W mediach coraz częściej pojawiają się zarzuty, że sądy zbyt pochopnie kierują oskarżonych na szpitalną obserwację psychiatryczną, pozbawiając ich tym samym wolności. Dotkliwy brak psychiatrów może zaś zablokować pracę sądów, a obserwacja chorego zamiast kilku dni może trwać długie tygodnie.

Sądy coraz częściej zasięgają opinii biegłych psychiatrów w prowadzonych postępowaniach. Częściej też kierują stające przed nimi osoby na obserwacje psychiatryczną.

To efekt czynnika cywilizacyjnego, który sprawia, że w ostatnich latach istotnie wzrosła liczba osób cierpiących na różne zaburzenia psychiczne.

Wystarczy, że osoba, która stoi przed sądem np. w sprawie rozwodowej, w przeszłości miała epizod z psychiatrą - np. leczyła się z depresji, miała kłopoty osobiste po stracie bliskiej osoby - by została skierowana przez sąd na badanie psychiatryczne, którego celem jest wydanie opinii dotyczącej jej stanu zdrowia.

W sytuacji, gdy biegli specjaliści uznają, że takie badanie nie jest wystarczające, występują o skierowanie podejrzanego właśnie na obserwację sądowo-psychiatryczną w zakładzie leczniczym. Sąd zazwyczaj przychyla się do tego wniosku, nawet wbrew woli kierowanej tam osoby.

Jak podkreśla Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Kozłowska, to właśnie skargi dotyczące przyjęcia do szpitala psychiatrycznego stanowią znaczną część wszystkich zgłoszeń trafiających do Zespołu ds. Zdrowia Psychicznego w jej Biurze (w tym do rzeczników praw pacjenta szpitala psychiatrycznego).

Co mówią przepisy?
- Przyjęcie osoby do szpitala psychiatrycznego bez jej zgody następuje wówczas, gdy jej zachowanie wskazuje na to, że zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób - wyjaśnia Kozłowska.

Dodaje, że gdy zachodzą wątpliwości co do faktycznej choroby psychicznej, pacjent może być przyjęty bez zgody do szpitala w celu ich wyjaśnienia na nie dłużej niż 10 dni.

Rzeczniczka zwraca uwagę, że odrębną kwestię stanowi obserwacja sądowo-psychiatryczna uregulowana odpowiednio w przepisach prawa cywilnego oraz prawa karnego - w związku z postępowaniami przed sądami powszechnymi.

Nasza rozmówczyni dodaje, że chociaż pobyt na obserwacji w szpitalu nie powinien i tu trwać dłużej niż sześć tygodni, to na wniosek lekarzy sąd może go przedłużyć.

Decyzję o przyjęciu podejmuje lekarz wyznaczony do tej czynności po osobistym zbadaniu tej osoby i zasięgnięciu w miarę możliwości opinii drugiego lekarza psychiatry albo psychologa.

Brak czasu i psychiatrów
Jak przyznaje nam prof. Bartosz Łoza, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, przy obecnym deficycie psychiatrów praktycznie nie ma szans by opinię o stanie badanego formułował więcej niż jeden lekarz.

- Liczba kierowanych do biegłych opinii przez sądy jednak jest tak duża, że praktycznie wszyscy czynni obecnie psychiatrzy powinni być oddelegowani do orzecznictwa na rzecz sądów, by odbywało się to płynnie - podkreśla prof. Łoza.

Obecnie z sądami współpracuje ok. 25 proc. z ok. 2 tys. psychiatrów. W efekcie wciąż mamy do czynienia z przewlekłością procesów sądowych, które wymagają opinii biegłych.

Innym problemem jest kwestia, że właściwe zdiagnozowanie i ocena stanu psychicznego pacjenta często wymaga dłuższego czasu niż przepisowe 10 dni. Sąd zaś musi mieć pewny dowód oparty na pełnym przekonaniu biegłych, że to, co stwierdzili, jest zgodne ze stanem faktycznym.

W związku z presją czasu biegli występują o skierowanie badanego na pogłębioną obserwację psychiatryczną, kiedy po badaniach ambulatoryjnych nie mogą odnieść się ws. poczytalności.

Pomyłki w ocenie?
Brak z jednej strony specjalistów, a z drugiej rosnąca grupa osób, które korzystały z opieki psychiatry rodzi obawę, że szpitale psychiatryczne mogą zapełnić się osobami zdrowymi, które faktycznie nigdy tam nie powinny trafić.

W opinii naszego eksperta takie przypadki faktycznie zdarzały się w latach 90., ale obecnie nie powinny już mieć miejsca.

- Dziś lekarz powinien już we wstępnych badaniach wyłowić osoby wymagające pogłębionej obserwacji psychiatrycznej. Gorzej wygląda sytuacja w przypadku osób skierowanych na obserwację szpitalną - zaznacza psychiatra.

Zwraca uwagę, że takie badanie podejrzanych i oskarżonych prowadzone powinny być w zamkniętych oddziałach psychiatrii sądowej, których w kraju brakuje.

- Obecnie w Polsce działa kilkanaście placówek spełniających takie wymogi. To niewystarczająca liczba i z tego powodu obserwacje prowadzone są często także w innych szpitalach. Często przez osoby, którym brakuje doświadczenia klinicznego. Obserwacje powinny odbywać się zaś jedynie w placówkach klinicznych, pod nadzorem tamtejszych specjalistów - zaznacza.

Ekspert zwraca uwagę, że duża liczba obecnych biegłych to emeryci, którzy nie prowadzą czynnej praktyki. Stąd bierze się problem dotyczący jakości ich opinii, które w wielu wypadkach należałoby określić jako nie najlepsze albo wręcz błędne.

W jego opinii, gdyby biegłymi byli specjaliści o wysokich kompetencjach, rzadsze mogłyby być i same wnioski o kierowanie na obserwacje szpitalne.

Numer na wariata odszedł do lamusa
Prof. Łoza ocenia, że w szpitalach psychiatrycznych praktycznie nie ma już problemu osób zdrowych, które udają chorobę by uniknąć odpowiedzialności za popełnione przestępstwo.

- Szczególnie w przypadku takich wykroczeń jak kradzież, gdzie ewentualny wyrok może być zdecydowanie krótszy niż pobyt w szpitalu w związku z symulowaną chorobą.

- Pobyt osoby w szpitalu psychiatrycznym w związku z orzeczonym środkiem zabezpieczającym nie jest określony się z góry. Sąd orzeka zwolnienie sprawcy, jeżeli jego dalsze pozostawanie w zakładzie nie jest konieczne - tłumaczy Krystyna Kozłowska

Kierownik zakładu zamkniętego, w którym wykonuje się środek zabezpieczający, nie rzadziej niż co 6 miesięcy przesyła do sądu opinię o stanie zdrowia sprawcy umieszczonego w tym zakładzie i o postępach w leczeniu lub terapii.

- Decyzja odnośnie pozostania osoby w zakładzie należy ostatecznie do sądu - podsumowuje Rzecznik Praw Pacjenta.

Źródło: www.rynekzdrowia.pl