W toku prac nad nową ustawą refundacyjną pojawił się pomysł zmiany kształtu paybacku, czyli obciążania firm farmaceutycznych kosztami przekroczenia budżetu na refundację leków przez NFZ. Zdaniem Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, taki mechanizm głównie obciążałby krajowe firmy, co mogłoby się odbić negatywnie na ich kondycji, a co za tym idzie – na produkcji leków. W konsekwencji mogłoby to prowadzić do braków w aptekach. Podobny scenariusz miał miejsce w Rumunii po wprowadzeniu analogicznych przepisów, więc branża apeluje o zmianę tej propozycji.

– Co roku Narodowy Fundusz Zdrowia tworzy plan finansowy, w którym są zaplanowane wydatki na refundację. Jeżeli ten poziom zostanie przekroczony, wówczas tropione są firmy farmaceutyczne, których leki sprzedały się w większych ilościach. Muszą one zwracać nadwyżkę finansową do budżetu. Na tym polega payback – wyjaśnia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Zdzisław Sabiłło, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.

Nowelizacja ustawy refundacyjnej, nad którą pracuje Ministerstwo Zdrowia, zawiera kontrowersyjną dla przemysłu farmaceutycznego propozycję nowego tzw. paybacku, czyli mechanizmu zwrotu kosztów w systemie refundacyjnym.

Payback służy kontroli wydatków ponoszonych przez Fundusz. Zakłada on, że jeżeli koszty refundacji leków i terapii przekroczą poziom finansowy, który założył NFZ, wtedy nadwyżkę muszą pokryć firmy farmaceutyczne na określonych wcześniej zasadach.

– To rozwiązanie jest sprawiedliwe, kiedy zwiększone koszty wydatków na leki ponoszą solidarnie zarówno budżet, jak i wszystkie firmy farmaceutyczne. Zwyżka wydatków wcale nie musi wynikać z nagannych działań, ale na przykład z większej liczby zachorowań na dane schorzenie, np. w przypadku epidemii grypy konsumpcja leków rośnie. Obecne rozwiązanie zakłada, że połowa przekroczenia spoczywa na barkach budżetu państwa, czyli NFZ, a połowę pokrywają firmy farmaceutyczne – mówi Zdzisław Sabiłło.

Nowe rozwiązanie, które przygotował resort zdrowia, zakłada, że jeżeli NFZ wyda na refundację leków więcej, niż zakładał plan finansowy, różnice pokryją wyłącznie producenci leków sprzedawanych w aptekach. Dotknie to w większości polskie firmy farmaceutyczne i krajowych producentów leków generycznych (tańszych odpowiedników dla drogich leków zagranicznych). Natomiast zagraniczne koncerny farmaceutyczne, które sprzedają drogie leki refundowane (w większości odpowiedzialne za przekroczenia budżetu refundacyjnego), mają być w części zwolnione z obowiązku pokrywania różnic w planie finansowym.

– Uważamy za niesprawiedliwe to, że musimy ponosić całość kosztów, chociaż nie my jesteśmy winni – mówi Zdzisław Sabiłło – Nie rozumiemy też, dlaczego niektóre firmy mają być zwolnione z paybacku. Dotyczy to na przykład tych, które podpisują tzw. umowy risk-sharing z Ministerstwem Zdrowia. To poufne porozumienie, w którym resort akceptuje cenę leku proponowaną przez firmę w zamian za jakieś ustępstwa akceptowane przez obydwie układające się strony. Nie wiemy, jakiego rodzaju są to ustępstwa. Firmy, które podpisują tego rodzaju umowy, mają być zwolnione z paybacku.

Miesiąc temu projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej zaopiniował Instytut Jagielloński. Eksperci think-tanku podkreślili, że w nowym kształcie payback zmusi polskich producentów leków do nieprzewidzianych wydatków i osłabi ich sytuację finansową. W obawie przed paybackiem krajowe firmy mogą zmniejszać dostawy leków do aptek, co spowoduje niedobory w aptekach.

– Jeżeli payback wejdzie w życie w proponowanej postaci, może spowodować obniżenie produkcji leków. Po co firmy mają produkować więcej, żeby potem zwracać pieniądze? Gdyby wybuchła epidemia, leków nie będzie. Wszyscy na tym tracą: i przemysł, i pacjenci. To nieuczciwe i niepotrzebne – ocenia Zdzisław Sabiłło.

Prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego zauważa, że taka sytuacja ma obecnie miejsce w Rumunii. Na tamtejszym rynku działa mechanizm paybacku podobny do tego, który proponuje Ministerstwo Zdrowia. Drakoński system spowodował, że firmy farmaceutyczne w obawie przed zwrotem kosztów przestały dostarczać leki, a na rynku ich zabrakło.

Eksperci podkreślają również, że payback nie powinien obejmować leków generycznych ani biopodobnych, które generują oszczędności. Instytut Jagielloński wyliczył, że dzięki lekom generycznym NFZ zyskuje co roku około pół miliarda złotych oszczędności. Nawet jeśli ich sprzedaż jest większa niż założona w planie finansowym, jest to korzystne dla budżetu NFZ-u.

– Z paybacku nie są zwolnione leki generyczne, co bardzo dziwi, dlatego że przepisywanie większej liczby leków generycznych służy generowaniu oszczędności w budżecie, bo są to leki tańsze. Karanie firm i per saldo społeczeństwa za to, że przepisywane są tańsze leki, jest nieporozumieniem – mówi Zdzisław Sabiłło.

Co drugi sprzedawany w Polsce farmaceutyk jest produktem krajowych firm. Polska jest jednym z niewielu europejskich państw, które mają przemysł farmaceutyczny rozwinięty na tyle, że jest on w stanie w dużym stopniu zaspokoić krajowe zapotrzebowanie, uniezależniając rynek od importu i gwarantując bezpieczeństwo lekowe (na przykład w razie konfliktu, wahań kursów walut, etc.). Z wyliczeń DeLAB Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że z każdej złotówki wydanej na zakup leku krajowych producentów 78 groszy trafia do Skarbu Państwa, wspierając krajowe PKB. Dlatego eksperci podkreślają, że rozwiązania, które mogłyby odbić się na branży farmaceutycznej, nie leżą w niczyim interesie.

– Na szczęście otrzymujemy sygnały z Ministerstwa Zdrowia, że chyba uda się wywalczyć to, o co zabiegamy, i tak drakoński system paybacku nie zostanie w Polsce wprowadzony – informuje Zdzisław Sabiłło.


Źródło: Newseria