W ostatnich latach, w wyjątkowo szybkim tempie, narastają u polskich dzieci oraz młodzieży otyłość i nadwaga; już co czwarte z nich ma nadmierną masę ciała – alarmowali specjaliści podczas IV Narodowego Kongresu Żywieniowego, który odbył się w Warszawie.
Dyrektor warszawskiego Instytutu Żywności Żywienia prof. Mirosław Jarosz powiedział, że Polska nie jest wyjątkiem, ponieważ otyłość i nadwaga na całym świecie systematycznie się zwiększają od początku lat 70. XX w. Wtedy nadmierną masę ciało miało średnio 25 proc. dorosłych i zaledwie 10 proc. dzieci do 18. roku życia. „Od tego czasu nadwaga i otyłość zwiększają się w coraz większym tempie, a my nic z tym nie robimy, cały czas przegrywamy” – ostrzegał specjalista.
Prof. Jarosz przytoczył dane, z których wynika, że w 1998 r., czyli po upływie 25 lat, odsetek osób dorosłych z nadmierną masą ciała zwiększył na świecie się do 40 proc., a dzieci – do 15 proc. W 2006 r. było już 50 proc. dorosłych i 20 proc. dzieci z nadwagą lub otyłych, a w 2016 – odpowiednio 65 proc. i 25 proc.
Specjalisty wyjaśniał, że prognozy są jeszcze bardziej niepokojące. W 2025 r. nadmierną masę ciała będzie miało 75 proc. dorosłej populacji świata oraz 30 proc. dzieci i nastolatków. „Jednocześnie przybywa osób z ciężką, patologiczną już otyłością, których zdrowie i życie jest najbardziej zagrożone” – dodał.
Według opublikowanego w 2017 r. raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), w ostatnich 40 latach liczba otyłych dzieci i młodzieży zwiększyła się na świecie aż jedenastokrotnie: z 11 mln do 120 mln.
Prof. Anna Fijałkowska z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie powiedziała, że już w pierwszych latach życia odsetek polskich dzieci z nieprawidłowo wysoką masą ciała wzrasta z 10 proc. u półrocznych niemowląt do prawie 25 proc. u 3-latków.
„Jesteśmy w Europie niechlubnym liderem w grupie 8-latków, wśród których jedna trzecia ma nadwagę lub jest otyła” – podkreśliła specjalistka. Tak jest szczególnie u chłopców, którzy z reguły wykazują większe kłopoty z masą ciała niż dziewczynki.
Jak mówiła, błędne jest przekonanie, że to przede wszystkim dziewczęta w wieku nastoletnim są otyłe. "Wiele dziewcząt ma nieprawidłowe wyobrażenie o swoim ciele i niepotrzebnie się odchudza, częściej niż chłopcy” – przekonywała prof. Fijałkowska.
Z danych jakie przedstawiła specjalistka wynika, że ponad połowa dziewcząt w wieku 11-15 lat o prawidłowej masie ciała stosuje dietę odchudzającą lub zamierza ją podjąć (wśród chłopców około 40 proc.).
Wśród nastolatków w pewnym okresie zmniejsza się odsetek dzieci z nieprawidłowo wysoką masą ciała – od 26 proc. u 11 latków do 24 proc. u 13-latków, 15 proc. u 15-latków i 12 proc. u 17-latków. W tej grupie dziewczęta również rzadziej mają nieprawidłową masę ciała.
„Niestety po tym okresie, kiedy młodzi ludzie wkraczają w okres dorosłości, szybko zwiększa się odsetek osób z nadmierną masą ciała, głównie wśród mężczyzn” – ostrzegała prof. Fijałkowska. W wieku 35-39 lat już ponad połowa naszej populacji w latach 2015-2018 wykazywała nadmierna masę ciała, byli to zwłaszcza mężczyźni.
Według ekspertów, badania wskazują, że na naszym kontynencie najwięcej dzieci i nastolatków z nadwagą oraz otyłych jest w Europie Południowej. Nasze pociechy na ogół wypadają lepiej w tym porównaniu, ale należymy do niechlubnych liderów w Europie Północnej.
Zdaniem prof. Fijałkowskiej, w latach 2002-2014 na 24 kraje europejskie polskie dzieci zajmowały 12 miejsce. W ostatnich latach znowu jednak przybywa Polaków z nadwagą i otyłych. Uważa ona, że jednym z głównych tego powodów jest spadek aktywności fizycznej.
Według prof. Jarosza, w populacji dorosłych nadmierną masę ciała wykazuje 69 proc. Polaków oraz 59 proc. Polek. „Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że tyje, bo nie kontroluje swej masy ciała, tymczasem nawet w krótkim okresie można przytyć kilka kilogramów” – ostrzegał specjalista.
Dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia przekonywał, że konieczny jest ogólnonarodowy i wszechstronny program zwalczania nadwagi i otyłości. Jego zdaniem, inaczej z tą epidemią cywilizacyjną sobie nie poradzimy i poniesiemy ogromne koszty leczenia wielu schorzeń, głównie chorób sercowo-naczyniowych, cukrzycy i nowotworów. (PAP)
Komentarze
[ z 0]