Choroby układu krążenia odpowiadają za 46 proc. wszystkich zgonów Polaków. Co roku z powodu zawału serca umiera w Polsce prawie 200 tys. osób. Pacjent, który przebył zawał serca, należy do grupy wysokiego ryzyka wystąpienia kolejnych problemów sercowo-naczyniowych. „Stan po przebytym zawale jest schorzeniem, które taki pacjent ma do końca życia” – mówi prof. Zbigniew Kalarus, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Każda osoba, która doświadczyła zawału, musi do końca życia ściśle przestrzegać zasad tzw. profilaktyki wtórnej. Konieczna jest stała farmakoterapia oraz okresowe badania kontrolne. Należy ograniczyć wszystkie czynniki ryzyka zaburzeń krążeniowych, czyli zaprzestać palenia tytoniu, ograniczyć spożycie alkoholu, zmniejszyć masę ciała, zastosować odpowiednią dietę oraz zwiększyć aktywność fizyczną. Prawdopodobieństwo powtórnego zawału zależy od stopnia przestrzegania zaleceń zdrowego stylu życia oraz regularnego przyjmowania leków.
„Niestety, wiele osób w poczuciu dobrego stanu ogólnego stopniowo zmniejsza dawki stosowanych leków, stopniowo przestaje się stosować do zaleceń lekarskich i stopniowo rezygnuje z odpowiedniego trybu życia. Do wakacji planujemy uruchomić platformę edukacyjną dla pacjentów, aby zoptymalizować ich wiedzę w zakresie prewencji schorzeń kardiologicznych” – mówi prof. Kalarus. Multimedialna platforma edukacyjna Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego funkcjonuje już od roku, jednak do tej pory była przeznaczona jedynie dla lekarzy.
Źródło: www.portalemedyczne.pl
Komentarze
[ z 11]
Znów stoimy przed problemem polegającym na nieprzestrzeganiu zaleceń przez pacjentów. Tak jak w wielu innych, pacjenci z chorobami serca, po odczuciu wyraźnej poprawy odstawiają leki lub biorą je sporadycznie, przestają przestrzegać dietę i redukują aktywność fizyczną. Poprawa stanu zdrowia jest efektem stosowania się do zaleceń, czyli pracy pacjenta nad sobą. Nie wszyscy rozumieją, że rezygnacja z pełnowymiarowej terapii to krok wstecz. Bardzo dobrze, że platforma edukacyjna Towarzystwa Kardiologicznego będzie dostępna również dla pacjentów. Przeraziła mnie liczba zgonów z powodu zawału serca, wspomniana na początku artykułu. Skoro 46% wśród zgonów rocznie, jest spowodowana chorobami serca, sytuacja przedstawia się o wiele gorzej niż myślałem. Podejrzewam, że bilans wypadków samochodowych wypada nisko przy takiej liczbie. Serce jest najważniejsze, dlatego, gdy pacjent dowiaduje się, że coś jest z nim nie tak, powinna mu się zapalić czerwona lampka i należy zrobić wszystko, by złagodzić stan chorobowy. Jeżeli po pierwszym zawale serca nie zastosuje się zaleceń lekarzy i diametralnie nie zmieni stylu życia, szybko pojawi się kolejny. Nie wystarczy regularnie łykać tabletki przepisane przez lekarza. Trzeba też przestrzegać pór, w których zalecono je przyjmować. Zabronione jest też przerywanie kuracji. Wysiłek fizyczny, w każdym wieku, odgrywa dużą rolę. Ćwiczenia warto rozpoczynać powoli, bez dużych obciążeń. Dopiero z czasem należy zwiększyć intensywność treningu, ale nie wolno robić tego skokowo. Można zacząć od spacerów, jazdy na rowerze, niezbyt intensywnego pływania. Powinno się koniecznie kontrolować ciśnienie krwi. Najlepiej robić to z samego rana, tuż przed wstaniem z łóżka. Badanie powinno być wykonane przed przyjęciem lekarstw. Przestrzeganie diety, ograniczenie stresu i zwalczanie nadwagi to inne ważne działania jakie należy podjąć po przebytym zawale serca.
To bardzo słuszne by do platformy edukacyjnej mieli dostęp również pacjenci. Należy zachęcać ich do pogłębiania wiedzy z zakresu profilaktyki wtórnej. Jest to istotne zarówno w okresie bezpośrednio po zawale jak również w dłuższej perspektywie - szczególnie gdy poprawa samopoczucia zniechęca do dalszego przestrzegania zaleceń w tym zakresie.
Jak boli to dopiero wtedy zgłaszamy się do lekarza lub dentysty. Potem zdrowiejemy i już porzucamy dbanie o siebie, przyjmowanie leków i stosowanie się do zaleceń. Sytuacja, która powtarza się w wielu przypadkach. Rzeczywiście edukacja jest tutaj bardzo ważna, jednak samo uruchomienie takiego portalu nie spowoduje, że pacjenci będą tam zaglądali. Po pierwsze trzeba taką akcję promować wśród lekarzy, aby oni świadomie mogli polecać taką witrynę swoim pacjentom, jako element informacyjny dotyczący danej choroby, a poza tym wiele osób starszych nie ma możliwości skorzystania z Internetu, gdyż zwyczajnie nie potrafią obsłużyć komputera. Przydałyby się ulotki lub broszury, które można byłoby pacjentowi wręczyć. Powinny się do tego włączyć lokalne media. Raczej ludzie sami z siebie na takie portale nie wchodzą, a nie jest to informacja, która będzie publikowana w ogólnopolskich mediach. Natomiast lokalne małe gazety, radiostacje czy portale opublikują to bardzo chętnie, a często czyta czy słucha ich bardzo wiele odbiorców, bo przecież najbardziej nas interesuje to, co dzieje się na naszym podwórku.
Pacjenci muszą nauczyć się nowego stylu życia po przebytym zawale. Nie wystarczy regularnie łykać tabletki przepisane przez lekarza. Trzeba też przestrzegać pór, w których zalecono je przyjmować. Z reguły leki kardiologiczne najlepiej przyjmować po jedzeniu. Dzięki temu mniej inwazyjnie wpływają one na żołądek. Zabronione jest też przerywanie kuracji, nawet w przypadku, gdy poczujecie się znacznie lepiej. Nie wolno też odstawiać tabletek także w przeciwnej sytuacji. Takie przypadki trzeba niezwłocznie skonsultować z lekarzem, ale nie można odstawiać leków. Istotne jest także utrzymywanie stałego poziomu magnezu we krwi. Pacjenci nie zawsze pamiętają o istotnych zaleceniach nazywając je szczegółami. Praktycznie wszystkie kolejne zawały serca są następstwem braku przestrzegania wytycznych, które przedstawił choremu lekarz prowadzący. Dodajmy od razu, że – by się do nich zastosować – nie trzeba przeogromnych wyrzeczeń i wywracania życia do góry nogami. Wystarczy odrobina silnej woli, ale i to czasami jest za dużo.
Po przebytym zawale rzeczywiście jest bardzo trudno zmienić nawyki. Jednym z działań jakie powinien powziąć chory jest aktywny tryb życia. Każdy, kto kiedyś próbował zrzucić choćby kilka kilogramów, wie że nie jest to łatwe. Trzeba się jednak postarać, bo to warunek konieczny. Według naukowców nawet niewielka nadwaga rzędu 5 kg zwiększa ryzyko wystąpienia kolejnego zawału o 25 proc. Na początek wystarczy ograniczenie jedzenia i gimnastyka. To pozwoli w kilka miesięcy powoli zrzucić zbędne kilogramy i wrócić do formy. Przy większej nadwadze, przekraczającej 10 kg, zaleca się współpracę z dietetykiem, który wspólnie z nami przeanalizuje dietę i przygotuje odpowiednią, która będzie mniej kaloryczna, ale nie wyjałowi organizmu z niezbędnych składników odżywczych. Najlepiej jest chudnąć powoli. Dietetycy zalecają tempo 1–2 kg miesięcznie, co odbędzie się bez szkody dla organizmu i zminimalizuje szanse na efekt jo-jo. Dieta po zawale powinna być bogata w witaminy C, E i z grupy B oraz beta-karoten i minerały (selen, magnez, cynk, potas). Unikać należy tłuszczów zwierzęcych, zwłaszcza w czerwonym mięsie. Od czasu do czasu można pozwolić sobie nawet na kieliszek alkoholu, ale nie wolno przesadzić. Upijanie się to prosta droga do kolejnego zawału, który może skończyć się tragicznie.
Gdybyśmy żyli w idealnym świecie, to byłoby czymś zupełnie naturalnym, że nie tylko kardiolodzy, ale lekarze w ogóle edukują swoich pacjentów i starają się przynajmniej dbać o dobro chorych. Przede wszystkim podejmować działania mające na celu przeciwdziałanie rozwojowi licznych chorób. Niestety. W takim świecie nie żyjemy. I trudno jest oczekiwać, że w najbliższym czasie się to będzie zmieniało. Przy aktualnych zarobkach trudno oczekiwać, abyśmy jako lekarze poza wykonywaniem ściśle określonych w pracy obowiązków mieli jeszcze siłę i chęci, aby dbać o kształcenie pacjentów i właściwy poziom ich wiedzy w kwestach merytorycznych. Niestety, trzeba o tym pamiętać i mieć na uwadze. Jeśli nie będziemy się starać zmieniać czegoś w przyszłości i samo państwo nie zajmie się tym, aby lekarze pracowali jak normalni ludzie zatrudnieni na etacie po czterdzieści godzin tygodniowo to błędem byłoby mieć nadzieję, że coś się będzie zmieniało. Niestety, ale taka jest prawda. Jeśli jesteśmy przepracowani, zestresowani i biegamy między jedną pracą, a drugą to nic dziwnego, że mało kto ma jeszcze siłę w ogóle chęci, aby zajmować się edukowaniem pacjentów i dbaniem o właściwy poziom wiedzy merytorycznej. Może i jest to smutne, ale niestety prawdziwe i trzeba się z tym pogodzić. A jeśli ktoś chce zmian, to najpierw trzeba by tym osobom uświadomić z jak wielkim poświęceniem wykonujemy swoją pracę i co można zrobić, aby nieco nas w niej odciążyć, by dopiero wtedy móc oczekiwać większego zaangażowania w pełnione obowiązki oraz dodatkową aktywność.
Wydaje mi się, że takie działania są jak najbardziej potrzebne w naszym społeczeństwie. Dużym problemem polskich pacjentów jest to, że myślą oni, że farmakoterapia jest w stanie sama uporać się z chorobą. Pacjenci przyjmujący leki chociażby na nadciśnienie, wcale nie rezygnują z dodawania nadmiernej ilości soli. Poważnym problemem jest niewystarczająca ilość aktywności fizycznej, która jest bardzo potrzebna przy wielu schorzeniach przewlekłych. To właśnie trzeba tłumaczyć pacjentom, a jeszcze lepiej, aby te informacje były przez z nich wdrażane w życie, zanim rozwinie się choroba. Jak czytamy w artykule problem chorób sercowych dotyka bardzo dużej ilości Polaków. Cieszy mnie fakt, że organizowanie różnych kampanii jest organizowanych w oparciu o potrzeby społeczeństwa. Wydaje mi się, że bardzo dobrze, że kardiolodzy chcą rozwiązać ten problem. To bardzo ważne, ponieważ nie raz zdarzało się, że dopiero informacje przekazane przez lekarzy potrafiły zmienić nastawienie pacjentów co do swojego zdrowia. Co prawda będą one przekazywane za pośrednictwem platformy, jednak pacjenci wiedzą, że jest ona stworzona przez specjalistów. Badania okresowe to również obowiązek, który stosuje zdecydowanie zbyt mała część naszego społeczeństwa. Podstawowe badania potrafią wykazać czy dzieje się coś niepokojącego ze zdrowiem pacjentów. Polacy często argumentują nie wykonywanie takich badań z uwagi na brak czasu. Wydaje mi się, że nie jest to zbyt mocny argument ponieważ przeprowadzenie ich zwykle nie zajmuje zbyt dużej ilości czasu, a może przyczynić się do tego, że zaburzenie zostanie wykryte wcześniej co pozwala na osiągnięcie większego sukcesu podczas terapii. Ostatnie doniesienia mówią o tym, że Polacy zaczynają się zdrowiej odżywiać. Spora część z nich przynajmniej raz w tygodniu sięgając po ekologiczne produkty. Związane może to być z licznymi kampaniami, których celem jest promowanie zdrowego trybu życia. Jeżeli podobne rezultaty będą osiągane po akcjach, które mają być prowadzone przez kardiologów to jest szansa na to, że sytuacja zdrowotna naszego społeczeństwa ulegnie znacznej poprawie. Zastanawia mnie dlaczego ludzie po zawałach wciąż nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Nawet po nim, nie są w stanie przestawić się na zdrową dietę, regularnie uprawiać sport, a także lekceważyć przyjmowanie leków o ustalonych porach.
.
Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy wykorzystaniu aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja. Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wychwyci” i natychmiast przekaże takie informacje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy. Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia. Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób z rozpoznaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie modyfikacji w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to istotne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści. W naszym kraju na 100 Polaków w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet. Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują samemu podejmować leczenie. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to ze zwiększoną liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej. W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano dane o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka. Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo rozpoznany i niewłaściwie wyleczony ponieważ symptomy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące symptomy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców. Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej. Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno. Postęp w medycynie umożliwił ratowanie życia osób po zawale, jednak zawał powoduje trwałe uszkodzenie serca i zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą wymagają właściwej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią.
Koordynacja po zawale serca, realizowana w ramach KOS-zawał, jest związana z lepszą opieką medyczną, z poprawą dostępu, co bardzo ważne, do kardiologa, i lepszym dostępem do leczenia zabiegowego tych pacjentów, którzy mają wskazanie do inwazyjnych procedur kardiologicznych. W efekcie pacjenci, którzy są objęci opieką w ramach KOS-zawał, mają o jedną trzecią mniejsze ryzyko zgonu, o 12 procent obniżone prawdopodobieństwo zgonu z przyczyn sercowo – naczyniowych, zawału serca bądź udaru mózgu. Ponadto 96 procent pacjentów wyraża opinię dobrą bądź bardzo dobrą o jakości opieki medycznej prowadzonej w ramach KOS-zawał. Istotą stanu przedzawałowego jest na tyle silne niedokrwienie komórek tworzących serce, że powoduje ono dotkliwy ból w klatce piersiowej. Niedokrwienie to jednak jest tymczasowe i odwracalne, nie skutkuje trwałą martwicą fragmentu ściany mięśnia sercowego. W związku z tym nie dochodzi do podniesienia troponin. Enzymy te wskazują na martwicę komórek tworzących serce. Bada się je rutynowo w przypadku bólu w klatce piersiowej. Zróżnicowanie niestabilnej dławicy piersiowej od zawału serca może być czasem problematyczne, a anwet niemożliwe, dlatego każdy silny ból w klatce piersiowej (zwłaszcza o typowej charakterystyce), utrzymujący się dłużej niż 20 minut, nieustępujący w spoczynku czy po przyjęciu nitrogliceryny pod język, traktujemy jak zawał serca. Najbardziej typowym symptomem stanu przedzawałowego jest ból wieńcowy.. Lokalizuje się on przeważnie na środku klatki piersiowej, za mostkiem Od czasu pandemii wywołanej koronawirusem w przypadku kardiologii pogłębia się dług zdrowotny. Bez wprowadzenia pewnych zmian o charakterze systemowym nie uda nam się skutecznie przeciwdziałać jego skutkom zdrowotnym. Aktualnie system nie ma możliwości nadrobienia strat spowodowanych brakiem realizacji diagnostyki i zabiegów w czasie pandemii, nie mówiąc już o skutecznym zaopiekowaniu się pacjentami pierwszorazowymi. Jednym z priorytetów pozostaje nie tylko zwiększenie lub zapewnienie finansowania pewnych technologiom lekowym lub procedurom, ale stworzenie i konsekwentne wprowadzanie kompleksowej, długoterminowej strategii. W tym roku w kardiologii wprowadzono refundację kolejnych leków, m.in. flozyn, a kolejne są oceniane. Zbyt wolno jednak trwa ocena i decydowanie o wprowadzaniu finansowania nowoczesnych technik zabiegowych opartych o stosowanie urządzeń wszczepialnych czy zastawek. Polskie Towarzystwo Kardiologicznie, co roku, aktywnie angażuje się i wspiera akcje edukacyjne, których założeniem jest propagowanie wiedzy o schorzeniach serca i naczyń oraz o możliwościach diagnostyki, leczenia i o profilaktyce zdrowotnej. Kardiolodzy zwracali uwagę na istotną barierę dla rozwoju nowoczesnych technik zabiegowych, jaką stanowi brak odpowiedniego finansowania. W części zabiegów stale poprawia się ich dostępność, to obowiązują pewne limity wynikające z ryczałtów. Do powikłań sercowych teoretycznie może dojść po każdej infekcji - wirusowej, bakteryjnej czy grzybiczej. Specjaliści obserwują jednak, że zdecydowanie najczęściej występują one po infekcjach wirusowych: grypie, zakażeniach górnych dróg oddechowych, a w ostatnim czasie również po COVID-19. Badania pokazują, że nieco ponad 60 procent pacjentów hospitalizowanych z powodu infekcji koronawirusem doznaje uszkodzenia serca. SARS-CoV-2 wnika do prawidłowych komórek poprzez białko kolczaste znajdujące się na jego powierzchni. Białko to przyczepia się do receptorów znanych jako enzym konwertujący angiotensynę 2 (ACE2) zdrowych komórek i w ten sposób przedostaje się do ich wnętrza. Naukowcy postawili hipotezę, że SARS-CoV-2 może uszkadzać serce poprzez odpowiedź immunologiczną niezależną od ACE2. Istnieją teorie, z których wynika, że po COVID-19 utrzymuje się chroniczny stan zapalny lub że układ immunologiczny jest nadaktywny, co prowadzi do zaburzeń sercowo-naczyniowych. W 2020 roku zaobserwowano o 25 procent mniej hospitalizacji z przyczyn sercowo-naczyniowych w porównaniu do rokuu uprzedniego. Podobnie niższy poziom utrzymał się również w 2021 roku. Wykonano 15-20 procent mniej procedur z zakresu kardiologii inwazyjnej. Chorzy, których zabiegi nie odbyły się, o ile przeżyli, zwiększyli pulę pacjentów, którzy powinni mieć wykonaną procedurę w kolejnych latach. Choć w naszym kraju mamy dostęp do nowoczesnych technik leczenia i to zarówno na poziomie farmakoterapii, jak i przeprowadzania zabiegów, a wiedza dotycząca ryzyka chorób i objawów chorobowych stale rośnie, to i tak schorzenia sercowo-naczyniowe pozostają największym zabójcą naszych obywateli. Wciąż wiele osób zbyt późno dostaje się do specjalisty, a przede wszystkim znaczna część pacjentów nie jest w stanie poprawić swoich nawyków żywieniowych i zwiększyć częstotliwość aktywności fizycznej. W naszym kraju dostępność do leczenia jest na najwyższym, europejskim poziomie, natomiast rzeczywiście rokowania części chorób są gorsze. Przyczyna jest złożona, w pewnym stopniu pozwiązana z czynnikami genetycznymi. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów w skali globalnej, przyczyniając się do śmierci prawie 18 milionów osób. W Europie każdego roku ponad 4 mln osób umiera z powodu chorób serciowo-naczyniowych - to oznacza, że z tej przyczyny co 8 sekund umiera człowiek. Cztery na pięć zgonów z powodu chorób kardiologicznych są spowodowane udarem mózgu lub zawałem serca, a jedna trzecia tych zgonów występuje u osób poniżej 70 roku życia. Sytuacja w naszym kraju jest porównywalna. W ostatnich latach obserwuje się ogromny wzrost przypadków choroby wieńcowej, w tym zawałów u młodych osób około 40. roku życia. Coraz częściej są to również młode kobiety. Oznaki zawału serca u kobiet mogą różnić się od tych, których doświadczają mężczyźni. Mimo iż zarówno mężczyźni, jak i kobiety mogą odczuwać ból w klatce piersiowej i duszności, to u kobiet z większą częstotliwością doświadczają nudności, zawrotów głowy i uczucia niepokoju. Powodem dla którego kobiety zwlekają z szukaniem pomocy lekarskiej lub też są błędnie diagnozowane, są objawy inne, niż te, które najczęściej występują. Co więcej, okazuje się, że nawet, gdy kobiety zgłaszają się do specjalisty w odpowiednim czasie, częściej niż mężczyźni są odsyłane z błędnym rozpoznaniem. Jak wykazano w badaniach, kobiety rzadziej trafiały do szpitala z podejrzeniem zawału serca, rzadziej wykonywano im badania, takie jak elektrokardiogram, które mogą wykryć problemy kardiologiczne, stawiane im diagnozy były mniej dokładne, niż te, które dostawali mężczyźni. Zmieniająca się temperatura może wpływać na zwiększone ryzyko zawału serca. Wykazano, że spadek temperatury o 10 stopni wiąże się ze wzrostem ryzyka wystąpienia zawału serca o 7 procent. Dodatkowo to ryzyko jest potęgowane tym, że spadek temperatury łączy się z rozpoczęciem sezonu grzewczego i niestety zwiększeniem zapylenia, a co za tym idzie - zwiększeniem zanieczyszczenia powietrza, zwłaszcza poprzez pyły PM2,5, co dodatkowo nasila w naszym klimacie ryzyko wystąpienia zawału serca. Zawał serca jest bezpośrednim stanem, które stanowi zagrożenie życia i nigdy nie należy ignorować alarmujących objawów. Udrożnienie zamkniętej tętnicy wieńcowej w czasie krótszym niż 60 minut nie tylko ratuje życie chorego, ale może pozwolić na całkowity powrót serca do sprawności, bez najmniejszego uszczerbku. Na zawał mięśnia sercowego mogą zachorować zarówno osoby, które mają stwierdzoną chorobę wieńcową, czyli odczuwają bóle w klatce piersiowej, jak i u osoby dotychczas niemającej żadnych objawów choroby serca. Co roku ponad 80 tysięcy Polaków cierpi na zawał serca. Mimo całego postępu medycyny i kardiologii inwazyjnej, wciąż wielu pacjentów umiera zarówno w ostrej fazie, jak i po okresie hospitalizacji. Śmiertelność od momentu wystąpienia zawału serca do upłynięcia pięciu lat sięga 50 procent. Co drugi pacjent, który doznaje zawału serca, po 5 latach niestety nie żyje, i to mimo wszystkich dowodów na skuteczność nowych metod. Wśród przyczyn takiej sytuacji wymienia m.in. opóźnienie w rozpoczynaniu leczenia, zbyt późny kontakt pacjentów ze specjalistami, nie zawsze wystarczającą farmakoterapię w okresie poszpitalnym, a czasem także brak dostępu do skutecznych metod terapii.