Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Szacuje się, że w Polsce cierpi na nią 1,2 mln osób. Tylko w 2023 roku świadczeń z rozpoznaniem głównym lub współistniejącym depresji udzielono ponad 800 tys. pacjentom. – Przybywa chorych, ale też coraz więcej osób jest gotowych zgłosić się po pomoc. Dzięki reformie psychiatrii łatwiejszy jest też kontakt z pomocą ambulatoryjną – mówi prof. Bogdan de Barbaro.

– W tej chwili przybywa cierpienia zwanego depresją. Może to być związane z jednej strony z tym, co się dzieje na świecie, z tym, co się dzieje w kulturze europejskiej czy polskiej. To jest związane z polaryzacją społeczeństwa, zamieszaniem we wzorcach kulturowych – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta.

Z danych ONZ wynika, że na całym świecie depresja dotyka 280 mln osób. Do 2030 roku depresja może być już najczęściej występującą chorobą na świecie.

Jak podaje raport Headway „A new roadmap in Mental Health”, częstotliwość występowania stanów takich jak zaburzenia lękowe i ciężkie zaburzenia depresyjne wzrosła w trakcie pandemii o ponad 25 proc. W Europie tendencję tę nasilają także trwająca w Ukrainie wojna, recesja gospodarcza, kryzysy geopolityczne oraz postępujące zmiany klimatu.

– Z drugiej strony więcej ludzi jest gotowych zgłosić się po pomoc w związku z depresją. Depresja przestaje być wielkim tabu, jak było to przed laty. Ludzie głęboko depresyjni nie byli gotowi zgłosić się do psychiatry czy do psychoterapeuty na konsultację nawet, bo uważali, że jest to wykluczające i stygmatyzujące. W dodatku dzisiaj są środki farmakologiczne, które pomagają zwalczać depresję – wskazuje psychiatra.

Blisko 60 proc. pacjentów w Polsce, którzy zgłosili potrzebę wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego, twierdzi, że nie szuka pomocy ze względu na stygmatyzację. Coraz więcej osób jednak zgłasza się po wsparcie – dane NFZ wskazują, że w 2023 roku 809 tys. osób udzielono świadczeń z rozpoznaniem głównym lub współistniejącym depresji. Refundowane leki przeciwdepresyjne (stosowane w depresji, ale również innych zaburzeniach psychicznych) wykupiło w 2023 roku 1,7 mln osób i było to o 83 proc. więcej niż w 2013 roku.

Dane ZUS o absencji chorobowej i orzeczeniach lekarskich dla celów rentowych z powodu dużej depresji wskazują, że liczba zwolnień z tego powodu wyniosła w 2023 roku 374 tys., a liczba orzeczeń – 2,9 tys.

– Depresja ma płeć i grupę wiekową. Na depresję częściej chorują kobiety, a właściwie można powiedzieć, że częściej się zgłaszają po pomoc do psychiatry, mężczyzna wstydzi się chorować. Ten wzorzec kulturowy, który w Europie obowiązuje, jest taki, że mężczyzna jest silny, sprawny i zaradny, więc jemu trudno zgłosić się po pomoc, to znaczy uznać porażkę, więc on raczej się schowa w sobie i bardziej prawdopodobne, że sięgnie po alkohol, niż sięgnie po pomoc psychoterapeutyczną czy farmakoterapeutyczną – mówi prof. Bogdan de Barbaro.

Z danych NFZ wynika, że w 2023 roku odsetek kobiet, które zrealizowały recepty na refundowane leki przeciwdepresyjne, wyniósł 69,3 proc. Blisko połowa chorych ma 35–64 lata.

Jednocześnie szybko rośnie liczba dzieci i nastolatków chorujących na depresję. Recepty na leki przeciwdepresyjne wykupiło w 2023 roku 85 tys. osób poniżej 18. roku życia.

– W każdej grupie wiekowej, ale w różnych okolicznościach się pojawia depresja. U młodego człowieka depresja się pojawia być może z powodu pewnego rodzaju bezradności życiowej, prześladowania rówieśników, zbyt wysokich wymagań, które stawiają rodzice, a nie dają miłosnego wsparcia. Jednym słowem inaczej to jest u nastolatka, a inaczej to będzie u 45-latka, który stracił bliskich i jest głęboko samotny i bezradny – tłumaczy psychiatra.

Jak przekonuje ekspert, w przypadku depresji pomoc jest konieczna. Wciąż jednak jest o nią trudno. Na opiekę medyczną w zakresie zdrowia psychicznego Polska przeznacza 3,7 proc. budżetu na sektor ochrony zdrowia – to mniej niż w innych europejskich krajach. Na 100 tys. mieszkańców przypada dziewięciu psychiatrów, co znacznie wydłuża czas oczekiwania na pomoc specjalisty. Średni czas oczekiwania w placówkach NFZ to 117 dni.

Podobnie jest w przypadku specjalistów psychiatrii dzieci i młodzieży. Choć, jak podaje resort zdrowia, zgodnie z rekomendacjami WHO na 100 tys. dzieci powinno przypadać 10 psychiatrów, a w Polsce ten wskaźnik wynosi 10,49, to na wizytę do specjalisty trzeba poczekać minimum kilkadziesiąt dni. Pomoc trudno uzyskać też w szkołach. Fundacja GrowSpace podaje, że w tym roku szkolnym nieobsadzonych jest ponad 27 proc. wakatów psychologów szkolnych, a w 450 gminach nie ma ani jednej osoby zatrudnionej na takim stanowisku.

– Gdy ktoś potrzebuje pomocy, bo ma depresję, to powinien sięgać po pomoc psychiatry i psychoterapeuty. Czasem się okazuje, że jest niezbędna farmakoterapia, a czasami wystarczy psychoterapia, a dostępność do pomocy, mam nadzieję, że jest większa niż niegdyś. Będzie jeszcze lepsza w związku z tym, że w psychiatrii polskiej trwa reforma, która ma ułatwić kontakt z pomocą ambulatoryjną – mówi prof. Bogdan de Barbaro.

Ministerstwo Zdrowia od pięciu lat buduje nowy model opieki psychiatrycznej opartej na modelu środowiskowym, czyli udzielaniu świadczeń zdrowotnych blisko miejsca zamieszkania. Powstające pilotażowe centra zdrowia psychicznego przenoszą ciężar opieki instytucjonalnej na tę świadczoną w środowisku lokalnym i domowym. To z kolei pomaga zmniejszyć liczbę hospitalizacji, a pacjenci otrzymują pomoc szybciej, bez skierowania i blisko miejsca zamieszkania. To np. wizyty w poradni, pobyt na oddziale dziennym lub całodobowym czy wsparcie zespołu leczenia środowiskowego.


Źródło: Newseria