Nowy lek może się okazać skuteczny w leczeniu odry – informuje pismo „Science Translational Medicine”.


W przypadku większości chorób wirusowych najprościej i najtaniej jest uniknąć zachorowania dzięki zaszczepieniu. Gdy się już zachoruje, leczenie jest zwykle objawowe - ma wspomóc organizm w zwalczeniu zagrożenia. Tylko nieliczne leki zwalczają same wirusy w podobny sposób jak antybiotyki zwalczają bakterie.


Takim skutecznym lekiem w przypadku odry może się okazać preparat, który na razie nazywa się ERDRP-0519. W roku 2007 odkrył go zespół Richarda Plempera z Emory University w Atlancie (Georgia).
Naukowcy przebadali wówczas 34 000 związków pod kątem aktywności przeciwko wirusowi odry. Używali zautomatyzowanego systemu – jeśli w hodowanych komórkach namnażał się wirus, świeciły. Jako że wirusy są właściwie martwe, lek przeciwwirusowy nie zabija ich a tylko hamuje ich namnażanie.


ERDRP-0519 blokuje polimerazę RNA, niezbędną do namnażania wirusa odry. Ponieważ tylko ssaki naczelne chorują na odrę, naukowcy badali działanie potencjalnego leku na pokrewnym wirusie nosówki psów, która dla fretek jest chorobą śmiertelną.


Fretkom podawano ERDRP-0519 drogą pokarmową przez dwa tygodnie - zaczynając dzień przed zakażeniem lub trzy dni po zakażeniu nosówką. Grupa kontrolna, zakażona, ale nieleczona zginęła, natomiast fretki, które dostały lek w trzy dni po zakażeniu przeżyły, a nawet rozwinęły odporność na tyle dużą, że nie ulegały zakażeniu przy drugim kontakcie z wirusem.


Jednak fretki, u których podawanie leku rozpoczęło się na dzień przed zakażeniem zginęły w dwa tygodnie po odstawieniu leku, a odporność nigdy się u nich nie rozwinęła. Testy reakcji immunologicznych sugerują, że lek zatrzymał namnażanie się wirusa tak dokładnie, iż odporność nie miała czasu się rozwinąć. W konsekwencji niedobitki wirusa zabiły zwierzęta, gdy tylko ERDRP-0519 przestał działać.


U ludzi lek powinien zatem być podawany po ekspozycji na wirusa odry, ale przed wystąpieniem objawów. Ponieważ odstęp pomiędzy zakażeniem oraz objawami może trwać nawet dwa tygodnie, możliwe będzie podanie leku wszystkim, z którymi stykała się osoba, u której objawy już wystąpiły. Natomiast sam chory nie odniósłby korzyści z podania leku, ponieważ gdy wystąpią objawy, wirus już się nie namnaża. Ustalenie, po jakim czasie od zakażenia leczenie ma jeszcze sens mają umożliwić eksperymenty na małpach saimiri oraz badania kliniczne.


Choć szczepionki przeciwko odrze są bardzo skuteczne, rosnąca popularność ruchów antyszczepionkowych w krajach wysoko rozwiniętych sprawia, że coraz więcej jest osób niezaszczepionych. Zaprzepaściło to nadzieje epidemiologów na całkowite wykorzenienie odry.


Co więcej, w tym tygodniu specjaliści z Nowego Jorku po raz pierwszy poinformowali, że osoby zaszczepione mogą rozprzestrzeniać wirusa odry. Prawdopodobnie jest to skutek uboczny powszechności szczepień - o ile w przeszłości kontakty z wirusem działały jak dawka przypominająca, to teraz odporność z czasem słabnie, o ile zaszczepionej osobie nie podaje się co jakiś czas dodatkowych dawek.


Lek przeciwko odrze mógłby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa zarówno wśród osób niezaszczepionych, jak i tych, których odporność z czasem się obniżyła. Najpierw jednak naukowcy chcą się upewnić, że stosowane ERDRP-0519 nie doprowadzi do wyselekcjonowania bardziej złośliwego szczepu wirusa odry. Obecnie choć odra jest chorobą wyjątkowo zaraźliwą rzadko bywa śmiertelna.


Dotychczasowe badania przeprowadzone w hodowli komórkowej wykazały, że choć pod wpływem leku powstają odporne mutanty, są mniej złośliwe i gorzej się przenoszą od typowych wirusów odry. Jednak praktycznemu wykorzystaniu leku musiałoby towarzyszyć monitorowanie obecności opornych szczepów wirusa.


Naukowcy obawiają się także, że obecność na rynku leku przeciwko odrze mogłaby zachęcać rodziców do nieszczepienia dzieci, podczas gdy do całkowitego wyeliminowania wirusa odry niezbędne są właśnie sczepienia.

 

Źródło: www.nauka.pap.pl