W poniedziałek (14 lipca) w oddziale kardiochirurgii Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach - Ochojcu przeprowadzono pionierski zabieg. Polegał na wszczepieniu pacjentowi, cierpiącemu na niewydolność serca i towarzyszącą jej wadę zastawki mitralnej, specjalnego implantu - silikonowej opaski systemu BACE, oplatającej serce. Operacja odbywała się bez zastosowania krążenia pozaustrojowego.

Jak poinformowali lekarze podczas zorganizowanej w środę (16 lipca) konferencji prasowej, cała operacja trwała około 4 godzin - czyli nieco dłużej niż klasyczna operacja zastawki mitralnej - chociażby z tego powodu, że była to pierwsza implementacja systemu BACE w Polsce.

Pierwsze wszczepienie systemu BACE wykonano w Australii pięć lat temu. W sumie wykonano do tej pory takich implantacji zaledwie kilkanaście. Po pierwszej fazie badań klinicznych, tzw. fazie badań bezpieczeństwa, ta wykonana w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach - Ochojcu jest trzecim wszczepieniem przeprowadzonym podczas drugiej fazy badań nad systemem BACE - dotyczącej skuteczności metody.

Lekarze GCM wśród pionierów
Plan dotyczący badań nad nowym system w fazie skuteczności zakłada przeprowadzenie 60 takich operacji na całym świecie, w sześciu wytypowanych do tego ośrodkach. Lekarze z Ochojca liczą, że co najmniej dziesięć, jeśli nie kilkanaście uda się przeprowadzić właśnie tutaj.

Operację wykonał zespół lekarzy: prof. Marek Deja, prof. Marek Jasiński, dr Magdalena Mizia, dr Marcin Malinowski i dr Wojciech Kruczak, specjalista anestezjolog, który przygotowując się do niej wziął wcześniej udział w specjalnych warsztatach w Pradze wspólnie z amerykańskimi i czeskimi kolegami. Tam przeprowadzano implantacje systemu BACE na owcach, aby przećwiczyć praktycznie jak to należy zrobić.

- To, że taka operacja została wykonana właśnie u nas, bardzo cieszy. Potwierdza to, że jesteśmy ośrodkiem, który się docenia i któremu się ufa, powierzając bardzo nowoczesną technologię. Jest tylko kilka miejsc w Europie, gdzie takie operacje przeprowadzono - mówi dr Wojciech Kruczak, anestezjolog, który uczestniczył w operacji.

Nowa metoda polega na nałożeniu opaski silikonowej BACE na pracujące serce, bez zatrzymywania jego akcji, bez stosowania krążenia pozaustrojowego.

Zabieg jest zdecydowanie mniej inwazyjny niż klasyczna operacja. Opaska, która zawiera "baloniki" umieszczone dookoła podstawy lewej komory serca, pod kontrolą elektrokardiografii w czasie operacji pozwala na ich wypełnienie w różnym stopniu tak, aby uzyskać maksymalnie szczelną zastawkę mitralną.

Nowe rozwiązanie
System BACE - jest ciągle jeszcze w fazie badań. Lekarze mają nadzieję, że zrewolucjonizuje leczenie wtórnej niedomykalności zastawki mitralnej. Najczęściej występuje ono po zawale serce, które przeżył pacjent. Z biegiem czasu rozwija się u niego niewydolność krążenia związana z tym, że serce częściowo uszkodzone przez zawał ma tendencje do powiększania się. Tym samym rozciąga zastawkę mitralną znajdującą się u podstawy serca.

Rozciągnięcie zastawki mitralnej powoduje jej nieszczelność. Krew cofa się do lewego przedsionka, co powoduje dalsze powiększanie się serca i prowadzi do pogłębiającej się niewydolności krążenia. Pacjenci z niewydolnością zastawki mitralnej po zawale do 2,5 razy częściej umierają niż ci którzy, którzy takiej niewydolności nie mają. Przeżycie 5-letnie takich pacjentów po zawale szacuje się obecnie na około 50 proc.

- Tak naprawdę dotąd nie ma idealnej metody leczenia tego typu choroby. To co usiłujemy robić do tej pory, to jest wszczepianie w czasie operacji kardiochirurgicznej pierścienia, który zwęża zastawkę mitralną i wymusza jej domknięcie. Nie ma to jednak wpływu na komorę serca, która jest zasadniczą przyczyną kłopotów. Niestety, taka operacja także mocno obciąża pacjenta, a także bywa często nieskuteczna. Do 30 proc. przypadków niedomykalności zastawki powraca i nie udaje się jej naprawić w ten sposób - mówi prof. Marek Deja.

Pod okiem twórcy
Na odległe efekty nowej, dającej nadzieję na lepsze wyniki metody opracowanej przez dr Jai Ramana z University Medical Center w Chicago będzie trzeba jeszcze zaczekać. Jej twórca osobiście nadzorował przebieg operacji. Jednak już dzisiaj można stwierdzić, że pacjent, dwa dni po zabiegu wygląda znacznie lepiej niż pacjent po operacji klasycznej.

Kardiolodzy z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach - Ochojcu od wielu lat pracują nad metodami leczenia niewydolności krążenia, związanymi miedzy innymi z niedomykalnością zastawki mitralnej czy niewydolnością lewej komory serca.

- Jedną z konkluzji badań nad tym problemem, wspólną dla leczenia choroby wieńcowej, zastawki mitralnej i lewej komory serca - jest to, że największą korzyść leczenia operacyjnego odnoszą pacjenci, u których stopień niedomykalności zastawki czy poszerzenia komory jest największy. Jednak istotny problem polega na tym, że istnieje dla nich duże niebezpieczeństwo w okresie wczesnopooperacyjnym - wyjaśnia prof. Marek Jasiński

Jak zaznacza, klasyczna metoda to niezwykle inwazyjna operacja, niosąca korzyść odległą, co zostało udowodnione, ale pomniejszona o duże ryzyko powikłań pooperacyjnych.

- Nowa metoda, pozwala liczyć na to, że odnosząc dotychczasowe korzyści takiej operacji, pozbywamy się ryzyka operacji przeprowadzanej w krążeniu pozaustrojowym. To może na razie jest tylko spekulacja, ale liczymy, że uda się zmienić całkowicie kardiochirurgię w tym zakresie - mówi prof. Jasiński.

Na pracującym sercu
Jak tłumaczy dr Wojciech Kruczak, anestezjolog, stosowanie tzw. rozwiązań małoinwazyjnych, korzystnych dla chorego, wiąże się bardzo często z dużym skomplikowaniem zabiegu dla tych, którzy takie operacje wykonują.

- W klasycznej metodzie operacji kardiochirurgicznej zatrzymujemy serce, którego funkcje przejmuje pompa zewnętrzna. W tym czasie, w sposób spokojny, zrównoważony dla wszystkich, wykonywana jest operacja. Tutaj w czasie operacji, kiedy serce pracuje cały czas, chirurg manipulując przy nim zaburza jego funkcje - uciskając, podnosząc. A przecież od tej "pompy" zależy życie człowieka. Jakikolwiek niedobry ruch w czasie kiedy serce pracuje, może się skończyć dla pacjenta dramatycznie - mówi dr Kruczak.

- Wszystkie małoinwazyjne zabiegi, z punktu widzenia chorego są bardzo korzystne, ale dla mnie bardzo stresujące i coraz bardziej inwazyjne - mówi śmiejąc się dr Kurczak. - Od momentu kiedy zaczęliśmy przeprowadzać zabiegi małoinwazyjne, wszczepianie by-pasów bez zatrzymywania krążenia, zyskaliśmy olbrzymią wiedzę, ale nie ukrywam, rola anestezjologa jest bardzo stresująca i trudna - dodaje.

Operacja celowana
Jak podkreśla prof. Deja, w nowej metodzie leczenia niedomykalności zastawki mitralnej jest pewien element zupełnie odrębny od tego co było w tym zakresie robione do tej pory.

Wyjaśnia, że dotychczas usiłowano leczyć niedomykalność zastawki wpływając na nią bezpośrednio, podczas gdy ona nie wynika z tego, że ona sama jest chora. Paradoks polega na tym, że gdy chirurg otwiera serce i spogląda na zastawkę to ona jest.... zdrowa.

- Zastawka nie domyka się dlatego, że komora serca zmieniła swój kształt. Zastosowaniem implantu BACE w sposób celowany usiłujemy zmienić kształt komory serca uciskając ją wokół, tak aby odzyskać jej prawidłową geometrię. De facto tą metodą staramy się trafić w istotę niedomykalności zastawki mitralnej - stwierdza prof. Deja.

Jacy pacjenci w przyszłości będą mogli skorzystać z nowej metody leczenia? Dzisiaj nie sposób zdefiniować jak duża będzie ich liczba, bo nie znane są jeszcze wyniki odległe stosowania tej metody.

- Jeżeli te wyniki będą tak dobre jak się spodziewamy, to otworzy się przysłowiowa "puszka Pandory" w pozytywnym znaczeniu tego określenia. Według rejestru operacji kardiochirurgicznych ilość tzw. niedokrwiennych niedomykalności mitralnych - współistniejących z chorobą wieńcową - operowanych jest w naszym kraju około 2 tys. w ciągu roku. W tej grupie znajdą się potencjalni beneficjenci nowej metody - stwierdza prof. Jasiński

Z korzyścią dla pacjenta
Waldemar Kupiński, 55 letni pacjent, który przeszedł pionierski zabieg siada na szpitalnym łóżku i zapewnia, że bardzo dobrze się czuje. Lekarze przewidują, że za 3-4 dni zostanie wypisany ze szpitala do domu. Po klasycznej operacji zapewne jeszcze przez kilka dni leżałby na OIOM-ie.

- To zaledwie jest dwa dni po operacji i trochę czuję się obolały, ale wszystko jest w najlepszym porządku - mówi.

Jak wspomina, wszystko zaczęło się rok temu. Okazało się, że jest konieczność założenia stentów. Teraz była możliwość założenia nowatorskiej opaski na jego serce.

- Moja zastawka była dobra, ale niestety nie domykała się, bo mięsień sercowy był spuchnięty. Trzeba było coś na to poradzić. Czy wahałem się przed podjęciem decyzji czy zdecydować się na taką operację? Nie - mówi zdecydowanie. - Profesor wyjaśnił mi wszystko i jestem przekonany, że było to dobre rozwiązanie - dodaje.

System BACE ograniczy, przynajmniej w miejscu w którym została założona silikonowa opaska, rozrastanie się serca pana Waldemara. To powinno dać trwały efekt szczelności zastawki, bo miejsce powodujące jej niedomykalność zostało odpowiednio zabezpieczone przed dalszym poszerzaniem się serca. Profesor Deja ma nadzieję, że serce pacjenta w ogóle przestanie się powiększać, a być może nawet się zmniejszy.


Źródło: www.rynekzdrowia.pl