Pandemia w istotny sposób ograniczyła kontakt pacjentów z systemem ochrony zdrowia. Mimo że okulistyka jest jedną z najbezpieczniejszych dziedzin w kontekście zagrożeń epidemiologicznych, również ona odnotowała spadek liczby wizyt, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Około 40 proc. przedstawicieli tej grupy wiekowej wymaga badania. Spadła także liczba korekcji zaćmy, a nieleczona prowadzi ona do ślepoty i jest zagrożeniem zarówno dla chorego, jak i jego otoczenia.
– Pracujemy zdalnie, były wielomiesięczne okresy nauki w domu, co oznacza wpatrywanie się w ekran przez wiele godzin. To odcisnęło duże piętno. Dane pokazują, że 40 proc. dzieci w wieku szkolnym w tej chwili wymaga badania, diagnostyki, również leczenia w zakresie chorób oczu. Szczególnie tu mam na myśli wady refrakcji i krótkowzroczność, której występowanie znacznie wzrosło – mówi agencji Newseria Biznes prof. dr hab. n. med. Robert Rejdak, kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Ogólnej i Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Jak podkreśla, badania europejskie wskazują, że liczba wizyt u specjalistów może być o nawet 80 proc. mniejsza niż przed pandemią. Szczególnie dotyczy to dzieci i młodzieży.
Badanie przeprowadzone w ramach akcji Vision Express „Wielkie Badanie Wzroku” wykazało, że Polacy coraz gorzej oceniają kondycję swojego wzroku. Już 54 proc. ma stwierdzoną wadę wzroku lub chorobę oczu, a najwięcej osób cierpi na krótkowzroczność. Wielu z nas zaniedbuje wizyty u specjalistów. Z raportu wynika, że 16 proc. Polaków nigdy nie odwiedziło okulisty lub optometrysty, co trzeci odbył taką wizytę rok–dwa lata temu, a co piąty – trzy–cztery lata temu. Spadek dotyczy także różnego rodzaju zabiegów okulistycznych.
– Ze względu na charakter naszych badań diagnostycznych oraz zabiegów okulistyka jest jedną z najbezpieczniejszych dziedzin, jeśli chodzi o potencjalne zakażenia. Od dawna stosujemy tryb jednodniowy zabiegów i tzw. chirurgię fast track, w której pacjent przebywa w naszym ośrodku tylko dwie–trzy godziny, jednocześnie minimalizując ryzyko infekcji. Mimo reżimów sanitarnych i obostrzeń odnotowaliśmy spadek wizyt i liczby zabiegów. W przypadku chirurgii zaćmy w Polsce to około 30 proc. – mówi prof. dr hab. n. med. Robert Rejdak.
Zaćma to choroba polegająca na częściowym lub całkowitym zmętnieniu soczewki oka, co jest jedną z najważniejszych przyczyn zaburzeń widzenia. Czynnikiem ryzyka jest tu wiek pacjenta, ale na występowanie zaćmy wpływa także cukrzyca, palenie tytoniu, uraz lub zapalenie błony naczyniowej oka. Statystyki Polskiego Towarzystwa Okulistycznego pokazują, że w 2020 roku wykonano w Polsce o 30 proc. mniej operacji usunięcia zaćmy niż w 2019 roku. Najbardziej dotknięta została grupa wiekowa powyżej 70. roku życia. Jak informuje PTO, liczba wykonywanych zabiegów spadła na przestrzeni ostatnich lat z ok. 200 tys. rocznie do 112 tys. Podobnie sytuacja wygląda również w innych grupach wiekowych. W grupie 60–69 lat liczba operacji zaćmy spadła o prawie 30 tys.
– To pociąga za sobą wiele następstw. Z jednej strony rozwijająca się zaćma to ryzyko wielu dodatkowych problemów oraz chorób: może dojść do wypadków, potknięć, złamań, wszelkiego rodzaju urazów. Pacjent ryzykuje, nie operując zaćmy, bo gdy gorzej widzi, nie dostrzega przeszkód na drodze i jego funkcjonowanie jest trudniejsze – mówi kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Ogólnej i Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Ponadto, na co wskazują badania, osoby w podeszłym wieku dotknięte zaćmą są również narażone na demencję i otępienie, na pewnego rodzaju poczucie wykluczenia, stany lękowe, depresje. To jest poważny problem.
Chorujący na zaćmę to w przeważającej części osoby starsze, cierpiące również na inne choroby. Często same muszą sobie dawkować leki czy odczytywać parametry zdrowotne z różnych urządzeń, np. glukometru czy termometru, co utrudnia postępująca zaćma.
– Kierowcy, którzy nagle zaczynają gorzej widzieć z powodu zaćmy, stają się zagrożeniem na drodze dla siebie i otoczenia. To są niezwykle ważne aspekty, o których powinniśmy bardzo głośno mówić, apelując do pacjentów o to, żeby się wcześniej zgłaszali – zaleca ekspert.
Tym bardziej że operacja usunięcia zaćmy – polegająca na wszczepieniu sztucznej soczewki – należy do zabiegów niskiego ryzyka. Pacjent jest na oddziale tylko kilka godzin, a poprawa komfortu widzenia jest odczuwalna niemal natychmiast po zabiegu. W miarę szybko można też wrócić do normalnego, codziennego funkcjonowania. Jak podkreśla prof. Robert Rejdak, mimo to wielu pacjentów przekłada diagnostykę lub zabieg na późniejszy termin, co często prowadzi do tego, że zgłaszają się do lekarza w bardzo późnych stadiach choroby.
– Pamiętam przypadki sprzed 20 lat, kiedy przychodzili pacjenci niewidomi obuocznie z powodu zaćmy. Ówczesne techniki operacyjne wymagały dłuższych pobytów w szpitalu. Dziś mamy technologię bardzo dobrze rozwiniętą, która umożliwia zabieg w trybie jednodniowym. Mimo to teraz znów obserwuję pacjentów, którzy obuocznie są niewidomi i przyjeżdżają do nas w okresie pandemii na leczenie operacyjne – mówi okulista. – W zaawansowanym stadium choroby operacja jest dużo trudniejsza, wymaga większej liczby manewrów chirurgicznych, energii, którą się zużywa po to, żeby rozdrobnić soczewkę. Jest ryzyko powikłań i długa rekonwalescencja po tym zabiegu.
Poza tym w oku z zaćmą równolegle mogą się rozwijać inne choroby, m.in. jaskra, retinopatia cukrzycowa czy schorzenia plamki żółtej.
– Przez to pacjent naraża się na nieodwracalną ślepotę, ponieważ zaćma zasłania, maskuje inne choroby. Dopiero po usunięciu zaćmy możemy prawidłowo zdiagnozować inne schorzenia. Czekając zbyt długo na operację, możemy doprowadzić do takiego stanu, że pogorszenie widzenia czy wręcz ślepota będą już nieodwracalne – ostrzega prof. Robert Rejdak.
Jak podkreśla, do badań powinny nas skłonić wszystkie zaburzenia widzenia. Na zaćmę mogą wskazywać gorsze widzenie po zmroku czy słabsze rozpoznawanie kolorów.
– Musimy mieć świadomość, że każdy z nas, z nielicznymi wyjątkami, patrzy na świat obuocznie, co czasami może maskować fakt zachorowania jednego oka. Dlatego warto przynajmniej raz dziennie popatrzeć każdym okiem z osobna. Czasami taka próba ujawni fakt, że jedno oko może widzieć gorzej, niewyraźnie, a to pogorszenie widzenia może mieć różny charakter – wyjaśnia ekspert. – Przykładowo choroby plamki powodują przede wszystkim zaburzenia widzenia centralnego, przy jaskrze z kolei najpierw zostaje uszkodzone obwodowe pole widzenia.
Komentarze
[ z 8]
Z powodu pandemii wielu obywateli naszego kraju było zmuszonych do pracy zdalnej i przebywania większej ilości czasu przed ekranem komputerów czy innych urządzeń elektronicznych. Rozwój technologiczny na przestrzeni lat sprawił, że ryzyko uszkodzenia wzroku przy stosowaniu tych urządzeń jest dużo mniejsze, ale jednak występuje. Istnieje wiele zaleceń, których warto się stosować, aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia wad wzroku. Jeżeli chodzi o zaćmę, to początkowo wiele zabiegów było wstrzymanych, jednak systematycznie na oddziałach są one przywracane, dzięki czemu pacjencji mogą liczyć na to, że niedługo ich wzrok ulegnie poprawie.
Od wielu lat wzrok Polaków ulega pogorszeniu, co jest też obserwowane na całym świecie. Z pewnością związane jest z tym o czym Pan wspomniał, czyli coraz większej ilości czasu spędzanym przed różnego rodzaju urządzeniami elektronicznymi. Pandemia sprawiła, że przez pewien okres liczba zabiegów musiała zostać zredukowana, a w niektórych ośrodkach całkowicie je przerwano. Aktualnie sytuacja stopniowo wraca do normy i operacje na zaćmę ponownie przeprowadzane są w stosunkowo dużych ilościach. Wydaje mi się również bardzo dobrym rozwiązaniem to, że z uwagi na ich małe obciążenie jeżeli chodzi o pacjenta, zwykle są przeprowadzane w taki sposób, że chory nie musi być hospitalizowany, jeśli nie ma ku temu przeciwwskazań, a mimo to przebywa w szpitalu, w którym może liczyć na specjalistyczną pomoc i bardzo dokładne przygotowanie do zabiegu.
Z wielu względów praca zdalna początkowo dla wielu pracowników, którzy mogli się na nią zdecydować była dosyć wygodna ponieważ nie było konieczności dojeżdżania do miejsc pracy co oznaczało przecież oszczędność czasu, a także finansów. Po dwóch latach stopniowo będą pojawiać się kolejne doniesienia o tych negatywnych aspektach takiej formy pracy. Warto zwrócić na siedzący tryb pracy i ograniczony ruch, który często towarzyszył pracownikom w pokonywaniu drogi do biura i z powrotem. Taka nawet minimalna ilość ruchu, z pewnością korzystnie wpływała na zdrowie pod różnymi względami. Z pewnością oczy w dużej mierze są obciążone podczas pracy zdalnej, ale warto jest też zwrócić na problem nadmiernego obciążenia kręgosłupa.
Poruszenie problemów z jakimi muszą mierzyć się starsze osoby jest bardzo ważne. W przypadku niektórych z nich występują liczne schorzenia jednocześnie, które mogą utrudniać codzienne funkcjonowanie. Warto wspomnieć o tym, że zaburzenia wzroku w znacznym stopniu utrudniają poruszanie się zarówno w ich domu jak i poza nim. W takiej sytuacji zwiększa się ryzyko upadku i złamania kości, które jak wiemy w przypadku starszych osób może się wiązać z poważnymi powikłaniami zdrowotnymi, a nawet śmiercią. W aktualnych czasach sytuacja wielu seniorów jest bardzo trudna więc wydaje mi się, że należy robić wszystko aby poprawić ich komfort życia.
Wpływ nauki zdalnej na dzieci i młodzież szkolną stał się powodem do obaw rodziców i przedmiotem zainteresowania specjalistów. Nic dziwnego, każdy z nas próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Na czym polegają negatywne skutki nauki w trybie zdalnym i jakich aspektów rozwoju dotyczą? Czy mimo to edukacja na odległość może okazać się cennym doświadczeniem na przyszłość? Co obecnie wiemy o wpływie zdalnego nauczania na dzieci i w jaki sposób możemy pomóc naszym pociechom odnaleźć się w tej sytuacji? Jak radzić sobie z towarzyszącymi jej trudnościami i uniknąć najbardziej negatywnych konsekwencji? Na skutek trwającej pandemii Covid-19 edukacja szkolna w trybie stacjonarnym przez długi czas była niemożliwa. Negatywne skutki nauki zdalnej – wymuszonej okolicznościami i wprowadzonej w trybie nagłym – odczuwa dziś większość uczniów. Choć dzieci i młodzież wróciły do szkół, zagrożenie epidemiologiczne sprawia, że część z nich znowu musi uczyć się w domu – przynajmniej przez pewien czas. Wiele wskazuje na to, że ta forma nauczania zostanie z nami na dłużej. Dlatego tak ważna jest świadomość odnośnie wpływu nauki zdalnej na dzieci i przeciwdziałanie bądź minimalizowanie negatywnych skutków z nią związanych. Warto mieć świadomość, że skutki te dotyczą zarówno rozwoju fizycznego, jak również umysłowego i społecznego. Pandemia zakłóciła szkolną rutynę, życie dzieci i młodzieży, ingerując w pełnione role – ucznia, kolegi i koleżanki. Covid-19 pogorszył perspektywy ludzi młodych, wywołując niepokój o to, co dziś i o przyszłość. Wprowadzane, wraz z kolejnymi falami pandemii, ograniczenia, wymusiły zmianę dotychczasowego funkcjonowania w życiu codziennym, społecznym i w procesie edukacji. Nie ma wątpliwości, że wszystkie restrykcje przyczyniły się do zmniejszenia ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa, ale jednocześnie istotnie wpłynęły na zdrowie młodych ludzi w wielu wymiarach. Zmiana organizacji nauki ze stacjonarnej na zdalną, ograniczenia w działalności miejsc kulturalnych i sportowych, spowodowały, że dzieci miały utrudniony kontakt z osobami świadczącymi specjalistyczną pomoc (psycholog, pedagog), ograniczeniu uległa ich interakcja w relacjach społecznych (spotkania z rówieśnikami, bezpośredni kontakt z nauczycielami), wydłużył się czas spędzany przed komputerem. Wpływ nauki zdalnej przejawia się również poprzez ograniczenie aktywności kulturalnej dzieci i młodzieży (brak wycieczek, imprez szkolnych, koncertów, zajęć pozalekcyjnych), konieczność pozostania w domu, czasem w trudnej sytuacji rodzinnej, brak możliwości korzystania z bezpłatnych posiłków w szkole. To jednak nie wszystkie negatywne skutki nauki zdalnej. U młodych ludzi, w szerszym kontekście społecznym, mogło pojawić się spowodowane pandemią zachwianie poczucia bezpieczeństwa, obawa o swoje i bliskich zdrowie, a także rosnące poczucie odosobnienia. Zdalne nauczanie stało się negatywnym doświadczeniem młodych ludzi. Ograniczenie przemieszczania się i konieczność zachowania dystansu społecznego ma wpływ na zdrowie fizyczne i samopoczucie, a to w dalszych krokach odzwierciedla się w funkcjonowaniu psychicznym dzieci i młodzieży. Samotność, poczucie wyizolowania, strach przed stratą rówieśników, kontaktów, pozostanie samemu z trudami nauki i organizacji pracy – to tylko niektóre z odczuć, które mogły się pojawić u młodych ludzi. W opinii lekarzy i fizjoterapeutów edukacja szkolna realizowana zdalnie – głównie przez internet – może rzutować ujemnie na rozwój fizyczny dzieci i młodzieży, choć wpływ ten nie jest jeszcze w pełni zbadany. Negatywne skutki wiążą się w dużej mierze z wydłużeniem czasu spędzanego przy komputerze, tablecie i/lub smartfonie, przy jednoczesnym ograniczeniu aktywności fizycznej. Nauka realizowana w trybie zdalnym wiąże się z długotrwałą ekspozycją na obraz ekranu komputerowego w wymuszonej pozycji ciała. Należy przy tym wziąć pod uwagę, że przebywając w szkole uczniowie korzystają z komputerów i/lub smartfonów również po zajęciach, dla rozrywki – dla wielu jest to zresztą ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Przy nauce zdalnej koncentracja na treściach lekcji często powoduje wymuszoną pozycję przy komputerze. Uczeń inaczej siedzi w szkolnej ławce, a inaczej w domu przed ekranem. Konieczne jest w związku z tym zapewnienie dziecku odpowiednio dopasowanego biurka i krzesła, które umożliwią korekcję postawy podczas e-lekcji. Wybierając dla dziecka meble, należy zwrócić uwagę na odpowiednią wysokość blatu biurka, kąt siedziska, oświetlenie, odległość oczu od ekranu i kąt jego nachylenia. Niekorzystny wpływ pandemii może postępować bardzo szybko, dlatego konieczne są działania, mogące pomóc w łagodzeniu skutków Covid-19, zabezpieczając przyszłość dzieci i młodzieży (psychoedukacja, rozmowy, wsparcie w kryzysach, działania motywacyjne, systemy nagradzania itp.). Jak przezwyciężyć kryzys nauczania on-line? Nauczanie zdalne, postawiło przed każdym z nas wiele wyzwań. Choć przyszłość nadal rysuje się niestabilnie, postrzeganie jej wyłącznie przez pryzmat obaw i frustracji może zniweczyć szanse na jakikolwiek pozytywny wpływ nauki zdalnej. W tym trudnym doświadczeniu warto znajdować też „coś”, co wzmocni poczucie wartości. Pozwalając uczniom opowiedzieć o ich osobistych talentach i osiągnięciach podczas zdalnej edukacji czy już po powrocie do szkoły, stwarzamy możliwość, aby sami siebie usłyszeli i zauważyli, że noszą w sobie ukryty potencjał, nawet w drobnych sprawach.
Im młodsze dzieci, tym więcej zagrożeń zdrowotnych związanych ze zdalną edukacją. Negatywne skutki mogą dotyczyć zwłaszcza mięśni szkieletowych, w tym przykręgosłupowych, które są odpowiedzialne za postawę. Niezależnie od wieku, codzienna, trwająca kilka godzin praca ucznia z komputerem, może mieć niekorzystny wpływ na profilaktykę chorób cywilizacyjnych, stymulację prawidłowego rozwoju fizycznego i motorycznego, nabywanie odporności, kształtowanie prawidłowej postawy ciała i ogólnie pojętego zdrowia w przyszłości. Z jednej strony nauka zdalna ma wiele minusów, ale z drugiej powrót do szkoły stacjonarnej może wywoływać obawy zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Pojawiają się wątpliwości dotyczące nawiązywania kontaktów rówieśniczych czy towarzyskich, jak również sprostania wymogom nauki w szkole. Pojawia się niepokój o bezpieczeństwo dziecka w szkole, ale i nadzieja na dodatkową pomoc.
Bardzo ciekawy komentarz ! Szkolnictwo w Polsce jest jakie jest i każdy o tym wie. Trzeba przyznać, że wbrew pozorom system wymagań nie jest najniższy, ale zdecydowanie niższy niż jeszcze kilka lat temu. A przez pandemię koronawirusa zapowiada się, że podstawa programowa znowu zostanie okrojona. Nauka zdalna niespecjalnie się sprawdza. Ale warto jeszcze się zastanowić, jaki ma wpływ na uczniów i to zarówno tych najmłodszych, starszych, jak i nastolatków. Nauczanie zdalne nie jest lubiane chyba przez nikogo, nawet uczniowie takiej formy lekcji nie lubią, nie wspominając już o nauczycielach, choć chyba najtrudniej mają rodzice, którzy często odczuwają to najbardziej, wszak muszą jeszcze sami zasiadać do zadań z dziećmi czy tłumaczyć zagadnienia. Ale lepsza taka forma nauki niż żadna i to chyba jedyny pozytyw nauczania zdalnego. Niestety nietrudno się domyślić, że lekcje online nie sprawdzają się, bo dzieciaki niechętnie w nich uczestniczą. Nie wspominamy już o sytuacji, że w przypadku rodzin wielodzietnych często brakuje komputerów. Są też rodzice, którzy umyślnie izolowali dzieciaki od technologii informatycznej, a teraz jest to problematyczne, bo przecież dzieci muszą się uczyć, korzystając właśnie z komputera, przez co można uznać, że całkowita izolacja od komputera jednak nie była dobrym rozwiązaniem. W wielu krajach europejskich dzieciaki chodzą do szkoły, ale przy zachowania restrykcyjnych norma sanitarnych, ale w Polsce zbyt wielu dorosłych ludzi uważa, że noszenie maseczek ochronnych zabiera im wolność, przez co w naszym kraju to by się nie sprawdziło. Samo pójście dziecka do pierwszej klasy może być dla niego trudne. Nowa sytuacja, nowe obowiązki – to wszystko wpływa na jego psychikę, ale i wywołuje stres. Niestety dzieciaki niespecjalnie długo mogły aklimatyzować się do nowej sytuacji, wszak szybko wprowadzono im nauczanie zdalne, co sprawia, że dla nich ta sytuacja jest podwójnie trudna. Jeszcze dobrze nie przystosowały się do chodzenia do szkoły, a już mają nauczanie online. Niestety tutaj pojawia się jeszcze jeden problem, który dotyczy tego, jak owe lekcje mają wyglądać w przypadku najmłodszych dzieci. Ponadto wielu rodziców umyślnie izolowało dzieci od komputerów, by teraz nakazywać im korzystanie z takiej formy nauki. Rzeczywiście trzeba przyznać, że dzieci z klas 1-3 mają najtrudniej, ale i nauczycielom trudno uczyć takich uczniów. Przez taką sytuację w dużej mierze cierpią rodzice, którzy tak naprawdę w większości muszą przejąć obowiązki nauczycieli i sami ćwiczyć ze swoimi dziećmi, a przy tym większość ma także swoje obowiązki w pracy. O ile zaległości w przypadku klas 1-3 można szybko nadrobić, to zdecydowanie gorzej sytuacja wygląda jeżeli chodzi o psychikę dzieciaków, które mają prawo czuć się zagubione. Nauka zdalna w klasach 4-8 wygląda nieco inaczej, wszak dzieciaki w większości są już obyte z komputerami, ale i łatwiej nauczycielom się z nimi komunikować. Oczywiście nie jest idealnie, ale na pewno jest lepiej niż w przypadku najmłodszych uczniów, przynajmniej jeżeli chodzi o sferę psychiczną. Zdecydowanie mniej ciekawie wygląda sama nauka, bo i w tym przypadku nie jest dobrze. Z dnia na dzień zaległości rosną, a ich nadrobienie nie jest już takie łatwe i wymaga od samych uczniów chęci aktywnego uczestnictwa w lekcjach online. Nauka zdalna w szkole czy prowadzona w domu tak naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem dla nikogo. Jest jeszcze jedna grupa uczniów, która bardzo dotkliwie odczuwa nauczanie zdalne, a są to nastolatkowie czy młodzi dorośli, którzy przygotowują się do egzaminów. Cóż, w ich przypadku sytuacja jest bardzo trudna, bo nie tylko nie wiedzą jak będą wyglądać egzaminy i czy odbędą się terminie, ale dodatkowo stresują się z powodu zaległości. Sytuacja wygląda tak, a nie inaczej i nie pozostaje nic innego jak jej zaakceptowanie. Rzeczywiście nie tylko dorośli odczuwają skutki pandemii, ale i uczniowie, którzy tak naprawdę nic nie rozumieją. Dlatego też rolą rodziców i pedagogów nie jest nakręcanie sytuacji, lecz tłumaczenie im, że wszystko wróci do normy, ale nauczyciele i opiekunowie powinni jeszcze bardziej się starać, aby zaległości dzieci nie powiększały się.
Komputery i inne urządzenia elektroniczne stały się codziennością większości ludzi na świecie. I choć kiedyś były używane tylko przez dorosłych, obecnie nawet malutkie dzieci potrafią je świetnie obsługiwać. Nasuwa się zatem pytanie, czy generacja Z (osoby urodzone po 1996 roku) narażona jest na inne problemy niż ich pradziadkowie, którzy nie korzystali ze smartfona, laptopa, tabletu czy komputera? Czy w rozwoju technologii cyfrowych należy się dopatrywać tylko negatywnych efektów? A może stymulacja rozwoju niemowlęcia za pomocą bajki oglądanej na tablecie czy smartfonie to świetny, uniwersalny zamiennik, a może nawet lepszy, dla przysłowiowej grzechotki? Może dzięki wykorzystaniu nowych technologii dzieci rozwijają się znacznie szybciej, a media społecznościowe zapewniają im niezbędny kontakt z rówieśnikami? Czy jako specjaliści powinniśmy się bać, czy raczej wspierać korzystanie przez dzieci i młodzież z nowych technologii? Spróbujmy zatem przyjrzeć się cyfrowemu światu dziecka i jego wpływowi na widzenie. Obecnie na całym świecie miliony dzieci korzystają z urządzeń elektronicznych zarówno w domu, jak i w szkole. Mają do nich dostęp w przestrzeni publicznej: w poczekalni u lekarza, w centrach handlowych, a także w bliskim otoczeniu – w samochodzie taty, we własnym pokoju, a nawet w jadalni, podczas spożywania posiłków. Dzieci korzystają z całej gamy urządzeń, ale są zwłaszcza pasjonatami urządzeń mobilnych, takich jak smartfony czy tablety. Często wykonują kilka czynności na raz, korzystając z kilku urządzeń – np. oglądają TV i piszą / grają na smartfonie. Nowoczesne technologie przyciągają dzieci od bardzo wczesnego dzieciństwa. Kiedy dziecko zaczyna raczkować, smartfon czy tablet wydają się, zarówno rodzicom, jak i jemu samemu, świetnym obiektem do eksploracji. Ponadto są zawsze dostępną nianią i „uspokajaczem”, zatem rodzice chętnie korzystają z tego udogodnienia, zarówno w miejscach publicznych (np. poczekalnia lekarska), jak i w domu. Badania pokazują, że co najmniej 10% rodziców wykorzystuje urządzenia elektroniczne w celu zaabsorbowania uwagi swojego dziecka podczas porządków domowych. Pytanie, czy ten dwuwymiarowy świat jest dobrym stymulatorem rozwoju widzenia u dzieci, zwłaszcza w aspektach budowania informacji zwrotnej z układu akomodacyjno- -konwergencyjnego i widzenia obuocznego? Zapewne nie. Jest zdecydowanie uboższy, chociażby w kontekście możliwych interakcji wzrokowo-motorycznych, które w realnym świecie trójwymiarowym (a nawet czterowymiarowym, jeśli dodamy do tego wymiar czasu) pozwalają na prawidłowy rozwój procesu widzenia i jego integracji z funkcjami motorycznymi. Kozeis sugeruje, że wiele dolegliwości występujących u dorosłych korzystających z komputera lub innych urządzeń elektronicznych z wyświetlaczami może pojawiać się także u dzieci. Oczywiście dolegliwości występują wówczas, gdy zadanie nakładane na dziecko przewyższa możliwości jego układu wzrokowego. Wpływ urządzeń elektronicznych na widzenie u dzieci – możliwe dolegliwości i ich potencjalne przyczyny owych problemów powiązanych z korzystaniem z komputera. Dlaczego zatem dzieci nie uskarżają się na dolegliwości nawet po długotrwałej grze na tablecie? Dzieci zazwyczaj dość szybko adaptują się nawet do niekomfortowych warunków i nie zwracają uwagi na dolegliwości, zwłaszcza jeżeli zadanie jest tak atrakcyjne, jak gra na komputerze czy oglądanie bajki na smartfonie. Ponadto najczęściej mają ograniczoną świadomość własnych dolegliwości, ignorują je lub nawet świadomie nie zwracają na nie uwagi rodziców w obawie, że zostanie im ograniczona możliwość korzystania z urządzeń elektronicznych. Z drugiej strony, jeśli dziecko ma znaczące dolegliwości, najczęściej ma tendencję do unikania niekomfortowych zadań. Tak jest często np. w trakcie czytania czy pisania. Jednakże w aspekcie urządzeń elektronicznych, przez to, że wykonywane zadania są tak atrakcyjne dla dzieci, rzadko obserwuje się techniki unikania, dopóki dolegliwości nie są bardzo doskwierające. Czynnikami ryzyka występowania dolegliwości astenopijnych zarówno wewnętrznych (jak uczucie napięcia w oczach, bóle oczu, bóle głowy, podwójne widzenie, zamazane widzenie do dali lub/i bliży), jak i zewnętrznych (pieczenie, suchość, podrażnienie, zaczerwienienie, zmęczenie oczu) po korzystaniu z urządzeń elektronicznych mogą być problemy wzrokowe danej osoby lub/i nieprawidłowa ergonomia pracy z tymi urządzeniami. Większość dolegliwości, za wyjątkiem zamazanego widzenia do dali, ustępuje zaraz po zaprzestaniu korzystania z komputera czy innego urządzenia elektronicznego. W badaniach przeprowadzonych u nastolatków wykazano, że najczęściej zgłaszaną przez nich dolegliwością jest uczucie napięcia w oczach, a najrzadziej suche oko [8]. W innych badaniach porównywano zgłaszane objawy z badaniem klinicznym u danego dziecka i wykazano, że zarówno dzieci, jak i nastolatki potrafi ą prawidłowo zidentyfi kować występowanie zamazanego widzenia do dali, lecz nie potrafi ą prawidłowo ocenić występowania objawu suchego oka. Astenopia pojawiająca się po nasilonej pracy z bliska nie jest nowym problemem w populacji, ale obecnie, w świecie urządzeń elektronicznych, ma nową odsłonę. Zwiększone użytkowanie nowych technologii przez dzieci i młodzież może prowadzić do zwiększenia częstotliwości występowania astenopii. I choć konsekwencje pojawienia się astenopii nie są jednoznaczne, sugeruje się, że może wpływać ona na poziom uwagi oraz wyniki w nauce u dzieci. Powyżej przedstawiono najczęściej spotykane objawy wzrokowe związane z użytkowaniem nowych technologii przez dzieci. Jednakże korzystanie, zwłaszcza długotrwałe, z animacji komputerowych (np. gry w wirtualnej rzeczywistości) czy szybkie przewijanie zawartości strony na smartfonie lub tablecie mogą doprowadzać nawet do pojawienia się zawrotów głowy i nudności. Szczególnie nasilają się one u dzieci skłonnych do choroby lokomocyjnej. Dolegliwości wywołane ruchem (ang. motion sickness, cinema sickness, cybersickness) są zdecydowanie większe, gdy wykorzystywane są systemy nagłowne wirtualnej rzeczywistości, jak HMDs (ang. head-mounted display). Wirtualny świat powoduje powstanie zaburzonego bodźca akomodacyjno-konwergencyjnego u dzieci, a dodatkowo może wpływać na rozwój świadomości przestrzennej, która rozwija się w okresie wczesnego dzieciństwa, przy czym zaawansowane umiejętności nabywane są nawet w okresie nastoletnim. Stąd też korzystanie z tych technologii należy ograniczyć zwłaszcza u dzieci i młodzieży, by w sposób zrównoważony wykorzystywały je z różnymi aktywnościami motorycznymi, wykonywanymi w realnej przestrzeni trójwymiarowej. Jak wspomniano wcześniej, dolegliwości wzrokowe związane z wykorzystaniem urządzeń elektronicznymi można podzielić na wewnętrzne, których najczęstszymi przyczynami są nieskorygowane wady refrakcji lub/i zaburzenia akomodacyjno-konwergencyjne oraz zewnętrzne, pojawiające się w efekcie występowania suchego oka. Podczas gdy przyczyny wzrokowe mogą wpływać na pojawienie się dolegliwośc w trakcie użytkowania urządzeń elektronicznych u dzieci, występuje stosunkowo niewiele obiektywnych badań naukowych pokazujących wpływ tych aspektów. Efektem nieskorygowanej wady wzroku może być zamazany obraz siatkówkowy, w rezultacie czego osiągnięcie oraz utrzymanie pojedynczego obrazu może być całkiem wymagającym zadaniem dla dzieci, zwłaszcza gdy procesy uwagowe są zajęte np. absorbującą grą na komputerze. Badania przeprowadzone u dorosłych pokazują, że nawet niewielkie wartości astygmatyzmu oraz nadwzroczności mogą powodować dolegliwości w trakcie korzystania z urządzeń elektronicznych, dlatego w wielu wypadkach wymagają korekcji, chociażby w trakcie wykonywania wymagających czynności, jak korzystanie z urządzeń elektronicznych. Choć nie ma jednoznacznych badań potwierdzających, że korzystanie z urządzeń elektronicznych zwiększa ryzyko wystąpienia krótkowzroczności w porównaniu z innymi zajęciami z bliska, wielu specjalistów ochrony wzroku uważa, że czas spędzony z nowoczesnymi urządzeniami wpływa na przebieg rozwoju widzenia u dzieci i może predysponować do pojawienia się krótkowzroczności lub/i jej progresji. „Boom” krótkowzroczności staje się poważnym problemem całego świata. Metaanalizy badań prowadzonych w latach 1989–2014 wskazują, że należy poszukiwać strategii redukujących wpływ pracy z bliska na krótkowzroczność, aby chronić dzieci przed pojawieniem się krótkowzroczności. Z kolei badania Zadnik i wsp. nie wiążą jednoznacznie wpływu pracy w odległości bliskiej na narastanie krótkowzroczności. Uważają oni, że inny czynnik środowiskowy wydaje się jeszcze ważniejszy w jej kontroli. Jest to czas spędzany na zewnątrz, tj. w naturalnym oświetleniu, na świeżym powietrzu. Przypuszcza się, że to właśnie oświetlenie słoneczne pełni rolę w kontroli krótkowzroczności, ale dokładny mechanizm nie został jeszcze do końca poznany. Foulds i wsp. zauważyli, że wyindukowana za pomocą światłą czerwonego krótkowzroczność u kurcząt może zostać odwrócona w nadwzroczność po zastosowaniu światła niebieskiego. Interesujące wyniki przedstawili Torii i wsp. w wydanej na początku tego roku publikacji. Na modelach zwierzęcych (eksperymenty na kurczętach badanych in vivo oraz in vitro) wykazali oni niewielki, pozytywny efekt kontroli progresji krótkowzroczności za pomocą świtała niebieskiego (470 nm) oraz znaczący wpływ światła fioletowego (360–400 nm, na granicy z UV) . Ponadto wykazali oni także pozytywny efekt światła fioletowego w badaniach klinicznych u ludzi wskazując, że im więcej światła fioletowego transmitowane jest przez korekcję stosowaną przez osoby krótkowzroczne, tym mniejsza progresja krótkowzroczności. U osób noszących korekcję okularową, całkowicie blokującą światło fioletowe, narastanie krótkowzroczności było większe niż u osób mających soczewki kontaktowe całkowicie transmitujące światło fioletowe. Autorzy przypuszczają, że ekspozycja na światło fioletowe może być strategią zapobiegającą narastaniu krótkowzroczności i planują dalsze badania w tym zakresie. Ponieważ nie ma jednoznacznych badań wpływu układu akomodacyjno-konwergencyjnego na objawy pojawiające się u dzieci użytkujących nowe technologie, innym potencjalnym czynnikiem jest występowanie suchego oka. W przypadku korzystania z komputera (lub innych urządzeń) suchość oka może być wynikiem przede wszystkim obniżonej częstotliwości mrugania i zwiększonego odparowywania łez z jego powierzchni. Moon i wsp. zauważyli, że dzieci, które nadmiernie korzystają ze smartfonów, mają zwiększone ryzyko wystąpienia syndromu suchego oka. Ponadto uważają, że aktywność dziecka na zewnątrz („na świeżym powietrzu”) może mieć pozytywny wpływ na ograniczenie występowania tego objawu u dzieci. Niektórzy uważają z kolei, że ogólnie syndrom suchego oka (zespół suchego oka, ZSO) występuje stosunkowo rzadko u dzieci. Jednakże występowanie ZSO w najmłodszej populacji może być niedoszacowane, ponieważ stan ten może łatwo zostać przeoczony lub powiązany z innymi przyczynami, jak np. podrażnienie oczu wywołane alergią. Ponadto, jak już wcześniej wspomniano, dzieci mają problem z odczuwaniem dolegliwości związanych z suchym okiem. Choć syndrom u nich występuje, nie potrafi ą takich dolegliwości u siebie prawidłowo ocenić. Często sami rodzice zauważają, że ich dziecko nadmiernie mruga, pociera oczy, ma je zaczerwienione. Jednakże przez to, że objawy te są przejściowe (po zaprzestaniu korzystania z urządzeń problem znika) rodzice w sposób naturalny łączą je z korzystaniem z urządzeń i często nie zgłaszają takich symptomów w trakcie wywiadu. Z drugiej strony należy pamiętać, że nadmierne mruganie u dzieci nie warunkuje jednoznacznie występowania problemu suchego oka, a może być związane z tikami, zwłaszcza przejściowymi u dziecka. Kolejną obawą związaną z korzystaniem z nowych technologii jest potencjalny negatywny efekt nadmiernej ekspozycji na światło niebieskie, czyli wysokoenergetyczne światło widzialne (ang. High Energy Visible, HEV) w zakresie spektralnym między 380–495 nm. Oczywiście HEV jest nieuniknione, ponieważ występuje w świetle słonecznym i co więcej, jest człowiekowi potrzebne do prawidłowego funkcjonowania w środowisku, chociażby poprzez regulowanie rytmów okołodobowych (sen/czuwanie), a także wspomaganie utrzymania prawidłowych funkcji poznawczych, takich jak czujność, pamięć i regulacja emocji. Jednak zwiększenie jego występowania poprzez użytkowanie nowoczesnych technologii, nie tylko w aspekcie cyfrowego świata, ale także stosowanych technik oświetlenia, może negatywnie wpływać na struktury siatkówki (nabłonek barwnikowy siatkówki i możliwość wystąpienia AMD w przyszłości), jak również na zachwianie prawidłowej regulacji cyklu dobowego. U dzieci te negatywne efekty oddziaływania na siatkówkę mogą być większe ze względu na krótsze odległości obserwacji, a także zdecydowanie większą transmisyjność ośrodków optycznych w oku (soczewka oczna dziecka jest „krystalicznie” przezierna). Ilość niebieskiego światła zależy od pory dnia, roku oraz lokalizacji na kuli ziemskiej. Pytanie, które się nasuwa, to ile w takim razie światła niebieskofioletowego jest potrzebne dzieciom, a ile to już nadmierna ekspozycja? Niestety, aby odpowiedzieć na to pytanie, potrzebnych jest więcej badań w tym zakresie u dzieci. Dopiero wtedy będzie możliwe opracowanie efektywnych filtrów chroniących oczy dzieci na odpowiednim poziomie. Obecnie należy podejmować rozsądne decyzje w aspekcie użytkowania przez dzieci nowych technologii (urządzeń elektronicznych), zachęcać je do przebywania na zewnątrz, jednocześnie dbając o ochronę przed nadmiarem szkodliwego światła, zwłaszcza w momencie znaczącego jego występowania w widmie światła słonecznego, stosując obecnie dostępne rozwiązania ochrony wzroku dziecka. Jak widać, nieprawidłowo użytkowane nowe technologie mogą mieć negatywny wpływ na rozwijający się układ wzrokowy dziecka. Wiadome jest, że korzystanie przez dzieci z urządzeń elektronicznych jest nieuniknione. Z jednej strony nowoczesne urządzenia pozwalają utrzymywać kontakty z rodziną lub przyjaciółmi będącymi w odległym zakątku świata, a Internet jest ogromną kopalnią wiedzy, którą rodzice mogą eksplorować razem z dziećmi. Z drugiej strony, zatrważające są statystyki dotyczące wykorzystania urządzeń mobilnych przez niemowlęta i dzieci przed drugim rokiem życia. Rekomendacje chociażby Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej AAP (American Academy of Pediatrics) z 2011 roku, które wskazywały, że dzieci przed 2 r.ż. w ogóle nie powinny korzystać z nowych technologii, obecnie się przedawniły. Dzieci są eksponowane znacznie wcześniej na działanie pasywne lub aktywne urządzeń elektronicznych i znacznie przekraczają limity proponowane we wcześniejszych rekomendacjach. W nowych rekomendacjach, z lat 2015 i 2016, AAP kładzie znaczący nacisk na sposób korzystania i treści, a w mniejszym stopniu na czas spędzany z urządzeniami. Oczywiście łatwiej spacyfikować dwulatka przy pomocy bajki czy piosenki na smartfonie lub TV niż znaleźć chwilę czasu dla niego w zabieganym świecie, krytycznie przyglądając się własnym kompetencjom wychowawczym. Jednakże badania pokazują, że zwiększone oglądanie TV, zwłaszcza przez małe dzieci, powoduje opóźnienia poznawcze, językowe oraz motoryczne. Należy zaznaczyć, że małe dzieci także naśladują swoich rodziców spędzających wiele czasu ze swoimi urządzeniami elektronicznymi i poprzez kopiowanie ich zachowania szybko stają się częścią świata nowych technologii. Badania socjologiczne pokazują też zmiany w interakcji pomiędzy rodzicami (zajętymi własnymi smartfonami) i ich dziećmi. U młodzieży nadmiernie korzystającej ze smartfonów obserwuje się problemy z uzależnieniem zwane fonoholizmem czy FoMO (ang. fear of missing out), czyli obawę pojawiającą się u użytkowników mediów społecznościowych przed przegapieniem czegoś poprzez swoją nieobecność w sieci. Wprowadzenie ograniczenia korzystania z urządzeń u dzieci zmniejsza ich problemy uwagowe, polepsza jakość snu oraz diety, redukując ryzyko otyłości i zwiększając poziom aktywności fizycznej. Nowe technologie mają swoje wady, ale i zalety. W badaniach wśród starszych dzieci wykazano, że te, które korzystały z komputerów przed pójściem do szkoły, wypadły lepiej na testach gotowości szkolnej i rozwoju poznawczego, niż te, które z nich nie korzystały. Ponadto aplikacje takie jak wideokomunikatory pozwalają uczyć się małym dzieciom języka równie efektywnie, jak w trakcie spotkań w realnym świecie. Ponadto tablet może być wykorzystywany efektywnie w celu odciągnięcia uwagi dziecka od czynności, które mogłyby wywołać u niego niepokój czy ból, np. podczas wykonywania procedur medycznych. Korzystanie z nowych technologii jest nieuniknione wśród dzieci, ale należy zwrócić uwagę na to, aby korzystały z nich w sposób zrównoważony z rozwojem w realnym trójwymiarowym środowisku (zwłaszcza na zewnątrz) oraz w prawidłowych interakcjach społecznych. W aspekcie dbania o wzrok, po pierwsze należy redukować u dzieci potencjalne problemy mogące doprowadzać do występowania zaburzeń, kontrolując regularnie ich wzrok zarówno w aspekcie nieskorygowanych wad refrakcji, jak i dysfunkcji akomodacyjnych oraz konwergencyjnych. Należy także dość wnikliwie sprawdzić, czy nie występują u nich zaburzenia filmu łzowego i zespół suchego oka, gdyż zgłaszane dolegliwości często nie odzwierciedlają stanu faktycznego. Po drugie, należy od samego początku wprowadzać zasady, aby uczyć dziecko pewnych nawyków korzystania z urządzeń elektronicznych – np. raz w tygodniu, nie przy jedzeniu, co 20 minut przerwa, itp. Ważne jest limitowanie dziennego czasu spędzanego z urządzeniami elektronicznymi, ale jeszcze ważniejsze jest dostosowanie rodzaju urządzenia, wykonywanego zadania lub/i przekazywanych treści do wieku i rozwoju poznawczego dziecka. Higiena wzrokowa i ergonomia użytkowania urządzeń jest szczególnie istotna u dzieci, ponieważ często korzystają one z niedostosowanych do ich postury stanowisk (np. komputera rodziców), skracają dystans i mają małe poczucie mijającego czasu oraz ograniczoną świadomość swoich dolegliwości. Warto także uczyć dziecko kontrolowania mrugania i dbania o prawidłowe oświetlenie zarówno ekranu, jak i otoczenia. Zachęcać należy rodziców do angażowania dzieci we wspólne rozrywki czy nawet prace, również te domowe, aby po pierwsze razem spędzali czas, a po drugie – aby w ten sposób limitowali czas spędzany z urządzeniami elektronicznymi. Należy także stosować w sposób odpowiedni najnowsze technologie optyczne i dostosowywać je do potrzeb małego użytkownika. Przede wszystkim jednak trzeba przekazywać rzetelne informacje oraz nieustannie edukować małych pacjentów i ich rodziców o potencjalnym negatywnym wpływie nielimitowanego korzystania z urządzeń elektronicznych. ( badania p.Brenk-Krakowska i Jankowska)