Porozumienie Rezydentów wraz z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy, z pełnym wsparciem Naczelnej Izby Lekarskiej, nawołuje do przyłączenia się do protestu AKCJA ZDROWA PRACA. Podstawą akcji jest ograniczenie czasu pracy maksymalnie do 48 godzin tygodniowo.
„Wzywamy do wypowiadania klauzuli opt-out do końca sierpnia 2019 r. oraz rezygnacji z dodatkowych prac od początku października 2019 r.” - apelują lekarze rezydenci.
Protest jest formą sprzeciwu wobec aktualnego stanu opieki zdrowotnej w Polsce oraz braku pełnej realizacji Porozumienia zawartego pomiędzy Rządem a lekarzami w lutym 2018 r.
Jak informuje w mediach społecznościowych Porozumienie Rezydentów OZZL, od wielu lat odpowiedzialność za „skrajnie niewydolny system publicznej ochrony zdrowia spoczywała na barkach przepracowanych lekarzy, którzy, mimo ewidentnych zaniedbań rządzących, utrzymywali system poświęcając swój wolny czas i zdrowie a czasem nawet życie”.
„W trosce o naszych pacjentów, o nas i nasze rodziny, nie możemy dalej swoją pracą ponad siły ukrywać dramatycznej sytuacji kadrowej i finansowej publicznych szpitali. Nie możemy zgadzać się na zagrażający pacjentowi i nam system” - tłumaczą lekarze.
Postulaty medyków to:
- zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat,
- likwidacja kolejek,
- rozwiązanie problemu braku personelu medycznego,
- likwidacja biurokracji w ochronie zdrowia.
Szczegóły akcji będę dostępne na stronach:
www.akcjazdrowapraca.pl, www.ozzl.org.pl, www.rezydenci.org.pl
Komentarze
[ z 9]
Lekarze od lat walczą o zwiększenie nakładów finansowych przeznaczanych na służbę zdrowia. Dodatkowe pieniądze rozwiązałyby (lub przynajmniej poprawiły) problem braków kadrowych oraz skróciłyby kolejki. Jeżeli lekarze mają pracować krócej, w normalnym wymiarze, potrzeba ich znacznie więcej. Pensje powinny zachęcać młodych lekarzy do pozostania w kraju. Daleko nam do sum proponowanych za granicą, ale nie wszyscy chcą wyjeżdżać z kraju i chętnie przystaliby na lepsze warunki. Niestety takie są realia. Mamy za mało specjalistów, lekarze są przepracowani i to tylko od ich dobrej woli zależy czy system służby zdrowia nie będzie działał jeszcze gorzej.
W ostatnich latach widać poprawę w funkcjonowaniu szpitali i przychodni. Warto zauważać postępy mimo długiej drogi jaka jest jeszcze przed nami. Najważniejsze, że pozytywne zmiany są już odczuwalne. Trzeba jednak bardziej radykalnych kroków, aby dostosować system opieki zdrowotnej nie tylko do potrzeb pacjentów, ale również jej pracowników.
Niestety w naszym kraju już od dłuższego czasu istnieje spory problem jeżeli chodzi o ochronę zdrowia. Oczywiście głównym czynnikiem, który do nich doprowadza jest brak odpowiedniej ilości pieniędzy przeznaczanych na sektor medyczny. Doprowadziło to do tego, że duża liczba lekarzy wyjechała za granicę. Niestety z racji tego, że dużo lepsze warunki pracy można otrzymać w krajach na zachodzie Europy studenci podczas edukacji również planują wyjazd za granicę. Rezydenci nie bez powodu domagają się zwiększenia nakładu na ochronę zdrowia ponieważ potrzebny jest jej potężny zastrzyk pieniędzy. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości się to zmieni. Należy zaznaczyć, że lekarze protestują nie tylko w swoim imieniu ale także innych pracowników ochrony zdrowia, bez których funkcjonowanie szpitali czy innych placówek medycznych byłoby po prostu niemożliwe.
Postulaty medyków są bardzo ważne. Aktualnie sporym problemem stała się biurokracja na którą lekarze muszą poświęcać bardzo dużą ilość czasu, który mógłby być spożytkowany na pewno w nieco lepszy sposób. Kolejną kwestią są kolejki, które do niektórych specjalistów są bardzo długie, a z uwagi na charakter chorób jakimi zajmują się lekarze tych specjalizacji powinny być one możliwie jak najkrótsze. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że im później diagnoza zostanie postawiona, a leczenie rozpoczęte, tym gorzej dla samego pacjenta, ponieważ choroba postępuje, a często jest również wymagana pomoc innych lekarzy. Liczę na to, że w niedalekiej przyszłości sytuacja ta ulegnie poprawie i polscy pacjenci będą mogli liczyć na szybszą pomoc, a lekarze będą mogli pracować w normalnym wymiarze godzin pracy, ponieważ w wielu przypadkach ich zdrowie oraz życie jest narażone.
„Akcja Zdrowa Praca” to wyraz sprzeciwu lekarzy wobec pracy ponad normę i ponad siły. Do przyłączenia się do protestu wezwało medyków Porozumienie Rezydentów i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, przy wsparciu Naczelnej Izby Lekarskiej. Środowisko rezydentów i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy otworzyło kolejny front walki o poprawę finansowania polskiego systemu ochrony zdrowia. Tym razem nie chodzi o uliczne protesty czy manifestacje przed budynkiem ministerstwa, a o akcję, która bezpośrednio może wpłynąć na dostępność do lekarzy. Jak podkreślają organizatorzy, albo teraz uda się nakłonić rządzących do reformy, albo za kilka lat nie będzie już czego reformować.
Maksymalnie 48 godzin pracy w tygodniu – to główny cel akcji „Zdrowa Praca” prowadzonej przez Porozumienie Rezydentów OZZL wraz z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy. Wspiera ją Naczelna Izba Lekarska. W środę 21 sierpnia w siedzibie Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie odbyło się spotkanie informacyjne poświęcone akcji „Zdrowa Praca”. Jej istota sprowadza się do wypowiadania klauzuli opt-out do końca sierpnia oraz rezygnacji z dodatkowych prac od początku października. Akcja nie jest skierowana tylko do rezydentów, ale do wszystkich lekarzy i lekarzy dentystów. Termin akcji nie jest przypadkowy. Wybory parlamentarne odbędą się już za kilka tygodni. Jak powiedział przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Jan Czarnecki politycy znacznie uważniej słuchają postulatów w czasie przedwyborczym. Jego zdaniem decyzje podejmowane przez rząd Mateusza Morawieckiego i Ministerstwo Zdrowia są pozorowane, nie zapewniając autentycznej poprawy sytuacji w ochronie zdrowia. Jako że wypowiedzenie klauzuli opt-out będzie skuteczne za kilka tygodni, rządzący będą mieli czas na podjęcie rozmów ze środowiskiem lekarskim. Politycy traktują ochronę zdrowia jak czarną dziurę, która nie daje profitów, bo kogo interesuje spadek współczynnika zachorowań po 10 latach? Nie jest tajemnicą, że wielu lekarzy pracuje ponad 48 godzin w tygodniu. Jak dodał przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, przepracowanie sprzyja wypaleniu zawodowemu, co niekorzystnie wpływa zarówno na lekarza, jak i na pacjentów. – Przepracowany lekarz błyskawicznie ulega wypaleniu zawodowemu. Według badań Naczelnej Izby Lekarskiej 40 proc. lekarzy jest wypalonych zawodowo. Jak tłumaczą organizatorzy protestu, akcja „Zdrowa Praca” stanowi wyraz sprzeciwu wobec aktualnego stanu opieki zdrowotnej w Polsce oraz braku pełnej realizacji porozumienia zawartego pomiędzy ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim i lekarzami rezydentami w lutym 2018 r.
„Od wielu lat odpowiedzialność za skrajnie niewydolny system publicznej ochrony zdrowia spoczywała na barkach przepracowanych lekarzy, którzy, mimo ewidentnych zaniedbań rządzących, utrzymywali system poświęcając swój wolny czas i zdrowie, a czasem nawet życie. W trosce o naszych pacjentów, o nas i nasze rodziny, nie możemy dalej swoją pracą ponad siły ukrywać dramatycznej sytuacji kadrowej i finansowej publicznych szpitali. Nie możemy zgadzać się na zagrażający pacjentowi i nam system” – w taki sposób swoje motywacje tłumaczą organizatorzy akcji. Czy akcja „Zdrowa Praca” sparaliżuje przynajmniej część szpitali, przekonamy się w najbliższych tygodniach. Obecnie nie wiadomo, ilu lekarzy odpowiedziało na apel Porozumienia Rezydentów OZZL i dotychczas wypowiedziało klauzulę opt-out. Jan Czarnecki poinformował, że takie dane będą znane dopiero pod koniec sierpnia.
Główne postulaty "Akcja Zdrowa Praca" mają krok po kroku rozwiązywać ogromny problem w Polskiej służbie zdrowia wiążący się nie tylko z brakami kadrowymi, ale również przepracowanymi lekarzami spędzającymi w szpitalach, przychodniach i innych podmiotach medycznych niewyobrażalne często dla ludzi z poza branży medycznej godziny. Tak jak głoszą organizatorzy tej akcji nie możemy jako społeczeństwo zgadzać się na "zagrażający pacjentowi i nam system". Co ważne akcja nie jest skierowania tylko w kierunku rezydentów, lekarzy czy lekarzy-dentystów, ale też innych pracowników służby zdrowia. Kolejnym poruszanym przez organizatorów problemem jest biurokracja, która pochłania cenny czas lekarza, który mógłby w tym czasie zająć się pacjentem. To dobrze, że młodzi ludzie chcą reform, pragną zmian nie tylko dla siebie, ale w szczególności dla dobra i bezpieczeństwa pacjentów. Tak dużo się teraz słyszy o wyjazdach naszych młodych lekarzy, ale i lekarzy z długim stażem pracy, z ogromną wiedzą, naszych dobrych specjalistach szukających dogodniejszych rozwiązań poza granicami Polski. Taka sytuacja nie przybliży nas do skrócenia kolejek, do zmniejszenia godzin pracy lekarzy a co za tym idzie zwiększenia dostępności do opieki medycznej w naszym kraju, dlatego głęboko wierzę, że akcje taka jak ta pozwolą nam poprawić sytuację lekarzy w Polsce, zachęcając ich do pracy w kraju z dogodnymi dla nich warunkami.
Świetna akcja ! Ale czy realna ? W sieci krąży publikacja przedstawiająca nawet przypadki śmierci z przepracowania ! Zatrważające, ale może takie coś otworzy ludziom oczy ? Praca jest dla człowieka bardzo ważna, co nie ulega wątpliwości i zostało przebadane na wiele różnych sposobów. Identyfikowano i analizowano negatywne zjawiska związane z pracą człowieka. Jednym z nich może być uzależnienie od pracy – pracoholizm, którego natura jest podobna do innych uzależnień (np. alkoholizmu), zmienia się tylko jego podstawa. Pracoholicy odczuwają wewnętrzny, niekontrolowany przymus pracy, jeżeli jej nie wykonują, czują dyskomfort i negatywne stresy (tzw. distresy) . Pracoholizm wiąże się z czasem spędzanym w pracy, pracoholicy pracują dużo i ciężko, jeżeli tylko mogą, poświęcają czas na pracę. Z pracoholizmem i nadmiernym, kompulsywnym zaangażowaniem w pracę wiąże się syndrom wypalenia zawodowego zdefiniowany przez Christinę Maslach w postaci trzech wymiarów: poczucie wyczerpania, depersonalizacja i cynizm oraz nieefektywność. Zjawiskiem związanym z wypaleniem zawodowym, odczuwaniem distresów na stanowisku pracy i z relacjami interpersonalnymi jest praca emocjami, którą według Arlie Russell Hochschild cechuje bezpośredni kontakt z drugą stroną relacji, wymaganie wywołania przez pracownika pewnego stanu emocji u drugiej strony relacji, a także możliwość kontrolowania emocji pracownika przez jego przełożonego. Niewątpliwie najbardziej ekstremalnym negatywnym zjawiskiem związanym z pracą jest śmierć z przepracowania. Zjawisko to pojawiło się w latach 80. w Japonii i określane jest mianem karoshi. Długotrwałe przepracowanie i wyczerpanie wywołuje różnego rodzaju dolegliwości (np. atak choroby niedokrwiennej serca, choroby naczyń mózgowych, krwotok mózgowy, krwotok podpajęczynówkowy, udar mózgu) mogące doprowadzić do nagłej śmierci. Oprócz nagłej śmierci z przepracowania wyróżnia się także samobójstwo spowodowane przepracowaniem i związanym z nim nękaniem przez przełożonych lub depresją i chęcią uwolnienia się od cierpienia – karojisatsu . Jako główne przyczyny śmierci z przepracowania wymienia się oprócz długich i/lub nieregularnych godzin pracy także inne czynniki, np. stresy organizacyjne, niską kontrolę pracy, wysokie wymagania efektywności, brak wsparcia, redukcje personelu, życie w duchu samopoświęcenia , neurotyczny perfekcjonizm (tendencja do ustalania nierealnie wysokich standardów osobistych praktycznie w każdej sytuacji, bardzo silna potrzeba unikania niepowodzenia). Także takie koncepcje zarządzania, jak zarządzanie jakością, kaizen, tust in time, lean production – są przez niektórych badaczy postrzegane jako potencjalnie mogące się przyczynić do karoshi ze względu na silne zorientowanie na dążenie do doskonałości i przyspieszenie procesów. Do analizy zjawiska śmierci z przepracowania w ujęciu ilościowym posłużono się danymi statystycznymi. W związku z tym, że dane są publikowane w obcych językach (japoński, koreański, chiński) przez lokalne instytucje, konieczne było oparcie się na dostępnych danych wtórnych. Do identyfikacji przypadków śmierci z przepracowania posłużono się analizą artykułów prasowych i literatury naukowej. Do analizy bibliometrycznej posłużono się danymi z naukowej bazy danych Scopus. Aktualne statystyki japońskie prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej donoszą, że w latach 2010–2014 zanotowano około 300 przypadków karoshi rocznie, natomiast jeżeli chodzi o karojisatsu, było ich od około 150 do 200 średniorocznie. Prasa wylicza, że w roku fiskalnym kończącym się w marcu 2017 było 191 przypadków śmierci lub samobójstwa z przepracowania . Danych dotyczących śmierci z przepracowania mogą dostarczyć statystyki odszkodowań wypłaconych z tego tytułu. Okazuje się, że dramatyczne następstwo przepracowania to nie jest już fenomen tylko i wyłącznie japoński. Najpoważniejsza sytuacja ma miejsce w Chinach (4400 przypadków rocznie) i w Korei Pd. (1200). W liczbach bezwzględnych Chiny mają najwyższe wyniki, ale w przeliczeniu na milion mieszkańców w Korei Pd. zanotowano ponad 25 przypadków rocznie, w Chinach nieco ponad trzy. Dla porównania w Japonii i na Tajwanie to niecałe dwa przypadki średniorocznie na milion mieszkańców. Warto zaznaczyć, że w Korei Pd. sytuacja miała największe nasilenie w okresie 2001–2004, kiedy liczby nie schodziły poniżej 2000 rocznie, następnie zanotowano spadek, który wydaje się konsekwentnym trendem. W Chinach natomiast cały czas notowane są poważne wzrosty i nie widać załamania trendu. Pierwszy przypadek karoshi (w 1969 r.) dotyczył śmierci 29-letniego pracownika działu wysyłek w największej japońskiej gazecie. Inny znany przypadek dotyczył śmierci 26-letniego maklera giełdowego Kameia Shujia, który od stycznia do października 1990 roku pracował ponad 10 godzin dziennie bez dnia wolnego, w firmie Ace Securities był stawiany za przykład. Jego dzień pracy zaczynał się o 6.50 i trwał do 22.00, pracował także w soboty i w niedziele. Wciąż notuje i analizuje się nowe przypadki karoshi: 34-letni pracownik dużej firmy produkującej przekąski zmarł na atak serca (pracował 110 godz. tygodniowo); 34-letni kierowca autobusu – udar mózgu (3000 godzin rocznie), zmarł po 15-dniowym ciągu pracy; 58-letni pracownik drukarni – udar mózgu, (4320 godzin rocznie); 22-letnia pielęgniarka – zawał, pracowała w 34-godzinnych ciągach pięć razy w miesiącu; 31-letnia reporterka zmarła we śnie, przepracowała 160 nadgodzin w poprzednim miesiącu. W Polsce także zaczynają się pojawiać podobne przypadki: 36-letni szef marketingu koncernu chemicznego – zawał w dniu, w którym chciał złożyć wypowiedzenie, praca do 20.00, ponad 50 dni zaległego urlopu, nadgodzin nie liczył; nieudana próba samobójcza (postrzał) prokuratora wojskowego Mikołaja Przybyła spowodowana nadmiernymi stresami w pracy; 44-letnia anestezjolog zmarła po czterodobowym ciągu pracy (96 godzin) Analizując badania naukowe, jakie dotychczas zostały poświęcone zjawisku śmierci z przepracowania (zarówno karoshi, jak i karojisatsu), posłużono się światową bazą naukową Scopus i na danych z niej pobranych przeprowadzono analizy bibliometrycznej. Śmierć z przepracowania, czy to z powodu chorób sercowo-naczyniowych, czy to spowodowana samobójstwem, jest niewątpliwie najtragiczniejszą negatywną konsekwencją pracy człowieka. Zjawisko to zaobserwowane po raz pierwszy w Japonii, dziś rozszerzyło się na większą liczbę krajów (głównie azjatyckich: Korea Pd., Chiny), ale przypadki tego typu zejść śmiertelnych są już obserwowane w Polsce, chociaż statystyk pod tym kątem się nie prowadzi. Badania naukowe nad karoshi lub karojisatsu można zaliczyć do niszowych. Publikacji jest relatywnie niewiele, nie widać oznak, że stabilna tendencja miałaby się przerodzić we wzrostową. Dominują analizy badaczy z ośrodków japońskich. Brakuje czasopisma koncentrującego się na tych problemach, które byłoby miejscem dyskusji naukowej, co niewątpliwie pozwoliłoby zdynamizować badania. Widać, że badania nad śmiercią z przepracowania są domeną głównie nauk medycznych. Badacze z zakresu nauk o zarządzaniu zajmują się nimi w bardzo ograniczonym zakresie.( publikacja p. Marcina Żemigały)