System lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży wymaga zmian, bowiem nie zapewnia kompleksowej oraz powszechnie dostępnej opieki zdrowotnej w tej dziedzinie. Problemem jest nierównomierne, w skali kraju, rozmieszczenie kadry lekarskiej, szpitalnych oddziałów psychiatrycznych i poradni dla małoletnich. W pięciu województwach nie funkcjonował żaden oddział psychiatryczny dzienny, a w województwie podlaskim brakowało oddziału całodobowego. Zdarzało się, że małoletni pacjenci trafiali na oddziały dla dorosłych. Zmniejszyła się również liczba podmiotów udzielających małoletnim ambulatoryjnych świadczeń psychiatrycznych, a jednocześnie dostępność do nich była uzależniona od miejsca zamieszkania - utrudniona w małych miastach i na wsi. Przede wszystkim jednak brakowało profilaktyki zaburzeń psychicznych, którą powinien zapewnić model leczenia środowiskowego, stanowiący najbardziej efektywną formę opieki psychiatrycznej nad tą populacją.
Problemy zdrowia psychicznego narastają i są wynikiem wielu czynników - globalizacji, warunków społeczno-ekonomicznych, trudności okresu dorastania, problemów życia rodzinnego (rozwód, czy rozpad rodziny), a także relacji rodziców z dzieckiem, których ograniczenie może powodować osamotnienie i zachowania autodestrukcyjne. W Polsce 9 proc. dzieci i młodzieży poniżej 18 roku życia, czyli ok. 630 tys., wymaga pomocy systemu lecznictwa psychiatrycznego i psychologicznego. Pod tym względem nie różnimy się od innych krajów, gdzie ok. 10 proc. populacji dzieci i młodzieży wymaga pomocy profesjonalistów.
Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji wśród nastolatków samobójstwa są drugą co do częstości przyczyną zgonów. Tymczasem Polska jest w czołówce Europy pod względem liczby samobójstw. Liczba zamachów samobójczych wśród małoletnich w wieku 7 - 18 lat rośnie z roku na rok: z 730 w 2017 r. do 772 w 2018 r., a w I półroczu 2019 r. wyniosła już 485. W latach 2017 - 2019 (I półrocze) na łącznie 1987 zamachów samobójczych, 250 zakończyło się zgonem. W 585 przypadkach przyczyną zamachów samobójczych była choroba psychiczna, a w 374 przypadkach zaburzenia psychiczne.
Podstawową zasadą terapii dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi jest kompleksowość - diagnoza psychologiczna i lekarska oraz wielokierunkowy proces leczenia i rehabilitacji z uwzględnieniem kontekstu społecznego i rodzinnego, w jakim dziecko funkcjonuje.
Nie wdrożono modelu leczenia środowiskowego małoletnich
Kontrola NIK wykazała, że system lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży nie zapewnia tej populacji pacjentów kompleksowej i powszechnie dostępnej psychiatrycznej opieki zdrowotnej. Do czasu zakończenia kontroli NIK Minister Zdrowia nie wdrożył modelu leczenia środowiskowego małoletnich z zaburzeniami psychicznymi. Model ten zakłada, że najpierw dziecku należy udzielić pomocy w przyjaznym dla niego środowisku. Najlepiej w otoczeniu rodziny, w szkole, czy też poradni psychologiczno - pedagogicznej. Dopiero potem, należy zapewnić leczenie ambulatoryjne np. w poradni zdrowia psychicznego, a gdy i ta droga nie pomoże, małoletni będzie umieszczany w szpitalu. Jest to najbardziej efektywna forma opieki nad tą populacją. Wdrożenie, jako obligatoryjnego, takiego modelu leczenia dzieci i młodzieży jest niezbędnym warunkiem rozwoju lecznictwa psychiatrycznego.
NIK zauważa, że Minister Zdrowia przygotował taki trójstopniowy model opieki psychiatrycznej oparty na opiece środowiskowej, ale wdrażanie nowych rozwiązań rozpoczęło się już po zakończeniu kontroli NIK, dlatego nie oceniono jego skuteczności.
Izba zwraca uwagę, że Minister Zdrowia nie określił wskaźników minimalnej liczby lekarzy psychiatrów dzieci i młodzieży, która zaspokoiłaby potrzeby, ani też nie opracowano modelu prognozowania zapotrzebowania na m.in. tych specjalistów by, - uwzględniając zmiany demograficzne - zapewnić ich niezbędną liczbę. Dlatego nie wiadomo, ilu lekarzy jest obecnie potrzebnych, a ilu będzie potrzebnych w przyszłości. Pod koniec marca 2019 r. zawód psychiatry dzieci i młodzieży wykonywało 419 lekarzy, a 169 było w trakcie specjalizacji. Konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży wskazywał na brak ok. 300 lekarzy tej specjalności. Dodatkowo niekorzystna była również struktura wiekowa kadry lekarskiej, bowiem 32 proc. specjalistów miało powyżej 55 lat. W najbliższych latach problem braku lekarzy tej specjalności może się pogłębić, gdyż tylko niewielka część przyznanych przez Ministra Zdrowia miejsc szkoleniowych w dziedzinie psychiatrii dla rezydentów została obsadzona. Minister wpisał wprawdzie psychiatrię dzieci i młodzieży na listę specjalności priorytetowych, ale nie spowodowało to istotnego zwiększenia zainteresowania lekarzy wyborem specjalizacji w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży. Na 161 miejsc szkoleniowych w tej dziedzinie tylko 39 osób (tj. ponad 24 proc.) zdecydowało się na podjęcie szkolenia w tej specjalizacji.
Nierównomierne rozmieszczenie psychiatrów na terenie kraju
Jednak zdaniem NIK największym problemem jest nierównomierne rozmieszczenie psychiatrów dzieci i młodzieży na terenie kraju. Najmniej lekarzy tej specjalności, przypadających na 10 tys. osób małoletnich było w województwie lubuskim (0,16), a najwięcej - w województwie łódzkim (0,79). Natomiast psychiatrów przypadających na 1 tys. pacjentów małoletnich, najmniej było w województwie podkarpackim (1,02) a najwięcej - również w województwie łódzkim (4,96).
Nierównomiernie na terenie kraju rozmieszczone były także szpitalne oddziały psychiatryczne dla dzieci i młodzieży (żadnego nie było w województwie podlaskim) i oddziały dzienne (żadnego nie było w pięciu województwach - lubuskim, opolskim, świętokrzyskim, warmińsko - mazurskim i zachodniopomorskim). W skali kraju, według stanu na koniec 2018 r., świadczeń psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży udzielano na 36 oddziałach szpitalnych (w 40 na koniec I półrocza 2019 r.). Na przyjęcie na oddział oczekiwało 402 małoletnich pacjentów w stabilnym stanie zdrowia tj. o 114 osób mniej w stosunku do 2017 r., a średni czas oczekiwania zmniejszył się z dwóch (w 2017 r.) do półtora dnia (w 2018 r.). Spośród ośmiu skontrolowanych szpitali, na koniec 2018 r, pacjenci w stabilnym stanie zdrowia czekali na hospitalizację do trzech- było to 31, 14 i 11 dni. Pacjenci wymagający pilnej hospitalizacji czekali tylko w jednym szpitalu- średnio 13 dni.
Izba zwraca uwagę, iż w dwóch skontrolowanych szpitalach z uwagi na brak miejsc małoletni pacjenci hospitalizowani byli także na oddziałach dla dorosłych.
Obsada personelu na oddziałach psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży z reguły spełniała lub nawet przewyższała minimalne normy zatrudnienia. Problemem było niewystarczające finansowanie świadczeń psychiatrycznej opieki dzieci i młodzieży. Środki przekazywane szpitalom przez NFZ nie pokrywały kosztów leczenia pacjentów.
NIK zwraca uwagę na niewystarczający nadzór konsultantów wojewódzkich w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży nad tymi specjalistycznymi oddziałami. Przeprowadzili oni kontrole tylko w dwóch spośród ośmiu skontrolowanych przez NIK szpitali. Żadnej kontroli nie przeprowadził Konsultant Krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
.... ZOBACZ RÓWNIEŻ: |
Za mała liczba zatrudnionych lekarzy specjalistów w poradniach
Gorzej niż w szpitalach pod względem wolnych miejsc i czasu oczekiwania wyglądała sytuacja w poradniach. Dyrektorzy tych placówek zgłaszali, że wobec dużych potrzeb leczenia psychiatrycznego dzieci i młodzieży poradni jest za mało, dlatego wydłużają się kolejki do nich. Z roku na rok rosła liczba pacjentów oczekujących na leczenie. W 2017 r. były to, w skontrolowanych poradniach średnio 564 osoby, w 2018 r. 661 osób, a w 2019 r. - 1036. Wydłużył się średni czas oczekiwania na wizytę z ponad 44 dni w 2017 r. do 56 dni w 2019 r. W jednej z poradni średni czas oczekiwania wynosił aż 120 dniu.
W czasie kontroli wyjaśniano, że przyczyną dużej liczby pacjentów oczekujących na wizytę i długiego czasu oczekiwania na świadczenie była głównie za mała liczba zatrudnionych lekarzy specjalistów w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
Zatrudnienie w poradniach psychiatrycznych spełniało co prawda minimalne normy określone w przepisach, ale liczba pacjentów przypadających na jeden etat w 2017 r. - średnio 1091 osób - wzrosła w 2018 r- średnio do 1124. W poradni Piszu było to 593 osoby, a w Rzeszowie już 2415 pacjentów.
Brak profilaktyki i utrudniony dostęp do psychologa w szkołach
Dużym problemem w opiece psychiatrycznej dzieci i młodzieży jest brak profilaktyki. W ponad połowie skontrolowanych poradni nie prowadzono profilaktyki zaburzeń psychicznych, uzasadniając to realizacją tych zadań przez szkoły (pedagoga lub psychologa szkolnego) lub poradnie psychologiczno-pedagogiczne.. Tymczasem system oświaty nie gwarantuje łatwej dostępności do opieki psychologiczno - pedagogicznej. Blisko połowa szkół publicznych różnego typu (44 proc.) nie zatrudnia na odrębnych etatach ani pedagoga ani psychologa. Tam, gdzie oni są prowadzenie profilaktyki zaburzeń psychicznych w szkole utrudnia duża liczba uczniów przypadająca na jednego pedagoga czy psychologa.
Nadmienić również należy, że w żadnej (spośród 13) poradni zdrowia psychicznego nie funkcjonowały zespoły opieki środowiskowej. Kierownictwo placówek wyjaśniało, że NFZ nie finansuje opieki środowiskowej dla dzieci i poradnie nie realizują wizyt domowych psychiatrycznej opieki zdrowotnej.
Wnioski
NIK skierowała wnioski do Ministra Zdrowia o:
- Ograniczenie zróżnicowania terytorialnego w dostępie do świadczeń opieki psychiatrycznej.
- Opracowanie modelu prognozowania zapotrzebowania na lekarzy specjalistów.
- Równomierne rozmieszczenie ośrodków i miejsc szkoleniowych.
- Określenie wskaźników minimalnej liczby lekarzy psychiatrów dzieci i młodzieży.
Komentarze
[ z 9]
Jeszcze przed pandemią sporo mówiło się o rozwiązaniu problemu niedostatecznej opieki prychiatrycznej nad dziećmi. Niestety obecna sytuacja sprawia, że tak ważną sprawę wciąż odkłada się na dalszy plan. W dzisiejszych czasach wiemy o wiele więcej na temat depresji i innych zaburzeń psychicznych, a mimo to wciąż nie robimy wystarczająco dużo, aby ustrzec przed nimi młode pokolenie.
Zgadza się. Problem polskiej psychiatrii dziecięcej istnieje już od dłuższego czasu. Jego rozwiązanie jest bardzo trudne z uwagi na to, że wciąż brakuje specjalistów, którzy się tym zajmują. Związane jest to między innymi z tym, że brakuje chętnych, którzy wybierali by tę właśnie specjalizację. Młodzi ludzie są zachęcani tym, że mogą liczyć na wyższe wynagrodzenia podczas trwania rezydentury. Problemem jest to, że w wielu szpitalach psychiatrycznych młodzi lekarze, którzy nie ukończyli jeszcze specjalizacji muszą w pierwszych miesiącach swojej pracy odbywać samodzielne dyżury. Oczywiście nie jest tak we wszystkich placówkach jednak są miejsca, w którym dochodzi do takich sytuacji. Moim zdaniem jest to zbyt duży stres, który spoczywa na młodym lekarzu, który nie ma jeszcze odpowiedniego doświadczenia. Miejmy nadzieję, że sytuacja w polskiej psychiatrii rozwiąże się możliwie jak najszybciej.
To prawda, psychiatria dziecięca powinna funkcjonować na o wiele lepszym poziomie. Niestety wciąż brakuje pieniędzy i personelu. Myślę, że przy odpowiednich środkach moglibyśmy zapobiec rozwojowi poważnych chorób, a nawet samobójstwom wśród młodzieży. Młodzi ludzie nie zawsze wiedzą gdzie szukać pomocy zwłaszcza, gdy w rodzinie nie porusza się takich tematów.
Zwróciła Pani uwagę na ważną sprawę. W wielu polskich rodzinach bardzo rzadko mówi się o problemach psychicznych. Spowodowane jest to tym, że wiele rodziców nie chce dopuszczać myśli, że ich dziecko może mieć jakieś zaburzenia wymagające konsultacji ze specjalistą ponieważ wstydzą się tego. Jest to oczywiście niewłaściwe postępowanie ponieważ najważniejsze powinno być dobro dziecka. Wielu rodziców nie ma odpowiedniej ilości czasu aby móc we właściwy sposób obserwować swoje dziecko. Bardzo często właśnie taka sytuacja sprawia, że pewne nieprawidłowości zostają niezauważone, co może sprawić, że problem będzie się pogłębiał. Wydaje mi się, że w większej ilości powinny być tworzone miejsca, w których młodzi ludzie mogliby uzyskać pomoc. Problemem jest to, że te miejsca, które już funkcjonują nie mają kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, a nie wszystkich stać aby prywatnie móc skorzystać z wizyty u psychologa czy psychiatry.
Sytuacja w polskiej psychiatrii dzieci i młodzieży wymaga licznych zmian. Jakiś czas temu Naczelna Izba Kontroli wykazała, że w pięciu województwach nie funkcjonują dzienne oddziały psychiatryczne. Niestety zdarzają się sytuacje, że najmłodsi z konieczności trafiają na oddziały, na których przebywają dorośli. Według danych 9 procent dzieci i młodzieży poniżej 18 roku życia wymaga leczenia psychiatrycznego i psychologicznego. Według oczekiwanego modelu pomocy dziecku najpierw należałoby udzielić w przyjaznym dla niego środowisku. Takim miejscem jest chociażby szkoła, dom czy poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Jeżeli chodzi o braki kadrowe to według analiz brakuje 300 lekarzy zajmujących się psychiatrią dzieci i młodzieży. Najbardziej niepokojące jest to, że problem ten w przyszłości może ulec pogłębieniu. Kolejnym problemem jest to, że istnieje nierównomierne rozmieszczenie tych specjalistów na terenie kraju.
Z pewnością okres pandemii, nie wpłynie pozytywnie na zdrowie psychiczne dzieci oraz młodzieży. Wielu ekspertów mówi o tym, że szczególnie w tym okresie życia bardzo ważne jest aby młodzi ludzie mieli kontakt z rówieśnikami. W czasie największych obostrzeń było to niemożliwie ponieważ szkoły były zamknięte, a osoby niepełnoletnie nie miały możliwości samemu się poruszać. Oczywiście takie działania były koniecznością ponieważ pandemia koronawirusa była w tym momencie jeszcze czymś nowym. Aktualnie wiemy o nim coraz więcej i możemy podejmować nieco inne kroki. W wielu szkołach prawdopodobnie będzie odbywało się nauczanie zdalne, a w przypadku potwierdzonego przypadku zamykana będzie nie cała szkoła, tylko klasa co uważam za dobry pomysł. Wiele dzieci miało problem z opanowaniem materiału bez możliwości kontaktu z nauczycielem tak jak miało to miejsce w szkole. Taka sytuacja również mogła przyczynić się do pogorszenia nastroju, który może prowadzić do rozwoju zaburzeń psychicznych.
Wyniki badań są zatrważające. Nawet przed pandemią 20 procent dzieci było narażonych na problemy ze zdrowiem psychicznym, miało niską samoocenę i nie wierzyło we własne siły. Co piąte dziecko już ma zaburzenia psychiczne. W dużej mierze wynikają z presji rodziców, nauczycieli na osiąganie sukcesów. Co piąte dziecko już ma zaburzenia psychiczne. W dużej mierze wynikają z presji rodziców, nauczycieli na osiąganie sukcesów. Psychiatria dziecięca w Polsce jest w poważnym kryzysie: brakuje lekarzy, a liczba małoletnich pacjentów wymagających pomocy znacznie przekracza liczbę łóżek w oddziałach psychiatrycznych. Tak jak pacjentów chorych psychicznie wykluczamy ze społeczeństwa, tak psychiatrię dziecięcą wykluczyliśmy z systemu ochrony zdrowia. Myślę, że na obecną sytuację złożyło się wiele czynników. Po pierwsze niedofinansowanie świadczeń sprawia, że nie tylko nowe placówki nie powstają, ale oddziały całodobowe są zamykane. Po drugie mamy niedobór kadr - brakuje około przynajmniej trzystu psychiatrów dziecięcych. Wreszcie możemy mówić o stygmatyzacji psychiatrii. Mimo, że jest lepiej niż kilkanaście lat temu, to choroby psychiczne nadal pozostają tematem tabu. Niestety, tak jak do niedawna rak oznaczał dla pacjenta wyrok także w sensie społecznym, dzisiaj to choroby psychiczne skazują na ostracyzm. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że nasze dziecko może wymagać pomocy psychiatrycznej? Niestety, pacjenci decydują różnie. Niektórzy utrzymują własną chorobę w tajemnicy przed wszystkimi, poza rodzicami. Nawet dziadkowie są przekonani, że wnuk lub wnuczka przebywa w sanatorium, a nie w szpitalu. Inni swobodnie rozmawiają z przyjaciółmi i wydaje mi się, że spotykają się ze wsparciem ze strony rówieśników. Jeśli chodzi o dorosłych to rzeczywiście są bardziej zachowawczy i wielu reaguje lękiem na myśl, że ich dziecko może potrzebować pomocy. Być może dlatego, że w świadomości społecznej i kulturze masowej, człowiek z zaburzeniami psychicznymi utożsamiany jest z osobą ciężko chorą, nieprzewidywalną, i niezdolną do bycia członkiem społeczeństwa. Chciałabym powiedzieć coś innego: mnóstwo dzieci potrzebuje pomocy, co nie znaczy, że są ciężko chore. Tak jak nikogo nie oburza wizyta u dentysty, tak naturalne powinno być dbanie o zdrowie psychiczne. Myślę, że wielu z nas ulega skrótom myślowym. Jeśli z dzieckiem dzieje się coś niedobrego: ma dziury na kolanach, brudne włosy czy problemy w nauce, to odruchowo o zaniedbanie podejrzewamy rodziców. Wśród nich na pewno znajdziemy osoby, które z różnych powodów nie pełnią funkcji rodzicielskiej prawidłowo i w tym sensie mogą obawiać się kontaktów z system opieki zdrowotnej czy społecznej. Większość rodziców jednak, robi to co może dla swoich dzieci. Nie musimy od razu biec do psychiatry, możemy wykorzystać inne możliwości. W pierwszej kolejności warto skorzystać z pomocy psychologicznej. Nawet, jeśli dziecko wymaga konsultacji psychiatrycznej to w większości przypadków leczenie zaczynamy od interwencji psychologicznych, a leki są co do zasady kolejną opcją. Tak więc nie każda wizyta u psychiatry kończy się otrzymaniem recepty czy skierowaniem do szpitala. Jest mnóstwo innych możliwości odpowiednich dla dzieci, które nie są bardzo chore i których jest większość wśród potrzebujących pomocy.
Wydaje się, że dzieciństwo to beztroski okres, a już kilkulatki mają problemy psychiczne. Warto podkreślić, że w populacji dzieci i młodzieży zaburzeń psychicznych jest blisko 20 proc. i nie wszyscy wymagają leczenia. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ich dzieciństwo było szczęśliwe. Jeśli chodzi o zaburzenia psychiczne u najmłodszych dzieci to dominują zaburzenia rozwoju psychoruchowego i zaburzenia rozwoju społecznego. W tym wieku najczęściej stawianą diagnozą są zaburzenia ze spectrum autyzmu, ale i u niemowląt, i u dzieci poniżej 3 roku życia mogą także występować: zaburzenia afektywne, trudności relacyjne i zaburzenia jedzenia. A u nastolatków? Możemy mówić o problemach typowych dla wieku nastoletniego, czyli o zaburzeniach nastroju, zaburzeniach odżywiania typu anoreksja i bulimia, eksperymentowaniu z używkami. Oczywiście malutkie dzieci z całościowymi zaburzeniami rozwoju, kiedy urosną stają się nastolatkami z całościowymi zaburzeniami rozwoju. Problemem społecznym, który nie jest chorobą, ale świadczy o cierpieniu i może być przyczyną i skutkiem różnych trudności są samookaleczenia. W tym okresie mogą pojawić również się myśli i impulsy samobójcze. Jakie sygnały ostrzegawcze powinny nas zaniepokoić? Jeśli chodzi o najmłodsze dzieci to są to nieprawidłowości rozwoju, czyli jeśli dziecko później siada, chodzi, mówi to warto się tym zainteresować. Oczywiście nie należy od razu wpadać w panikę, co bywa drugą stroną medalu. Z punktu widzenia psychiatry szczególnie niepokojące jest opóźnienie rozwoju mowy. Drugim obszarem, który jest niezwykle ważny jest rozwój kontaktów społecznych. Dziecko już od drugiego miesiąca nawiązuje kontakt wzrokowy, reaguje na osoby dorosłe, jest zainteresowane tym co dzieje się dookoła. W czasach, kiedy rodziny wielopokoleniowe są rzadkością, rodzicom trudniej odróżnić to co jest prawidłowym etapem rozwoju dziecka, od tego co powinno niepokoić. Dlatego w razie wątpliwości, warto udać się na konsultacje do specjalisty. Pierwszą osobą, która może być w takim wypadku pomocna jest lekarz pediatra. W przypadku nastolatków sygnały ostrzegawcze bywają mylące. Najogólniej mówiąc niepokojąca jest zmiana. Czyli jeśli nasze dziecko dobrze radziło sobie w jakimś obszarze, zaczynając od nocniczka po naukę, a nagle lub z czasem przestało. Do sygnałów alarmowych na pewno należą wypowiadane przez nastolatka zamiary samobójcze czy treści świadczące o tym, że wolałby nie żyć. Nie trzeba od razu wpadać w panikę i wołać karetki, ale warto traktować własne niepokoje poważnie. Niektórzy z naszych pacjentów wypowiadają żal pod adresem rodziców, których reakcja nie była taka jak oczekiwali. Niestety, często rodzice mówią: taki wiek, przejdzie mu…To zdarza się zwłaszcza, jeśli mówimy o depresji. Rzeczywiście jest tak, że nastolatek może jednego dnia być bardzo w złym stanie psychicznym - mieć obniżony nastrój i nasilone myśli samobójcze, po czym przez kilka godzin bawić się doskonale na 18-tce koleżanki. Medyczne określenie cechy tego zjawiska to reaktywność nastroju. Jest to cecha, która odróżnia zaburzenia depresyjne u młodzieży od zaburzeń depresyjnych u dorosłych. Nawet jeśli nasze dziecko potrafi się tak rozpogodzić, to wcale nie znaczy, że nie cierpi i nie wymaga pomocy.
Czasami zdarzają się dni, gdy każdy z nie jest w formie – odczuwamy smutek, a nawet zmęczenie. Jeśli taki stan zdarza się sporadycznie, to nie ma powodu do niepokoju. W przeciwnym razie wymaga to a konsultacji ze specjalistą. Do niedawna naukowcy zajmowali się głównie depresją u ludzi dorosłych. Okazało się,że problem ten coraz częściej dotyczy dzieci i młodzieży. Obecnie, zaburzenie o wczesnym początku ma wysoki wskaźnik rozpowszechnienia i jest jednym z poważniejszych problemów psychicznych u najmłodszych i młodzieży. Depresję zaliczamy do zaburzeń nastroju (afektywnych). Jest to grupa zaburzeń psychicznych, charakteryzująca się występowaniem w ciągu życia ekstremalnych wahań nastroju pod postacią epizodów depresji, manii lub hipomanii. W aktualnie obowiązującej klasyfikacji ICD-10 istnieje podział na zaburzenia nastroju jednobiegunowe oraz dwubiegunowe. W każdym z nich, jednym z elementów jest depresja. Gdy mówimy „mam depresję”, zwykle chodzi nam o to, że jesteśmy po prostu smutni, przygnębieni. Natomiast z medycznego punktu widzenia jest to zespół objawów obejmujących sferę emocjonalną, zachowanie i funkcjonowanie poznawcze. Mogą jej również towarzyszyć objawy somatyczne. Przyczyn depresji może być wiele. Zazwyczaj wymienia się czynniki genetyczne, rodzinne, osobowe, stres. Według naukowców występowanie depresji u rodziców aż trzykrotnie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia tego zaburzenia u ich dzieci. Badania pokazują, że u 20 do 50 proc. chorych na depresję rodzice cierpieli na to schorzenie bądź inne zaburzenia psychiczne. Dowody na genetyczny czynnik etiologiczny występowania depresji są dość silne. Należy jednak zaznaczyć, iż same geny nie są jedyną przyczyną, która warunkuje pojawienie się depresji. Musi zaistnieć odpowiedni bodziec: środowisko w którym pacjent przebywa, stresory. Dopiero takie oddziaływanie może prowadzić do zaburzenia. Środowisko rodzinne ma istotne znaczenie w pojawieniu się depresji. Czynnikami sprzyjającymi mogą być konflikty w rodzinie, śmierć bliskiej osoby, przemoc, zaniedbania czy uzależnienia rodziców. Ważnym czynnikiem jest też jakość więzi między rodzicami a dzieckiem. Brak wrażliwości pomiędzy bliskimi, niedostateczne wsparcie czy nieprawidłowe postawy rodzicielskie mogą sprzyjać zaburzeniu. Wśród czynników psychologicznych, z kolei wymienia się wysoki poziom lęku u dzieci czy niską samoocenę. Dzieci, które są zbyt krytyczne wobec siebie, mają tendencje do perfekcjonizmu czy niskie umiejętności społeczne, są bardziej narażone na rozwój depresji. Stres, jakiego doświadczyło dziecko również może prowadzić do depresji. Przyczyny napięcia mogą być różne, m.in. zawody miłosne, zerwane przyjaźnie, problemy w szkole, kłopoty ze zdrowiem. Wśród czynników wpływających na wystąpienie depresji u dzieci i młodzieży wymienia się genetyczną podatność, czyli epizody zaburzeń nastroju w rodzinie, zachowania rodziców lub innych dorosłych, które są zdominowane przez żądzę supremacji (przewagi nad kimś) i rywalizacji, wczesne doświadczenie straty – może dotyczyć zdrowia, rozstania rodziców, osierocenia, problemy w kontaktach z rodzicami, którzy stosują kary, bywają krytyczni, mają autorytarny stosunek rodzicielski, uzależnienia rodziców, indywidualne cechy osobowości – tłumienie emocji, niska samoocena, szkołę z obsesją na punkcie sukcesów w nauce, z obciążeniami dodatkowymi zajęciami oraz lękiem przed porażką, przed wyobcowaniem. Objawy opisywanego zaburzenia u dzieci mogą różnić się od tych występujących u osób dorosłych. Należy przy tym zaznaczyć, że jak wśród osób dorosłych, tak i u dzieci objawy depresji mogą się nieco różnić, u poszczególnych osób. Przez długi czas, uważano, że dzieciom czy młodzieży nie grożą poważne zaburzenia nastroju.