest tak sucha jak atopowa, mimo to ma pewne elementy suchości skóry oraz skłonność do świądu – szczególnie, jeśli zmiany dotyczą fałdów owłosionej skóry głowy. Prawidłowe rozpoznanie rodzaju skóry jest bardzo istotne dla dalszego procesu leczenia. Jednocześnie, znając skłonności skóry do różnego typu odczynów, można zastosować odpowiednie pielęgnacyjne terapeutyki miejscowe czy kosmeceutyki, przez co skóra mniej swędzi, a dziecko mniej ją podrażnia i drapie. Dzięki temu nie powstają nowe ogniska chorobowe.
Jaką rolę w leczeniu chorób dermatologicznych odgrywają rodzice?
Rodzice stanowią bardzo ważny element, dopełnienie procesu leczenia. Na naszym oddziale pobyt rodzica wykorzystujemy na działania edukacyjnie. Uczymy matkę, ojca, opiekunów właściwej pielęgnacji skóry dziecka. Podpowiadamy, co mają robić, kiedy dziecko wychodzi ze szpitala i jest już podleczone, ale nadal musi być prowadzona terapia. Wyedukowany rodzic to większe możliwości wyleczenia dziecka. Jest to istotne do utrzymania np. okresu bezobjawowego w wypadku świądu, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry, ale i infekcyjnych chorób skóry. Prócz odpowiedniej pielęgnacji skóry dziecka ważne jest też zwrócenie uwagi na właściwy ubiór czy dietę.
Badanie skóry dziecka przez rodzica powinno być rutynową czynnością każdego dnia?
Jak najbardziej. Mama, rodzic przewijający niemowlaka powinien uważnie przyglądać się skórze dziecka. Jest to szczególnie ważne w wypadku niemowląt, które mają predyspozycje genetyczne do chorób skóry. Wówczas objawy chorobowe ujawniają się bardzo wcześnie, jak np. rybie łuski, zaburzenia rogowacenia czy defekty ektodermalne z zaburzeniami struktury włosów, paznokci czy skóry. Im wcześniej zostaną wychwycone, tym szybciej można je ocenić i zalecić postępowanie. Gdy tylko rodzic zauważy pierwsze niepokojące objawy skórne, powinien jak najszybciej zgłosić się do dermatologa. Szczególnie u małych dzieci postęp chorób jest bardzo szybki, czasami wręcz piorunujący. Tak jak z dnia na dzień może się rozwinąć zapalenie płuc czy oskrzeli, tak samo szybko mogą rozwijać się zapalne zmiany skórne.
Źródło: www.edermatologia.pl
Komentarze
[ z 12]
Choroby autoimmunologiczne w ogóle stają się coraz częstszymi wśród pacjentów pediatrycznych. Widać to chyba najbardziej wyraźnie po rosnącej częstości alergii. W przypadku jednak uczuleń na pyłki czy pewne pokarmy wiemy skąd to wynika, a przynajmniej mamy teorię, iż winę za to ponosi zbyt czyste środowisko w pobliżu dziecka w pierwszych latach życia. Skąd jednak zwiększona liczba zachorowań na przypadłości skórne? Albo inne choroby autoimmunologiczne jak choroba Leśniowskiego Crohna, albo wrzodziejące zapalenie jelita grubego, które również występują coraz częściej i to nawet w grupie osób w starszym wieku? Może w grę wchodzą tutaj jakieś inne czynniki środowiska których jeszcze nie poznaliśmy?
Jest wiele chorób autoimmunologicznych, których przyczyny nadal nie znamy. Nie ma pewności dlaczego organizm zwraca się przeciwko sobie przykładowo w chorobie Hashimoto. Jest kilka teorii, ale żadna nie została jeszcze potwierdzona i uznana za ta właściwą. Coraz więcej moich znajomych przyznaje, że cierpią na niedoczynność tarczycy, gdzie przyczyna leży właśnie w układzie immunologicznym lub choruje ktoś im bliski. Na szczęście mamy sprawdzone sposoby radzenia sobie z Hashimoto. Wracając do dziecięcych chorób skóry, rodzic z pewnością powinien obserwować ewentualne zmiany przy wykonywaniu codziennych czynności. Zdarza się też, że u dziecka rozpoznano już chorobę, ale rodzic nie postępuje zgodnie z zaleceniami lekarza i terapia nie działa. Dorośli traktują małych pacjentów jak miniaturowych dorosłych, a tak nie jest i bardzo ważna jest świadomość tego faktu. Kiedy słyszę o tragediach spowodowanych niedostateczną wiedzą rodziców, coś się we mnie gotuje (np. smarowanie całej powierzchni skóry dziecka preparatem ze sterydami).
Poruszyła Pani moim zdaniem bardzo ciekawy temat. Otóż, chociaż wciąż nie znamy żadnego pewnego czynnika, który mógłby zostać uznany za sprawcę wywołującego chorobę Hashimoto, ani nie znamy czynników wpływających na rozwój innych częstych chorób tarczycy jak na przykład chorobę Gravesa- Basedowa, to nie ulega wątpliwością fakt, że ilość pacjentów, a przede wszystkim pacjentek, których ta choroba dotyka stale wzrasta. W prawdzie nie możemy mieć pewności czy jest to spowodowane wzrostem zachorowania na te choroby, czy raczej polepszeniem diagnostyki poprzez większy i lepszy dostęp do badań chociażby obrazowych jakim jest bardzo przydatna w takich przypadka ultasonografia, że o badaniach scyntygraficznych nie wspomnę. Daje to bardzo dobre możliwości przy stawianiu właściwej diagnozy i ustalaniu przy okazji najwłaściwszego postępowania. Jednak jeśli przyczyna nie leży w ulepszaniu diagnostyki to ośmielę się stwierdzić, iż pewne znaczenie w tym wypadku również może mieć zbytnie obciążenie układu immunologicznego pacjentów. W wyniku licznych sygnałów dopływających z otaczającego nas środowiska w pewnym momencie organizm zaczyna przestawać dawać sobie z nimi wszystkimi radę. Wzrasta czujność limfocytów aż do tego stopnia, że zaczynają one rozpoznawać tkanki własne organizmu, albo jego hormony jako obce substancje mogące stanowić zagrożenie, a w konsekwencji które należało by zwalczać. I może właśnie stąd ten obserwowany obecnie wysyp chorób autoimmunologicznych?
Co się zaś tyczy faktu jak to Pani opisała- stosowania preparatów glikokortykosteroidowych przez rodziców na całej powierzchni skóry dziecka, raczej nie obwiniałabym za to samych opiekunów. Niestety, ale nie możemy i nie powinniśmy oczekiwać, że osoby bez wykształcenia w kierunku zawodów medycznych będą miały świadomość z czym może wiązać się takie postępowanie. Nie da się ukryć, że w przypadku wielu zmian skórnych w tym również tych alergicznych i wynikających z reakcji autoimmunologicznych glikokortykoidy stosowane miejscowo przynoszą bardzo szybko widoczne efekty zmniejszając obrzęk, niwelując stan zapalny i ograniczając rozległość zmian. Nic dziwnego, że nawet bardzo troskliwi rodzice mogą zdecydować się na ich częste stosowanie i to na dużej powierzchni ciała dziecka. Tym bardziej, że preparaty do stosowania miejscowego najczęściej kojarzone są z preparatami bezpiecznymi w których użyciu nie mam potrzeby się ograniczać i przy których nie trzeba się obawiać działań niepożądanych. Wyjątkowo mało pacjentów zdaje sobie sprawę z faktu, że nawet preparaty do stosowania miejscowego mogą wywoływać działanie ogólnoustrojowe, gdyż w pewnej części mogę przenikać przez skórę do układu krwionośnego, a tą drogą docierać nawet do odległych narządów, a już na pewno wątroby. Ma to szczególne znaczenie zwłaszcza wśród pacjentów pediatrycznych, którzy mają skórę o o wiele mniejszej grubości niż osoby dorosłe, a tym samym stanowi ona barierę o wiele łatwiejszą do przeniknięcia dla substancji aktywnych zawartych we wszelakich maściach, również tych zawierających glikokortykosteroidy. Tym bardziej, że zjawisko to będzie się nasilało w stanach zapalnych skóry (a to właśnie mam miejsce w przypadkach chorób autoimmunologicznych), kiedy dochodzi do znacznego przekrwienia tkanek i jeszcze większej możliwości absorpcji substancji o teoretycznie powierzchownym działaniu. Tylko, że winą za to nie możemy i nie powinniśmy obciążać pacjentów, ani ich rodziców czy opiekunów, ale ich lekarzy, którzy wypisując lekarstwa i udzielając wskazówek odnośnie ich stosowania zapominają (lub bagatelizują problem) uprzedzić o możliwych działaniach niepożądanych oraz zaordynować wyraźnych poleceń odnośnie stosowania ze wskazaną częstością i na określoną powierzchnię. Bo przecież większość tych maści, a już na pewno maści glikokortykosteroidowe wydawanych jest wyłącznie z przepisu lekarza. Dlatego też, jeśli pacjent nie jest świadom konsekwencji jakie mogą wynikną w przypadku ich niewłaściwego użycia, to winę za to ponosi ordynujący dane leczenie lekarz, nie nikt inny!
W środowisku jest wiele czynników, które mogą przyczyniać się do rozwoju chorób autoimmunologicznych i sytuacja wymyka się spod kontroli. Organizm może i potrafi się przyzwyczaić do nowych warunków, ale dodatki do żywności, zanieczyszczenia i inne wytwory przemysłu nie są mu obojętne. Tak naprawdę nie wiadomo ile z nich i jak wpływają na człowieka. Dowiemy się tego za kilka czy kilkanaście lat. Dzieci chorują coraz częściej na choroby skóry, alergie i zarażają się chorobami zakaźnymi. Powody niektórych problemów są już powszechnie znane (np. szerząca się oporność bakterii na antybiotyki), ale nadal nie do końca można stwierdzić dlaczego układ odpornościowy może zniszczyć własne komórki. Od czego zależy czy u kogoś objawi się podobna choroba? Po prostu uwarunkowanie genetyczne, czy istnieje inny powód? Nie znając przyczyny ciężko również ochronić dziecko. Owszem, można podawać mu tylko naturalne pokarmy i napoje, ograniczać kontakt ze szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, ale żyjemy w świecie uprzemysłowionym i wiele potencjalnych zagrożeń jest stałym elementem naszego życia. Ostrożność i dalsze badania są kluczem do sukcesu w ochronie naszych małych podopiecznych.
Moim zdaniem przyczyna może tkwić w rosnącym zanieczyszczeniu środowiska oraz oddalaniem się ludzi od natury. W końcu coraz większy odsetek naszych pacjentów żyje w miastach, gdzie kontakt z przyrodą jest mocno ograniczony. Młody organizm rozwijającego się człowieka z każdej strony atakowany jest przez różne cząsteczki i w tym całym natłoku może dojść do sytuacji, że układ immunologiczny w pewnym momencie nauczy się traktować pewne nieszkodliwe substancje, jak właśnie na przykład pyłki roślin, albo niektóre pokarmy jako coś niekorzystnego i wrogiego dla organizmu co należy zwalczać. Może dzieje się tak w sytuacjach kiedy te nieszkodliwe pyłki mieszają się w powietrzu z cząsteczkami spalin samochodowych, produktami wydostającymi się z kominów fabryk po procesie niepełnej przemiany w wysokiej temperaturze, a do tego licznymi patogenami jak bakterie czy wirusy, które o wiele łatwiej rozmnażają się i przemieszczają w dużych skupiskach ludności jakie tworzone są właśnie chociażby w miastach. Nic dziwnego, że układ immunologiczny dopiero rozwijającego się organizmu może doznawać szoku pod natłokiem tych informacji docierających do niego z każdej strony i uczyć się nieprawidłowej reakcji w przypadku pomyłki przy rozpoznawaniu jakiejś cząsteczki. W rezultacie może dojść do sytuacji w której siły obronne organizmu zostają wzmożone, a układ immunologiczny uczy się reagować na wiele sygnałów do niego docierających. I tak może się to przekładać nie tylko na alergie układu oddechowego, ale także na choroby skóry spowodowane reakcjami autoimmunologicznymi. Najgorsze w tym fakcie jest to, że podobnie jak wielu immunologów i alergologów, nie widzę w tym względzie dobrego rozwiązania, które mogłoby pozwolić zatrzymać to zjawisko. Wręcz raczej skłaniałabym się ku przekonaniu, że ilość chorób powodowanych przez nieprawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego raczej będzie narastać, przynajmniej do pewnego punktu w którym osiągnie plateau. Mam tylko nadzieję, że stanie się to wcześnie i że już zbliżamy się do tego punktu końcowego, a nie że problem będzie mógł rozszerzyć się na jeszcze większą skalę obecnie pacjentów pediatrycznych, a w przyszłości dorosłych. A jeśli nawet coraz większa część społeczeństwa będzie zmuszona zmagać się z problemem chorób spowodowanych błędnych funkcjonowaniem układu immunologicznego to my lekarze nauczymy się z nimi walczyć w skuteczny sposób, a nie tylko łagodzić objawy w dodatku często lekami o sporej liczbie skutków ubocznych (jak to ma miejsce w przypadku chociażby glikokortykosteroidów).
Wydaje mi się, że może mieć Pani w tej kwestii rację. Za bardzo "cackamy" się nad dziećmi w obecnych czasach. Niestety, ale nadopiekuńczość nie zawsze wychodzi na dobre, ani nam ani naszym dzieciom. Niestety, ale pacjent pediatryczny musi mieć kontakt ze środowiskiem i to najlepiej w jak najmniejszym stopniu ograniczony. Nic się nie stanie jeśli dziecko bawiąc się na podwórku czy przed blokiem nieco się pobrudzi. Ubrania się wypierze, dziecko się wykąpie, a układ immunologiczny otrzyma niezbędne sygnały do właściwej modulacji i działania. Jest to konieczne. A niestety, nie dość, że obecnie przy rozwiniętej technologii i komputeryzacji, dzieci zamiast na podwórku i poznawania świata przez bezpośredni kontakt, spędzają coraz więcej czasu w domu, przed komputerem i poznają świat, ale przede wszystkim ten wirtualny. Nawet jeśli mogą w ten sposób prawidłowo się rozwijać intelektualnie, to jednak nie jest to wystarczające, aby dostarczyć organizmowi sygnałów, które są mu niezbędne do prawidłowej regulacji wielu systemów i właściwej pracy w przyszłości. A do tego jeszcze nadopiekuńczy rodzice, którzy zwracają uwagę dziecku, aby nie bawiło się tam, nie bawiło się tu, aby uważało bo się pobrudzi... Mam nadzieję, że w końcu rodzice przejrzą na oczy, że chociaż chcą dobrze, to takim sposobem i wychowywaniem dzieci pod kloszem robią im niestety krzywdę i w pewnym przynajmniej stopniu przyczyniają się do rozwoju chorób wynikających z niewłaściwego funkcjonowania układu autoimmunologicznego. Problem nie ogranicza się wyłącznie do zwiększonego zachorowania na przypadłości skórne. Zwiększa się też liczba alergii pokarmowych, na pyłki oraz innych chorób wynikających ze złej pracy układu autoimmunologicznego i autoagresji. Najgorsze jest w tym to, że niestety, ale jako lekarze posiadamy jak na razie bardzo niewiele środków do walki z przypadłościami tego typu. Jedyne co potrafimy to raczej łagodzić objawy lub w najlepszym razie je niwelować. Leki natomiast wypływające i modyfikujące przebieg choroby często są albo niedostępne, albo ich cena jest zaporowa i nie osiągalna dla wielu pacjentów, albo objęte są refundacją tylko w szczególnych przypadkach po spełnieniu często wielu, bardzo konkretnych warunków. I w ten sposób pacjent, cierpiący na chorobę wynikającą z autoagresji często będzie już pacjentem do końca życia, bo nigdy nie uda się usunąć przyczyny dolegliwości, a jedynie będziemy mogli je łagodzić, a w najlepszym wypadku niwelować.
Co gorsze, pewnie problemy dermatologiczne będą jeszcze coraz częstszym problemem u najmłodszych. Wątpię, aby choroby skórne mogły zacząć zmniejszać częstość swojego występowania w dobie chorób alergicznych i dzieci cierpiących z powodu wszystkich możliwych chorób towarzyszących alergiom. Ważne, aby informować rodziców dzieci o możliwościach tak terapeutycznych jak i profilaktyce chorób dermatologicznych, aby od jak najmłodszych lat zapewniać dzieciom odpowiednie środowisko do wzrostu i nabywania właściwej kompetencji przez układ immunologiczny. Rodzice powinni wiedzieć, że nieco brudu w otoczeniu dziecka nie zawsze jest szkodliwe, a czasem jest wręcz potrzebne dla jego zdrowia i prawidłowego rozwoju. Podobnie nie powinno się myć dzieci zbyt często. Kąpiel raz dziennie wystarczy w zupełności. A przy tym dobrze byłoby korzystać z jak najbardziej naturalnych kosmetyków, bez dodatków silnych substancji chemicznych i dodatkowych perfum. Być może kosztem ładnego zapachu, ale jednak ograniczy to podrażnienia skóry podczas kąpieli i być może zniweluje ryzyko zaburzeń dermatologicznych występujących u dziecka w przyszłości.
No cóż...możemy niestety przypuszczać, że w najbliższym czasie sprawa nie ulegnie poprawie, a wręcz może się jeszcze dodatkowo pogarszać. Obawiam się, że niestety, ale pacjenci mogą cierpieć z powodu chorób autoimmunologicznych w tym również tych dotyczących chorób skóry coraz częściej. Choroby autoimmunologiczne w ogóle stają się coraz powszechniejsze. I jeśli pacjenci nie zaczną sami dbać o profilaktyczne działania mające na celu zapobieganie ich rozwojowi. Zanieczyszczenia atmosferyczne, stale unoszący się nad dużymi miastami smog i wiele innych będą niezmiennie prowadziły do rozwoju powikłań z którymi trudno będzie walczyć. Trzeba by popracować nad świadomością społeczeństwa, a zwłaszcza rodziców opiekujących się małymi dziećmi w jaki sposób mogą zadbać o rozwój układu immunologicznego maluchów i postarać się, aby powikłania i ewentualne zaburzenia miały jak najmniejsze prawdopodobieństwo się rozwinąć.
Niestety, ale trzeba liczyć się z tym, że nie tylko problemów dermatologicznych, ale w ogóle chorób autoimmunologicznych będzie nam przybywać. Czego można się spodziewać po społeczeństwie, w którym coraz mniej osób ma kontakt ze środowiskiem zewnętrznym na co dzień. Niestety, ale dotyczy to również dzieci od najmłodszych lat życia. Kiedyś maluchy spędzały całe dnie biegając po podwórku i babrając się w błocie. Teraz rodzice pilnują, aby maluchy pozostawały czyste i schludne. Jednocześnie same dzieci mocniej zaczyna pociągać świat wirtualny i komputerowy niż normalny, realny, ten który dostępny jest za oknem. Jeśli nie zmobilizuje się społeczeństwa do wykazania większej inicjatywy i większej dbałości o to, żeby jednak mimo wszystko zapewnić dzieciom aktywności i ruch na świeżym powietrzu, nawet kosztem tego że czasem się przeziębią, zmokną, zmarzną i tak dalej, to trudno jest spodziewać się, że sytuacja będzie ulegała znaczne poprawie. A przecież jak inaczej układ immunologiczny ma się dowiedzieć, co jest dla niego korzystne, obojętne, a przed czym ma się bronić, jeśli nie właśnie przez kontakt w pierwszych latach po urodzeniu.
.
Jedną z chorób skóry, która często występuje u dzieci i młodzieży jest trądzik. Wielu osobom wydaje się, że jest on obecny tylko wśród najmłodszych osób, co jest związane z okresem dojrzewania. Niestety jest jednak inaczej. Wśród przyczyn jego rozwoju można wymienić spożywanie niektórych produktów zawierających znaczne ilości kwasów tłuszczowych, cukrów, a także składników pochodzenia mlecznego. Spożywanie tych dwóch ostatnich może wiązać się z uwolnieniem większej ilości insuliny, która krąży we krwi. Przyczynia się to do produkcji nowych komórek, ale hamowania usuwania tych starszych, co nasila powstawanie stanu zapalnego. Co ciekawe nabiał może być źródłem niektórych hormonów takich jak progesteron, estrogen, a nawet niewielkiej ilości testosteronu. Prawdopodobnie dostarczenie ich może zwiększać ryzyko rozwoju trądziku. Warto jest więc włączyć do swojej diety chude mięso, warzywa, owoce, a także produkty pełnoziarniste. Co ciekawe nawet jednorazowe spożycie produktów takich jak frytki czy słodycze mogą zwiększać ryzyko jego wystąpienia, aż o 54 procent. Jeżeli chodzi również o mleko to jego składnikiem jest tak zwany insulinopodobny czynnik wzrostu IGF-1. Jego obecność w osoczu może przyczynić się do podwyższonego wydzielania łoju, nasilając zmiany trądzikowe. Wspominając jeszcze o produktach, które mogą okazać się pomocne jeżeli chodzi o redukcję nasilenia objawów to wymienia się katechiny, występujące w zielonej herbacie, a także resweratrol, który jest obecny w skórce czerwonych winogron, czerwonym winie, orzeszkach ziemnych. Wspomniany związek wykazuje działanie bakteriobójcze względem Propionibacterium acnes, które w dużej mierze przyczyniają się do rozwoju trądziku. Wśród innych przyczyn rozwoju trądziku wymienia się także stres, który dotyka bardzo dużą część społeczeństwa. Spotykamy się z nim na co dzień, a wiele osób nie zna odpowiednich technik, które pozwolą go zredukować. Związane jest to ze zwiększonym wydzielaniem łoju, który może przyczyniać się do występowania wyprysków. Co ciekawe nawet nadmierna pielęgnacja skóry może spowodować, że zostanie ona przesuszona. To z kolei przyczynia się do zwiększonej produkcji wspomnianego łoju. Oczywiście do tego stanu może prowadzić także brak odpowiedniej higieny w obrębie twarzy. Warto jest także zadbać o czystość rzeczy, które często mają kontakt z naszą twarzą. Wśród nich wymienia się między innymi okulary, a także telefon komórkowy. Wiele w ostatnim czasie mówi się o korzystnym działaniu probiotyków. Jak się również okazuje w przypadku trądziku ich stosowanie może przynieść oczekiwane rezultaty co jest związane z działaniem ochronnym w stosunku do skóry. Warto jest także zatrzymać się przy łuszczycy. W naszym kraju zachorowalność na tę chorobę wynosi około 2 procent. Istotną rolę w etiologii tej choroby odgrywają uwarunkowania genetyczne, a także utajone, przewlekłe zakażenie bakteryjne lub wirusowe. Szczyt zachorowania przypada na okres dojrzewania, a także między 50, a 60 rokiem życia. 30 procent przypadków łuszczycy występuje rodzinnie. Ryzyko wystąpienia łuszczycy mogą zwiększyć niektóre czynniki. Wśród nich wymienia się infekcje paciorkowcami, różnymi gatunkami grzybów, dermatozy zapalne (ospa wietrzna, trądzik, łojotokowe zapalenie skóry), zaburzenia hormonalne, na przykład w przebiegu menopauzy. Warto zaznaczyć, że w przypadku terapii łuszczycy w naszym kraju zaszły w ostatnim czasie pozytywne zmiany, dzięki którym pacjenci mogą liczyć na lepszą jakość leczenia. Związane jest to ze wspólnym działaniem specjalistów, a także pacjentów, których działania zostały dostrzeżone. Zmieniło się także podejście do samej choroby, którą obecnie uznaje się jako ogólnoustrojową. Nowe założenia opierają się na tym, aby w maksymalnym stopniu pacjentom, na wczesnych etapach choroby, gdy zmiany obejmują już ponad 10 procent powierzchni ciała. Dwa lata temu wprowadzono inhibitory interleukiny 17. Efekt tego leku jest bardzo wysoki ponieważ udaje się zahamować pojawienie się prawie wszystkich zmian. U około 30-40 pacjentów z łuszczycą dochodzi do rozwoju łuszczycowego zapalenia stawów, który jest odrębną jednostką chorobową. Jeżeli nie zostanie wprowadzone odpowiednie leczenie, to może to doprowadzić do trwałego kalectwa. U chorych często dochodzi także do rozwoju zespołu metabolicznego, zdarzeń sercowo-naczyniowych, insulinooporności, cukrzycy, a także otyłości. Łuszczyca sama w sobie może zwiększać ryzyko wystąpienia zawału, ale wpływa na zdrowie psychiczne, a konkretnie rozwój depresji, stanów depresyjnych, a także lęku. Wcale nie jest rzadkim zjawiskiem podejmowanie prób samobójczych przez chorych, dla których życie z łuszczycą jest bardzo trudne. Zapewniając chorym odpowiednie, nowoczesne leczenie możemy zapewnić mu, że łatwiej mu będzie funkcjonować w życiu zawodowym, rodzinnym, a także społecznym. Jeżeli chodzi o choroby skóry to wiele mówi się o atopowym zapaleniu skóry. Przyczyna jego rozwoju jest złożona i może obejmować czynniki genetyczne, środowiskowe, a także genetyczne. Okazuje się, że procent chorych, z dodatnim wywiadem rodzinnym w kierunku AZS wynosi aż 70 procent. Według przeprowadzanych badań okazuje się, że wraz z każdym pokoleniem dochodzi do zwiększenia przypadków zachorowań. Jak na razie nie udało się jednak ustalić jaki gen jest odpowiedzialny, za zwiększenie prawdopodobieństwa zachorowania. Temu schorzeniu zawsze towarzyszy defekt naskórka. Związane jest to z zaburzeniem produkcji filagryny, jednego z białek warstwy rogowej wspomnianej części skóry. Mutacja genu filagryny przyczynia się do tego, że naskórek nie stanowi bariery ochronnej skóry. Niewłaściwa budowa naskórka ułatwia wnikanie alergenów i ich kontaktu z komórkami układu odpornościowego. Aby doszło do pojawienia się objawów zwykle musi dojść do kontaktu z alergenem. Często jest on dostarczany wraz z pokarmem. Warto jest w tym momencie wspomnieć jak ważne jest karmienie piersią, jeżeli chodzi o przyszłe zdrowie dzieci. Jak się okazuje karmienie piersią przez okres około 3 miesięcy w znacznym stopniu redukuje ryzyko rozwoju atopowego zapalenia skóry. Atopowe zapalenie skóry dotyka kilkanaście procent społeczeństwa. Najczęściej występuje u dzieci, charakteryzuje się przewlekłym przebiegiem i ma tendencję do nawrotów. Większość z nich rozwija się przed piątym rokiem życia, i w okresie dojrzewania często dochodzi do remisji objawów. Warto jednak zaznaczyć, że osoby te przez resztę życia, w większości przypadkó będa miały suchą skórę, skłonną do podrażnień. Podczas przebiegu AZS występuje świąd, a zmiany pojawiają się w charakterystycznych miejscach. Są to zgięcia łokci, a także pod kolanami. Warto zaznaczyć, że punktu widzenia dzieci schorzenie to jest bardzo uciążliwe. Dzieci często są rozdrażnione, nadpobudliwe, mogą mieć problemy ze snem. To wszystko może przekładać się na wyniki w nauce, które niestety mogą nie być takie jakby chciało dziecko. Niezbyt pocieszającą wiadomością jest to, że nie wszystkie osoby w okresie dojrzewania mogą liczyć na wystąpienie remisji. Jak się okazuje AZS występujący u dorosłych może dotyczyć około jednego procenta społeczeństwa. Problemem jest to, że ta postać tego schorzenia jest najtrudniejsza do leczenia. Istnieją również takie przypadki, że objawy występowały w wieku dziecięcym, a potem przez wiele lat się nie ujawniały. Jak się okazuje nawet po 40-60 roku życia mogą one ponownie wystąpić. Może być to związane z wystąpieniem infekcji, stresu. Jeżeli chodzi o leczenie AZS to miejscowo stosuje się sterydy, które są w stanie wyciszyć stan zapalny. Gdy miejscowa terapia, nie przynosi oczekiwanych efektów wtedy stosuje się leczenie farmakologiczne. Jeżeli chodzi o leczenie objawowe to stosuje się leki przeciwuczuleniowe. Nie można zapominać o natłuszczaniu skóry emolientami, nawet w przypadku remisji choroby. Wśród nowych leków przeciwzapalnych stosuje się takrolimus, pimekrolimus oraz fototerapię, wykorzystując światło UVA i UVB. Co ciekawe skuteczne okazuje się stosowanie tych wszystkich metod w połączeniu. Bardzo istotne są także ubrania. Bowiem najbardziej wskazane są ubrania bawełniane i oddychające. Można również dodatkowo stosować suplementy diety. Dzięki nim możliwe jest zredukowanie stanu zapalnego, a także zmniejszenie uczucia świądu. Wśród nich wymienia się olej z wiesiołka, olej lniany i oleje rybne. Warto jest też stosować witaminę E, która zmniejsza wysuszenie skóry i uczucie swędzenia.