Wczesne udrożnienie tętnic u osób po zawale serca mogą zahamować rosnącą liczbę chorych z niewydolnością serca.
Niewydolność serca jest chorobą o złym rokowaniu, o którym wciąż mówi się za mało. Do jej częstych przyczyn należą: zawał mięśnia sercowego (ostry zespół wieńcowy, OZW), nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna serca, choroby zastawkowe i kardiomiopatie. W Polsce śmiertelność z powodu niewydolności serca jest zdecydowanie większa niż w najczęściej występujących nowotworach. W naszym kraju z powodu raka płuc rocznie umiera 22 tys. Polaków, tymczasem wskutek niewydolności serca codziennie umierają 164 osoby, co w ciągu roku daje 60 tys. zgonów.
Trudny pacjent z niewydolnością serca
Leczenie pacjenta z niewydolnością serca jest bardzo skomplikowane. To jest pacjent, który wymaga wielokrotnej hospitalizacji i najczęściej ma choroby współistniejące – nadciśnienie tętnicze, chorobę wieńcową, co drugi chory ma POChP (przewlekłą obturacyjną chorobę płuc), co trzeci – cukrzycę, przewlekłą chorobę nerek, a co dziesiąty jest po udarze mózgu. U takiego chorego leczenie często nie daje poprawy stanu zdrowia, a pozwala jedynie na zahamowanie progresji niewydolności serca. Jakość życia chorych z niewydolnością serca jest bardzo niska. Mają bardzo ograniczoną aktywność dnia codziennego, gdyż cierpią m.in. z powodu duszności i obrzęku kończyn dolnych.
Trzeba zmienić podejście do zawału serca
Na niewydolność serca cierpi około 1 mln osób i szacuje się, że w ciągu najbliższych dwóch dekad przybędzie 250 tys. chorych, a koszty leczenia podwoją się. Dlaczego? Dlatego, że nasze społeczeństwo starzeje się, a że niewydolność serca jest chorobą wieku podeszłego, to liczba chorych z niewydolnością serca stale rośnie. Drugim powodem są coraz lepsze wyniki kardiologii inwazyjnej w zakresie leczenia chorób układu krążenia.
Pod względem leczenia ostrych zespołów wieńcowych Polska prezentuje wysoki europejski poziom. Przekłada się na istotne zmniejszenie śmiertelności w zawale serca, ale powoduje, że ci pacjenci często wchodzą w fazę przewlekłego uszkodzenia mięśnia sercowego, które kończy się niewydolnością serca. Dziś pacjent, który przeszedł zawał serca leży w szpitalu 3–4 dni. Choruje krócej niż przy grypie. Jest przeświadczony, że nie jest ciężko chory. Ale jest – ma założony stent i wdrożone leczenie. W okresie poszpitalnym, w ciągu 2–3 lat od wypisu, umiera kilkanaście procent chorych. To są duże liczby. Myślimy, że dalsze optymalizowanie postępowania wspólnie z internistami i lekarzami rodzinnymi może te wyniki poprawić – mówi prof. Zbigniew Kalarus, Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Co zrobić, by nie zaprzepaścić sukcesu kardiologii inwazyjnej i poprawić odległe wyniki leczenia pacjentów po zawale serca? Trzeba zmienić podejście do zawału serca i pamiętać, że proces miażdżycowy trwa.
Wczesna rewaskularyzacja jest w stanie zmniejszyć liczbę osób z niewydolnością serca
Dużą liczbę osób w populacji chorych z niewydolnością serca stanowią pacjenci po przebytym zawale serca. Doznaje go rocznie 75 tysięcy osób w różnym wieku, u których ich mięsień sercowy może już być uszkodzony w różnym stopniu. Populacja jest więc bardzo liczna i bardzo zróżnicowana.
Polscy kardiolodzy inwazyjni potrafią ratować życie ludziom po zawale bardzo skutecznie, stosując zabiegi rewaskularyzacyjne. Czasem jednak rewaskularyzacja nie przynosi oczekiwanych efektów – mimo udrożnienia tętnicy wieńcowej, mięsień sercowy nie wraca do pełnej sprawności. Wynika to głównie z tego, że pacjent z ostrym zespołem wieńcowym trafia do oddziału hemodynamicznego zbyt późno. Co zrobić, aby starania kardiologów inwazyjnych nie szły na marne, a efekty leczenia zawału serca były trwałe? Po pierwsze pacjenci muszą sobie zdawać sprawę z powagi tego zdarzenia. Po drugie konieczne jest właściwe postępowanie przedszpitalne i kompleksowa opieka nad pacjentem po opuszczeniu szpitala. Odpowiednio wcześnie przeprowadzona rewaskularyzacja jest w stanie zmniejszyć liczbę osób z niewydolnością serca – mówi prof. Robert J. Gil.
W postępowaniu przedszpitalnym ogromne znaczenie ma zapobieganie opóźnieniom czasowym. Opóźnienie ze strony pacjenta występuje pomiędzy pierwszymi objawami, a powiadomieniem służb ratunkowych. Minimalizować je można poprzez uświadamianie ludzi jakie kroki należy podjąć w przypadku podejrzenia wystąpienia ostrego zespołu wieńcowego. W edukacji pacjentów konkretne działania podejmuje od lat Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, ale specjalną rolę powinny odegrać też środki masowego przekazu. Opóźnienie między dotarciem służb medycznych a rozpoznaniem (wykonaniem pierwszego EKG), a następnie leczeniem reperfuzyjnym jest w zasadzie wskaźnikiem jakości opieki i często wynikają z niedoskonałości systemu opieki zdrowotnej. Optymalny czas, w którym należy wykonać pierwsze EKG nie powinien przekraczać 10 minut, a leczenie reperfuzyjne powinno być wdrożone w kolejnych 90 minutach.
Karetka pogotowia to nie środek transportu
Zgodnie w wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) jedną z głównych ról w postępowaniu przedszpitalnym w zawale serca odgrywa zespół karetki pogotowia ratunkowego, która powinna być traktowana jako miejsce wstępnego rozpoznania, oceny stanu zdrowia i leczenia, a nie jedynie jako środek transportu. Ważne jest, aby ratownicy wezwani do chorego z podejrzeniem zawału serca mieli dostęp do defibrylatora, byli przeszkoleni w zabiegach resuscytacyjnych, mogli od razu wykonać EKG i podać leki fibrynolityczne. W razie wątpliwości powinni też mieć możliwość przesłać zapis EKG do oceny przez doświadczony zespół w pracowni hemodynamicznej lub innym ośrodku kardiologicznym. Takie działanie ma ogromne znaczenie, jeżeli chodzi o skalę uszkodzenia mięśnia, znacznie przyspiesza postępowanie w warunkach szpitalnych, a przez to podnosi skuteczność podjętych działań i poprawia odległe wyniki leczenia.
Gdy już wypis w ręku…
Pacjent po rozległym zawale serca, który opuszcza szpital powinien być objęty kompleksową opieką, na którą składają się:
- opieka ambulatoryjna
- rehabilitacja poszpitalna
- optymalizacja farmakoterapii
- rewaskularyzacja „planowa”
- elektroterapia
- profilaktyka wtórna.
Niezmiernie ważna jest edukacja pacjenta. Po wyjściu ze szpitala pacjent powinien przede wszystkim zmodyfikować styl życia, czynniki ryzyka, które doprowadziły do zawału oraz regularnie przyjmować leki. Niestety często pacjenci są za mało zaangażowani w proces leczenia. Większa wiedza pacjentów, to lepsza współpraca z lekarzem, to bardziej skuteczne leczenie. Problemem jest też rehabilitacja kardiologiczna, którą obecnie obejmuje się zaledwie co 5 pacjenta po zawale serca. Zwiększenie dostępności rehabilitacji prowadzi do redukcji liczby hospitalizacji tych pacjentów, zmniejszenia śmiertelności po zawale serca i poprawy kontroli stanu zdrowia pacjentów z niewydolnością serca. Tym samym więcej pacjentów wraca do pracy i do normalnego życia.
Trzy zasadnicze cele w leczeniu niewydolności serca
Wg wytycznych Europejskiego, a więc także i Polskiego, Towarzystwa Kardiologicznego, są to:
- zmniejszenie śmiertelności i liczby hospitalizacji
- łagodzenie objawów i poprawa jakości życia chorych
- hamowanie postępu procesu chorobowego prowadzącego do uszkodzenia układu krążenia.
Leczenie przyczynowe niewydolności serca polega na zapobieganiu i optymalnym leczeniu wszystkich chorób, mogących doprowadzić do niewydolności serca, takich jak choroba wieńcowa, nadciśnienie tętnicze lub wady zastawkowe serca. W leczeniu objawowym lekarz powinien uwzględnić zawsze niefarmakologiczne i farmakologiczne sposoby postępowania. W przypadku leczenia niefarmakologicznego niezmiernie ważna jest wiedza i zaangażowanie pacjenta. W farmakologicznym leczeniu niewydolności serca niezbędne są nowoczesne leki, do których polski pacjent niestety ma ograniczony dostęp, a ewidentnie zmniejszyłyby skalę hospitalizacji tej grupy chorych, co w konsekwencji obniżyłoby wydatki i podniosło ich jakość życia. Jedną z opcji terapeutycznych jest terapia resynchronizująca (cardiac resynchronization therapy, CRT). Jest to metoda o udowodnionej skuteczności w odwracaniu niekorzystnego remodelingu lewej komory serca.
Ma to ogromny wpływ na zmniejszenie objawów choroby, wpływa na poprawę stanu klinicznego, wydolność fizyczną oraz jakość życia pacjentów, a przede wszystkim zmniejsza śmiertelność związaną z niewydolnością serca. Pacjenci, którzy przeszli zawał serca i zostali poddani zabiegowi inwazyjnemu, mają pewien substrat arytmii i zagraża im nagła śmierć sercowa. W ich przypadku wszczepienie kardiowertera-defibrylatora jest procedurą ratującą życie. Z drugiej strony są pacjenci, którzy nie przeszli zawału serca, ani nie mają choroby wieńcowej, a ich frakcja wyrzutowa, będąca wyrazem sprawności mięśnia sercowego, jest bardzo obniżona. Samymi lekami nie jesteśmy w stanie tego serca wzmocnić, wtedy potrzebny jest stymulator resynchronizujący, który poprawiając sekwencje pobudzenia elektrycznego, zmusza serce do bardziej efektywnej pracy – mówi prof. Robert J. Gil.
Dlaczego tak dużo hospitalizacji?
Rocznie w Polsce liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca wynosi około 200 tys. Niewydolność serca stanowi główną przyczynę hospitalizacji osób powyżej 65. roku życia. Leczenie choroby sercowo-naczyniowej u osób w wieku podeszłym wymaga nie tylko określenie stopnia zaawansowania choroby podstawowej, lecz także uwzględnienia chorób współistniejących, które mogą rzutować na skuteczność i bezpieczeństwo zastosowanej terapii. Skuteczne leczenie pacjenta z niewydolnością serca wymaga koordynacji leczenia szpitalnego ze specjalistyczną opieką kardiologiczną i opieką lekarza POZ. Właściwym krokiem w tym kierunku byłoby wprowadzenie „Optymalnego modelu kompleksowej rehabilitacji i wtórnej prewencji”, który został niedawno opracowany przez zespół ekspertów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego – mówi prof. Grzegorz Opolski, krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii.
Leczenie niewydolności serca generuje ogromne koszty dla narodowego płatnika. Obecnie jest to już prawie 3 mld zł, z czego aż 70% to koszty hospitalizacji. Polska przoduje wśród 30 krajów OECD pod względem liczby hospitalizacji z powodu niewydolności serca. Specjalistyczna porada ambulatoryjna w niewydolności serca jest wyceniona bardzo nisko przez co część procesu diagnostycznego i leczniczego zachodzi w trybie szpitalnym, a nie ambulatoryjnym. Czas trwania i liczba hospitalizacji zwiększa się także ze względu na niedostępność rehabilitacji leczniczej. Średni roczny koszt pobytu takiego chorego w szpitalu przekracza 7 tys. zł, podczas gdy koszt opieki ambulatoryjnej i wizyt lekarskich jest niemal 15 razy niższy! Niewydolność serca pociąga za sobą również wysokie koszty ekonomiczne i społeczne związane z narastająca absencją chorobową. W 2012 r. przeciętna długość zwolnienia lekarskiego nie przekraczała 2 tygodni (dokładnie 12,5 dni), natomiast w przypadku niewydolności serca wzrosła do prawie trzech tygodni (19,9 dni). Zwiększa się także liczba uprawnionych do renty z powodu trwałej niezdolności do pracy na skutek niewydolności serca. W 2012 r. takich orzeczeń pierwszorazowych było o 7,7 proc. więcej niż roku poprzednim, a w przypadku ponownych orzeczeń aż o 28,2 proc. więcej.
Leczenie niewydolności serca stanowi również ważny punkt zainteresowania dla kardiologii inwazyjnej nie tylko w leczeniu ostrych stanów, ale również w leczeniu przewlekłej niewydolności serca. Pacjenci coraz częściej z niską frakcją wyrzutową poddawani są przezskórnym zabiegom naprawczym w chorobach zastawek aortalnej i mitralnej, gdzie wszczepienie odpowiednich protez czy też zabiegi naprawcze w kardiologii inwazyjnej poprawiają rokowanie pacjentów. Dodatkowo należy pamiętać, iż w leczeniu niewydolności serca istotna pozostaje transplantacja serca, w tym trwają również intensywne próby przezskórnej implantacji komórek macierzystych celem regeneracji serca. U pacjentów, u których kardiochirurdzy nie są w stanie wykonać transplantacji serca coraz częściej stosowane są urządzenia mechaniczne do wspomagania lewej komory, które przedłużają życie chorych – mówi prof. UJ, dr hab. med. Dariusz Dudek, Ustępujący Przewodniczący Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Źródło: www.faktymedyczne.pl
Komentarze
[ z 6]
Niestety do grupy chorób cywilizacyjnych możemy zaliczyć wiele schorzeń obejmujących układ sercowo-naczyniowy. Jedną z najważniejszych chorób układu krążenia i jedną z najczęstszych chorób przewlekłych jest nadciśnienie tętnicze. Powikłania nadciśnienia pod postacią choroby wieńcowej kończą się udarem mózgu czy niewydolność serca są bardzo poważne i nie rzadko kończą się śmiercią. W wyniku tych opisanych chorób może rozwinąć się niewydolność mięśnia serca. Pojawia się wtedy duszność przy większym wysiłku, później w spoczynku. Niewydolność serca świadczy o poważnym uszkodzeniu mięśnia serca. Zapalenie żył dotyczy głównie kobiet, są to żylaki kończyn dolnych. Bardzo groźne w zapaleniu żył są zatory czyli zatkania przez części zakrzepu światła jakiegoś dużego lub małego naczynia. Zawał serca i choroba wieńcowa są najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce. Co roku zapada na niego około 100 tys. osób (głównie mężczyzn); 40% spośród tych osób umiera w ciągu roku. Inną z bardzo rozpowszechnionych chorób jest właśnie choroba wieńcowa. Jedną z jej postaci (najbardziej zaawansowaną) jest zawał mięśnia sercowego. Przyczyną choroby wieńcowej, zwanej również chorobą niedokrwienną serca, jest zatykanie tętnic wieńcowych przez blaszki miażdżycowe. Do serca dochodzi wtedy mniej krwi (i tlenu), pojawiają się dolegliwości (ból i duszność), komórki zaczynają gorzej pracować. Przy całkowitym odcięciu krwi (zawał) pojawia się martwica.
Szkoda tylko, że przy wysokich nakładach finansowych przekazywanych na inwazyjne leczenie choroby niedokrwiennej serca i tak w dalszym ciągu zaniedbuje się leczenie ambulatoryjne i prowadzenie chorych po operacjach na tętnicach wieńcowych polegających na ich udrażnianiu. A przecież dzięki temu można by usprawnić i poprawić efektywność leczenia jednocześnie zwiększając jakość życia pacjentów po przebytych zawałach. Warto by się również zastanowić nad zwiększeniem nakładów na profilaktykę choroby niedokrwiennej serca i przeciwdziałanie występowaniu jej następstw. Niestety wydaje mi się, że ta gałąź w dalszym ciągu jest zaniedbywana i wcale nie dba się o odpowiednia prewencję chorób układu krążenia. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się to zmienić, a dzięki temu zmniejszyć zapotrzebowanie na leczenie operacyjne w przypadku nagłych stanów związanych z zaprzestaniem dostarczania krwi do naczyń wieńcowych serca. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza, że choroby układu krążenia należą do przypadłości często występujących, a jeśli styl życia i niezdrowe nawyki w społeczeństwie nie ulegną w najbliższym czasie, stan zdrowia może się jeszcze w dalszym ciągu pogarszać.
Występowanie niewydolności serca osiągnęło rozmiary epidemii. Pomimo postępu wiedzy i technologii medycznej, rozbudowanych programów profilaktyki i edukacji, choroby związane z incydentami krążeniowo-sercowymi cały czas stanowią wielką bolączkę naszego społeczeństwa. Ministerstwo Zdrowia alarmuje, że w ciągu najbliższych 10 lat liczba hospitalizowanych osób może wzrosnąć o 25 procent, a duża część przypadków będzie dotyczyć właśnie problemów z niewydolnością serca. Pacjenci z niewydolnością serca mogą znacznie poprawić swoje zdrowie dzięki corocznym szczepieniom przeciw grypie. Osoby z niewydolnością serca są narażone na wysokie ryzyko różnych infekcji i przedwczesnej śmierci. Badania pokazują, że zakażenie wirusem grypy może znacznie zwiększyć ryzyko hospitalizacji śmierci tych ludzi, wyjaśniają eksperci. Badania pokazały, że pacjenci z niewydolnością serca, którzy co roku poddawali się szczepieniom przeciw grypie, odznaczali się o 18 procent niższym ryzykiem przedwczesnej śmierci w porównaniu do chorych, którzy się nie szczepili. Odkryto również, że podczas grypy wzrasta prawdopodobieństwo tworzenia się skrzepów w naczyniach. Dzisiaj jedyne możliwości leczenia to operacja, przeszczep albo podłączenie pacjenta do urządzenia pompującego krew. Jednak serc do transplantacji brakuje, a mechaniczne urządzenia zmniejszają jakość życia pacjenta. Pracuje się więc nad sposobami pomagania sercom w samoleczeniu. Naukowcy z Rutgers University pobrali z ludzkiego serca komórki tkanki łącznej, zamienili je w komórki macierzyste, a następnie w działające razem komórki mięśniowe. Zdaniem badaczy w przyszłości metoda może pozwolić na leczenie niewydolności serca i zastępowanie przeszczepów. Przełomem podczas tego eksperymentu było to, że pobrane komórki połączyły się i synchronicznie kurczyły podobnie jak w sercu. Każde schorzenie serca z czasem prowadzi do rozwoju jego niewydolności, która stanowi najczęstszą przyczynę hospitalizacji osób powyżej 65 roku życia w Polsce. Wielu z nich można uniknąć poprzez regularne wizyty w poradni lub domu pacjenta, możliwość wsparcia telefonicznego, zdalne monitorowanie i optymalizację leczenia w warunkach domowych, przede wszystkim przez pielęgniarki przygotowane do opieki nad pacjentem z niewydolnością serca. Ostatnio coraz częściej słyszy się o pilotażu Kompleksowej Opieki Nad Osobami z Niewydolnością Serca (KONS), który ma poprawić sposób leczenia pacjenta cierpiącego na niewydolność serca. W projekcie bierze udział sześć ośrodków szpitalnych i w ciągu dwóch lat ma dotrzeć do 5 tys. pacjentów. Projekt zakłada holistyczne podejście do zagadnienia i koordynację wszystkich szczebli opieki, do której mają być włączeni: pielęgniarki, lekarze rodzinni, kardiolodzy oraz ośrodki konsultacyjne. Pilotaż rozpocznie się na początku przyszłego roku. Eksperci szacują, że wprowadzenie KONS przyczyniłoby się do spadku śmiertelności o 25 procent i liczby hospitalizacji o mniej więcej 26 procent. Specjaliści uważają, że jakość życia osób cierpiących z powodu niewydolności serca jest tak samo niska jak u pacjentów stale poddawanych dializom, cierpiącym na depresję lub przewlekłe zapalenie wątroby. Uważa się, że jest to związane nie tylko z objawami choroby, ale także z koniecznością częstych hospitalizacji. Brakuje natomiast odpowiedniej opieki podczas ich pobytu w domu, kiedy wracają do pracy, do rodziny. Chodzi tutaj m.in. o wsparcie dietetyka, psychologa, rehabilitanta, a także wszelkie narzędzia, które pozwoliłyby monitorować chorobę. W tym celu możemy wykorzystywać telemedycynę, bo szybki kontakt z lekarzem jest niezmiernie ważny. Jak w każdej chorobie istotną rolę odgrywa profilaktyka. Poziom edukacji pacjentów kardiologicznych jest niewystarczający. To paradoks, gdyż choroby kardiologiczne, choroby serca i układu krążenia są w Polsce najczęstsze i są głównym zabójcą spośród wszystkich chorób cywilizacyjnych. Zgodnie z wytycznymi ESC (The European Society of Cardiology), edukacja polegająca na nauce samooceny stanu klinicznego powinna przełożyć się na samodzielne monitorowanie objawów i modyfikację leczenia, czyli przygotować pacjenta do samokontroli i samoopieki.
Z pewnością wraz ze zwiększoną liczbą chorych zwiększają się nakłady finansowe, które muszą być przeznaczone chociażby na hospitalizację. W Polsce od 700 tysięcy do 1 miliona pacjentów choruje na niewydolność serca. Zaledwie pięć lat od momentu rozpoznania przeżywa tylko co drugi pacjent. To pokazuje jak konieczne jest odpowiednio wczesne postawienie diagnozy, co pozwoli na wczesne rozpoczęcie terapii. Bardzo ważne w całym procesie leczenia jest stosowanie się do zaleceń lekarzy oraz regularne przeprowadzanie badań. Dzięki temu możliwie jest znacznie zredukowanie liczby hospitalizacji. Z punktu widzenia pacjenta jest to niezmiernie istotne ponieważ dłużej będzie mógł on cieszyć się życiem, ale również co ważne pozwala na zaoszczędzenie sporej ilości pieniędzy. 93 procent środków finansowych związanych z leczeniem niewydolności serca przeznaczanych jest na hospitalizację, których w Polsce każdego roku z tego właśnie powodu jest około 160 tysięcy. Oczywiście w wielu przypadkach są one spowodowane stanami, które nie są zależne od pacjenta, takimi jak zaburzenia rytmu serca, naturalna progresja choroby, niedokrwienie mięśnia sercowego, niewłaściwe działanie urządzeń elektrycznych wspomagających pracę serca czy niedokrwistość. Bardzo często jednak przyczyną ponownych hospitalizacji jest to, że pacjenci nie stosują się do tego co zalecił im lekarz. Często przestają się leczyć, sięgają po używki lub stosują dietę, która jest szkodliwa dla ich serca. Jakiś czas temu w naszym kraju odbyła się konferencja poświęcona wykorzystaniu telemedycyny w kompleksowej opiece nad pacjentami z niewydolnością serca. Moim zdaniem pomysł takiej opieki jest jak najbardziej słuszny z uwagi na to, że możliwości jakie daje nam telemedycyna w dzisiejszych czasach są bardzo duże. Hybrydowa telerehabilitacja kardiologiczna ma się składać z dwóch etapów. Pierwszego- wstępnego, który ma być realizowany w szpitalu lub ambulatorium oraz drugiego-podstawowego, który ma odbywać się w domu. W pierwszym etapie ma mieć miejsce ocena kliniczna pacjenta, przeprowadzenie niezbędnych badań, edukacja, a także przekazanie pacjentom sprzętu, który jest niezbędny do telemonitorowania (waga, ciśnieniomierz czy EKG) oraz instruowanie jak należy go używać. Opracowany ma być także plan treningowy, indywidualnie dla każdego pacjenta oraz pokazanie jak należy wykonywać poszczególne ćwiczenia. W kolejnym etapie pacjent wykorzystując telemedycynę ma współpracować interaktywnie z Centrum Telekardiologii. Moim zdaniem stworzenie takiego projektu to bardzo ciekawy pomysł i jak widzimy jest on dopracowany w wielu aspektach. To bardzo ważne ponieważ wielu pacjentów nie ma wystarczającej wiedzy chociażby odnośnie tego w jaki sposób wykonywać różne formy aktywności fizycznej w bezpieczny, dostosowany do ich stanu zdrowia i kondycji sposób. Czasem robiąc niepoprawnie różne ćwiczenia można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Wyposażenie pacjentów we wspomniany sprzęt z pewnością jest pewną formą motywacji do dbania o swoje zdrowie, co w przypadku każdej terapii odgrywa bardzo ważną rolę, a o czym często pacjenci zwyczajnie zapominają. Wspomina się o tym, że brakuje koordynatorów opieki nad pacjentami. Absolwenci zdrowia publicznego posiadają odpowiednie kompetencje do pełnienia takiej roli. Mogliby ponadto w dużej mierze wspierać lekarzy, a także pielęgniarki w pomocy jeżeli chodzi o kwestie administracyjne. Osoba kończąca studia na wspominanym kierunku mogłaby opracować właściwą“drogę” jaką powinien pokonać pacjent, aby w jak najlepszym stopniu zadbać o swoje zdrowie np. po przebytej hospitalizacji. Ma on odpowiednią wiedzę nie tylko jeżeli chodzi o zależności w ochronie zdrowia, ale także korelacje z systemem opieki społecznej. Warto jest zwrócić uwagę na objawy, które mogą sugerować, że stan danej osoby wymaga jak najszybszej wizyty u specjalisty. Niestety często są one bagatelizowane i przypisywane do innych przyczyn. Najczęściej występującym objawem jest duszność, która spowodowana jest tym, że płyny zalegają w płucach, który nie może być przepompowany przez serce. W bardziej zaawansowanym stadium taka duszność może pojawiać się nawet przy niewielkiej aktywności fizycznej wykonywanej podczas codziennych czynności. Bardzo często problemy z oddychaniem pojawiają się także w nocy, co może może sprawić, że chory się przestraszy. Może dochodzić także do powiększenia obwodu brzucha. Wtedy bardzo szybko może mieć miejsce zwiększenie masy ciała o kilka kilogramów w ciągu kilku dni. Spowodowane jest to tym, że przy niewydolności serca zwiększa się tendencja do tworzenia obrzęków. Dochodzi do zwiększenia się objętości płynów w żyłach co wiąże się także ze zwiększonym ciśnieniem. W wyniku tego płyn z żył przenika do tkanek. W pierwszej kolejności obrzęki pojawiają się w okolicy kostek, kolejno pojawiają się w podudziach, a w bardziej zaawansowanych stadiach mogą występować także powyżej kolan. Zwykle występują na obu kończynach jednocześnie. Często w momencie występowania obrzęków stwierdza się także gorsze funkcjonowanie nerek. Mogą wystąpić także zaburzenia rytmu serca oraz jego przyspieszona praca co wynika z tego, że aby nadrobić swoją niewydolność musi szybciej się kurczyć. Bardzo ważna przy niewydolności serca jest dieta. Konieczne jest unikanie nadmiaru soli, co ma związek z zatrzymaniem wody w organizmie i powstawaniem obrzęków, o których wspominałam. Warto jest też unikać pokarmów zawierających jej znaczne ilości np. produktów wysokoprzetworzonych lub występujących pod postacią konserw. Konieczne jest dostarczanie zwiększonej ilości potasu, który pozytywnie wpływa na pracę mięśnia sercowego, a co więcej pierwiastek ten często jest wydalany z organizmu z uwagi na stosowanie niektórych leków. Są też pewne produkty, których jedzenie zmniejsza ryzyko wystąpienia niewydolności serca nawet o 40 procent. W dużej mierze jest to dieta, w której zawarte są duże ilości warzyw i owoców. Jeżeli jednak nasza dieta zawiera dużo smażonych potraw, małą ilość owoców i warzyw, mięsa, a także wypijane są duże ilości słodzonych napojów to ryzyko rozwoju tej choroby wzrasta aż o ponad 70 procent. Coraz częściej występowanie różnych chorób jest wiązane ze złą higieną jamy ustnej. W zalecaniach co do częstości mycia zębów podkreśla się, że należy to robić dwa razy dziennie. Jak wynika z badań, które przeprowadzono jakiś czas temu mycie ich trzy raz dziennie powoduje, że prawdopodobieństwo rozwoju niewydolności serca zmniejsza się o 12 procent. Ma to związek z tym, że niewłaściwe czy zbyt rzadkie mycie zębów może przyczyniać się do rozwoju przejściowej bakteriemii, które z kolei przyczynia się do układowego stanu zapalnego, co może w niekorzystny sposób wpływać na serce. Jakiś czas temu czytałam o tym, że lekarze ze Śląska mają pewien pomysł na leczenie ostrej niewydolności serca. Nowy program ma objąć wszystkie ośrodki kardiologii inwazyjnej w województwie. Chodzi o to aby włączyć wszystkie pracownie hemodynamiki w 24 godzinne dyżury. W tych pracowniach występuje wszystko co jest niezbędne aby nieść pomoc pacjentom z ostrą niewydolnością serca. Po pierwsze zatrudniony jest tam wyszkolony personel składający się z kardiologów oraz pielęgniarek, a także występuje specjalistyczna aparatura umożliwiająca szybkie przeprowadzenie balonikowania albo wszczepienie stymulatora pracy serca. Mają być tutaj także wykorzystywane wspominane wcześniej metody telemedycyny. Ważna jest także współpraca z pielęgniarką. Ma ona przeprowadzać badania fizykalne, skierować na rentgen płuc, EKG, USG, a także zapisać leki np. moczopędne. Mam nadzieję, że podobne działania będą miały miejsce także w innych placówkach medycznych w Polsce, tak aby dostęp do nowoczesnych metod terapii był jednakowy niezależnie od miejsca zamieszkania chorego.
Postęp w medycynie umożliwił ratowanie życia osób po zawale, jednak zawał powoduje trwałe uszkodzenie serca i zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą wymagają właściwej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią. Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia. Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób z rozpoznaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie modyfikacji w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to istotne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści. Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy wykorzystaniu aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja. Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wychwyci” i natychmiast przekaże takie informacje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy. W naszym kraju na 100 Polaków w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet. Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują samemu podejmować leczenie. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to ze zwiększoną liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej. W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano dane o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka. Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo rozpoznany i niewłaściwie wyleczony ponieważ symptomy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące symptomy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców. Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej. Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno.
Niewydolność serca stanowi narastający problem zdrowotny, uznany za epidemię XXI wieku. Paradoksalnie postęp, jaki dokonał się w dziedzinie kardiologii w zakresie profilaktyki, diagnostyki oraz kardiologii inwazyjnej, przyczynił się do wzrostu częstości występowania przewlekłej niewydolności serca. Postęp medycyny w zakresie leczenia farmakologicznego oraz chirurgicznego, m.in. choroby niedokrwiennej serca, spowodował ograniczenie nagłych zgonów w przebiegu ostrych zespołów wieńcowych, wydłużenie życia chorych i zwiększenie liczby pacjentów z przewlekłą niewydolnością serca. Niewydolność serca stanowi przyczynę przedwczesnej umieralności i ma znaczący wpływ na długość życia – aż 11% pacjentów umiera w ciągu pierwszego roku od hospitalizacji. W Polsce 53% chorych z niewydolnością serca jest ponownie przyjmowanych do szpitala, a co czwarty pacjent wraca tam przed upływem 30 dni od wypisu. Jeśli leczenia tej choroby nie prowadzi się według obowiązujących standardów/wytycznych, to rokowanie jest gorsze niż w wielu najczęstszych nowotworach. Niewydolność serca zajmuje trzecie miejsce pod względem częstości występowania wśród wszystkich chorób układu sercowo-naczyniowego w Polsce. W polskim społeczeństwie znaczenie niewydolności serca nie jest powszechnie uświadomione. Wiedza na temat tej choroby wśród pacjentów jest niewystarczająca. Długie oczekiwania w kolejkach do specjalistów (kardiologów) powodują często zbyt późne ustalenie rozpoznania. Przez brak uwzględnienia niewydolności serca w programach polityki zdrowotnej utrudnione jest także właściwe, systematyczne leczenie pozaszpitalne. Prognozy wskazują, że zachorowalność w najbliższych latach znacznie wzrośnie wraz ze starzeniem się populacji. Na brak zintegrowanej, multidyscyplinarnej opieki nad chorymi ma wpływ organizacja i refundacja opieki zdrowotnej. Teraz widzisz, że wiele zależy od ciebie. Nie pozwól sobie pozostać z tym wszystkim bez pomocy. Jeżeli będziesz aktywnie uczestniczyć w procesie swojego leczenia, zachowasz kontrolę nad chorobą. Zawsze informuj lekarza prowadzącego o wszystkich niepokojących cię dolegliwościach i wspólnie ustalajcie szczegóły dotyczące leczenia. Twoja świadomość jest dla nas niezwykle ważna. Tylko 1 na 22 pacjentów z niewydolnością serca uczestniczy w programach rehabilitacji kardiologicznej, która jest ogromnie ważna w procesie leczenia pozaszpitalnego. W krajach Europy Zachodniej duży wpływ na poprawę wyników leczenia ma zastosowanie zintegrowanej, wielospecjalistycznej opieki, a istotną rolę odgrywają wykwalifikowane pielęgniarki niewydolności serca, tzw. heart failure nurse. Zdawkowa, niepełna edukacja pacjentów jest najczęściej prowadzona podczas pobytu w szpitalu oraz podczas wizyt kontrolnych u lekarza. Niewydolność serca pociąga za sobą ogromne koszty społeczne, ponieważ zaledwie 23% pacjentów w wieku przedemerytalnym pozostaje czynnych zawodowo. Umiejętności i zachowania, które nabędziesz w trakcie leczenia, pozwalają na wcześniejsze uchwycenie momentu pogorszenia niewydolności serca. Jest to niedoceniony aspekt, mający wpływ na skuteczność leczenia i dobrą współpracę z lekarzem. Niewydolność serca to groźna choroba, o postępującym charakterze, znacznie pogarszająca jakość życia, w konsekwencji mogąca prowadzić do przedwczesnej śmierci. Co warto podkreślić, można jej uniknąć i da się ją leczyć. W obliczu wielkiego zagrożenia jej epidemią stoimy przed wieloma wyzwaniami – jednym z najważniejszych jest edukacja pacjenta. Książka, którą trzymacie Państwo w ręku podpowiada, jak żyć z niewydolnością serca. To pierwsza taka publikacja dla pacjentów z chorobami serca, w której w prosty i przystępny sposób omówiono, co należy robić, aby cieszyć się długim i komfortowym życiem mimo niewydolności serca. Wychodząc naprzeciw lawinowo rosnącej liczbie zachorowań, autorka podjęła się trudnego, ale jakże ważnego zadania podniesienia poziomu podstawowej wiedzy na temat profilaktyki i leczenia tej choroby. Umiejętność samooceny prowadząca do wczesnej identyfikacji niepokojących objawów pozwoli chorym zmniejszyć ryzyko wystąpienia niebezpiecznych zaostrzeń choroby. Wiedza, przyswojona dzięki tej lekturze, sprawi, że pacjent stanie się świadomym partnerem lekarza w skutecznej walce o zachowanie dobrego zdrowia. ( publikacja p. Monika Obiegło)