Chorzy zapisują się do kilku specjalistów jednocześnie, aby w rezultacie pójść tam, gdzie wizyta będzie najszybciej. Reszty wizyt nie odwołują. Z takim zachowaniem zaczął walczyć Narodowy Fundusz Zdrowia.


Kiedy wybieramy się ze skierowaniem do poradni specjalistycznej, przy rejestracji musimy podać numer PESEL. Trafia on potem do NFZ i dzięki temu urzędnicy mogą wychwycić tych pacjentów, którzy zapisali się do kilku specjalistów jednocześnie.

- Do takiej osoby wysyłamy pismo z prośbą, aby zdecydowali się, do jakiego lekarza pójdą - mówi Jan Raszeja, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ. - W tym roku wysłaliśmy około tysiąca takich listów.

Najczęściej zapisujemy się jednocześnie do endokrynologów, okulistów i ortopedów, czyli tam, gdzie kolejki są najdłuższe. Zależność jest prosta: jeśli dzwonimy do kilku przychodni, rezerwujemy wizytę wszędzie, gdzie się da, później idziemy do tego lekarza, który przyjmie nas najszybciej, a nie odwołujemy reszty wizyt, to blokujemy miejsca w kolejce, więc jednocześnie wydłuża się czas oczekiwania na wizytę.

- Docierają do nas sygnały z poradni, że jednego dnia jest do lekarza umówionych dziesięć osób, a przychodzi tylko pięć - dodaje Raszeja. - Reszta to martwe dusze, czyli pacjenci, którzy trafili już do innego specjalisty z tego zakresu, tylko nie poinformowali o tym pozostałych.

- Na podstawie kilkuletniej obserwacji możemy stwierdzić, że im czas oczekiwania jest dłuższy, tym potem na umówioną wizytę zgłasza się mniej pacjentów - mówi Bożena Mleczek-Dąbrowska, dyrektorka Miejskiej Przychodni Specjalistycznej przy ul. Uniwersyteckiej. - Może nie jest to połowa, ale na pewno nie przychodzi ok. 20 procent pacjentów.

W tej przychodni najdłuższe kolejki są do gastrologa, kardiologa i okulisty. Na wizytę trzeba czekać kilka miesięcy. - Nie da się jednak ustalić średniego terminu oczekiwania, bo wszystko jest też uzależnione od stanu pacjenta - dodaje dyrektorka.

Ten problem NFZ na razie rozwiązał tylko w małej części - za pomocą Systemu Zarządzania Obiegiem Informacji (SZOI). Dzięki temu programowi nie można zapisać się dwa razy lub więcej, ale tylko na zabiegi usuwania zaćmy, angiografii, czyli przepychania naczyń wieńcowych serca, i endoprotezoplastyki - wstawiania sztucznego stawu. Jeśli pacjent już się umówił na zabieg, a będzie chciał to zrobić po raz kolejny, tylko w innym miejscu, to system automatycznie zablokuje taką próbę.

Jedyną nadzieją wydaje się być rozszerzenie przez NFZ monitorowania świadczeń. Tak, aby system był nie tylko dla trzech, ale dla wszystkich zabiegów, i uwzględniał też zapisy do specjalistów. - Na razie nie ma możliwości, aby stworzyć taki program dla wszystkich. To bardzo duża operacja logistyczna - tłumaczy Raszeja.

Jest jednak szansa na to, że od przyszłego roku kolejki się zmniejszą. Rząd ma głosować nad zapisem, zgodnie z którym zapisywać się do specjalisty będziemy mogli tylko osobiście. Po umówieniu wizyty z lekarzem skierowanie będziemy musieli zostawić w okienku rejestracyjnym. Uniemożliwi to zapisywanie się do kolejnych specjalistów z tego samego zakresu.


Źródło: www.torun.gazeta.pl