W ostatnich latach w wielu produktach spożywczych spadła zawartość niekorzystnych dla zdrowia tłuszczów trans, ale nadal są takie wyroby, w których jest ich zdecydowanie za dużo - powiedzieli we wtorek w Warszawie eksperci Instytutu Żywności i Żywienia.
Specjaliści powołali się na własne badania 44 najczęściej sprzedawanych produktów tłuszczowych, czyli masła, miękkich margaryn kubkowych, miksów tłuszczowych oraz margaryn twardych lub tzw. kostek do pieczenia. Wyniki tych prac opublikowano w ramach kampanii edukacyjnej „Poznaj się na tłuszczach”.
„Chcemy uwrażliwić konsumentów, jak również producentów, by zwracali większą uwagę na zawartość w produktach tłuszczów trans, które w każdej ilości są niekorzystne dla zdrowia i należy dążyć do maksymalnego wyeliminowania ich z codziennej diety” – podkreślił dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ) w Warszawie prof. Mirosław Jarosz.
Ekspert kampanii prof. Hanna Mojska z IŻŻ wyjaśniła, że są dwa rodzaje tłuszczów trans. Jedne z nich są naturalnego pochodzenia i znajdują się w produktach pochodzenia zwierzęcego, czyli w mleku i jego przetworach oraz w mięsie. Drugi rodzaj tłuszczów trans, nazywanych również izomerami trans, występuje w margarynach i jest pochodzenia przemysłowego. Powstają w nich na skutek zastosowania procesów częściowego utwardzenia (uwodornienia) płynnych olejów roślinnych.
„O obydwu typach tłuszczów trans, bez względu na ich pochodzenie, z punktu widzenia zdrowia nie można nic dobrego powiedzieć” – stwierdziła prof. Mojska. Przyznała jednak, że całkowicie nie można ich usunąć z diety i produktów spożywczych. Zgodnie z zaleceniami, izomerów trans przemysłowych nie powinno być więcej niż 2 proc. wszystkich tłuszczach znajdujących się w danym produkcie.
Z badań IŻŻ wynika, że w dostępnym na polskim rynku maśle jest od około 2 do około 3 proc. kwasów tłuszczowych trans. „W produktach mlecznych pochodzących od zwierząt przeżuwających, takich jak krowy, owce, nie można ich wyeliminować. Ich zawartość w maśle zmienia się w zależności od pasz stosowanych dokarmienia w ciągu roku i może się wahać od 1 do 8 proc.” - wyjaśnia prof. Mojska.
Większe ilości izomerów trans znaleziono w tzw. miksach tłuszczowych, czyli takich, w których wykorzystuje się różnego rodzaje tłuszcze, zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego (może to być mieszanka masła z olejami roślinnymi lub margaryny z dodatkiem mleka).
W tych produktach było od około 1 do 5 proc. izomerów trans pośród wszystkich znajdujących się w nich tłuszczów. Przy czym w sześciu spośród 13 badanych próbek znajdowało się mniej niż 1 proc. tych kwasów tłuszczowych, w pozostałych siedmiu było więcej niż 1 proc., a tylko w jednej próbce aż 5 proc.
„W niektórych miksach tłuszczowych może być więcej tłuszczów trans, ponieważ mogą się w nich znajdować zarówno te pochodzenia przemysłowego, jak i naturalnego” – wyjaśniła dr Katarzyna Okręglicka z Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
Dość zróżnicowana jest również zawartość izomerów trans w margarynach lub kostkach do pieczenia. Spośród siedmiu analizowanych próbek, w pięciu było od 0,17 do 0,63 proc. tych tłuszczów, w jednej próbce było jednak 9 proc. izomerów trans, a w jeszcze innej – aż około 22 proc.
„W kostkach do pieczenia o największej zawartości tłuszczów trans prawdopodobnie zastosowano częściowo utwardzane oleje roślinne, w trakcie produkcji których powstają izomery trans” – tłumaczyła ekspert kampanii „Poznaj się na tłuszczach” dr Agnieszka Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia.
Częściowe uwodornienie (utwardzenie) zostało niemal całkowicie wyeliminowane z produkcji miękkich margaryn w kubkach, dzięki czemu prawie nie ma w nich tłuszczów trans. Potwierdziły to badania specjalistów IŻŻ: spośród 10 badanych próbek tych produktów ponad połowa zawierała poniżej 0,5 proc. izomerów trans, 95 proc. mniej niż 1 proc., a tylko w jednej ich zawartość nieznacznie przekraczała 1 proc.
„1 proc. zawartości w produkcie tłuszczów trans to tyle, co nic” – podkreślił prof. Mirosław Jarosz.
Dr Agnieszka Jarosz zaleca, żeby czytać etykiety na produktach. „Wprawdzie na ogół nie ma w nich bezpośredniej informacji o zawartości izomerów trans, jednak kiedy w składzie wyrobu jest adnotacja o obecności olejów roślinnych i tłuszczów roślinnych częściowo utwardzanych lub częściowo uwodornionych, możemy być wtedy pewni, że zawiera on izomery trans” – podkreśliła.
Specjalistka zaleca również, żeby do pieczenia wybierać produkty bez częściowo uwodornionych olejów roślinnych. „Warto pamiętać, że całkowite uwodornienie (utwardzenie) olejów roślinnych nie powoduje powstawania kwasów tłuszczowych trans” – dodała dr Jarosz.
Eksperci kampanii „Poznaj się na tłuszczach” zalecają również, żeby do smarowania używać miękkich margaryn kubkowych, które nie zawierają izomerów trans i są bogate w korzystne dla zdrowia wielonienasycone kwasy tłuszczowe.
„Masło możemy stosować jedynie okazjonalnie" - dodała dr Okręglicka. Prof. Mojska zwróciła uwagę, że należy unikać wielokrotnego smażenia na tym samym oleju, gdyż powstaje wtedy wiele szkodliwych dla zdrowia substancji, w tym również izomery trans.
Komentarze
[ z 6]
Myślę, że konsumenci zaczynają coraz lepiej rozumieć istotę zdrowego odżywiania. Sytuacja ekonomiczna Polaków się poprawia więc sięgają po produkty lepszej jakości, zdrowsze. Producenci żywności muszą się bardziej postarać żeby pozyskać klientów. Mam nadzieję, że zmiany obejmą nie tylko zawartość tłuszczów, ale przykładowo cukru. Do napojów i soków (reklamowanych również jako w pełni naturalne) dodaje się tony cukru. To musi się zmienić.
Ma Pani rację, klienci są bardziej świadomi i wybierają mądrzej. Oprócz prawidłowych wyborów żywieniowych ważna jest również zmiana nawyków. Smażenie na głębokim tłuszczu itp. jest bardzo nie zdrowe i nawet najlepszy produkt może być szkodliwy, gdyż jego pozytywne właściwości nie zrekompensują ogromnych ilości tłuszczu jakie dostarczy organizmowi. Warto piec lub gotować na parze. Nie wszyscy lubią smak gotowanych potraw, ale warto choć spróbować się przyzwyczaić. Rezultat będzie widoczny na wadze i w dobrym samopoczuciu.
Dobrze, że zaczęto zwracać uwagę na zawartość tłuszczów trans i innych niezdrowych składników. Producenci przestali liczyć się z konsumentami, a teraz czas na zmiany. Wielu z nas chce zmienić swoje nawyki żywieniowe na zdrowsze, a trudno to osiągnąć, gdy w większości produktów spożywczych ukryte są tak niezdrowe składniki. Przyzwyczailiśmy się do dużej ilości cukru i tłuszczu, bo to one dają najwięcej smaku. Najważniejsze, by przejść na zdrowy styl życia, to przekonać się, na własnej skórze, że zdrowa żywność może być naprawdę smaczna, a aktywność fizyczna - sprawiać przyjemność. Zdrowy styl życia to nie tylko komponowanie posiłków zgodnie z zasadami, które prezentuje piramida zdrowego żywienia, ale również odpowiedni poziom aktywności fizycznej. Jest to bardzo ważne, gdyż wysiłek fizyczny spala nadprogramowe kalorie, ma pozytywny wpływ na układ krwionośny, a co za tym idzie, w tym też na stan skóry. Dobra dieta i odpowiednia dawka ruchu gwarantują atrakcyjny wygląd oraz poprawne funkcjonowanie całego organizmu.
To bardzo dobre wiadomości przyglądając się temu jak szybko dochodzi do rozwoju chorób cywilizacyjnych coraz większej grupy osób. Według danych Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie w latach 1950-2012 spożycie tłuszczów w Polsce zwiększyło się niemal trzykrotnie: z nieco ponad 11 kg na osobę rocznie do nieco ponad 32 kg. Na szczęście była to zmiana nie tylko ilościowa, ale też jakościowa. Wyraźnie wzrosło spożycie tłuszczów roślinnych, zwłaszcza po 1989 roku, co wyraźnie wiąże się ze wzrostem długości życia. W dużej mierze przyczynia się do tego zła dieta, która może zawierać również tłuszcze trans. To najgroźniejszy dla zdrowia rodzaj kwasów tłuszczowych. Są one szczególnie groźne dla układu sercowo-naczyniowego, ponieważ zwiększają ryzyko rozwoju miażdżycy, prowadząc do zawałów serca i udarów mózgu. Zostało udowodnione, że tłuszcze trans podwyższają stężenie „złego” cholesterolu (LDL) we krwi, jednocześnie obniżając poziom "dobrego" cholesterolu (HDL), a także przyczyniają się do rozwoju dysfunkcji śródbłonka naczyń. Tłuszcze te zaburzają również ekspresję genów, zwiększając ryzyko rozwoju chorób alergicznych, cukrzycy, a nawet depresji. Wiadomo też, że przyczyniają się do powstawania przewlekłego stanu zapalnego o niskim natężeniu, który sprzyja różnego rodzaju chorobom, w tym także nowotworom. Tłuszcze trans powstają w procesie utwardzania, zwanego też uwodornieniem. Celem utwardzania jest zmiana konsystencji tłuszczu roślinnego z płynnej w stałą lub pół-stałą. Uzyskuje się to wysycając część nienasyconych wiązań podwójnych, co powoduje ich przejście w wiązania pojedyncze. Producenci wykorzystują to m.in. po to aby zwiększyć trwałość tych tłuszczy. W procesie uwodornienia tylko niektóre wiązania przechodzą w pojedyncze, część wiązań wciąż pozostaje wiązaniami podwójnymi. Niektóre podwójne wiązania zmieniają jednak konfigurację z cis na trans. Nawet ich niewielkie spożycie może mieć związek z pogorszeniem stanu zdrowia. Produkowane przemysłowo tłuszcze trans przyczyniają się zwiększenie poziomu „złego” cholesterolu we krwi. Obecnie na wspólnym rynku Unii Europejskiej nie obowiązują żadne limity zawartości tłuszczów trans w żywności. Na szczęście ma się zmienić. Bardzo ciekawe rozwiązanie wprowadził Instytut Żywności i Żywienia tworząc pierwszą w Polsce internetową bazę szkodliwych dla zdrowia izomerów trans, które wchodzą w skład wielu produktów spożywczych. Obecnie producenci żywności nie mają obowiązku podawać na opakowaniach swoich produktów ilości zawartych w nich izomerów trans. Choć można spotkać napis na etykiecie, że produkt zawiera „częściowo utwardzone tłuszcze”. Jest więc to bardzo dobrym rozwiązaniem ponieważ Polacy czasem zupełnie nieświadomie kupują produkty, które zawierają ten szkodliwy dla zdrowia rodzaj tłuszczy. W Stanach Zjednoczonych gdzie problem otyłości i niezdrowej diety jest ogromny rozpoczęto jakiś czas temu odpowiednie działania. Czasopismo naukowe JAMA Cardiology opublikowało wyniki badań na temat efektów zdrowotnych wprowadzenia zakazu stosowania wytwarzanych przemysłowo tłuszczów trans w gastronomii i żywieniu zbiorowym w 11 miejskich okręgach administracyjnych (hrabstwach) w stanie Nowy Jork w USA. Z badania wynika, że po trzech latach od ''usunięcia'' tłuszczów trans z menu placówek gastronomicznych liczba przyjęć do szpitali z powodu zawałów serca i udarów mózgu w tych okręgach była niższa średnio o 6,2 procent w porównaniu z hrabstwami, które nie wprowadziły takich restrykcji. W przypadku samych tylko zawałów serca różnica ta była jeszcze większa i wyniosła 7,8 procent. Światowa Organizacja Zdrowia stawia sobie za cel wyeliminowanie takich składników z pożywienia w ciągu pięciu lat zaczynając od 2019 roku. W Polsce walka z tłuszczami trans idzie opornie, choć i tu ten składnik jest coraz rzadziej używany. Jednak nawet jeśli producenci chcieliby ograniczyć stosowanie tłuszczów trans, to i tak nie da się ich wyeliminować w stu procentach ponieważ część z nich występuje naturalnie chociażby w mleku. Chodzi więc raczej o tłuszcze trans powstające w procesie przemysłowym. Z kolei Komisja Europejska ogłosiła 7 grudnia, że postępują prace nad wprowadzenie znaczących ograniczeń wykorzystania tłuszczów trans w produkcji żywności. Planowane jest wprowadzenie limitów 2 g tłuszczów trans w 100 g żywności. ma być zastosowany bardzo długi – bo trwający aż do kwietnia 2021 r. – okres przejściowy, umożliwiający przemysłowi dostosowanie się do nowych ograniczeń. Bardzo dobrze, że istnieje tak duże zainteresowanie tym problemem, ponieważ jest bardzo realne aby w dużym stopniu wyeliminować te tłuszcze z naszej diety co zdecydowanie korzystnie wpłynie na zdrowie całego społeczeństwa.
Dobrze aby w parze ze spadkiem zawartości tłuszczów trans jednocześnie osoby spożywały większe ilości kwasów omega. Nie ma wątpliwości, że korzystnie wpływają one na nasze zdrowie i pozwala zredukować ryzyko rozwoju groźnych dla naszego zdrowia i życia chorób. Jeżeli chodzi o choroby serca to zmniejsza ona ryzyko choroby niedokrwiennej serca, a co za tym idzie udaru mózgu oraz zawału serca. Dzięki zawartych w diecie śródziemnomorskiej produktach bogatych w witaminę C oraz flawonoidy, które są bioaktywne dochodzi do zwiększenia elastycznośći i wzmocnienia naczyń krwionośnych. Przyczyniają się również do lepszego funkcjonowania mięśnia sercowego, redukowania poziomu cholesterolu, a także ciśnienia krwi. Obniżają również poziom zapalenia, które ma miejsce podczas procesów miażdżycowych, które zachodzą w naczyniach. Dzieję się to również dzięki temu, że zapobiegają utlenianiu LDL, chroniąc komórki śródbłonka przed powstawaniem blaszek miażdżycowych. W dzisiejszych czasach bardzo poważnym problemem jest utrzymanie prawidłowej masy ciała przez znaczną część społeczeństwa. Wśród wielu osób, coraz częściej także młodych diagnozuje się nadwagę lub otyłość, które mogą przyczyniać się do rozwoju licznych, niebezpiecznych chorób. Jak się okazuje stosowanie diety śródziemnomorskiej bogatej w oliwę z oliwek, a także różnego rodzaju orzechy w łatwiejszy sposób tracą na wadze niż osoby, które są na diecie niskotłuszczowej. Wiele osób jednak stosuję tę dietę ponieważ jakiś czas temu przedstawiono zalecenia, aby tłuszcze, jako źródło kalorii stanowiło mniej niż jedną trzecią wszystkich dostarczanych składników odżywczych. Jak się jednak okazuje jeżeli źródłami tłuszczów są wspomniane przeze mnie wcześniej produkty, to ryzyko rozwoju groźnych chorób nie jest tak duże. Jakiś czas temu przeprowadzono bardzo ciekawe badanie jeżeli chodzi o tak zwaną dietę MIND. Jest to połączenie diety śródziemnomorskiej, a także diety DASH stworzonej przez amerykańskie instytuty zdrowia. Dieta DASH skupia się na wyeliminowaniu produktów wysokoprzetworzonych, eliminacji nadmiernych ilości soli, a także białego pieczywa. Konieczne jest spożywanie kilku porcji warzyw i owoców, a mięso należy zastąpić strączkami. Jak się okazuje tego typu dieta redukuje o jedną trzecią gorsze funkcjonowanie mózgu. Bakterie żyjące w jelitach są również obiektem bardzo dużej liczby badań. Dieta śródziemnomorska, dzięki temu, że zawiera znaczną ilość błonnika występującego w warzywach i owocach bardzo pozytywnie oddziaływuje na mikroflorę jelitową. Jak się okazuje osoby, które stosowały dietę najbardziej zbliżoną do tej śródziemnomorskiej miały największą ilość bakterii, które rozkładają błonnik i produkują krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, a także tych, które wykazują działanie prozapalne. Co ciekawe, stosowanie diety śródziemnomorskiej może przyczynić się do zredukowania ryzyka przewlekłego zapalenia przyzębia, które występuje u dosyć dużej części społeczeństwa i z pewnością nie jest korzystne dla naszego zdrowia bowiem ma on związek z chorobą Alzheimera, chorobami serca, a takżę cukrzycą. Warto jest zatrzymać się przy rybach, które są źródłem bardzo dużej liczby korzystnych dla naszego organizmu składników odżywczych. Dzięki nim dochodzi do zredukowania poziomu szkodliwego cholesterolu, a także depresji. W badaniach przeprowadzonych na mieszkańcach Alaski, Grenlandii oraz Syberii, którzy co prawda spożywają znaczne ilości tłuszczy, to ryzyko wystąpienia u nich groźnych chorób serca jest na bardzo niskie Jak się okazuje działanie ochronne mają długołańcuchowe, nienasycone kwasy tłuszczowe takie jak DHA (dokozaheksaenowy) i EPA (eikozapentaenowy). Oba są kwasami omega-3. Ryby morskie, te które są tłuste działają ochronnie na serce i są polecane przez kardiologów. Bardzo dużo tych tłuszczów znajduje się w sardynce, łososiu, śledziu czy makreli. Wyniki badań przeprowadzone na osobach, które regularnie jadły wspomniane ryby są bardzo ciekawe i zachęcające do ich spożywania. Jak się okazuje dzięki temu, że na stałe były obecne w diecie tych osób to o około jedną trzecią uległo zmniejszenie ryzyka zgonu z każdego innego powodu niż w przypadku osób, które nie spożywały ich regularnie. O 40 procent mniejsze było ryzyko wystąpienia choroby niedokrwiennej serca, a aż o połowę zaburzeń rytmu serca w postaci arytmii. Co ciekawe spożywanie ryb, zapewniające wyższe poziomy kwasów omega-3 we krwi przyczyniało się do tego, że osoby te żyły dłużej aż o 2,2 roku. Warto też wspomnieć o osobach, które mają problemy z tarczycą, ponieważ systematyczne spożywanie ryb może być bardzo korzystne dla ich zdrowia. W przypadku osób, które mają niedoczynność tarczycy regularne ich spożywanie umożliwia dostarczenie zwiększonej ilości jodu, którego tym osobom brakuje. Jest to więc bardzo dobre jeżeli chodzi o uzupełnienie farmakoterapii. Kwasy omega-3 mają działanie przeciwzapalne co w przypadku chorób autoimmunologicznych ma bardzo duże znaczenie. Ma to więc związek z chorobą Hashimoto. Korzystne tłuszcze przyczyniaja się do tego, że układ immunologiczny jest w pewnym sensie wyciszony. Dużym problemem jest to, że coraz więcej osób w dzisiejszych ma demencję. Oczywiście jest to problem dotyczący w większości starszych osób, ale jest także diagnozowana wśród młodszej części społeczeństwa. Również w tym przypadku dieta śródziemnomorska może okazać się bardzo pomocna, obniżając ryzyko jej wystąpienia w przyszłości. Coraz częściej diagnozowane w naszych czasach jest zwyrodnienie plamki żółtej (AMD). Jak się również okazuje regularne spożywanie ryb może zapobiegać tej chorobie, która występuje także u stosunkowo młodych osób. Dostarczanie ryb każdego tygodnia przyczyniało się do tego, że prawdopodobieństwo rozwoju tej choroby było mniejsze o 40 procent. W etiologii tej choroby dużą ilość odgrywa stan zapalny, który jak wspomniałem wcześniej omega-3 w pewnym stopniu redukuje. Część osób niezbyt przepada za tłustymi rybami. Jak się okazuje te chudsze mogą mieć podobne działanie, tylko trzeba je dostarczać do naszego organizmu nieco częściej. Co ciekawe regularne spożywanie ryb może zmniejszyć ryzyko rozwoju osteoporozy, która jest bardzo groźnym schorzeniem, szczególnie dla seniorów. Kręgosłupy czy też ości małych rybek są źródłem znacznych ilości wapnia. Warto wspomnieć także o kwasach omega 6 i omega 9, które są bardzo potrzebne dla naszego zdrowia. Są one bardzo korzystne jeżeli chodzi o funkcjonowanie mózgu, a także dobrze wpływają na skórę i włosy. Istotna jest również ich rola jeżeli chodzi o funkcjonowanie układu rozrodczego, zdrowie kości, a także właściwy metabolizm. Koniecznie trzeba wspomnieć o tym, że nieprawidłowy stosunek spożywanych kwasów omega-6 może niekorzystnie wpływać na zdrowie, ponieważ może zwiększać ryzyko wystąpienia stanu zapalnego w organizmie. Co ciekawe kwasy omega-9 w niewielkich ilościach mogą być syntetyzowane w naszych organizmach, gdy zostaje dostarczona zbyt mała ilość kwasów omega 3 i omega 6. Obniżają one poziom cholesterolu i wzmacniają układ odpornościowy. Ważne jest jednak to aby nie były dostarczane w nadmiernych ilościach. Wśród kwasów tłuszczowych wymienia się kwas linolowy, który musi być dostarczony wraz z pożywieniem. Chroni przed otyłością, zmniejsza ryzyko rozwoju nowotworów, a także pozytywnie wpływa na włosy i paznokcie. Występuje także kwas arachidonowy, który bierze udział w reakcjach zapalnych, a także reguluje kurczliwość naczyń krwionośnych. Z kolei kwas gamma-linolowy dobrze wpływa na skórę. Wspomniane kwasy łagodzą objawy chorób autoimmunologicznych takich jak toczeń czy reumatoidalne zapalenie stawów. Jeżeli chodzi o płód to pozytywnie wpływają one na rozwój układu nerwowego. Wspomagają także leczeniu neuropatii cukrzycowej, podczas której mogą pojawić się dolegliwości bólowe. Bardzo ważne jest aby Polacy jak najszybciej zmienili swoje nawyki żywieniowe i zaczęli dbać o swoje zdrowie. Dzięki temu ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych będzie dużo mniejsze.
Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę. Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki. Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o 6-19 procent. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem.Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu.