Psy są od lat w Polsce wykorzystywane do wspomagania leczenia dzieci i osób dorosłych z różnego rodzaju upośledzeniami. Od niedawna czworonogi wspierają także tych, którzy widzieli zbyt dużo. Jak pisze "Polska Zbrojna", dogoterapia nie jest cudownym lekiem na zaburzenia lękowe i żołnierski zespół stresu pourazowego, ale może skutecznie wspomóc klasyczne leczenie. Zwierzęta są więc tajną bronią psychologów.
Afganistan. Po wybuchu bomby na ziemi leżą zabici żołnierze i cywile. Widać podartą odzież, krew, brud. W powietrzu unoszą się kłęby dymu. Jeden z wojskowych, który z powodu odniesionych ran nie może ruszyć się z miejsca, z przerażeniem patrzy na to, co go otacza. Zaczyna płakać. Na pomoc przybiega... pies asystujący. Zwierzak przytula się do żołnierza i budzi go z koszmaru sennego. Labrador nosem zapala światło, liże swojego pana po twarzy i go uspokaja.
Tak właśnie wygląda krótki, trwający zaledwie 35 sekund, film wyprodukowany przez jedną z holenderskich fundacji, która szkoli psy dla niewidomych oraz weteranów misji. Hasłem kampanii jest zdanie: "Szkolimy psy dla osób niewidomych i dla tych, którzy widzieli zbyt dużo". Holenderska fundacja pomysł zaczerpnęła od Amerykanów. Za oceanem już od wielu lat psy asystujące wspierają żołnierzy, którzy nie radzą sobie z wojennymi przeżyciami.
Nowy kumpel
W Stanach Zjednoczonych dogoterapię prowadzi się nie tylko na oddziałach szpitalnych (w niektórych wypadkach psy odwiedzają nawet pacjentów w salach pooperacyjnych). Często weterani misji, którzy zmagają się z PTSD, ale nie muszą być hospitalizowani, dostają zalecenie, by przebywali z psem terapeutą przez całą dobę.
Taką kurację kilka lat temu otrzymał między innymi Kenny Bass, weteran misji w Iraku i założyciel amerykańskiej fundacji The Battle Buddy Foundation. Amerykanin w 2003 roku został ranny, kiedy pod jego pojazdem wybuchła mina pułapka. W wyniku odniesionych ran ucierpiał nie tylko fizycznie, lecz także psychicznie. Po wielu latach terapii lekarz "przepisał" mu receptę na psa. Kiedy się okazało, że za asystę czworonoga trzeba sporo zapłacić, żołnierz postanowił wspólnie z kolegą założyć fundację, która zajmie się przygotowywaniem psów do pracy z weteranami.
- Chcieliśmy pomóc, bo nie wszystkich żołnierzy stać na specjalnie wyszkolonego i przebadanego psa - przyznaje Kenny Bass. - Dajemy im nowego kumpla - zwierzę, które ułatwi powrót do świata cywilnego.
Amerykanie angażują psy do leczenia żołnierzy nie tylko w kraju. Dwa lata temu czworonożny terapeuta, czarny labrador Major Butch, służył także w Afganistanie. Razem ze swoją opiekunką kapitan Michelle Nordstrom podróżowali po amerykańskich bazach. Byli wszędzie tam, gdzie w terapii potrzebna okazywała się pomoc czworonoga.
W Polsce dogoterapia kojarzy się przede wszystkim z metodą wspomagającą leczenie dzieci lub osób dorosłych z różnego rodzaju upośledzeniami. - Klasyczna dogoterapia traktuje psa jako narzędzie lub jako przyrząd rehabilitacyjny. My w pracy z dorosłymi ludźmi modyfikujemy trochę definicję dogoterapii - mówi Katarzyna Gawlińska, współzałożycielka Fundacji "Szarik". - Podczas zajęć żołnierze nie wykonują żadnych ćwiczeń ze zwierzętami. Sama obecność psa jest wystarczająca, by uwolnić emocje ludzi.
Terapeutka Ciri i terapeuta Porter
Fundacja "Szarik" jest jedyną w kraju organizacją, która w terapii weteranów misji wykorzystuje czworonogi. Istnieje od lipca 2013 roku, a jej założycielami są psychologowie, specjaliści od prewencji stresu: Jacek Zawadzki i Katarzyna Gawlińska. - Zawsze kochaliśmy psy. Skończyliśmy studia psychologiczne i zastanawialiśmy się, jak połączyć przyjemne z pożytecznym – opowiadają.
- Pracuję w ośrodku dla osób upośledzonych intelektualnie i jako dogoterapeuta pomagam także dzieciom - opisuje Katarzyna Gawlińska, która ukończyła także staż w Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. Jacek Zawadzki, choć również jest psychologiem, nie prowadzi terapii. Jako prezes fundacji zajmuje się sprawami administracyjnymi, przygotowuje także psy do pracy.
Psychologowie Szarika inspiracji szukali za oceanem. Próbowali przełożyć sprawdzone tam rozwiązania na polski grunt. - My też - tak jak Amerykanie - mamy żołnierzy po misjach zagranicznych. Niemało z nich boryka się z PTSD. W kraju jest natomiast niewiele instytucji zajmujących się leczeniem tego typu schorzeń - mówi Zawadzki i dodaje: - W "Polsce Zbrojnej" przeczytaliśmy rozmowę z profesorem Stanisławem Ilnickim. Ten wywiad pobudził nas do działania.
Założyciel Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w WIM wspomniał wówczas o wykorzystaniu psów w terapii żołnierzy.
Narodowy Fundusz Zdrowia nie uznaje dogoterapii za procedurę medyczną, więc psychologowie nie mogli liczyć na finansowanie terapii. Wyjściem z sytuacji było założenie organizacji pożytku publicznego, która mogłaby nawiązać współpracę ze szpitalem. Dziś w fundacji pracuje także Dominika Miłek, studentka ostatniego roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, oraz kilku wolontariuszy, którzy pomagają głównie w pracach organizacyjnych. - Niełatwo zostać naszym współpracownikiem. Przede wszystkim nie możemy pozwolić, by z żołnierzami lub funkcjonariuszami innych służb mundurowych pracowały osoby bez wykształcenia psychologicznego, a jedynie terapeuci po weekendowym kursie z dogoterapii - opisuje Jacek Zawadzki.
Czworonożnymi terapeutami "Szarika" są natomiast dwa psy: owczarek niemiecki Ciri i labrador Porter. Niedługo zespół powiększy się także o rocznego mieszańca Pioruna.
Tajna broń
- Tworzymy zespół terapeutyczny i pracujemy dwutorowo. Z jednej strony ja, jako dyplomowany psycholog, prowadzę klasyczną terapię, z drugiej mam przy sobie psa, więc pełnię też funkcję dogoterapeuty - wyjaśnia Katarzyna Gawlińska.
Tak naprawdę to zwierzęta są tajną bronią psychologów. Piękne i przyjacielskie podczas terapii odwracają uwagę weteranów od natrętnych myśli, tworzą przyjazną atmosferę. - Działają jak katalizator, rozczulają - przyznaje wiceprezes Szarika. - Dzięki nim łatwiej nawiązać rozmowę, złapać dobry kontakt z pacjentem - mówi. A Gawlińska dodaje: - Ogromną zaletą psa jest to, że szybko przełamuje bariery i jest bardzo dobry w kryzysowym działaniu - pozwala uspokoić, zaktywizować lub wzruszyć pacjenta, w zależności od potrzeb.
Pierwszym bojowym testem terapeutów był zeszłoroczny udział w warsztatach psychologicznych dla żołnierzy i ich rodzin. Tygodniowe zajęcia odbyły się w Międzywodziu, a ich organizatorem było Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju. Z nową metodą terapii zapoznali się weterani i psychologowie wojskowi. Były także sesje indywidualne z małżeństwami.
- Początkowo ludzie nie byli przekonani do dogoterapii. Nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać, więc do zajęć indywidualnych nie przystąpiło wiele osób, raptem kilka par - mówi jeden z uczestników terapii. - Pewien weteran, który przyszedł na zajęcia, oznajmił, że nie lubi psów, że to dla niego strata czasu. Gdy jego żona opowiadała o swoich uczuciach, był wyraźnie niezadowolony. W pewnym momencie coś w kobiecie pękło. Pies wyczuł to 30 sekund przede mną. Podszedł i położył głowę na jej kolanach. To było niesamowicie wzruszające: ona płakała i przytulała zwierzaka. Gdy ten polizał ją po mokrej od łez brodzie, wstała i podeszła do męża. Z jego twarzy zniknął kpiący uśmiech i mocno przytulił żonę - opisuje Katarzyna Gawlińska.
- Po warsztatach przeprowadziliśmy ankiety wśród uczestników, zebraliśmy też indywidualne opinie od weteranów. Wszyscy na temat dogoterapii wypowiadali się pozytywnie, dlatego chcielibyśmy tę współpracę kontynuować - mówi Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. W lipcu Fundacja "Szarik" ponownie spotka się z weteranami misji.
Źródło: www.wiadomosci.wp.pl
Komentarze
[ z 5]
Dogoterapia już od dawna była wykorzystywana we wspomaganiu terapii małych pacjentów oddziałów pediatrycznych. Z tego co mi wiadomo z całkiem dobrym skutkiem. Szczególne znaczenie miało to wśród grupy pacjentów leczonych przewlekle. Dzieci te nie mają możliwości normalnego funkcjonowania jak ich rówieśnicy i większość swoich dziecięcych lat spędzają na oddziałach szpitala. Z całą pewnością nie wpływa to w sposób pozytywny na stan ich zdrowia psychicznego, ani na ich rozwój czy nawet motywację do walki z chorobą. Tym czasem udało się udowodnić, że kontakt ze zwierzakami przynosi bardzo pozytywne efekty i wpływa dobrze na psychikę dzieci. Stają się one radośniejsze czując bliskość zwierzaków, częściej się uśmiechają i odczuwają mniej lęku. Dlaczego więc nie wykorzystać tych właściwości do pracy z dorosłym pacjentem? Wydaje mi się całkiem logicznym, że człowiek niezależnie od wieku wymaga bliskości i towarzystwa. A psy poprzez okazywanie bezwarunkowej miłości, świetnie się do tego celu nadają. Z własnych obserwacji wiem, że nawet dorosła osoba uśmiecha się na widok psiaka, a głaskanie zwierzaka działa uspokajająca. Dobrze, że takie zastosowanie dla psów znalazło się w armii. Nie tylko do tropienia, czy innych bojowych zadań.
Zaburzenia psychiczne spowodowane traumatycznymi wydarzeniami stanowią powszechny problem wśród żołnierzy, którzy wrócili z misji wojennych. Amerykanie angażują się w wiele konfliktów i to z nimi najbardziej kojarzy się zespół stresu pourazowego, który stanowi ciężar nie tylko dla samego żołnierza, lecz również dla jego rodziny. Przebieg zaburzeń ma charakter zmienny, ale w większości przypadków można oczekiwać ustąpienia objawów. U niektórych osób objawy mogą utrzymywać się przez wiele lat i przejść w trwałą zmianę osobowości. Dlatego tak istotna jest wszelka pomoc, jaką możemy zapewnić żołnierzom i dogoterapia jest jedną z jej form. Charakteryzuje się indywidualnym podejściem do każdego uczestnika, jego możliwości i potrzeb. Terapia najbardziej efektywna jest w rehabilitacji dzieci, ze względu na "ukrycie" ćwiczeń rehabilitacyjnych w formie zabawy z psem. Daje również efekty w terapii osób chorych, samotnych i starszych. Działanie w tym przypadku przede wszystkim polega na nawiązaniu psychicznej więzi ze zwierzęciem, co przyspiesza leczenie lub pozwala m.in. złagodzić objawy będące wynikiem traumatycznych wydarzeń. Mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, potrzebuje miłości i sam ją okazuje. Żadna farmakoterapia nie da efektów, jakie może przynieść dogoterapia.
Dobrze Pani zauważyła, że jeśli chodzi o terapię i pracę z pacjentem nieletnim, to duże znaczenie w przypadku dogoterapii ma właśnie prowadzenie zajęć w formie zabawy, tak że dziecko nie czuje się jak u psychologa/psychiatry/psychoterapeuty, ale skupia się na samej zabawie ze zwierzakiem. Właśnie dzięki temu zajęcia ze zwierzętami przynoszą tak dobre efekty w psychoterapii i innych zajęciach terapeutycznych organizowanych w pracy z dziećmi. Ale dlaczego by nie korzystać z takiej formy terapii do leczenia osób dorosłych, w tym właśnie chociażby jak to opisano w artykule- osób powracających z misji wojskowych i dotkniętych zespołem stresu pourazowego? W większości są to pacjenci, którzy nauczeni są przez armię do nieokazywania strachu, lęku, obaw czy słabości. Nie wątpię, iż praca terapeutyczna z takim pacjentem nie należy do najłatwiejszych. Ludzie ci z całą pewnością potrzebują wiele ciepła i czułości, aby móc zaufać i otworzyć się przed swoim psychoterapeutą, a jest to elementem niezbędnym, aby terapia przyniosła pożądany skutek. Dlatego też uważam, że wprowadzenie dogoterapii do pracy z tymi pacjentami wydaje się jak najbardziej zasadnym postępowaniem. Okazywanie czułości psiakom (czy innym zwierzętom) traktowane jest w naszej kulturze jako coś zupełnie naturalnego i przyzwoitego. A ci ludzie z całą pewnością tego potrzebują. I wtedy pies może być swego rodzaju przytulanką, kojącą zmęczone nerwy, a psychoterapeuta zamiast tracić czas i energię na okazanie ciepłych uczuć i tworzenie odpowiedniej atmosfery może zająć się swoją pracą, czyli odpowiednią terapią. Uważam za bardzo dobry pomysł wprowadzenie dogoterapii również do leczenia osób dorosłych, a nie tylko pacjentów pediatrycznych i żywię głębokie nadzieje, iż projekt ten osiągnie spodziewany sukces i pomorze wielu ludziom poradzić sobie z ich problemami i zaburzeniami psychicznymi.
O PTSD ciągle mówi się w Polsce za mało. Dla żołnierza to niewidzialna rana, a rannemu należy się pomoc i nie jest to dla niego żaden powód do wstydu. Dogoterapia może być jedną z form takiej pomocy. Polscy żołnierze po misjach zagranicznych, którzy wracają do domu z PTSD, są na ogół zostawieni sami sobie. W kraju istnieje niewiele instytucji, które mogą się zająć ich leczeniem. Jedną z nich jest Klinika Psychiatrii i Stresu Bojowego działa ledwie od kilku lat. W Stanach Zjednoczonych zaczęto się naukowo zajmować problemem stresu bojowego po wojnie w Wietnamie, Amerykanie ciągle jeszcze ten problem odkrywają. Działa też wiele organizacji, które pomoc psychologiczną dla weteranów wspierają terapią z udziałem psów. Do polskiej opinii publicznej świadomość istnienia PTSD dotarła dopiero po rozpoczęciu misji w Afganistanie i II wojny w Zatoce Perskiej – leczenie PTSD jest u nas właściwie w powijakach, a z kolei zajęcia dogoterapeutyczne prowadzone są głównie dla dzieci.
O wielu problemach i zaburzeniach psychologicznych i psychicznych mówi się w Polsce za mało. Naprawdę ogromna ilość osób cierpi na tego typu problemy. Nie tylko wojskowi, ale też zwykli ludzie. Wstyd przed bliskimi i rodziną przed pójściem do psychiatry często tylko powoduje pogorszenie się sytuacji z czasem. Trzeba złamać ten stereotyp człowieka-wariata i pokazać ludziom, że tego typu choroby są takie same jak inne choroby układowe. Cieszy mnie, że coraz więcej osób ma dostęp do terapeuty, mimo że kolejki nadal są za długie. Bardzo dobrze, że w terapiach coraz częściej stosuje się wspomniane katalizatory czyli np. zwierzęta, muzykę czy wodę. Dobrze, że psychoterapia nie opiera się już tylko na analizie, ale też na działaniu i jest ona plastyczna i dostosowana pod konkretną jednostkę.