Jak poinformowała Najwyższa Izba Kontroli, pomimo działań podejmowanych przez organy państwa skala zjawiska dostępności dopalaczy w Polsce oraz zatruć tymi środkami wykazywała generalnie tendencję wzrostową.
Kontrola NIK pokazała, że akcje podjęte po fali zatruć w 2010 r., w wyniku których zamykano sklepy i wycofywano z obrotu te szkodliwe produkty, mimo czasowej poprawy sytuacji, nie doprowadziły do trwałego ograniczenia dostępności dopalaczy. Uprawnienia Państwowej Inspekcji Sanitarnej, na którą nałożono obowiązek przeciwdziałania wytwarzaniu i wprowadzaniu do obrotu dopalaczy, były nieadekwatne w stosunku do wyzwań jakie przed Inspekcją postawił ustawodawca. Prawo i organy państwa nie nadążały za dynamicznymi zmianami na rynku sprzedaży dopalaczy, polegającymi głównie na przeniesieniu ich dystrybucji ze stacjonarnych sklepów do Internetu, a także do sprzedaży bezpośredniej (dealerskiej).
Rynek dopalaczy w Polsce rozwijał się dynamicznie od 2007 r. Na terenie kraju funkcjonowało wówczas ok. 50 sklepów oferujących te środki zastępcze. W kolejnych latach 2009-2010 liczba sklepów powiększyła się aż do blisko 1 400. Nagły wzrost liczby zatruć dopalaczami, szczególnie w okresie wakacji w 2010 r. spowodował zaniepokojenie władz państwowych i społeczeństwa. Organy państwa podjęły zdecydowane działania, w wyniku których zamykano sklepy z dopalaczami i ograniczono dostępność specyfików. Równocześnie zmieniono prawo, nadając państwowym inspektorom sanitarnym uprawnienia w zakresie zwalczania wytwarzania i wprowadzania do obrotu dopalaczy, czyli środków zastępczych. Ustawodawca uznał, że łamanie zakazu wytwarzania i wprowadzania do obrotu środków zastępczych jest deliktem administracyjnym, w przeciwieństwie do czynów związanych z narkotykami, których posiadanie jest ścigane przy użyciu instrumentów prawa karnego. W lipcu 2015 r. weszła w życie kolejna zmiana prawa, którą wprowadzono m.in. nową definicję środków zastępczych, a także niewystępujące wcześniej pojęcie „nowej substancji psychoaktywnej”. Do listy substancji zabronionych dodano także kolejne.
Celem głównym kontroli NIK była ocena, czy działania organów administracji publicznej ograniczyły dostępność dopalaczy i ich dystrybucję.
NIK wskazuje, że walka z tym niebezpiecznym zjawiskiem okazała się w dłuższej perspektywie nieskuteczna. Nie udało się na stałe wyeliminować problemu dopalaczy. Co prawda w 2010 r., po zmasowanej akcji wymierzonej w handlarzy dopalaczami, liczba osób zatrutych tymi środkami spadła w ciągu roku 2011 r. z 562 do 176, ale już w kolejnych latach - pomimo przeprowadzania kontroli przez inspekcje sanitarne - systematycznie rosła, aż do 2015 r., kiedy to odnotowano rekordową liczbę ponad 7 tys. takich zgłoszeń.
Rozwiązania prawne, nakładające na Państwową Inspekcję Sanitarną obowiązek przeciwdziałania wytwarzaniu i wprowadzaniu do obrotu dopalaczy, przy zastosowaniu norm prawa administracyjnego, nie przełożyły się na trwałe zapobieganie temu zjawisku. Barierą w sprawowaniu efektywnego nadzoru nad dopalaczami przez inspekcję sanitarną była m.in. długotrwała i obwarowana licznymi wymogami procedura administracyjna. W skrajnym przypadku w sprawie prowadzonej przez Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Łodzi od daty przeprowadzenia kontroli u handlarza dopalaczami do ostatniej czynności upłynęły blisko cztery lata.
Uprawnienia organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej były nieadekwatne w stosunku do podmiotów prowadzących nielegalną działalność. Nie dysponowano m.in. instrumentami prawnymi przysługującymi organom ścigania takimi jak możliwość prowadzenia postępowań na kształt dochodzenia, dokonywania rewizji, przeszukiwania pomieszczeń niedostępnych podczas kontroli sanitarnych. Oprócz tego handlarze dopalaczami mieli możliwość obchodzenia i lekceważenia wydawanych decyzji administracyjnych dotyczących zakazu prowadzenia działalności. Z chwilą podjęcia czynności przez Państwową Inspekcję Sanitarną kończyli działalność, a następnie otwierali kolejną pod zmienioną nazwą.
Dodatkowo obowiązujące przepisy nie nadążały za dynamicznymi zmianami na rynku dopalaczy. Państwowa Inspekcja Sanitarna nie posiadała uprawnień i narzędzi, aby móc skutecznie zapobiegać wprowadzaniu do obrotu dopalaczy za pomocą sprzedaży bezpośredniej lub poprzez Internet, szczególnie w sytuacji, gdy proceder odbywał się za pośrednictwem polskojęzycznych domen internetowych zarejestrowanych poza granicami kraju.
NIK zauważa także, że zasoby kadrowe i środki finansowe dedykowane na realizację zadań związanych z dopalaczami były ograniczone. Wydatki w tym zakresie zwiększano przede wszystkim w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Realizowanie przez powiatowych inspektorów sanitarnych nowego zadania nie wiązało się ze znaczącym zwiększeniem ani zatrudnienia ani limitu wydatków tych jednostek. Dlatego Powiatowym Inspekcjom Sanitarnym brakowało środków m.in. na sfinansowanie kosztownych badań zatrzymanych produktów.
Mimo wszystkich trudności Inspekcja sanitarna w latach 2011-2016 przeprowadziła blisko 5 tys. kontroli, w wyniku których zabezpieczono nieco ponad 200 tys. produktów, a inspektorzy sanitarni wydali łącznie 1731 decyzji dotyczących wstrzymania wprowadzenia do obrotu podejrzanych produktów.
Skuteczność kar pieniężnych nakładanych na zajmujących się dystrybucją i obrotem dopalaczami była bardzo niska, co w ocenie NIK skutkowało to rzeczywistą bezkarnością podmiotów zajmujących się tym nielegalnym procederem. Inspektorzy objęci kontrolą NIK nałożyli kary w wysokości 13 mln zł, z czego wyegzekwowano zaledwie niespełna 5 proc. (0,6 mln zł). Łącznie w całym kraju Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej w latach 2010-2016 wymierzyły blisko 65 mln zł kar, jednak do budżetu państwa wpłynęło zaledwie 1,8 mln zł (3 proc.).
Ponadto wymierzanie kar pieniężnych wiązało się z ponoszeniem dodatkowych kosztów przez inspekcję sanitarną. Ich egzekwowaniem zajmowali się naczelnicy urzędów skarbowych. Okazywało się to przeważnie nieskuteczne, głównie z powodu braku możliwości ustalenia majątku czy miejsca pobytu handlarzy dopalaczami. Tymczasem kosztami za przeprowadzenie nieskutecznych postępowań egzekucyjnych urzędy skarbowe obciążały Państwową Inspekcję Sanitarną.
NIK wskazuje na nierozwiązaną kwestię niszczenia przez Inspekcję Sanitarną zabezpieczonych produktów. Zezwala na to jeden z przepisów ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, ale pojawiają się wątpliwości, czy nie jest on sprzeczny z Konstytucją, która wskazuje, że o przepadku mienia na rzecz Skarbu Państwa decyduje sąd. Dlatego część inspektorów sanitarnych nie niszczy produktów zatrzymanych podczas akcji, które zalegają w stacjach sanitarno-epidemiologicznych. Oprócz nieprecyzyjnych przepisów pozostaje kwestia braku środków potrzebnych na niszczenie zatrzymanych dopalaczy. Kolejnym istotnym problemem jest sprawa ich przechowywania. Dotyczy on produktów zatrzymanych i zabezpieczonych jeszcze w 2010 r. Wskazać przy tym należy, że żadne przepisy nie regulowały kwestii przechowywania środków zastępczych przez organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Dlatego są one składowane np. w szafkach biurowych, szafach metalowych, kasach pancernych. Do absurdalnego przypadku doszło w Pabianicach, gdzie pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej znalezione podczas kontroli dopalacze zapakowali w worki foliowe, okleili taśmami i zostawili na przechowanie w kontrolowanym punkcie sprzedaży. Część zabezpieczonych dopalaczy została następnie skradziona i nie udało się ich odzyskać.
NIK zauważa, że ustawowo przypisane obowiązki Policji i Służby Celnej nie upoważniały wprost tych służb do bezpośrednich działań związanych z dopalaczami. Ujawniania nielegalnych działań służby te dokonywały najczęściej podczas prowadzenia innych czynności służbowych, głównie związanych ze zwalczaniem przestępczości narkotykowej. Jednak jeśli po przebadaniu zatrzymanych substancji okazywało się, że nie są to narkotyki tylko dopalacze, Policja i Służba Celna przekazywały je Inspekcji Sanitarnej. Zdarzało się wówczas, że dochodziło do absurdalnych sytuacji, w których zabronione substancje zwracano właścicielowi, gdyż karany jest handel tymi substancjami, a nie ich posiadanie.
W walce z dopalaczami i ich producentami nie pomaga przyjęty w Polsce model budowania katalogu substancji kontrolowanych, oparty na dopisywaniu do listy substancji zabronionych kolejnych szkodliwych związków wykrytych w dopalaczach. Producenci środków psychoaktywnych są bowiem w stanie szybko zmodyfikować ich skład, tak aby substancje zawarte w dopalaczu nie znajdowały się na liście substancji zabronionych i „wymknęły się” spod zakazu sprzedaży. W ten sposób organy państwa pozostają nieustannie o krok za podmiotami wytwarzającymi i wprowadzającymi dopalacze do obrotu.
Procedura definiowania zabronionych środków nie musi polegać na wskazywaniu całych wzorów substancji, ale np. tylko ich rdzenia. W ten sposób nawet dopisywanie do rdzenia dodatkowych składników nadal definiowałoby środek jako zabroniony. Rozwiązaniem może być także określenie, że zabronione są substancje o podobnym działaniu lub składzie, do tych znajdujących się w katalogu substancji kontrolowanych.
Według statystyk w latach 2010-2016 odnotowano ponad 16 tys. osób zatrutych bądź podejrzewanych o zatrucie dopalaczami. Izba podkreśla, że liczba ta jest szacunkowa i zaniżona, gdyż funkcjonujący system diagnozowania i informowania o takich przypadkach nie został uregulowany prawnie, dlatego nie wszystkie takie przypadki były zgłaszane i rejestrowane. Przypadki pacjentów hospitalizowanych, bądź tych, którym udzielono doraźnej pomocy medycznej w związku z podejrzeniem zażycia dopalaczy, przekazywano Państwowej Inspekcji Sanitarnej wyłącznie na zasadzie dobrowolnej współpracy.
Uwagi i wnioski
W celu skutecznej walki z dystrybucją i obrotem dopalaczami konieczne jest opracowanie nowych, kompleksowych rozwiązań. Wyniki kontroli wskazują na niewystarczającą skuteczność rozwiązań prawnych opartych na prawie administracyjnym. Dlatego NIK wnioskuje do Prezesa Rady Ministrów o zainicjowanie międzyresortowych działań zmierzających do wypracowania i wdrożenia optymalnych narzędzi oraz systemowych rozwiązań prawnych, zapewniających realne ograniczenie podaży środków zastępczych, m.in. poprzez rozważenie podjęcia inicjatywy legislacyjnej w zakresie zdefiniowania w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii pojęcia „środek zastępczy” w taki sposób, aby wytwarzanie, wprowadzanie do obrotu i przywóz substancji, określanych aktualnie jako środki zastępcze oraz nowe substancje psychoaktywne, podlegało odpowiedzialności karnej.
Mając na względzie niecierpiącą zwłoki konieczność zwiększenia poziomu ochrony zdrowia publicznego, Najwyższa Izba Kontroli, na gruncie obowiązujących przepisów i uregulowań dotyczących ograniczania dostępności środków zastępczych, zwraca uwagę na konieczność podjęcia działań przez Ministra Zdrowia w zakresie:
- opracowania i wdrożenia jednolitego systemu wczesnego ostrzegania i adekwatnego reagowania w sytuacji pojawiania się na rynku nowych, nieznanych substancji, m.in. poprzez zapewnienie sprawnego monitorowania zatruć, gromadzenia informacji i formułowania ostrzeżeń o takich przypadkach, w oparciu o prawnie usankcjonowane obowiązki podmiotów zaangażowanych w ten system,
- zweryfikowania ustawowych uprawnień organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej, a także obsady kadrowej i sposobów finansowania zadań realizowanych na rzecz ograniczania podaży dopalaczy,
- ujednolicenia przepisów dotyczących uprawnień właściwych państwowych inspektorów sanitarnych w zakresie orzekania o przepadku i zniszczeniu zabezpieczonych produktów, stanowiących środki zastępcze, gdy w analogicznej sytuacji o przepadku na rzecz Skarbu Państwa środków odurzających, substancji psychotropowych lub ich preparatów orzeka sąd na wniosek wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego lub Naczelnego Inspektora Farmaceutycznego Wojska Polskiego.
- określenia aktem prawnym sposobu i trybu transportowania, przechowywania i przekazywania do badań przez Państwową Inspekcję Sanitarną ujawnionych produktów stanowiących środki zastępcze i nowe substancje psychoaktywne, lub co do których istnieje takie podejrzenie.
Komentarze
[ z 6]
Większość nastolatków, którzy korzystają z dopalaczy, nie ma nawet świadomości, że robią coś niebezpiecznego. Postrzeganie tych substancji jest takie, że ich krótkotrwałe stosowanie i szybki efekt sprawiają, że są bezpieczne jeśli zachowany zostanie umiar. Dla nastolatków wydaje się absurdalne, że akurat dla nich te substancje mogą być niebezpieczna, ponieważ są one tak łatwo dostępne. Są sprzedawane przez nastolatków młodszym kolegom. Dopiero, gdy wydarzy się tragedia w otaczającym środowisku, młody człowiek zaczyna zastanawiać się nad swoimi czynami. Czasami również wtedy nie wyciąga właściwych wniosków.
Dopalacze w Polsce są już ponad 10 lat. Cały czas słyszymy o nowych zatruciach, a nawet przypadkach śmiertelnych. Polski rząd bardzo dużo zdziałał jeżeli chodzi o walkę z dopalaczami. Jeszcze do niedawna dystrybutorzy oraz handlarze w bardzo prosty sposób uciekali od odpowiedzialności karnej ponieważ nakładano na nich tylko grzywny, których zazwyczaj nie płacili. Od sierpnia bieżącego roku to się zmieniło. Za posiadanie oraz handel dopalaczami grozi od 3 do 12 lat pozbawienia wolności. Ta kara jest jak najbardziej adekwatna do tego co robią przestępcy. Producenci dopalaczy w sprytny sposób analizując listę zakazanych substancji wprowadzają coraz to nowsze, których działanie jest zazwyczaj jeszcze gorsze. Bardzo sprawnie rozwija się również sprzedaż internetowa, jednak organy ścigania bardzo skrupulatnie obserwują ten rynek zatrzymując koleje osoby. Dopalacze to w obecnych czasach problem chyba bardziej poważny niż same narkotyki. Jeżeli ktoś po przedawkowaniu kokainy, heroiny czy innego narkotyku trafi na oddział to lekarze mają już opracowane odpowiednie schematy postępowania i wiedzą co z takim pacjentem robić. W przypadku dopalaczy jest zupełnie inaczej. Te najczęściej są mieszanką różnego rodzaju substancji, które mogą jednocześnie atakować wiele narządów co znacznie utrudnia pracę specjalistom. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że zwykle na opakowaniach po dopalaczach nie jest podawany pełny skład danego specyfiku. Wtedy jest już naprawdę ciężko pomóc pacjentowi ponieważ zanim otrzyma się badania toksykologiczne może dojść już do nieodwracalnych zmian w organizmach. Dziwi mnie trochę fakt, że pomimo tak licznych informacji o tym, że dopalacze to straszne trucizna, pomimo tego, że w Internecie oraz telewizji przedstawia się nagrania ukazujące co dzieje się z osobami zażywającymi dopalacze, młode osoby cały czas po nie sięgają… Być może w obecnych czasach szuka się coraz to nowych doświadczeń i chce się przede wszystkim popisać przed znajomymi oraz zaistnieć w portalach społecznościowych? Na pewno istotnym czynnikiem który zachęca osoby kupowania dopalaczy jest ich sporo niższa cena niż prawdziwych narkotyków. Ta droga prowadzi jednak często do bardzo poważnych konsekwencji, które mogą doprowadzić nawet do śmierci. Miejmy nadzieje, że w kolejnych latach młodzi ludzie zrozumieją powagę sytuacji i raz na zawsze przestaną brać dopalacze.
Lekarze mówią, że są bardziej niebezpieczne niż narkotyki. Nie mamy do czynienia z jedną i znaną w działaniu substancją chemiczną. Dopalacze to mieszanina kilku, czasem „eksperymentalnych” środków psychoaktywnych. A osobę pod ich wpływem często nie wiadomo, jak ratować. Pierwsze zażycie klasycznych narkotyków rzadko kiedy kończy się śmiercią. Nawet heroina – uznawana za jeden z najcięższych narkotyków – doprowadza do zgonu zazwyczaj po kilku latach jej stosowania. Tymczasem w przypadku dopalaczy istnieje realne ryzyko śmierci lub nieodwracalnego uszkodzenia narządów wewnętrznych już po pierwszym ich zażyciu. To, jak duże jest to ryzyko, zależy m.in. od składu mieszanki oraz dawki zawartych w niej substancji psychoaktywnych. Ponieważ i jedna, i druga zmienna pozostaje najczęściej zupełną niewiadomą, lekarze wiedzą jedynie, że to, jak organizm zareaguje na dopalaczową substancję, zależy od wieku, płci, masy ciała i ogólnego stanu zdrowia. Wiedzą też, że szczególnie niebezpieczne i nieprzewidywalne w skutkach jest zawsze połączenie dopalaczy z alkoholem, lekami czy klasycznymi narkotykami. Dopalacze znane pod wieloma nazwami (designer drugs, smarts, legal highs, herbal highs czy boosters) to grupa substancji lub ich mieszanek, które wykazują działanie na ośrodkowy układ nerwowy. Polski termin „dopalacze” obejmuje produkty od mieszanek ziołowych po syntetyczne lub autorskie „tabletki imprezowe”, które używane na różne sposoby (palone, wciągane przez nos, połykane) mają na celu poprawę nastroju i podniesienie wydolności zażywającej je osoby. Wszystkie wedle prawa nie są uznawane za narkotyki. Dlaczego? Ponieważ dopóki zawarte w nich substancje nie znajdą się na oficjalnej liście środków kontrolowanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, nie są uznawane za narkotyki. Jeśli natomiast na nią trafią, ich skład chemiczny jest szybko zmieniany przez producentów i zakazana substancja zostaje zastąpiona inną, o bardzo zbliżonym działaniu na ośrodkowy układ nerwowy, ale niefigurującą w wykazie. A więc taką, którą – da facto – można legalnie sprzedawać. Za posiadanie dopalaczy, dystrybuowanie ich lub handlowanie nimi w tej chwili grożą jedynie kary administracyjne, czyli finansowe. Ma się to zmienić i będzie za to groziła odpowiedzialność karna. Przepisy nowelizujące w tym zakresie ustawę o zwalczaniu narkomanii przygotowało w lipcu Ministerstwo Zdrowia, nowelizację przyjął rząd, a ustawa ma wejść w życie 1 listopada. Na razie handel dopalaczami kwitnie głównie w internecie, a kontrola obrotu towarami w tej strefie jest praktycznie niemożliwa. E-sklepy działają więc w najlepsze, zazwyczaj pod przykrywką innej działalności – sprzedaży kadzidełek, soli kąpielowych, talizmanów, nawozów do roślin, odświeżaczy powietrza, saszetek zapachowych, środków do czyszczenia komputerów czy klejów do mocowania wąsów i brody u manekinów. Dopalacze mogą zawierać w sobie zarówno mieszankę składników pochodzenia naturalnego, jak i środków syntetycznych. Mieszanki naturalne (spice) najczęściej występują albo jako susz przeznaczony do palenia w fajkach, skrętach, albo w postaci kadzidełek do zapalania w pomieszczeniach. W większości zawierają one przede wszystkim związki halucynogenne oparte na wyciągach, np. z muchomora czerwonego lub plamistego, szałwii wieszczej, wilczej jagody, powoju hawajskiego, kaktusów. Ponieważ jednak jeden dopalacz może zawierać ekstrakty z kilku roślin, a w każdej z nich jest zazwyczaj kilka alkaloidów o działaniu psychoaktywnym (często wzmacnianych syntetycznymi opioidami), ich oddziaływanie na system nerwowy jest bardzo silne i toksyczne. Po spożyciu mieszanki pochodzenia naturalnego pojawia się nadwrażliwość zmysłowa, zmienne nastroje charakteryzujące się nagłymi przejściami od euforii do depresji, a także halucynacje i omamy. Dopalacze syntetyczne (party pills) najczęściej występują w postaci tabletek, nasączonych kawałków papieru do połykania (lub lizania), proszku. Reklamowane są jako środki poprawiające nastrój i wytrzymałość fizyczną podczas imprez tanecznych. Mają podobne działanie do ecstasy, tabletki zawierającej pochodną amfetaminy – MDMA. W 1985 roku, gdy została ona wpisana na listę zakazanych substancji psychoaktywnych, na rynku zaczęły pojawiać się produkty o podobnym działaniu, niezawierające jednak MDMA, ale inne substancje: benzylopiperazynę (substancję mającą właściwości pobudzające, wywołującą euforię, zwiększającą koncentrację, intensyfikującą odbiór bodźców zewnętrznych), trifluorometylofenylpiperazynę (substancję psychoaktywną z grupy pochodnych piperazyny o działaniu stymulującym; powodującą migreny, bóle głowy, utratę apetytu, bezsenność, wymioty) lub pochodne piperazyny (np. MeOPP lub pFPP). Obecnie obrót wszystkimi tymi substancjami jest nielegalny, ale producenci party pills nie ustają w poszukiwaniach nowych, niezakazanych związków o podobnym narkotycznym działaniu. Część syntetycznych dopalaczy robiona jest na przykład na bazie legalnych, dostępnych bez recepty leków zawierających pseudoefedrynę lub kodeinę. Wszystkie party pills wytwarzane są w domowych laboratoriach, co sprawia, że zawierają bardzo wiele zanieczyszczeń, a to dodatkowo zwiększa ich toksyczność. Wyjątkowo niebezpieczne są tzw. research chemicals (RC). To odczynniki chemiczne, które wciąż są w fazie badań. Mimo że sprzedaje się je w próbkach opatrzonych informacją, że są to substancje przeznaczone do celów naukowych i nie nadają się do spożycia, ich użytkownicy doskonale wiedzą, że ich prawdziwe przeznaczenie jest inne. Lista objawów wywoływanych przez dopalacze jest nieograniczona, tak samo jak potencjalnie nieograniczony jest skład tych preparatów. Dopalacze działają przede wszystkim na ośrodkowy układ nerwowy, a więc ich spożycie objawia się: bólami i zawrotami głowy, zaburzeniami świadomości i orientacji, bełkotliwą mową, omamami słuchowymi i wzrokowymi, omdleniami, stanami lękowymi, kołataniem serca, napadami paniki, nadmierną potliwością, podwyższoną temperaturą ciała, oczopląsem, szczękościskiem, drgawkami, nudnościami i wymiotami. To – można powiedzieć – najmniej groźne z symptomów. Poważniejszymi są nagły wzrost ciśnienia tętniczego oraz migotanie przedsionków, a tymi najgroźniejszymi, stanowiącymi już bezpośrednie zagrożenie życia, są: utrata przytomności, zawał serca, udar mózgu, napady agresji i szału, które mogą prowadzić do samobójstwa lub zabójstwa, śpiączka, niewydolność nerek i/lub wątroby. Po zatruciu dopalaczami najczęściej występuje kilka lub kilkanaście z tych objawów jednocześnie. Dlatego udzielenie pomocy medycznej poszkodowanemu jest w takiej sytuacji niezwykle trudne – pacjent jest często nieprzytomny (a nawet gdy jest przytomny, to nie potrafi powiedzieć, co zażył), a lekarze na oddziale toksykologii nie mają pojęcia, jaka substancja spowodowała zatrucie. W takiej sytuacji pozostają tylko działania zmierzające do ratowania życia i leczenie objawowe.
Myślę, że ludzie powinni być edukowani w temacie zatruć dopalaczami, czy narkotykami. Do osoby, u której podejrzewamy zatrucie dopalaczami, przede wszystkim musimy natychmiast wezwać pogotowie. O ile to możliwe, zachowajmy opakowanie od dopalacza, by móc pokazać je lekarzowi, co ułatwi przeprowadzenie akcji ratowniczej. W przypadku ataku paniki czy przyspieszonego oddechu osobę poszkodowaną należy odizolować od bodźców z otoczenia, np. przenieść ją do oddzielnego pomieszczenia i starać się uspokoić. Gdy doszło do przegrzania lub odwodnienia organizmu, należy zastosować okłady z chłodnej wody. Osobę zatrutą dopalaczami należy utrzymywać w przytomności, w przypadku drgawek zabezpieczyć ją tak, by nie zrobiła sobie krzywdy (zabezpieczenie głowy przed uderzeniem o podłogę oraz dopilnowanie, by nie doszło do zakrztuszenia). Gdy poszkodowany jest nieprzytomny, ale oddycha, należy ułożyć go w pozycji bocznej bezpiecznej i czekać na przyjazd pomocy medycznej, przez cały czas monitorując oddech i tętno. Jeśli doszło do zatrzymania funkcji życiowych, należy wykonywać sztuczne oddychanie do momentu, aż oddech i tętno powrócą.
Dopalacze to potoczna nazwa na różnorodne substancje używane w celu wywołania efektów podobnych do narkotyków. Są wśród nich zarówno substancje naturalne, jak roślina Kava kava, jak i wytworzone w laboratoriach - BZP, MDPV, AM-2201 i mefedron. Głównym celem producentów dopalaczy jest ominięcie obowiązujących zakazów antynarkotykowych, stąd też lista substancji sprzedawanych jako dopalacze ciągle się zmienia. Ponadto wielokrotnie środki tego rodzaju nie stanowią pojedynczej substancji, a mieszaninę substancji, stąd też skład danego preparatu zwykle pozostaje nieznany. Głównym problemem związanym ze stosowaniem dopalaczy jest nieprzewidywalność ich działania. Wielokrotnie są to preparaty sprzedawane jako „produkty nie nadające się do spożycia” tj. rozpałka do grilla itp., przez co nie podlegają kontroli Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej. Ze względu na ciągły wzrost liczby dopalaczy i zmiany ich składu chemicznego bardzo trudne jest monitorowanie stopnia ich szkodliwości, a także potencjału uzależniającego. Pomimo iż głównym celem producentów dopalaczy jest wprowadzenie mylnego przekonania, że dopalacze nie stanowią narkotyków, stopień szkodliwości dopalaczy może niejednokrotnie być zbliżony do „typowych” narkotyków, prowadząc do uszkodzenia mózgu, zawał mięśnia sercowego, uszkodzenie nerek, czy przegrzania organizmu. Znane są też przypadki zgonów spowodowanych po dopalaczach. Warto wspomnieć, że obecnie w Polsce jest realizowany międzynarodowy projekt I-TREND, którego jednym z ważniejszych celów jest zebranie informacji na temat szkodliwości i działania dopalaczy a także sposobów ich używania, co pozwoli na przygotowanie informacji o najbardziej popularnych dopalaczach dla osób zajmujących się profilaktyka i leczeniem.
Wobec tak poważnego zagrożenia, państwonie powinno zostać obojętne. Kiedy w 2008 roku producenci dopalaczy, wykorzystując lukę w prawie, rozpoczęli masową sprzedaż swoich używek, sprawa została nagłośniona przez media, po czym sejm irząd próbowały podejmować jakiekolwiek działania ad hoc, blokujące napływ dopalaczy. Tymczasem już w ciągu pierwszych kilku miesięcy powstało w kraju ponad 40 smartshopów. Firma, która jako pierwsza rozpoczęła w Polsce sprzedaż dopalaczy na szeroką skalę, przed wypuszczeniem ich na rynek, oddała je nawet do zbadania Polskiemu Towarzystwu Kryminalistycznemu . W Polsce problem handlu i posiadania niebezpiecznych substancji psychoaktywnych reguluje Ustawa z dn. 29 lipca 2005 roku o przeciwdziałaniu narkomanii . Ustawa stanowi, że przeciwdziałanie narkomaniirealizuje się m.in. poprzez zwalczanie niedozwolonego obrotu. Jednak w świetle zawartych w niej przepisów, ściganie i karanie sprzedaży narkotyków jest możliwe w odniesieniu do tych substancji, które znajdują się na listach stanowiących załącznik do ustawy, ewentualnie na liście prekursorów sklasyfikowanych w załącznikuRozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r. w sprawie prekursorów narkotykowych. Sprzedawcy obeszli również przepisy Kodeksu Karnego i Ustawy z dnia 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia, Prawo farmaceutyczne, czy Ustawę o ogólnym bezpieczeństwie produktów – poprzez umieszczanie na opakowaniach informacji o kolekcjonerskim charakterze produktu wraz z zastrzeżeniem, że nie nadaje się on do spożycia przez ludzi. Pomimo braku możliwości natychmiastowego wstrzymania działalności funshopów, organy państwowe (SANEPID, Policja, Izba Celna) w latach 2008-2009 przeprowadziły liczne kontrole, dotyczące m.in.legalnościpochodzenia sprzedawanychtowarów. Wstępne wyniki kontroli wykazały jednak tylko zaniżanie podatku VAT. Do kontroli sklepów wszelkimi możliwymi sposobami włączyły się także Państwowa Inspekcja Handlowa oraz Straż Pożarna. Komisja UEwdniu3marca2008r.wydaładecyzję zobowiązującą państwa członkowskie do objęcia kontrolą oraz sankcjami karnymi benzylopiperazyny, czyli podstawowego składnika dopalaczy. W związku z powyższym, w marcu 2009 r. sejm polski uchwalił Ustawę o nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii , dzięki której na listę substancji nielegalnych trafiło 17 nowych substancji (w tym benzylopiperazyna). Jak zaznacza Ciepły , w miejsce wycofanych produktów od razu pojawiły się nowe substancje o innym składzie chemicznym, ale podobnym działaniu. Gdy pod koniec 2010 r., decyzją Głównego Inspektora Sanitarnego, wykonano analizy składu kolejnejfali dopalaczy, ponownie udało się wytypować 23 nowe substancje psychoaktywne. Wszystkie włączono do załączników do Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W tym samym roku naniesiono jeszcze dodatkowe poprawki do tejże ustawy, zmieniając definicję środka zastępczego. Ostatnia nowelizacja, z roku 2011 ponownie wydłużyła listę substancji kontrolowanych prawnie. Podsumowując, można więc stwierdzić, że strategia ustawodawcy polega na tym, że tworzona jestlista nielegalnychsubstancji psychoaktywnych, a gdy powstają nowe, lista ta jest systematycznie uzupełniana. Jak wynika z przeglądu literatury, dopalacze to grupa coraz nowszych substancji o działaniu psychoaktywnym, które mają za zadanie zastąpić nielegalne narkotyki i zaspokoić popyt na tego typu używki. Proceder syntezy paranarkotyków obserwujemy już od niemal stu lat i co roku identyfikowane są kolejne. Nie jest to zatem ściśle określona grupa substancji, a pojęcie „dopalacze” ma charakter wyłącznie medialny. Niektóre związki chemiczne, zawarte w dopalaczach, znalazły zastosowanie farmakologiczne, jednak większość używek wyprodukowanych na przestrzeni ostatnich lat ma udowodnione naukowo szkodliwe właściwości dla organizmu człowieka, zwłaszcza w kontekście psychiki. Narkotyki rekreacyjne dostępne są prawie na wszystkich kontynentach, jednak szczególną popularnością cieszą się w Europie. Polska należy tutaj do państw o największym odsetku użytkowników dopalaczy (szacunkowo od 3,5% do 9,3% w populacji generalnej). Alarmujący jestrównież stan wiedzy polskiej młodzieży na temat dopalaczy, pomimo realizowanych programów profilaktycznych. O sukcesie marketingowym dopalaczy przesądza przede wszystkim ich legalność i dostępność, a także zabiegireklamowe sprzedawców,trafiające do wyobraźni młodych ludzi. Zarówno sejm jak i rząd zareagowały na to niepokojące zjawisko, jednak pomimo kontroli oraz kolejnych zmian legislacyjnych nadal dostępne są nowe, coraz groźniejsze używki, niewykrywalne za pomocą dostępnych testów (np. badanie trzeźwości kierowców). Na podstawie zebranych w tym artykule informacji można wywnioskować, że o nieskuteczności polityki narkotykowej decyduje co najmniej kilka czynników: 1. Nagłośnienie sprawy przez media przyniosło odwrotny efekt i stało się darmową reklamą dla sprzedawców dopalaczy , a ponadto media przedstawiają użytkowników dopalaczy jako niewinne ofiary, co jest ogromnym uproszczeniem, 2. Państwo w rozwiązywaniu problemu używek skupia się na substancjach, a nie na człowieku, który w rzeczywistości jest punktem centralnym zjawiska narkotyków, 3. Definicja środka zastępczego, użyta w ustawie, jest tak szeroka, że stwarza problemy interpretacyjne, a ponadto brakuje aktów wykonawczych, które określałyby jak stosować ustawę w praktyce, 4. Kampanie społeczne i programy edukacyjne skierowane do młodzieży,rodziców i nauczycieli prawdopodobnie są niedostosowane do adresatów, o czym świadczy zarówno stanwiedzyuczniówi studentów na temat dopalaczy jak i postawa użytkowników dopalaczy. 60% badanych, którzy kiedykolwiek zażyli dopalacze stwierdziło, że mimo delegalizacji nie zrezygnują z brania dopalaczy. Jak podkreślają autorzy raportu Rzecznika Praw Osób Uzależnionych, podział na narkotyki i dopalacze jest sztuczny, a państwo powinno traktować problem całościowo. Jeśli chodzi o podejście prawne, w wielu krajach odchodzi się od skazywania na karę pozbawienia wolności za przestępstwa związane z użytkiem własnym , co przekłada się na niższą atrakcyjność dopalaczy na tamtejszym rynku – przykładami mogą być Wielka Brytania lub Holandia. Substancje psychoaktywne i wynikające z ich zażywania szkody są przede wszystkim problemem psychologicznym i społecznym, a nie chemicznym i w ten sposób powinny być też traktowane.( treści z publikacji p. Aleksandra Stańczaka )