Rzecznik Praw Dziecka interweniuje w sprawie planowanego zamknięcia oddziału chirurgii dziecięcej w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. W piśmie do Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz i Ewy Malinowskiej-Grupińskiej, Przewodniczącej Rady Społecznej Szpitala Bielańskiego pisze, że takie działania będą skutkować znaczącym ograniczeniem dostępności dzieci do świadczeń zdrowotnych.
Marek Michalak zwraca uwagę, że oddział jest jedynym takim oddziałem dla północnej części powiatu warszawskiego. Ponadto usytuowany jest w Szpitalu, który w swojej strukturze posiada oddział pediatryczny.
- Współpraca pomiędzy tymi oddziałami jest istotna z punku widzenia najlepszego zabezpieczenia zdrowia dzieci, natomiast likwidacja jednego z nich skutkować będzie obniżeniem jakości opieki nad najmłodszymi pacjentami – uważa RPD.
Rzecznik zwrócił się do do Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz i Ewy Malinowskiej-Grupińskiej, Przewodniczącej Rady Społecznej Szpitala Bielańskiego o pilną interwencję i weryfikację planowanych działań, które mogą skutkować zagrożeniem bezpieczeństwa najmłodszych pacjentów.
Źródło: Biuro Rzecznika Praw Dziecka
Komentarze
[ z 3]
Jeśli zamknięcie oddziały w Warszawie mogło by skutkować ograniczeniem dostępności leczenia na oddziale chirurgi dziecięcej dla najmłodszych pacjentów wydaje mi się, że protesty są zasadne i nie powinniśmy pozwolić, aby do tego doszło. Zwłaszcza, że przecież chirurgia dziecięca nie jest podobna do chirurgii dorosłych. Z tego względu nie powinno się oczekiwać, że dzieci wymagające pilnej interwencji operacyjnej, będą mogły z powodzeniem skorzystać z opieki oddziałów dla dorosłych. Ograniczenie dostępu mogłoby skutkować poważnymi następstwami z większą ilością zdarzeń niepożądanych, powikłań i nieszczęśliwych wypadków. Nawet jeśli oddział szpitalny nie jest obłożony pacjentami to wydaje mi się zasadne, aby pozostał on otwarty i zapewniał dostęp do opieki medycznej dla tych pacjentów pediatrycznych, którzy tego potrzebują.
Z pewnością dużym utrudnieniem dla funkcjonowania tego rodzaju oddziałów są braki kadrowe. W wielu miejscach w szpitale stają pod groźbą zamykania różnych oddziałów właśnie z powodu braków w personelu. I niestety, ale często chodzi o podstawowe jednostki. Bo jak ma funkcjonować jakaś struktura medyczna, jeśli brakuje lekarzy którzy mieliby się zająć pacjentami. Być może dzięki temu, że w różnych miejscach Polski otwierają się coraz to nowe oddziały uda się w końcu zażegnać ten problem. Nie mniej jednak potrzeba przynajmniej starać się, aby zatrzymać doświadczony już lekarzy w kraju i żeby mieli oni chęć leczyć i zajmować się pacjentami. Bez tego trudno będzie podtrzymać funkcjonowanie tych jednostek. Już teraz problem jest znaczny. I jeśli osoby rządzące nie zrobią nic by przynajmniej spróbować poprawić tą sytuację, problem będzie jeszcze się pogłębiał. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i że politycy staną się bardziej wrażliwi na problemy, z którymi już teraz się zmagamy. Bez podwyższenia standardów na oddziałach szpitalnych i bez próby by przynajmniej w pewnym zakresie poprawić jakoś opieki socjalnej nad zatrudnionymi w jednostkach państwowych, a przy okazji podwyższenia pensji jakie tam otrzymują może być ciężko tego dokonać. Oby jednak udało się to zrobić, bo nie mam wątpliwości, że bez tego coraz więcej lekarzy decydować się będzie na ucieczkę do pracy poza granicami kraju.
Największą grupę chirurgów ogólnych stanowią lekarze po 70 roku życia. To sytuacja niepokojąca i niebezpieczna. Chirurg potrzebuje kilkunastu lat pracy w zawodzie, aby być samodzielny. Wiek 45-55 lat to najlepszy okres w jego karierze. Pod wypływem pandemii COVID-19 opieka zdrowotna zmienia się w znaczny sposób. Powrót do tego, co kiedyś uważaliśmy za „normalne” będzie wymagał zmierzenia się z wieloma wyzwaniami. Dodatkowo dochodzą nowe wyzwania związane z narosłym w czasie pandemii długiem zdrowotnym. Jedną z szans na przezwyciężenie tych trudności stanowi dynamicznie rozwijająca się chirurgia robotyczna. Pandemia wywołana koronawirusem nie pozostała bez wpływu na tempo rozwoju rynku chirurgii robotycznej. Niezależnie jednak od ograniczeń wynikających z pandemii rynek zanotował wzrosty. Od lat istnieje narastający problem braku kadry chirurgów. Na podstawie oficjalnych danych z Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia tylko w latach 2017 - 2019 ubyło aż 18,5 procent, czyli około 1000 chirurgów. Przyczyn jest kilka. Głównie chodzi o to, że starsi lekarze odchodzą na emerytury, a nie obserwuje się napływu chętnych do szkolenia w tej specjalizacji. Ze wstępnych danych wiadomo, że tylko w okresie pandemii COVID-19 odeszło z pracy na emeryturę kolejne około 10-15 procent lekarzy i nie ma ich kto zastąpić. Już trzeci rok z rzędu notuje się około 400 wolnych miejsc szkolenia specjalizacyjnego.Jeżeli chodzi o chirurgiczną asystę lekarza to pilotaż szkoleń w zakresie tej specjalizacji, jeśli projekt uzyska akceptację, może ruszyć jeszcze w tym roku. Program szkolenia specjalizacyjnego chirurgicznego asystenta lekarza oparty jest na doświadczeniach amerykańskich, kanadyjskich, ale przede wszystkim na wzorcach brytyjskich i holenderskich. Przede wszystkim chodzi o poprawę funkcjonowania opieki zdrowotnej w zakresie chirurgii ogólnej i innych dyscyplin, w których przeprowadza się zabiegi. Celem wprowadzenia nowego zawodu medycznego jest propozycja wsparcia pracy chirurgów, ich odciążenia od niektórych czynności czy obowiązków. Jest to ważne zwłaszcza teraz gdy obserwujemy gwałtownie narastający kryzys braku lekarzy specjalistów z zakresu chirurgii. Asystent lekarza nie zastępuje specjalisty, ma z nim współpracować komplementarnie np. pod nadzorem specjalisty chirurga. Zakres zadań i obowiązków asystenta lekarza w projekcie, nad którym toczą się aktualnie dyskusje jest dokładnie sprecyzowany. Wiele osób podkreśla, że to właśnie asystent lekarza ma największy bezpośredni kontakt z pacjentem na każdym etapie świadczenia usług medycznych - od przedoperacyjnej wizyty ambulatoryjnej, na etapie diagnostyki, przygotowania do operacji, asystowania do operacji, opieki pooperacyjnej, rehabilitacji, nadzoru ambulatoryjnego po operacji. Otyłość to jedna z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Jest przyczyną wielu poważnych schorzeń takich jak: nadciśnienie tętnicze, choroby układu sercowo-naczyniowego, czy cukrzyca. Ryzyko ciężkiego przebiegu Covid-19 i zgonu z jej powodu jest u takich chorych bardzo wysokie. Badanie populacyjne przeprowadzone we Francji wykazało, że prawdopodobieństwo zgonu może w ich przypadku wzrosnąć o 150 procent, jest zatem 2,5-krotnie większe niż w przypadku chorych o prawidłowej masie ciała. Jeżeli w przedziale BMI do 25 umiera 10 pacjentów, to przy założeniu, że zakażona jest taka sama liczba chorych wśród osób z chorobą otyłościową umrze 25 chorych. Jeżeli chodzi o pandemię, to na początku pandemii została ona całkowicie sparaliżowana, co wiązało się z kilkoma przypadkami z Iranu. Chorzy ulegli tam zakażeniu koronawirusem i u połowy z nich zanotowano bardzo ciężki przebieg infekcji. Dla specjalistów przeprowadzających operację bariatryczne była to informacja, aby nie ryzykować i wstrzymać operacje, które są przecież operacjami planowanymi. Obecnie jest w naszym kraju 15 ośrodków, w których przeprowadza się operacje bariatryczne. Pacjenci w większości przypadków nie oczekują na zabieg dłużej niż sześć miesięcy, i w tym czasie muszą przejść wszystkie wymagane procedury przygotowawcze. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre ośrodki cieszą się większym zainteresowaniem i w nich kolejka na zabieg może być dłuższa. Z tego też może wynikać dłuższy niż pół roku czas oczekiwania. Pacjent nie powinien czekać zbyt długo, bo jego motywacja do zabiegu może osłabnąć W krajach, w których otyłość występuje częściej, obserwowana jest większa liczba zakażeń, ciężki ich przebieg i większa liczba zgonów. Na pewno jest to związane z wielochorobowością, bo nadmierna ilość kilogramów jest praprzyczyną wielu schorzeń, w szczególności cukrzycy typu 2 czy nadciśnienia tętniczego. Uważa się również, że sama otyłość prowadzi do wzmożonego stanu zapalnego w organizmie. Ewolucja chirurgii robotycznej jest w niezwykle ważnym momencie rozwoju, gdyż wielu potencjalnych konkurentów przygotowuje obecnie swoje rozwiązania do wprowadzenia na rynek. Rozwój chirurgii robotycznej niesie również szanse związane z nowym modelem kształcenia kadr medycznych, w szczególności chirurgów. Nowoczesne rozwiązania technologiczne optymalizują ruchy operatora, umożliwiają chirurgom bardziej komfortową pracę, pozwalają na poprawę pola widzenia i eliminację naturalnego drżenia mięśni, co przyczynia się do zawężenia obszaru interwencji chirurgicznej. Powiększenie daje chirurgowi wysokiej rozdzielczości widok obrazu 3D. W Polsce obecnych jest już 16 autoryzowanych systemów da Vinci. Na całym świecie obecnie około 3 procent wszystkich operacji to operacje wykonywane z użyciem robota. Barierę w dotychczasowym rozwoju rynku stanowiły wysokie koszty technologii. Na chwilę obecną w naszym kraju jest już około dwunastu robotów chirurgicznych. Według analiz jedno takie urządzenie powinno przypadać na milion pacjentów, żeby zbliżyć się do krajów takich jak Niemcy czy Włochy, ale postęp jest zauważalny. W Polsce barierą wciąż pozostaje brak finansowania ze środków NFZ dla procedur wykonywanych przy wsparciu robotów. Eksperci podkreślają, że największe szanse na dogonienie popularności da Vinci w ciągu najbliższych pięciu lat ma system Medtronic. Polski robot chirurgiczny mógłby być kilkakrotnie tańszy niż znany na całym świecie robot Da Vinci. Chociaż powstały już działające prototypy tego urządzenia, wciąż nie doczekał się on debiutu na rynku. To jakość wykonania zabiegu i bezpieczeństwo pacjenta jest ostatecznym wyznacznikiem sukcesu chirurgii robotycznej. Dlatego podstawowym warunkiem dalszego dynamicznego wzrostu tej dziedziny w Polsce jest odpowiedni system kształcenia kadr. Powstały różne wersje tego urządzenia- z niezależną podstawą, z dwoma ramionami, sterujący endoskopem, a nawet trójramienny, który może wykonywać pracę za dwóch kardiochirurgów i asystenta kierującego torem wizyjnym. Specjaliści opracowali taki system, umożliwiający to, że niektóre operacje można by było przeprowadzić przy pomocy jednej osoby, która znajduje się za konsolą i przełącza odpowiednio funkcje. Co więcej, narzędzia, które są montowane na tym robocie i każdym naszym następnym, były mechatroniczne, które można było zdjąć i włożyć w uchwyt w dłoni i sterować nimi jak mechatronicznymi narzędziami. Roboty znajdują zastosowanie nie tylko w kardiochirurgii. Lekarze z Chin za pomocą narzędzi stworzonych do przeprowadzania zdalnie zabiegów chirurgicznych wszczepili urządzenie stymulujące do mózgu pacjenta z chorobą Parkinsona. Odległość między operującym lekarzem, a pacjentem wynosiła ponad 3 tysiące kilometrów. W roku 2020 45 operatorów przeprowadziło w Polsce 1700 operacji w asyście robota chirurgicznego. Najczęściej była to prostatektomia. W ubiegłym roku wszystkich takich operacji przeprowadzono około 2,5 tysięcy, z czego publicznych było około 1100, a komercyjnych 1400. W obecnym roku ich liczba może osiągnąć trzy tysiące, a stosunek publiczne/prywatne będzie bardzo zbliżony. Udowodniono naukowo, że po tego rodzaju operacji pacjenci krócej przebywają w szpitalu, zmniejszona jest utrata krwi i ryzyko transfuzji, krótszy jest powrót do pełnej aktywności życiowej, niższy jest odsetek powikłań wczesnych i śródoperacyjnych, że także wyniki czynnościowe, szczególnie określane w pierwszym roku po operacji, są lepsze.