Profesor Piotr Czauderna – kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego operował wspólnie z chirurgami dziecięcymi z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. 2 sierpnia, profesor wziął udział w dwóch, trudnych zabiegach.
Pod przewodnictwem uznanego specjalisty, uważanego za jednego z najwybitniejszych chirurgów dziecięcych w Polsce, zoperowane zostały dwie dziewczynki – jedna z torbielą w śledzionie, druga z torbielą w nadnerczu.
Profesor Piotr Czauderna w Klinice Chirurgii Dziecięcej, Urologii i Traumatologii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach gościł po raz trzeci, ale pierwszy raz wziął udział w zabiegach.
Profesor podkreślił, że z kielecką kliniką współpracuje regularnie. – Jest to bardzo ważne, szczególnie w zakresie trudniejszych i rzadszych przypadków. Praktykuje się tak na całym świeci, nie tylko w Polsce. Dzisiejsze środki komunikacji elektronicznej umożliwiają przekazywanie zdjęć, więc te konsultacje, telekonsultacje są dużo łatwiejsze do zorganizowania, niż w przeszłości – stwierdził Piotr Czauderna.
Jak dodał, w Polsce jest zaledwie około 300 chirurgów dziecięcych, a tylko część z nich zajmuje się przypadkami bardziej zaawansowanymi, do tego cechą tej dziedziny medycyny jest fakt, że jest bardzo obszerna, nie ma odrębnych specjalistów od schorzeń poszczególnych narządów, tak jak jest w przypadku pacjentów dorosłych.
Komentarze
[ z 2]
Świetnie, że dzięki pomocy Pana Profesora pacjenci oddziały dziecięcego tamtejszego szpitala mogły przejść możliwie bezpiecznie przez bardzo skomplikowane operacje. Końcu usunięcie torbieli bez pozbywania się całego narządu już samo w sobie nie jest sprawą łatwą. Przy uszkodzeniu torebki łatwo może dojść do krwotoku który w okolicy tego narządu trudno nieraz jest zatrzymać. Poza tym operując w okolicach nadnerczy pojawia się z kolei problem wydzielanych przez te endokrynologocznie czynne organy hormonów. W przypadku zbyt silnego ucisku czy innej ingerencji hormony mogą w zwiększonej ilości przedostać się do krwi powodując stany zagrażające zdrowiu, a nawet życiu. Nie mam wątpliwości co do tego, że tego rodzaju zabiegi przeprowadzane z pomocą i w obecności profesora specjalizującego się w takich przypadkach pomogły nieco chirurgom przejść przez nie z mniejszym stresem i obciążeniem.
Tak, ma Pani rację. Takie wiadomości zawsze cieszą. A przynajmniej powinny cieszyć, chociaż niekoniecznie są one rozgłaśniane na szerszą skalę. A szkoda bo jest się czym chwalić. Poza tym szerzenie podobnych wiadomości mogłoby poprawić obraz lekarza jaki figuruje w głowach znacznej części społeczeństwa. W dalszym ciągu mam wrażenie, że nie jest on do końca pozytywny. A przynajmniej dużo osób patrzy na lekarzy jak na osoby, które chcą tylko i wyłącznie zarabiać pieniądze i nie liczą się zupełnie z dobrem pacjentów. A nawet jeśli to to dobro schodzi na dalszy plan i dla wielu pozostaje nieliczącym się aspektem w służbie zdrowia. Szczególnie tej prywatnej. Akcje takie jak ta o której mowa w tekście pokazują, że niekoniecznie musi tak być. I że lekarze, a nawet ci najwyżej postawieni w hierarchii szpitalnej bo przecież sami profesorowie są zdolni do poświęceń na rzecz pacjentów i osób chorych, znajdujących się w potrzebie. Przecież to nie należało do obowiązków tego lekarza by przejmować się losami pacjentów nie ze swojego szpitala. Świetnie jednak, że zdecydował się on przyjechać i pomóc swoją pracą wspierając miejscowych chirurgów, a jednocześnie dając małym pacjentom szansę na wyleczenie. Oby jak najwięcej podobnych inicjatyw.