Resort zdrowia przygotowuje nowelizację przepisów, zakładającą, że NFZ nie będzie podpisywał z lekarzami umów dających im prawo wystawiania recept na leki refundowane. Organizacje środowiska medycznego, komentując dla nas projektowaną regulację, wskazują, że taka zmiana będzie miała istotne znaczenie dla lekarzy i pacjentów.

Zdaniem Jacka Krajewskiego, prezesa Federacji Porozumienie Zielonogórskie, kluczowa jest odpowiedź na pytanie - kogo obejmie nowelizacja: placówki mające kontrakty z NFZ na leczenie w ramach systemu powszechnego ubezpieczenia, czy wyłącznie prywatny sektor - podmioty, które nie mają umów z Funduszem na wykonywanie świadczeń zdrowotnych, a zawarły jedynie umowy na recepty refundowane?

Będą protesty?
- Jeżeli planowana zmiana dotyczy tej pierwszej grupy, to mielibyśmy do czynienia z nieporozumieniem - mówi Rynkowi Zdrowia Jacek Krajewski. - W kontraktach z płatnikiem są bowiem odnośniki w kwestii recept na leki refundowane. Jesteśmy szczegółowo informowani o konsekwencjach, w tym karach, za ich wypisywanie niezgodnie z przepisami zawartymi m.in. w rozporządzeniu w sprawie recept.

- Myślę jednak, że chodzi o lekarzy prowadzących prywatne gabinety, którzy nie wykonują świadczeń kontraktowanych z NFZ, ale mogą wypisywać recepty z refundacją w oparciu o specjalne umowy - stwierdza prezes FPZ.

Dodaje: - Gdyby nowelizacja dotyczyła tych lekarzy, wówczas zostaliby pozbawieni możliwości wypisywania recept refundowanych, a będą jedynie mogli ordynować leki ze 100-procentową odpłatnością.

- Zapewne spotkałoby się to z ostrym protestem lekarzy prowadzących gabinety prywatne. Poza tym takie rozwiązanie, ze względu na kolejki w publicznych placówkach, istotnie utrudniłoby wielu pacjentom dostęp do leków refundowanych - wskazuje prezes Krajewski. - Krótko mówiąc: "Jeśli leczysz się prywatnie, za leki płacisz w całości z własnej kieszeni".

- Na razie możemy jedynie spekulować w tej materii, gdyż nie znamy szczegółów projektowanych regulacji - zastrzega nasz rozmówca.

Zdaniem samorządu lekarskiego
Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, przypomina, że samorząd lekarski był przeciwny umowom z NFZ zawierającym kary dla lekarzy.

- Mnożenie biurokracji w ochronie zdrowia nie jest nikomu potrzebne, a najbardziej lekarzom, których zadaniem jest leczenie, a nie wykonywanie szeregu obowiązków administracyjnych - zaznacza rzecznik NIL.

Zwraca uwagę, że od pierwszego projektu ustawy refundacyjnej Naczelna Rada Lekarska podkreślała, że prawo do otrzymania refundacji, czyli dopłaty do leku, to prawo pacjenta, a nie lekarza.

- Rząd, a w jego imieniu Ministerstwo Zdrowia krzywdzi obywateli, pozbawiając ich należnej refundacji leku przepisanego przez polskiego lekarza nieposiadającego kontraktu z NFZ. Zaznaczam, że to uprawnienie do refundacji leku polski pacjent posiada, gdy lek przepisze lekarz w innym kraju UE i nie posiadający umowy z polskim NFZ - mówi nam Katarzyna Strzałkowska.

Zauważa, że w dobie informatyzacji, kiedy mówimy o tym, że "pacjent i lekarz są w systemie", żadne umowy nie powinny mieć miejsca.

- Jeśli uprawnienie do refundacji jest przyporządkowane do konkretnego pacjenta, nic nie stoi na przeszkodzie, aby system działał w obszarze pacjent-apteka, gdzie program informatyczny wskazywałby np. odpowiednie poziomy odpłatności - dodaje.

Umowy nie są istotą problemu
- Każdy lekarz ma prawo przepisywać leki refundowane, ale ma też obowiązek poddawania się kontrolom. Podobnie zresztą jak apteki, które do niedawna nie podpisywały umów z NFZ, a przecież były kontrolowane - mówi Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

W jego opinii zniesienie umów to pewne ułatwienie dla lekarzy, ale może też być swoistą ucieczką rządzących przed ewentualnymi protestami środowiska medycznego.

- Podpisywanie umów z NFZ jest aktem woli ze strony lekarzy. Mogą ich nie zawierać, a tym samym wypisywać recepty ze 100-procentową odpłatnością. Niepodpisanie umowy było więc pewną formą nacisku na decydentów - przyznaje.

Zaznacza jednak, że umowy nie są istotą problemu: - Najważniejsze pozostają zasady kontrolowania preskrypcji leków oraz nakładania i egzekwowania kar wobec lekarzy. Nieporozumieniem jest np. karanie w postaci zwrotu podwójnej kwoty refundacji.

- Tak surowo można karać kogoś, komu w sądzie udowodniono świadomą malwersację - np. wypisanie leku podstawionej osobie dla osiągnięcia korzyści finansowej, np. w procederze nielegalnego wywozu leków - mówi Bukiel. - Nie każda pomyłka musi być równoznaczna z koniecznością karania. Tym bardziej, gdy nie mamy do czynienia ze świadomym wyprowadzaniem pieniędzy z NFZ.

Każdy ma swoje zadania
Jaki więc byłby - zdaniem OZZL - optymalny system nadzoru nad receptami refundowanymi?

- To pytanie zarówno o rolę lekarza, jak i aptekarza - odpowiada Krzysztof Bukiel. - Uważamy, że zadaniem lekarzy jest wypisanie właściwego leku w danej chorobie, a nie zajmowanie się zakresem jego refundacji.

- Sprawdzanie, czy lek jest refundowany leży po stronie NFZ, ewentualnie aptekarza, który w ramach refundacji otrzymuje zwrot pieniędzy za wydany pacjentowi lek - podkreśla przewodniczący OZZL.

Wskazuje ponadto na dość skomplikowany system refundacji leków w Polsce: - Nie jestem pewien, czy koszty nadzoru i kontroli nad funkcjonowaniem tego systemu nie przekraczają korzyści wynikających z tej weryfikacji.

- Poza tym już teraz, bez żadnych umów i kontroli, preskrypcję leków można monitorować online, ale - niestety - wciąż brakuje powszechnego oprzyrządowania takiego elektronicznego nadzoru, w tym m.in. od dawna zapowiadanych elektronicznych kart pacjenta - stwierdza Krzysztof Bukiel.

Co jest ważne dla pacjenta
- Dopiero analizujemy projekt tej nowelizacji - przyznaje Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Nie wierzę, by ta zmiana nie niosła ze sobą skutków prawnych dla lekarzy. Odpowiedzialność za wypisywanie recept na leki refundowane ustawowo nadal leży po stronie lekarskiej.

- Być może wypisywanie recept zostanie połączone np. z rejestrowanym prawem wykonywania zawodu. W jakiś sposób musimy przecież pozyskać pulę numerowanych recept - podkreśla. - Sens dotychczas zawieranych umów od dawna budzi nasze wątpliwości.

- Dla pacjenta nie ma bowiem znaczenia, czy receptę lekarz wypisze w swoim prywatnym gabinecie, czy jako pracownik NZOZ-u lub publicznego szpitala - mówi prezes PPOZ. - Ubezpieczony pacjent, idąc do lekarza nie mającego umowy z Funduszem, nadal powinien mieć prawo do korzystania z refundacji leków.

- Jednak bez względu na to, czy umowy zostaną zniesione, czy nie, resort zdrowia na pewno pozostawi jakąś formę weryfikacji wypisywanych recept - podsumowuje Bożena Janicka.

W Ministerstwie Zdrowia zapytaliśmy o główne cele planowanej nowelizacji. Odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl