Statyny są grupą leków powszechnie zalecaną do zwalczania chorób sercowo-naczyniowych (cardiovascular disease-CVD) - najczęstszej przyczyny chorób i zgonów w Stanach Zjednoczonych - ponieważ obniżają poziom cholesterolu we krwi.
Centers for Disease Control and Prevention (CDC) donosi, że w okresie 2003-2012 odsetek osób powyżej 40 roku życia stosujących statyny, aby obniżyć poziom cholesterolu wzrósł z 18 do 26 procent.
W 2013 roku, American College of Cardiology (ACC) i American Heart Association (AHA) wspólnie zalecali wysoką intensywność terapii ze statyną dla pacjentów w wieku nie większym niż 75 lat.
Jednak w 2014 roku, system opieki zdrowotnej Veterans Affairs (VA) zalecał tylko statynę w umiarkowanej intensywności, powołując się na niewystarczającą ilość dowodów, że wysokie dawki statyn mogą być bardziej efektywne.
Zalecenie ACC / AHA opierało się na metaanalizie opublikowanej w 2010 roku, które wykazało poprawę, a mianowicie 0,8-procentowy wzrost wskaźnika przeżycia pacjentów na terapii statyną o dużej intensywności. Metaanaliza nie badała pacjentów w wieku powyżej 75 lat.
Ale nowe badania potwierdzają wytyczne ACC / AHA i potwierdzają, że terapia statyną o wysokiej intensywności może zwiększyć przeżywalność pacjentów z chorobami układu krążenia, nawet u pacjentów w wieku powyżej 75 lat.
Terapia wysoką w porównaniu z małą dawką statyny
Naukowcy z Stanford University School of Medicine przeprowadzili duże badanie porównujące leczenie wysokimi dawkami statyn z leczeniem o umiarkowanej intensywności. Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie "JAMA Cardiology".
Naukowcy kierowani przez dr Fatimę Rodriguez, zbadali dane 509 766 pacjentów w wieku 21-84 z miażdżycową chorobą sercowo-naczyniową (atherosclerotic cardiovascular disease- ASCVD), którzy otrzymywali opiekę z Systemu Opieki Zdrowotnej VA.
W badaniu analizowano choroby współistniejące i wartości cholesterolu oraz monitorowano wskaźniki śmiertelności w ciągu 1 roku od dnia 1 kwietnia 2013 roku do 1 kwietnia 2014 r.
Trzydzieści procent pacjentów otrzymywało statyny w terapii o wysokiej intensywności w postaci atorwastatyny, rosuwastatyny i symwastatyny, 46 procent otrzymywało terapię o umiarkowanej intensywności i 6,7 procent otrzymało terapię statyną o niskiej intensywności.
Intensywność dawek został wyznaczona zgodnie z wytycznymi ACC / AHA i definicjami. Wytyczne określają statyny o wysokiej intensywności działania jako rozuwastatynę, 20 lub 40 mg dziennie i atorwastatynę, 40 lub 80 mg dziennie.
Najniższe współczynniki umieralności związane z najwyższymi dawkami statyn
Następnie miało miejsce badanie kontrolne pacjentów, w ciągu 492 dni, podczas których zauważyli oni odwrotną korelację pomiędzy intensywnością terapii statynami i umieralnością.
Pacjenci, którzy otrzymali najwyższe dawki statyn mieli najniższe wskaźniki śmiertelności.
1-roczne wskaźniki śmiertelności wynosiły 4 procent dla tych, którzy otrzymali wysokiej intensywności terapię statynami, 4,8 procent w przypadku pacjentów otrzymujących leczenie umiarkowanej intensywności, 5,7 procent w przypadku pacjentów otrzymujących terapię niskiej intensywności oraz 6,6 procent dla osób nieotrzymujących żadnej statyny.
Naukowcy odkryli również, że maksymalne dawki statyn o wysokiej intensywności działania prowadzą do najwyższych wskaźników przeżywalności w porównaniu z submaksymalnymi dawkami tych samych statyn o wysokiej intensywności działania.
Pozytywne efekty terapii statynami o wysokiej intensywności działania można było zaobserwować we wszystkich grupach wiekowych, a wyniki są spójne dla młodszych pacjentów, jak i osób powyżej 75 roku życia.
Wypowiadając się na temat wyników, dr Rodriguez i jej zespół napisał: „Oceniliśmy praktykę kliniczną w świecie rzeczywistym z użyciem statyn w zależności od ich intensywności i związek śmiertelności w wyniku wszystkich możliwych przyczyn zgonów w krajowej próbie pacjentów z ASCVD w systemie ochrony zdrowia VA. Znaleźliśmy odwrotnie proporcjonalny związek między intensywnością leczenia statyną a śmiertelnością. Wyniki te sugerują, że istnieje znaczna szansa dla poprawy prewencji wtórnej w ASCVD poprzez optymalizację intensywności leczenia statynami ".
Nowe badania mogą zmienić metody leczenia
Pomimo sprzecznych zaleceń dotyczących leczenia statynami, badanie to zostało przeprowadzone na większej wielkości próbie osób i używana była tutaj szczegółowa dokumentacja pacjentów z ewidencji zdrowia VA, która dostarczyła naukowcom unikalny wgląd w zmienne kliniczne i administracyjne.
Autorzy badania podkreślają, że mimo swoich zalet, statyny nie są jeszcze w pełni wykorzystane. Badacze odnoszą się do tak zwanego paradoksu leczenie-ryzyko, gdzie pacjenci z największym ryzykiem wystąpienia chorób układu krążenia powinni być leczeni najbardziej agresywnie, ale nie są.
Jak dr Rodriguez wskazuje, badanie „sugeruje, że lekarze powinni zamiast rozpoczynania terapii pacjenta w małej dawce iść do przodu i stosować u nich maksymalną dawkę, jaką oni mogą tolerować".
Autorzy zwracają uwagę, że niekorzystne skutki zdrowotne muszą być nadal rozpatrywane indywidualnie i omawiane z pacjentem.
Wytyczne ACA / AHHA nie wspierały statyn o wysokiej intensywności działania dla pacjentów powyżej 75 roku życia, aż do tej pory, gdyż nie było wcześniej wystarczającej ilości badań klinicznych w celu wspierania takiego leczenia. Ale zgodnie z tym nowym badaniem, powinno to zostać zmienione w aktualnych wytycznych.
„Istnieje wiele wytycznych i zaleceń, więc myślę, że mamy również udział w tym, aby system działał lepiej” dodaje na koniec dr Fatima Rodriguez.
Starszy autor badania dr Paul Heidenreich dodaje również, że „powinno to dać lekarzom specjalistom, lekarzom rodzinnym i pielęgniarkom większy komfort, gdy w następnych rekomendacjach American College of Cardiology i wytycznych American Heart Association pacjentom z wcześniej rozpoznaną chorobą układu krążenia będzie zalecane podawanie statyny o wysokiej intensywności działania".
Źródło: medicalnewstoday.com
Komentarze
[ z 6]
Interesujące wyniki z badania. Zwłaszcza, że dotychczas większość lekarzy zajmowała stanowisko, iż raczej preferowana jest minimalna dawka statyn jaka przynosi dobre efekty. A przynajmniej nie próbowano dotrzeć do granic maksymalnych żeby nie uzyskać skutków ubocznych takich jak na przykład rozkład mięśni (rabdomioliza) i wynikające z tej przyczyny powikłania dla całego organizmu człowieka. Cieszę się więc, że jeśli takie postępowanie nie był najlepszym dla pacjentów wyjściem udało się podważyć jego zasadność, a jednocześnie wprowadzić nowe spojrzenie na problem, co być może w przyszłości przełoży się na lepsze podejście do terapii i leczenia powikłań związanych z hipercholesterolemią. Chociaż oczywiście zamiast stosowania statyn skłaniał bym się ku temu, aby skupić się na prewencji nadciśnienia i motywować pacjentów, aby mimo wszystko starali się wpływać swoim zachowaniem i składem diety na modyfikację czynników ryzyka. W końcu taki sposób nic nie kosztuje, a przynosi najlepsze rezultaty i to nie tylko w redukcji stężenia cholesterolu w surowicy krwi, ale może także przyczynić się do zmniejszenia innych czynników ryzyka pogorszenia stanu zdrowia, rozwoju nadciśnienia, czy zawału serca lub innych powikłań ze strony układu sercowo-naczyniowego. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się naszych rodaków przekonać do tego, aby sami podjęli starania, aby wpłynąć na czynniki ryzyka i zmienić modyfikowalne elementy swojego życia. Z całą pewnością jest to rozwiązanie lepsze od stosowania statyn, a przy tym bezpieczniejsze i o wiele tańsze i trwałe w skutkach (pod warunkiem zachowania zmienionego stylu życia przez dłuższy okres czasu).
Najgorsze jest to, że wobec sprzecznych informacji jakie docierają do nas ze świata nauki pojawia się poważny problem dotyczący tego, co tak naprawdę jest dla chorych korzystne a co jest szkodliwe. z jednej strony podaje się do wiadomości artykułu mówiące o tym, jak wiele dobrego można osiągnąć dzięki stosowaniu statyn. Z drugiej strony pojawiają się zupełnie inne doniesienia w których wskazuje się na ryzyko wynikające ze stosowania takiego leczenia. Wobec tych wszystkich informacji trudno jest zdecydować w co tak naprawdę powinniśmy wierzyć i którą ze strategii stosować, aby pomóc naszym pacjentom i jednocześnie nie zrobić im krzywdy. Wydaje mi się, że to specjaliści z dziedziny kardiologii powinni zająć stanowisko w tej sprawie i według najnowszej wiedzy i doniesień ze świata nauki, a także w zgodzie z własnym sumieniem powinni zająć pozycję i wyznaczyć aktualne wytyczne według których pozostali lekarze, w większości specjalizujący się w medycynie rodzinnej czy w ogóle świeżo upieczeni absolwenci uczelni medycznych mogli by kierować swoimi działaniami i prowadzić leczenie pacjentów którzy się do nich zgłaszają.
Statyny stały się standardem w terapii wielu jednostek chorobowych ! Statyny są jednym z największych osiągnięć farmakoterapii kardiologicznej ostatnich 25 lat. Szybko zyskały one miano „nowej aspiryny”, co podkreśla ich ogromny wpływ na zmniejszenie śmiertelności z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego. Statyny w sposób kompetycyjny i odwracalny hamują reduktazę HMG- -CoA (3-hydroksy-3-metyloglutaryloko-enzymu A) — kluczowego enzymu biorącego udział w syntezie cholesterolu. Zmniejszenie biosyntezy cholesterolu w komórce wątrobowej prowadzi do spadku wolnego cholesterolu w komórce i wtórnego wzrostu aktywności receptorów LDL biorących udział w katabolizmie cząsteczek LDL i remnantów VLDL (very low-density lipoproteins) z krążenia. Komórki pokrywają swoje zapotrzebowanie na cholesterol, niezbędny do syntezy hormonów steroidowych czy błon komórkowych, przez zwiększone usuwanie cholesterolu frakcji LDL z osocza. Statyny zmniejszają także produkcję VLDL i sekrecję lipoprotein zawierających apoB (lipoproteina B). Główny efekt tej grupy leków w terapii dyslipidemii polega na zmniejszeniu liczby cząsteczek LDL. U niektórych pacjentów obserwowano ponadto zmniejszenie stężenia triglicerydów, którym zwykle towarzyszyło zwiększenie rozmiaru cząstek LDL. Statyny powodują zmniejszenie stężenia cholesterolu frakcji LDL o 30–60% poziomu wyjściowego, zmniejszenie stężenia triglicerydów o 20–45% i zwiększenie cholesterolu frakcji HDL (high-density lipoproteins) o 5–15%. W badaniach na zwierzętach i u ludzi nad żywieniowymi i farmakologicznymi interwencjami zmniejszającymi stężenie cholesterolu frakcji LDL efekt w postaci stabilizacji i cofania się miażdżycy był proporcjonalny do osiągniętego obniżenia stężenia cholesterolu, co potwierdza słuszność twierdzenia, że im mniejsze stężenie cholesterolu, tym lepiej, zwłaszcza u osób z rozwiniętą chorobą niedokrwienną serca. Teoretycznie w celu maksymalnej prewencji miażdżycy wszyscy ludzie powinni utrzymywać „noworodkowe” stężenia cholesterolu frakcji LDL wynoszące około 50 mg/dl, a u osób z chorobą niedokrwienną powinno się dążyć do uzyskania podobnie małego stężenia za pomocą leczenia. Dotychczas nie ustalono dolnej granicy bezpiecznego i skutecznego obniżenia stężenia cholesterolu. Ostatecznie nie wyjaśniono mechanizmu korzystnego działania statyn w chorobach sercowo-naczyniowych. Poza działaniem hipolipemizującym uwzględnia się wiele działań wykraczających poza redukcję stężenia cholesterolu — tak zwanych plejotropowych. Istnieją dowody wskazujące, że stosowanie statyn może prowadzić do zmian jakościowych w strukturze blaszki miażdżycowej, dzięki którym staje się ona mniej podatna na destabilizację. W badaniach eksperymentalnych oraz w modelach klinicznych wykazano, że statyny poprawiają funkcję śródbłonka, wpływając między innymi na metabolizm tlenku azotu, wykazują właściwości przeciwzapalne, zwiększają gęstość kapilar w tkance mięśniowej, stymulują angiogenezę (m.in. przez mobilizację angioblastycznych komórek macierzystych szpiku), hamują patologiczny przerost mięśnia sercowego i jego przebudowę, zmniejszają aktywność metaloproteinaz macierzy w mięśniu sercowym, zmniejszają aktywację układu renina–angiotensyna– –aldosteron oraz częściowo normalizują zaburzoną równowagę między układami współczulnym i przywspółczulnym. Simwastatyna obok lowastatyny i prawastatyny jest jedną z pierwszych statyn wprowadzonych do powszechnego użycia. Skuteczność simwastatyny jednoznacznie potwierdzono w badaniach klinicznych, między innymi w Scandinavian Simvastatin Survival Study Group (4S) i Heart Protection Study (HPS), które stanowią „kamienie milowe” w rozwoju farmakoterapii hipolipemizujacej, co jednocześnie w szczególny sposób wyróżnia simwastatynę w grupie statyn. Badanie 4S spełniało wszystkie wymogi medycyny opartej na faktach (EBM, evidence based medicine). Włączono do niego 4444 chorych w wieku 35–70 lat z rozpoznaną chorobą wieńcową, spośród których 62% stanowili chorzy po zawale serca. Ponad 5-letni okres terapii simwastatyną spowodował redukcję stężenia cholesterolu frakcji LDL średnio o 35%. Uzyskano niezwykle korzystne efekty kliniczne: — 30-procentową redukcję śmiertelności ogólnej w grupie leczonej simwastatyną; — 42-procentową redukcję śmiertelności wieńcowej; — 34-procentową redukcję głównych incydentów wieńcowych (zawały serca niezakończone zgonem i zgony z przyczyn wieńcowych). Korzyści, które obserwowano wśród chorych leczonych simwastatyną, nie zależały od płci, wieku, dotyczyły pacjentów poddawanych zabiegowi rewaskularyzacji wieńcowej oraz pacjentów z cukrzycą. Przełomowe znaczenie badania 4S wynika z faktu, że była to pierwsza próba kliniczna, w której w prewencji wtórnej choroby wieńcowej ponad wszelką wątpliwość wykazano, że długotrwałe stosowanie statyn (simwastatyny) wydłuża pacjentom życie. Korzyści obserwowano już po okresie rocznej terapii i zwiększały się w czasie prowadzonej obserwacji. Wykazano, że wystarczyło stosować simwastatynę zaledwie u 12 pacjentów, aby uratować życie jednemu choremu. Niezwykle przekonująca siła dowodów badania 4S spowodowała, że zakończono erę badań w prewencji wtórnej kontrolowanych placebo. Od czasów badania 4S wszystkie inne w prewencji wtórnej pacjentów z hiperlipidemią muszą być kontrolowane za pomocą aktywnego leczenia. Założeniem badania HPS była weryfikacja hipotezy, że obniżanie stężenia cholesterolu frakcji LDL, niezależnie od jego wyjściowej wartości, przynosi korzyści pacjentom z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym. Badanie to przeprowadzono w grupie osób, u których stężenia cholesterolu frakcji LDL były względnie niskie (116 mg/dl). Podstawowym celem badania była ocena odległych korzyści stosowania simwastatyny niezależnie od wyjściowego stężenia cholesterolu, w różnych grupach pacjentów z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym, z rozpoznaną lub nierozpoznaną chorobą wieńcową. Po 5 latach obserwacji w grupie chorych otrzymujących statynę obserwowano redukcję cholesterolu frakcji LDL o 29%. Skuteczna terapia simwastatyną zmniejszyła: — śmiertelność ogólną o 13%; — częstość występowania zawałów serca niezakończanych zgonem o 37%; — częstość występowania wszystkich udarów mózgu o 25%; — częstość wszystkich rewaskularyzacji o 25%. Stosowanie simwastatyny po raz kolejny okazało się skuteczne w przedłużeniu życia pacjentom. Należy podkreślić, że obserwowane korzyści wynikające ze stosowania simwastatyny zaczęły być istotne już po roku leczenia i stawały się coraz większe w miarę długości terapii. Obniżanie cholesterolu za pomocą simwastatyny w dawce 40 mg/dobę przyniosło korzyści wszystkim pacjentom z wysokim ryzykiem — niezależnie od wyjściowego stężenia LDL, cholesterolu całkowitego, płci, wieku, wyjściowych obciążeń i przyjmowanych leków. Simwastatyna okazała się równie skuteczna w redukcji incydentów wieńcowych zarówno z wysokim, jak i niskim wyjściowym stężeniem LDL. Leczenie oparte na zastosowaniu simwastatyny u chorych z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym w ciągu 5 lat zapobiegło 70–100 głównym incydentom sercowo-naczyniowym na każde 1000 aktywnie leczonych osób. Wyniki badanie HPS stanowiły istotny przełom w sposobie postępowania wśród chorych z grupy wysokiego ryzyka sercowonaczyniowego, co przełożyło się modyfikację standardów terapeutycznych. Kliniczne implikacje wynikające z badania HPS dotyczą przede wszystkim identyfikacji grup pacjentów, dla których terapia simwastatyną przynosi wymierne korzyści. Należą do nich: — pacjenci z wysokim ryzykiem wystąpienia choroby niedokrwiennej serca, włączając chorych na cukrzycę, chorobę naczyń obwodowych i chorobę naczyń mózgowych; — wszyscy pacjenci z wysokim ryzykiem zawału serca lub udaru, a nie tylko osoby z wysokim stężeniem cholesterolu. Wyniki badania HPS potwierdzono w późniejszych metaanalizachObecnie statyny mają ugruntowaną pozycję we współczesnej kardiologii; stanowią element standardowego leczenia chorób układu sercowo-naczyniowego. Wykazano jednoznacznie, że ich stosowanie zmniejsza śmiertelność oraz ryzyko wystąpienia zdarzeń sercowo-naczyniowych u osób z czynnikami ryzyka oraz u pacjentów ze stabilną choroba wieńcową. Korzyści ze stosowania statyn we wspomnianych grupach są widoczne już po 1–2 latach od rozpoczęcia leczenia. Ważne pytanie kliniczne dotyczy wyboru optymalnej dawki statyny w określonych sytuacjach klinicznych — zarówno skutecznej, jak i bezpiecznej. Zgodnie z rekomendacjami zarówno europejskimi, jak i amerykańskimi głównym celem leczenia zaburzeń lipidowych jest redukcja cholesterolu frakcji LDL. Docelowe wartości terapeutyczne powinno się ustalić indywidualnie i wynikają one z kalkulacji ryzyka wieńcowego lub sercowo-naczyniowego w ciągu zdefiniowanego czasu. Większość systemów opiera się na danych z badania Framingham. Ostatnio w ramach projektu SCORE opracowano tabele 10-letniego ryzyka śmiertelnych incydentów sercowo-naczyniowych dla krajów europejskich . Należy podkreślić, że korzyści wynikające z leczenia statynami, wyrażone między innymi spadkiem incydentów sercowo-naczyniowych, są tym większe, im większe zmniejszenie stężenia cholesterolu frakcji LDL i im dłuższy okres leczenia. Wymaga to stosowania odpowiednio dużych dawek statyn. Korzyści, które stwierdzono w badaniu 4S i HPS, wyrażone redukcją śmiertelności oraz głównych incydentów sercowo-naczyniowych, uzyskano, stosując dawki 20–40 mg w badaniu 4S i 40 mg w badaniu HPS. Obniżenie cholesterolu frakcji LDL, które uzyskano i utrzymano w czasie za pomocą stosowania tych dawek, było gwarancją skutecznej ochrony układu sercowo-naczyniowego, a przez to życia i zdrowia pacjentów. Odniesienie w tym zakresie do codziennej praktyki wydaje się oczywiste. Na podstawie coraz większej liczby dowodów rozważa się, aby u szczególnie zagrożonych pacjentów stosować simwastatynę w dawce 80 mg. W metaanalizie 6 dużych badań klinicznych, w których porównywano stosowanie statyn w dużej dawce dobowej (m.in. simwastatyna w dawce 80 mg) ze stosowaniem ich w średnich dawkach, wykazano, że u wszystkich pacjentów z chorobą niedokrwienną serca intensywna terapia statyną zmniejsza między innymi częstość poważnych incydentów sercowych (zgon z przyczyn sercowo-naczyniowych, ostry zespół wieńcowy, udar mózgu) oraz częstość hospitalizacji z powodu niewydolności serca. W dużych randomizowanych badaniach klinicznych udowodniono skuteczność simwastatyny zarówno w prewencji pierwotnej, jak i wtórnej chorób układu krążenia. Redukcję częstości zdarzeń sercowo-naczyniowych pod wpływem tej statyny obserwowano jednak również u chorych z prawidłowymi stężeniami cholesterolu frakcji LDL. Wskazuje to pośrednio na fakt, że korzystne działanie tych leków na układ sercowo-naczyniowy wykracza poza efekt hipolipemizujący. Istnieją dowody wskazujące, że efekt plejotropowy jest odmienny dla różnych statyn, a jego siła wiąże się ze stosowaną dawką. Gwarancją uzyskania satysfakcjonujących efektów pozalipidowych, które przekładają się na wymierne korzyści kliniczne, jest stosowanie dawek statyn, dla których korzyści te udowodniono w dużych badaniach klinicznych. W przypadku simwastatyny optymalna dawka wynosi 40 mg. Dobrze udokumentowano znaczenie zaburzeń lipidowych w patogenezie miażdżycy. Ich częstość występowania w polskiej populacji jest ciągle wysoka. Podstawowe znaczenie ma wdrożenie korzystnych wyników badań klinicznych (oraz rekomendacji opartych na tych badaniach) do codziennej praktyki klinicznej. Wystandaryzowany pomiar parametrów gospodarki lipidowej oraz ocena globalnego ryzyka sercowo-naczyniowego stanowią podstawę do rozważenia dalszego sposobu postępowania terapeutycznego. Duże dawki simwastatyny — zwłaszcza 40-miligramowa przebadana w największej próbie klinicznej HPS — pozostają najbardziej uniwersalnymi. U wszystkich chorych charakteryzujących się bardzo dużym ryzykiem w celu jeszcze większej prewencji zawałów serca i innych zdarzeń związanych z destabilizacją blaszki miażdżycowej warto rozważyć w ramach indywidualizacji terapii dawkę 80 mg. ( autorzy: Paweł Bogdański, Danuta Pupek-Musialik ) .
Od jakiegoś czasu prowadzone są badania odnośnie działań niepożądanych jeżeli chodzi o statyny. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że dzięki ich stosowaniu wiele osób może dłużej żyć. Z pewnością wraz z upływem czasu będzie się udało tworzyć nowe generacje leków, które będą miały mniej skutków ubocznych. W ostatnim czasie pojawiła się szansa na jeszcze skuteczniejsze leczenie miażdżycy. Stosowany lek - ewolokumab, w połączeniu ze statynami przyczyniał się do dużo lepszych rezultatów jeżeli chodzi o redukcję blaszki miażdżycowej. Co ciekawe również stosowany w monoterapii, przyczyniał się do zmniejszenia jej rozmiarów. Naszym celem powinno być prowadzenie takiego stylu życia, aby nie było konieczności ich stosowania, tak jak ma to miejsce w przypadku miażdżycy. W ostatnim czasie przeprowadza się wiele badań na temat wpływu bakterii jelitowych na nasze zdrowie. Jak się okazuje organizmy te jeżeli są w odpowiedniej ilości i występują odpowiednie gatunki to ich wpływ na nas jest nieoceniony. Pozwala na zapobieganie rozwoju licznych, poważnych chorób, które są wciąż nieuleczalne jak na przykład choroba Parkinsona. Dbanie o mikroflorę jelitową w znacznym stopniu bowiem obniża ryzyko jej rozwoju. Podobnie jak się okazuje jest w przypadku miażdżycy co potwierdzono w badaniach na bliźniętach. Jak się okazuje w przypadku osób, które miały mniej zróżnicowaną pod kątem korzystnych bakterii mikroflorę mieli sztywniejsze i w większym stopniu uszkodzone tętnice. Udało się także wyodrębnić bakterie, które pozytywnie oddziaływały na układ krwionośny. Jak się okazuje miały one również związek z otyłością. Jest to kolejny dowód na to jak ważne jest właściwe odżywianie, które pozwala na utrzymanie bakterii w jak najlepszej kondycji. Warto jest więc regularnie spożywać kiszonki oraz pić kefiry, które są bardzo pożądanymi probiotykami, pozytywnie wpływającymi na bakterie jelitowe. Kolejnym mogłoby się wydawać nietypowym czynnikiem, który może zwiększać ryzyko rozwoju miażdżycy jest zbyt mała ilość snu, który w dzisiejszych czasach jest problemem wielu osób w naszym społeczeństwie. Jak się okazuje dzieje się to przy udziale hormonu, który jest wydzielany przez mózg, który kontroluje zachodzącą w szpiku kostnym produkcję komórek odpowiedzialnych za zapalenie dzięki czemu istnieje szansa na zmniejszenie uszkodzenia tętnic. Bardzo wiele uwagi w ostatnich latach poświęca się jamie ustnej, a także temu jak jej zdrowie wpływa na kondycję naszego organizmu Jak się okazuje coraz liczniejsze doniesienia naukowe wskazują na to, że związek ten może być istotny, dlatego tak wiele uwagi należy poświęcić dbaniu o swoje uzębienie, o czym cały czas jest mowa w licznych kampaniach profilaktycznych. Jak się bowiem okazuje niewłaściwy poziom higieny jamy ustnej związany z obecnością licznych ubytków próchnicowych, a także chorób przyzębia w młodym wieku może przyczynić się do zwiększonego ryzyka rozwoju miażdżycy w przyszłości. Miażdżyca, która dotyczy kończyn dolnych jest powszechnym zjawiskiem w naszym kraju. Najczęściej dotyczy ona naczyń znajdujących się w stopach i podudziach, ale czasem może dotyczyć także tych, które są w udach. Jeżeli chodzi o objawy tego typu miażdżycy to mogą pojawić się mrowienia,nocne kurcze mięśni, obrzęki stóp, męczliwość, osłabienie siły mięśniowej, utrudnione gojenie się ran, wolniejszy wzrost paznokci na stopach, utrata owłosienia czy też zmiana zabarwienia skóry, która przybiera siną barwę i w tych miejscach ma obniżoną temperaturę w stosunku do pozostałych części ciała. Często po całym dniu chory może odczuwać nieprzyjemne palenie w nogach. Zdarza się, że w znacznym stopniu może ono utrudniać zasypianie. Najczęściej ten rodzaj miażdżycy jest diagnozowany między 50, a 55 rokiem życia. Istnieją pewne naturalne metody, które są skuteczne w leczeniu tego typu schorzenia. Przede wszystkim, jak w większości chorób należy poświęcić więcej czasu aktywności fizycznej. Nawet niewielki wysiłek sprawia, że krew krąży dużo łatwiej, co sprawia, że do tkanek dostarczana jest większa ilość, niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania tlenu. W dzisiejszych czasach istnieje wiele form aktywności fizycznej i z pewnością każdy znajdzie sobie odpowiednią dyscyplinę, która będzie dostosowana do stanu zdrowia, a jej wykonywanie będzie przyjemnością, a nie obowiązkiem. Innym rozwiązaniem jest picie herbaty z dodatkiem cytryny oraz miodu. Dzięki temu możliwe jest obniżenie poziomu zapalenia, które występuje w naczyniach,a także obniżenie poziomu cholesterolu krążącego we krwi. Poważnym powikłaniem miażdżycy kończyn dolnych może być przewlekłe ich niedokrwienie, ostre niedokrwienie lub nawet martwica, która prowadzi w konsekwencji do amputacji. Przykrą wiadomością jest to, że w naszym kraju przeprowadza się największa ilość amputacji stóp jeżeli chodzi o Europę. Wykonuje się ich około 30 tysięcy, a 40 procent tych pacjentów niestety umiera w ciągu roku od operacji. Na skutek amputacji wiele osób zostaje w pewnym stopniu wykluczonych z życia społecznego, a także zawodowego. W pewnym sensie jest to spore obciążenie zarówno dla budżetu państwa, ale przede wszystkim dla samego chorego oraz najbliższych mu osób. Jeżeli odpowiednio wcześnie udałoby się wykryć nieprawidłowości związane z krążeniem, to z pewnością sytuacja ta uległyby znacznej poprawie. Jak przedstawiono jakiś czas temu na pewnej konferencji sporym problemem jest to, że w Polsce istnieje niewystarczająca świadomość odnośnie amputacji zarówno wśród chorych i lekarzy. Eksperci twierdzą, że konieczna jest odpowiednio zorganizowana kampania, która poprawi wiedzę naszych obywateli na temat zaburzeń krążenia w kończynach dolnych. Pacjent nie powinien bagatelizować wszelkich objawów i jeśli się one pojawią to muszą być jak najszybciej zgłoszone chociażby lekarzowi rodzinnemu, który będzie w stanie pomóc pacjentowi, lub w razie bardziej zaawansowanych zmian skierować do innego specjalisty. W zbyt dużym stopniu są stosowane zarówno przez angiologów i diabetologów metody zachowawcze przy bardzo niskim wykorzystaniu metod małoinwazyjnych, które są dużo bardziej skuteczne. Sytuację tę można z pewnością poprawić już na poziomie Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Mowa o dokładnym zebraniu wywiadu, zmierzeniu tętna na obwodzie oraz oznaczeniu wskaźnika kostkowo-ramiennego. Kolejno warto aby została wykonana chociażby ultrasonografia, a następnie należałoby wykonać bardziej dokładne badania. Istnieje kilka metod leczenia miażdżycy występującej w kończynach dolnych. Można na przykład wykonać angioplastykę balonową lub implantację stentów. Jeżeli chodzi o zabiegi chirurgiczne to można udrożnić tętnice poprzez usunięcie blaszek miażdżycowych lub wszczepić pomosty naczyniowe wykonane przykładowo z własnych żył pacjenta lub sztucznych materiałów. Ważne jest także zwrócenie uwagi na wielospecjalistyczne leczenie. W skład zespołu powinien wchodzić kardiolog, neurolog, chirurg, a takżę diabetolog. Ostatecznie najlepiej aby pacjent ponownie trafił do POZ w celu prowadzenia profilaktyki wtórnej. Pacjenci podkreślają, że niestety czasem na samą diagnostykę czy też zabiegi oczekuje się zdecydowanie zbyt długo co zwiększa prawdopodobieństwo amputacji. Jak się okazuje jeżeli chodzi o technologie, świadczenia czy procedury to w naszym kraju wszystko funkcjonuje tak jak powinno. Okazuje się, że w wielu przypadkach nieodpowiednia jest jakość opieki, a dokładniej chodzi właśnie o wspomnianą współpracę między lekarzami. Warto zaznaczyć, że miażdżyca to dosyć powszechny problem w naszym kraju, dlatego wszelkie formy terapii, które mogą okazać się skuteczne mogą być bardzo potrzebne, aby zapewnić pacjentom jak najlepszą jakość leczenia. Coraz więcej mówi się o tym, że miażdżyca występuje także w naczyniach w mózgu. Jej obecność stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia bowiem poprzez zmniejszenie światła naczynia może dochodzić do niedotlenienia mózgu. Istnieje też prawdopodobieństwo oderwania się skrzepu, który jest w stanie całkowicie zamknąć światło naczynia. Na skutek jego obecności może dojść do udaru niedokrwiennego mózgu, a także otępienia naczyniopochodnego. Współobecne jest także włóknienie i twardnienie tętnic co utrudnia przepływ krwi. Wyróżnia się wiele czynników, których obecność przyczynia się do rozwoju miażdżycy. Wśród nich zalicza się nadciśnienie tętnicze, podwyższony poziom cholesterolu LDL, palenie papierosów, cukrzycę i otyłość. Te wszystkie z nich są bardzo często diagnozowane wśród naszych obywateli co z pewnością przyczynia się także do dosyć często występującej miażdżycy. Wśród innych czynników miażdżycy mózgu wymienia się również niski poziom aktywności fizycznej, współistniejące choroby metaboliczne, obciążenie genetyczne, a także starszy wiek. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować o tym, że doszło do rozwoju właśnie tego rodzaju miażdżycy. Wśród nich znajdują się zaburzenia widzenia, pogorszenie słuchu, problemy z pamięcią, niedowłady lub zwiotczenie kończyn, zaburzenia czucia, porażenie twarzy, zaburzenia równowagi czy też zaburzenia emocjonalne. Wiele z tych symptomów nie jest charakterystyczne jednak jeśli wystąpią to dobrze aby skonsultować się ze specjalistą, który będzie dążył do tego aby ustalić jaka jest przyczyna ich pojawienia się. Badaniem, który pozwala na określenie tego jest USG Dopplera, które pozwala na ocenę przepływu krwi w naczyniach, w tym także tętnicach szyjnych. W innych wypadkach można zastosować angiografię naczyniową, którą wykonuje się po uprzednim podaniu pacjentowi środka kontrastowego. Wykonuje się także badania pozwalające na ocenę poziomu LDL, HDL oraz trójglicerydów.
Przez lata sporym błędem pewnej grupy lekarzy było to, że bagatelizowali podwyższony poziom cholesterolu LDL u pacjentów, sugerując by się nie martwili i zalecając im dietę, a nie leki. Niestety w większości przypadków dieta jest nieskuteczna, bo u wielu osób poziom cholesterolu jest już tak wysoki, że zdrowy styl życia, czyli dieta, wysiłek fizyczny czy obniżenie masy ciała są już nieskuteczne. W takim wypadku trzeba jak najszybciej włączyć leczenie, gdyż długo utrzymujący się wysoki poziom cholesterolu to niezależny czynnik ryzyka powikłań takich jak zawał, udar, śmierć sercowo-naczyniowa, nagła śmierć sercowa, niedokrwienie, może spowodować też pojawienie się zaburzenia rytmu serca i wielu, właściwie wszystkich możliwych chorób serca. Statyny to leki pochodzenia syntetycznego lub naturalnego, które wykazują szereg właściwości poprawiających funkcjonowanie układu naczyniowego. Najczęściej kojarzy się je przede wszystkim z obniżaniem poziomu ,,złego cholesterolu". Wykazano, że obniżenie LDL o każde 40 mg/dL, powoduje zmniejszenie ryzyka zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych aż o 20 procent. Ocenia się, że nawet 20 mln Polaków ma hipercholesterolemię, przy czym większość przypadków choroby jest niezdiagnozowana. W pewnej grupie przypadków choroba jest wykrywana, ale leczenie z różnych przyczyn nie jest podejmowane, a w dalszej kolejności - tam gdzie leczenie jest podejmowane - często, nawet częściej niż w połowie przypadków - nie jest wystarczająco skuteczne. Docelowe stężenie cholesterolu, czyli takie, co do którego mamy ewidencję naukową, że jest optymalne dla danego pacjenta, bardzo często nie jest osiągane. Zgodnie z ostatnimi danymi ogólnopolskimi tylko 6 do 8 procent pacjentów z hipercholesterolemią w naszym kraju osiąga zalecane stężenie cholesterolu. Co gorsza, sytuacja nie jest optymalna nawet w odniesieniu do pacjentów o bardzo dużym ryzyku sercowo-naczyniowym, takich którzy już przebyli zawał serca lub udar mózgu, którzy mają bardzo duże ryzyko wystąpienia ponownego zawału serca czy udaru mózgu. W tej populacji mniej niż jedna piąta pacjentów osiąga docelowe stężenie cholesterolu LDL. Podwyższone stężenie lipidów kojarzone są przede wszystkim z chorobami układu sercowo-naczyniowego i ze zwiększeniem ryzyka zawału mięśnia sercowego i udaru mózgu. Na świecie choroby sercowo-naczyniowe odpowiadają za 40-50 procent zgonów. Statystyki pokazują, że 75 procent z tych zgonów miało miejsce w wyniku chorób sercowo-naczyniowych o podłożu miażdżycowym. Jeżeli chodzi o miażdżycę warto zdać sobie sprawę, że kluczowym elementem płytki miażdżycowej jest właśnie cholesterol.Wysoki cholesterol łatwo zbagatelizować, bo bardzo długo się niczym nie objawia. Dlatego tak ważne jest, by badać poziom cholesterolu, przede wszystkim LDL, przy każdej możliwej okazji. Miażdżyca jest przewlekłą chorobą zapalną tętnic. Gdy w ich ścianach zaczynają gromadzić się komórki zapalne i cholesterol, zaczyna tworzyć się blaszka miażdżycowa, a przepływ krwi przez te naczynia staje się coraz bardziej zaburzony. Jeśli pacjent nie jest objęty leczeniem, blaszka staje się coraz grubsza, co sprawia, że prędzej czy później tętnica się prawie całkowicie zwęzi lub nawet całkowicie ulegnie zamknięciu. Dochodzi wówczas do niedokrwienia miejsca, do którego to naczynie doprowadza krew, czego efektem może być zawał mięśnia sercowego, udar czy niedokrwienie kończyn dolnych. Jeżeli do zawału dojdzie u młodej osoby, u której w następstwie zamknięcia światła naczynia nie wytworzyło się krążenie oboczne, pozwalające na zastępcze ukrwienie danego narządu, może on skończyć się zgonem. Natomiast u osób starszych zawał często ma groźne komplikacje, może dojść np. do niewydolności serca. U osób zdrowych za nieprawidłowe uznaje się stężenie LDL przekraczające 115 mg/dl.W większości przypadków hipercholesterolemia ma podłoże genetyczne. Stan ten może jednak wynikać również z innych schorzeń, do których należy na przykład niedoczynność tarczycy, zespół nerczycowy, czy stosowanie niektórych leków. Przed niekorzystnym wpływem cholesterolu nasz organizm jest chroniony przez żółć produkowaną przez wątrobę i magazynowaną w pęcherzyku żółciowym. Jednak gdy cholesterolu jest w nadmiarze, produkcja żółci może okazać się niewystarczająca. Wskutek tego w pęcherzyku, a także w drogach żółciowych zaczynają się tworzyć złogi, nazywane potocznie kamieniami. Badania wskazują, że problem ten staje się coraz bardziej powszechny wśród pacjentów na całym świecie. To choroba cywilizacyjna, którą dotknięci są mieszkańcy krajów rozwiniętych. Dzieje się tak ponieważ w dużej mierze to nasze wybory żywieniowe są związane z nadmiernym poziomem cholesterolu i tworzeniu się złogów. Obfituje ona w tłuszcze nasycone, cukry rafinowane i żywność zawierającą konserwanty przy jednocześnie zbyt małej ilość kwasów tłuszczowych nienasyconych. Dietą możemy zminimalizować stężenie cholesterolu o maksymalnie 20 procent. Zdecydowana większość z całkowitej puli cholesterolu w naszym organizmie stanowi cholesterol endogenny, syntezowany głównie w wątrobie, skórze i jelitach. Jego dzienna produkcja sięga 1,5 g. Resztę dostarczamy wraz z pożywieniem. Współczesna medycyna dysponuje skutecznymi lekami, które obniżają stężenie cholesterolu. Warto też wspomnieć o tym, że w naszym kraju za rzadko sięga się po leki z innych grup niż statyny. Leki te skutecznie redukują poziom cholesterolu, szczególnie dobrze sprawdzają się w leczeniu skojarzonym, wzmacniają efekt hipolipemizujący statyn. Chodzi o inhibitor wchłaniania cholesterolu w jelitach oraz lekach, które w innym mechanizmie niż statyny hamują syntezę cholesterolu w wątrobie. Leki te zmniejszają produkcję lub aktywność tzw. białka PCSK9. Są to leki nowoczesne, dobrze tolerowane, o udowodnionym wpływie na ryzyko występowania powikłań sercowo-naczyniowych. Ich zaletą jest podawanie nie trzy razy dziennie, nie codziennie, nie raz na tydzień, ale co dwa, a czasem co 4 tygodnie, zaś jedna z tych molekuł może być stosowana nawet raz na pół roku. Długi okres czasu między kolejnymi dawkami leku zapewnia komfort pacjentom i zwiększa pewność lekarzy, że lek jest stosowany. Mimo że statyny są z reguły dobrze tolerowane przez pacjentów, to należy zdawać sobie sprawę o ich głównym działaniu niepożądanym, czyli uszkodzeniu mięśni (miopatii). Na wystąpienie miopatii szczególnie narażone są osoby z cukrzycą, w podeszłym wieku i cierpiące na schorzenia nerek. Poza tym, interakcje statyn z niektórymi lekami z grupy przeciwgrzybiczych, przeciwnadciśnieniowych i częścią antybiotyków, mogą nasilać ryzyko miopatii. U pewnej, niewielkiej grupy leczonych statynami może rozwinąć się rabdomioliza, czyli rozpad mięśni poprzecznie prążkowanych prowadzący do niewydolności nerek.Podczas zażywania statyn zaleca się monitorowanie poziomu enzymów wątrobowych, ponieważ jak wynika z badań, leki te mogą spowodować ich istotny wzrost. Do najczęstszych działań niepożądanych statyn, które nie należą do szczególnie niebezpiecznych, zalicza się: bóle głowy, wymioty, zaparcia, biegunki, bóle stawów, wysypkę i zaburzenia snu. Wyniki badań sugerują, że osoby, które na co dzień zażywają statyny, są w mniejszym stopniu narażone na zgon z powodu COVID-19. Eksperci zalecają, aby osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi i hiperlipidemią podczas pandemii nie zaniechały ich przyjmowania. Przede wszystkim wykazują działanie profilaktyczne, obniżając stan zapalny naczyń krwionośnych, co pośrednio wpływa na przebieg infekcji. Lek z grupy statyn, stosowanych w celu obniżeniu poziomu cholesterolu we krwi, poprawia sprawność intelektualną u osób z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Naukowcy z Londynu we wcześniejszym dwuletnim badaniu wykazali, że wysokie dawki jednej ze statyn – simwastatyny, stosowanej powszechnie u pacjentów z hipercholesterolemią, zmniejszają ubytki tkanki nerwowej w mózgu pacjentów z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Badanie jest ważne z klinicznego punktu widzenia, ponieważ pacjenci ze stwardnieniem rozsianym, a w szczególności z jego postępującą postacią, mają istotne choć zbyt rzadko zgłaszane problemy natury poznawczej, takie jak zaburzenia pamięci, przetwarzanie informacji czy płynność poznawcza. Interesujące jest to, że simwastatyna wywiera szerszy pozytywny wpływ na zdolności poznawcze oraz na jakość życia, czyli dwa kluczowe obszary, które stanowią szczególnie duże wyzwanie u chorych na postępującą postać stwardnienia rozsianego. Te wyniki tylko potwierdzają, jak ważne jest przeprowadzenie III fazy tego badania. Wytyczne wskazują, że spożycie cholesterolu należy ograniczyć do maksymalnie 300 mg na dzień.
Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób z rozpoznaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie modyfikacji w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to istotne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści.W naszym kraju na 100 Polaków w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet.Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo rozpoznany i niewłaściwie wyleczony ponieważ symptomy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące symptomy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców.Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej.Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno. Trwałe uszkodzenie serca zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą wymagają właściwej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią.W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano dane o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka. Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent.W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują samemu podejmować leczenie. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to ze zwiększoną liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej. Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy wykorzystaniu aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja. Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wychwyci” i natychmiast przekaże takie informacje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy.Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia.