Miasto Poznań rozpoczyna realizację programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Zainteresowani udziałem w tym programie mogą składać wnioski w jednej z trzech placówek medycznych. Z możliwości zapłodnienia metodą in vitro z dofinansowaniem Miasta będzie mogło skorzystać ponad 360 par.
Dofinansowanie do procedury in vitro będzie przyznawane według kolejności zgłoszeń, na podstawie daty wystawienia potwierdzenia kwalifikacji formalnej oraz medycznej przez realizatora zadania - Ginekologiczno-Położniczy Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego, InviMed Europejskie Centrum Macierzyństwa lub klinikę IVITA.
- Istotnymi kryteriami przystąpienia do projektu są: udokumentowane, bezskuteczne leczenie niepłodności, wiek kobiety w granicach 20 - 43 lata oraz zamieszkanie na terenie Poznania. Po spełnieniu wymogów formalnych, kwalifikacji medycznej i wystawieniu przez realizatora orzeczenia lekarskiego o stanie zdrowia, wniosek o zatwierdzenie finansowania dla wnioskującej pary będzie przekazany do Urzędu Miasta Poznania - informuje Sylwia Błociszewska, koordynator projektu.
Miasto dofinansuje maksymalnie 3 zabiegi każdej zakwalifikowanej parze. W przypadku zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego w ramach dawstwa partnerskiego lub innego niż partnerskie, każdorazowe dofinansowanie wynosi 5000 zł. Każdorazowe dofinansowanie do procedury adopcji zarodka - pod warunkiem, że poprzednia dofinansowana procedura zapłodnienia pozaustrojowego lub adopcji zarodka nie była skuteczna, czyli że nie urodziło się w jej wyniku dziecko - wynosi 2000 zł.
- Na realizację procedur leczenia niepłodności dla mieszkańców miasto przeznaczy 1 835 000 zł na każdy rok realizacji programu - dodaje Sylwia Błociszewska. Realizacja programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dla mieszkańców miasta Poznania przewidziana jest do roku 2020.
Szczegóły dotyczące programu dostępne są na stronie internetowej: www.poznan.pl/invitro
Komentarze
[ z 8]
Zastanawiałam się czy poznań będzie jednym z miast, które będą realizowały program in vitro. To bardzo dobra wiadomość. W wielu innych miastach in vitro jest finansowane już od jakiegoś czasu. Potrzeby są ogromne. Dla wielu par to jedyna szansa na zostanie rodzicami poza adopcją.
Bardzo dobra wiadomość. Przede wszystkim dla rodzin, które z przyczyn zdrowotnych nie są w stanie w naturalny sposób posiadać potomstwa i podlegają klasyfikacji do grupy bezpłodnych. Jednocześnie też jestem bardzo zadowolony z faktu, że wszystkie działania jakie podejmowane są przez obecny rząd, nawet pomimo pewnego stronnictwa w kierunku raczej sugerującym sprzeciwianie się sztucznemu zapłodnieniu i tego rodzaju ingerencji w organizm człowieka i dążenia do osiągnięcia ciąży to i tak podobne zmiany udaje się wprowadzać. Cieszę się szczerze z tego faktu i z nadzieją czekam momentu, kiedy podobne programy zostaną wprowadzone w całej Polsce obejmując swoim zasięgiem wszystkie rodziny, w których osiągnięcie ciąży naturalnymi sposobami się nie powodzi lub w ogóle nie jest możliwe. A przecież problem z niepłodnością w naszym kraju jest coraz częstszy,a wobec tego nie mam wątpliwości, że wiele rodzin chciałoby i cieszyło by się, mogąc z podobnych inicjatyw skorzystać. Pozostaje tylko czekać, czy i kiedy staną się one czymś dostępnym dla każdego. Być może gdyby kwestie finansowe przestały być decydującym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o posiadaniu potomstwa, wskaźniki liczby urodzeń rosły by jeszcze bardziej, a nieciekawą sytuację demograficzną naszego kraju udałoby się poprawić jeszcze bardziej.
Niewątpliwie ma Pan rację. Jak pokazują dane statystyczne, już samym programem 500+ udało się poprawić stan demograficzny osiągając wzrost liczby urodzeń. Wciąż jednak aktualny stan przyrostu naturalnego w naszym kraju nie jest zadowalający i warto byłoby przynajmniej starać się dążyć do skutecznego wprowadzania zmian. Wydaje mi się, że właśnie pomysł dofinansowania od rządu do programów leczenia in vitro, którym objęto by liczne zakątki kraju mógłby spełniać te założenia i poprawić stan dalej. W końcu bezpieczeństwo tak psychiczne jak i finansowe rodziców jest bardzo ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o posiadaniu potomstwa. Bez niego nie uda się zachęcić rodzin do powiększania swojej liczebności. Natomiast jeśli chcemy poradzić sobie ze społecznymi problemami takimi jak chociażby koszty utrzymania starszych pokoleń, ich leczenia, wypłacalności emerytur i tak dalej, to potrzeba nam młodych pokoleń, ich rąk i głów do pracy. Tylko w taki sposób może nam się to udać. Stąd właśnie moja nadzieja, że program dofinansowania in vitro zostanie opracowany dla całego kraju, a rodziny będą motywowane do powiększania liczby potomstwa pod względem wielu czynników, kompleksowo.
Niestety problem z zajściem w ciążę jest coraz bardziej powszechny, dlatego takie programy są potrzebne. I będą coraz bardziej. Wiele przypadków bezpłodności jest leczonych, jednak zdarza się, że wszystkie sposoby zawiodły. Niepłodność może mieć jedną przyczynę lub może to być wynikiem kombinacji czynników. Eksperci twierdzą, że problemy z owulacją są najczęstszą przyczyną niepłodności u kobiet. Większość kobiet powinna odwiedzić swojego lekarza pierwszego kontaktu jeśli mimo prób po 12 miesiącach nie udało się zajść w ciążę. Każdy, kto jest zaniepokojony płodnością, zwłaszcza jeśli są to kobiety powyżej 35 roku życia, powinien wcześniej spotkać się z lekarzem. Ponieważ testy płodności mogą czasem trwać długo, a płodność kobiet zaczyna spadać, gdy kobieta przekracza 30 rok życia, warto odwiedzić go już na samym początku starania się o dziecko.
Dobrze, że kolejne miasta pomagają parom, które potrzebują programu in vitro. Przeciwników tej metody jest wielu. Uważam jednak, że każda para, która chciałaby powiększyć rodzinę, powinna mieć szansę. Konieczne jest wsparcie ze strony bliskich. Często zapomina się, ile emocji towarzyszy staraniu się o dziecko, gdy jest to utrudnione. Jeżeli mamy znajomego lub kogoś z rodziny, który korzysta z in vitro, warto postarać się (oczywiście w miarę możliwości) okazać wsparcie. Ponieważ niemożliwym jest wiedzieć, jak długo potrwa leczenie i czy się uda, radzenie sobie z sytuacją może być stresujące. Emocjonalny koszt poniesiony przez obojga partnerów może być znaczny i może mieć wpływ na ich relacje. Niektórzy ludzie twierdzą, że przyłączenie się do grupy wsparcia pomaga. Ważne jest, aby rozmawiać z lekarzem również o problemach emocjonalnych. Większość lekarzy ma dostęp do doradców, a także innych ludzi i specjalistów, którzy mogą zaoferować wsparcie.
Niepłodność to problem, który dotyka coraz większą liczbę osób na całym świecie. Możliwość skorzystania z metody in vitro jest z pewnością szansą dla ogromnej ilości par, które bezskutecznie starają się o potomstwo. Naukowcy cały czas starają się wyjaśnić co stoi za tym, że liczba osób, które mają problemy z płodnością cały czas wzrasta. Jak się okazuje, według ostatnich badań, wydawać by się mogło niegroźne paragony mogą przyczyniać się do wzrostu ryzyka niepłodności. Najbardziej narażone są osoby pracujące przy kasie, jak się bowiem okazuje składniki zawarte w paragonie mogą przenikać do organizmu przez skórę. Jak się okazuje substancją tą jest bisfenol A, o którym dosyć głośno mówi się w ostatnim czasie.Według badań w trakcie 8 godzinnej zmianie osoba taka może być narażona na kontakt z paragonami, a więc zawartymi w niej toksycznymi składnikami nawet 400 razy. Przenikalność tego związku wynosi aż 46 procent. Konieczne jest zatem wyeliminowanie papierów zawierających ten związek i zamianę go na droższy pozbawiony go. Oczywiście koszty z pewnością wzrosną jednak nie wydaje mi się, aby ogromne firmy posiadające wielomilionowe dochody na tym straciły. Oczywiście większy problem może dotyczyć mniejszych firm. Ciekawym rozwiązaniem byłoby umieszczenie w sklepie informacji, że ich paragony pozbawione są bisfenolu A. Wiele osób w naszym kraju jest coraz bardziej świadoma jeżeli chodzi o dbanie o swoje zdrowie. Widząc taką informację z pewnością chętnie odwiedzą dany sklep, który jak się okazuje dba o zdrowie swoich pracowników, a także klientów, co może przełożyć się na zwiększenie dochodów. Związek ten może być również w plastikowych butelkach, a także po wewnętrznej stronie pokrywek w konserwach, co prawdopodobnie może wiązać się także z tym, że znajdują się w zawartych w nich produktach. Naukowcy z jednej z uczelni medycznej w naszym kraju przeprowadzili badania nad tą substancją, wskazujące, że może ona także przyczynić się do rozwoju otyłości, zespołu metabolicznego, raka piersi czy też raka prostaty. Skutków działania tej substancji nie da się obserwować od razu, bowiem długotrwały kontakt z nim może przyczynić się do rozwoju wyżej wymienionych schorzeń. W ostatnim czasie da się zauważyć, że wzrosła liczba niepłodnych mężczyzn. Komórki wytwarzające plemniki są bardzo wrażliwe na toksyczne substancje, nawet w bardzo niskich stężeniach. Męskiemu nasienieniu szkodzą pestycydy, a także zanieczyszczenie powietrza. Te dwa czynniki niestety są powszechne w otaczającym nas środowisku, co być może ma związek z tym, że wzrasta liczba mężczyzn, którzy mają problemy z płodnością. Szkodliwe są również pochodne bifenylu, które obecną są w farbach oraz smarach. Co prawda jakiś czas temu wykorzystanie ich do produkcji zostało zakazne, jednak cały czas stwierdza się ich obecność w środowisku. Jak przekonują eksperci najwięcej winy leży po stronie niewłaściwego stylu życia. W ostatnim czasie cały czas wzrasta zainteresowania zdrowym stylem życia. Zwiększa się chociażby spożycie soi przez mężczyzn, co jak się okazuje może przyczyniać się do problemów z płodnością, ponieważ rośliny te zawierają znaczne ilości pochodnych hormonów żeńskich, co może przekładać się na obniżoną jakość nasienia, a w skrajnych przypadkach nawet prowadzić do rozwoju raka jąder. Optymalna temperatura, w której tworzone są plemniki jest o 3-4 stopnie mniejsza niż temperatura ciała. Nie można więc doprowadzać do sytuacji przegrzewania jąder. Najbardziej zagrożeni są kierowcy, a także spawacze. Konieczne jest unikanie obcisłej bielizny, trzymania komputera na kolanach, a także korzystania z sauny czy jacuzzi. Długotrwała jazda na rowerze również może być niekorzystna. Warto również zwrócić uwagę na papierosy, ponieważ przyczyniają się one do obniżenia jakości nasienia, a także zmniejszenia jego objętości. Płodności nie sprzyja również nawiązywanie przypadkowych stosunków seksualnych, ponieważ wzrasta wtedy ryzyko przenoszenia chorób zakaźnych. Mogą one prowadzić do zapalenia jąder, które jest niekorzystne w przypadku płodności. Jeżeli chodzi o choroby zakaźne to kobiety, które nie mogą zajść w ciąże powinny zbadać się pod kątem obecności wirusa HCV, który może przyczyniać się do negatywnego wpływu na płodność. W dzisiejszych czasach istnieją skuteczne leki pozwalające go zwalczyć w ciągu 8-12 tygodni, co może przyczynić się do rozwiązania problemu niepłodności. W naszym kraju 150 tysięcy osób może być zarażona tym wirusem, wiele z nich nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeżeli chodzi o kobiety w wieku prokreacyjnym to zarażone stanowią 0,4-0,8 procent wszystkich kobiet. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że oprócz niepłodności wirus ten może przyczyniać się do nawracających poronień. Bardzo trudno jest samemu zauważyć objawy zakażenia wirusem HCV, co sprawia, że infekcja może się rozwijać przez wiele lat. Jeżeli zaś chodzi o mężczyzn to warto zwrócić uwagę Chlamydie trachomatis. Problemy z płodnością mogą również wynikać z czynników, które działają na organizm jeszcze przed przyjściem na świat. Jak się okazuje stres działający na matkę we wczesnych okresach ciąży może przyczynić się do wystąpienia niepłodności wśród potomstwa. To wskazuje na to jak ważne jest zapewnienie przyszłej matce jak najlepszych warunków, w których przebywa, tak aby liczba czynników stresogennych była jak najmniejsza.
Szacuje się, że w naszym kraju powinno się przeprowadzać 25 tysięcy procedur in vitro aby zabezpieczyć ten obszar leczenia niepłodności. Jeżeli chodzi o finansowanie tych zabiegów w naszym kraju to istnieją programy regionalne, występujące następnie w poszczególnych miastach. Jak się okazuje co szósta para, a niektóre dane podają, że co piąta para w Polsce ma problem z płodnością. Według Światowej Organizacji Zdrowia 10-12 procent populacji osób w krajach najbardziej uprzemysłowionych. Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że pary dotknięte niepłodnością częściej mają zaburzone relacje społeczne, a także mają zwiększone ryzyko rozwoju depresji i innych zaburzeń psychicznych, a to może przekładać się na problemy zawodowe, a w dalszej kolejności demograficzne i ogólnospołeczne. Najskuteczniejszą metodą leczenia bezpłodności jest metoda zapłodnienia pozaustrojowego. U kobiet poniżej 30 roku życia charakteryzuje się ona 40-50 procentową skutecznością. Są pewne objawy, które powinny być sygnałem dla mężczyzn, że być może warto udać się do lekarza. Wymienia się między innymi bóle jąder, problemy z erekcją, małą ilość nasienia. Aby zwiększyć prawdopodobieństwo zapłodnienia i poprawienia jakości nasienia, a także plemników istotna jest zmiana stylu życia. Warto jest skoncentrować się na zdrowej, zbilansowanej diecie. Dobrze by było unikać kwasów tłuszczowych o konfiguracji trans, tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, a także papierosów i alkoholu. Ciekawą informacją jest to, że w przypadku kobiet negatywny wpływ na płodność mogą mieć odtłuszczone produkty nabiałowe. Warto zatrzymać się także przy pestycydach, które mogą zwiększyć ryzyko wystąpienia endometriozy. Jeżeli zaś chodzi o mężczyzn to szkodliwe mogą być wykorzystywane w rolnictwie ksenobiotyki. Dobrze jest aby wybierać produkty o niskim współczynniku glikemicznym. Korzystnym rozwiązaniem jest dostarczenie produktów bogatych w przeciwutleniacze. Są to na przykład świeże owoce i warzywa, ryby morskie, orzechy, pełnoziarniste produkty zbożowe, a także oleje roślinne. W Internecie oraz licznych publikacjach z powodzeniem można znaleźć informacje na ten temat. Kolejnym aspektem jest to, że koniecznie trzeba postawić na zwiększenie aktywności fizycznej w codziennym życiu. Według danych warto jest także suplementować zwiększone ilości witaminy E, które korzystnie wpływają na płodność. Dobrze jest także zapewnić odpowiedni poziom witaminy C, która odpowiada za przedłużenie żywotności i lepszą jakość plemników. Jeżeli zaś chodzi o kobiety, to problemy z płodnością mogą się objawiać nieregularnymi miesiączkami, bólami, a także upławami. Krwawienie powinno występować mniej więcej co 23-25 dni, a typowa miesiączka powinna trwać przez 5-7 dni. Trudność zajścia w ciąże może być związana z przebytą ciążą pozamaciczną, mięśniakami macicy, zapalenie przydatków, endometrioza, torbiel prosta jajnika, podwyższony poziom prolaktyny, podwyższony poziom hormonów męskich. Warto jest wspomnieć, że na tle innych krajów europejskich nasi lekarze odnoszą duże sukcesy oraz wysoką skuteczność przeprowadzanych terapii, która sięga około 36 procent. Wciąż poważnym problemem jest to, że brakuje odpowiedniego programu, dzięki któremy byłoby zapewnione finansowanie leczenia niepłodności. Okres pandemii wpłynął również na zabiegi in vitro. Według zaleceń wszystkie możliwie procedury z nim związane powinny być odroczone w czasie z uwagi na to, że nie jest do końca wiadome jak koronawirus wpływa na przebieg leczenia oraz ciążę. Warto jednak zaznaczyć, że wiele klinik cały czas pracowało kontynuując procedury, których nie można było przerwać. Zalecenia, które pojawiły się na początku pandemii dotyczyły tego aby nie transferować zarodków. Należało więc przeprowadzić tak zwany transfer odroczony, czyli nie przenosić zarodków do organizmu kobiety tylko poddawać je kriokonserwacji. Sugeruje się aby transfer przeprowadzić w momencie gdy zagrożenie epidemiologiczne będzie mniejsze lub pojawi się więcej badań odnośnie wpływu koronawirusa na przebieg ciąży. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę, że odsuwanie w czasie procedur związanych z in vitro, w przypadku starszych kobiety w znacznym stopniu może zmniejszyć prawdopodobieństwo zajścia w ciąże. Warto więc aby w takiej sytuacji rodzice dowiedzieli się jakie są możliwie powikłania i zwiększone ryzyko niepowodzenia, a następnie doszło do zapłodnienia pozaustrojowego. Niezbędne jest w takiej sytuacji przestrzeganie wszelkich zasad bezpieczeństwa. Jedno ze stowarzyszeń przeprowadziło bezpłatne wykłady online, których celem było niesienie pomocy psychologicznej parom, które starają się o dziecko. Wyjaśnione zostało też czego należy obawiać się w okresie pandemii, a co jest bezpieczne i czego nie trzeba modyfikować w codziennym życiu. 1 czerwca wprowadzono modyfikacje wytycznych. Zabiegi są przeprowadzane tak jak przed epidemią, tylko z zachowaniem wspomnianych środków bezpieczeństwa. Niepokojącą informacją jest to, że w obecnych czasach budżety samorządów będą w znacznym stopniu nadwyrężone. Informacje docierające do stowarzyszeń świadczą o tym, że być może finansowanie zabiegów in vitro będzie przebiegało bez żadnych zakłóceń, co dla ogromnej ilości par z pewnością jest bardzo ważną informacją. Warto wspomnieć, że u co trzeciej pary przyczyny jej nie są do końca poznane, co z pewnością utrudnia dalsze działanie i wymaga dokładniejszej diagnostyki. Jedną z najczęstszych przyczyn jest niedrożność jajników w przypadku kobiet. Jeżeli chodzi o mężczyzn dotyczy to słabej jakość nasienia związaną między innymi ze spadkiem ilości oraz jakości plemników. Według ekspertów nie powinno odsuwać w czasie wizyty u specjalistów, ponieważ czas działa na niekorzyść i może przyczyniać się do pogłębienia problemu. Jak się okazuje bardzo wiele par zgłasza się do klinik leczenia niepłodności stanowczo za późno. Uważa się, że do specjalisty powinna zgłosić się para, która stara się o dziecko przez rok, współżyjąc trzy razy w tygodniu bez żadnych zabezpieczeń. W takiej sytuacji najlepiej wybrać się do ginekologa lub specjalisty zajmującym się leczeniem niepłodności. Po wywiadzie początkowo kieruje się mężczyznę na badanie nasienia. Najlepiej aby było ono przeprowadzone specjalnym urządzeniem wspomaganym systemem komputerowym. Dzięki tej analizie możliwa jest ocena nie tylko budowy, liczby i jakości plemników, ale także objętości i jakości samego nasienia, a także struktury chromatyny oraz parametrów genetycznych plemników. Niektóre nieprawidłowości nie świadczą już o tym, że mężczyzna jest niepłodny ponieważ taka sytuacja występuje gdy w nasieniu nie występuje ani jeden plemnik. Warto wspomnieć, że plemniki mężczyzn w dzisiejszych czasach są mniej ruchliwe oraz gorszej jakości, jednak mimo to wciąż posiadają zdolność do zapłodnienia. Aby mężczyzna był płodny wystarczy aby w nasieniu występowały 4 procenty ruchliwych plemników. Warto jest także skonsultować się z endokrynologiem. Jedną z przedjądrowych przyczyn niepłodności mogą być zaburzenia wydzielania hormonów steroidowych, hormonów tarczycy oraz gonadotropin kosmówkowych. Istnieją także wrodzone lub nabyte zaburzenia budowy jąder, które także mogą przyczynić się do niepłodności. Wśród nich wymienia się żylaki powrózka nasiennego, urazy mechaniczne czy wnętrostwo. W takim wypadku niezbędne jest skonsultowanie się z urologiem. Wśród innych czynników związanych, które mogą zwiększać ryzyko niepłodności wymienia się między innymi stres, który towarzyszy większości z nas każdego dnia. Uniknięcie jego jest bardzo trudne do zrealizowania. Wiele mówi się także o nadwadze oraz otyłości, które są coraz powszechniejsze w naszym społeczeństwie. Miejmy nadzieję, że na przestrzeni lat sytuacja na całym świecie dotycząca niepłodności poprawi się. Jest to dosyć poważny problem ponieważ coraz częściej słyszy się o tym, że pary mają problem z posiadaniem dzieci. Pojawiają się także sytuacje, że osoby, które prowadzą zdrowy tryb życia, i mają przeprowadzonych szereg badań, z których nie wynikają żadne nieprawidłowości. Wtedy znalezienie przyczyny takiej sytuacji jest bardzo trudne i bardzo długo trwa jej zdiagnozowanie. Dobrą informacją jest to, że coraz większa liczba miast angażuje się w pomoc parom, które bezskutecznie starają się o dziecko.
Wiem, że wsadzam kij w mrowisko, ale ciekawy jestem Waszych opinii na temat tego tekstu ( autor to osoba Duchowna- ks Artur Filipowicz)! Techniki sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego bywają określane „metodą ostatniej szansy”. Korzystają z nich małżonkowie, a także osoby żyjące w dwupłciowych związkach partnerskich, w związkach monopłciowych, osoby samotne lub owdowiałe. Wszyscy oni są przekonani, że dzięki technice sztucznego zapłodnienia dziecko, które się urodzi będzie przynajmniej częsciowo genetycznie z nimi spokrewnione. Lekarze, media, a także znaczna część polskiej sceny politycznej eksponują pozytywne skutki metod wspomaganego rozrodu. Dominuje pogląd, że rosnąca liczba niepłodnych małżeństw przeżywa psychiczną traumę z powodu braku potomstwa. Uważa się, iż każdy człowiek ma prawo do posiadania dziecka. In vitro gwarantuje realizację tego prawa. Tym bardziej, że rośnie liczba niepłodnych osób. Postulowana refundacja zabiegów miałaby, zdaniem niektórych, upowszechnić „leczenie” bezpłodności. Przyczynić się do złagodzenia wywołanej przez nią psychicznej traumy. Umożliwić bezdzietnym posiadanie upragnionego potomstwa. Stanowić środek zaradczy pogłębiającego się niżu demograficznego. Wspomniane argumenty, dominujące w polskiej debacie publicznej dotyczącej in vitro należą tak naprawdę do sfery pozamoralnej. Zakreślają kontury prakseologicznego dyskursu biomedycznego, wyznaczone chorobą bezpłodności (w wymiarze somatyczno-psychicznym) i sposobami jej skutecznego „leczenia”. Przywoływane są zazwyczaj pozytywne konsekwencje stosowania technik sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego. Rzetelność, a tym samym obiektywizm publicznej debaty wymaga zwrócenia także uwagi na negatywne skutki sztucznych metod reprodukcji. Nie mieszania – choć nie oddzielania – dyskursów aksjologicznego, medycznego, psychologicznego, społecznego, politycznego, prawnego i ekonomicznego. Bioetyka rozpatrywana jako fundament meta-biopolitycznych i meta-bioprawnych rozstrzygnięć nie jest ideologią. Stara się zanalizować fenomeny życia biologicznego, by dokonać potem ich całościowej oceny w świetle wartości etycznych i religijnych. Rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”. Bioetyczna kwalifikacja sztucznej ingerencji w proces przekazywania ludzkiego życia zależy więc najpierw od biomedycznej, a więc poza-moralnej analizy samych technik in vitro oraz towarzyszących im procedur kriokonserwacji embrionów i gamet, genetycznej diagnostyki preimplatnacyjnej, a także selektywnej eliminacji i redukcji implantowanych płodów. Obok biomedycznych aspektów sztucznych metod reprodukcji znajduje się – na tej samej płaszczyźnie poza-moralnej argumentacji – dyskurs biopsychiczny, niestety prawie nieobecny w publicznej debacie. A przecież dopiero w oparciu o przeprowadzone analizy biomedyczne i biopsychiczne staje się możliwe dokonanie właściwej kwalifikacji bioetycznej technik in vitro. Z kolei rozstrzygnięcia bioetyczne mogą stanowić swego rodzaju punkt orientacyjny podejmowanych decyzji biopolitycznych, uregulowań bioprawnych i bioekonomicznych. Poniżej zostaną zasygnalizowane najważniejsze biopsychiczne dylematy, dotyczące stosowania technik sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Procedury in vitro budzą szereg kontrowersji natury psychologicznej. Osoby korzystające z tych procedur są silnie motywowane do współpracy z personelem medycznym. Mogłoby się więc wydawać, że rezygnacja z udziału w programie, zwykle obejmującym trzy próby, jest rzadka. Tymczasem w badaniach brytyjskich z 1997 r. zauważono, że na 144 pary poddające się zapłodnieniu in vitro część nie ukończyła nawet jednego cyklu prób, 1/5 zrezygnowała w trakcie, zaś 1/3 istotnie opóźniała przystąpienie do następnego etapu . Rezygnacja z procedur nie musiała być podyktowana wyłącznie względami biomedycznymi czy bioekonomicznymi. Ważną rolę mogły odegrać czynniki natury psychicznej . Przed wyrażeniem zgody na poddanie się procedurom sztucznego zapłodnienia przyszli rodzice muszą podjąć uzgodnioną wspólnie decyzję. Jeśli jedno z małżonków czuje presję drugiego, aby poddać się zabiegowi, może na to przystać – z powodu lęku przed odrzuceniem ze strony partnera – ale z poczuciem przymusu czy zniewolenia. Sytuacja staje się problematyczna szczególnie dla katolików, którzy przystępując do programu in vitro popadają w konflikt sumienia. Bywa on łagodzony lub eliminowany na poziomie podświadomości za pomocą mechanizmów obronnych. Wydaje się, żę spośród nich istotną rolę odgrywają następujące mechanizmy: 1) racjonalizacja – „w tej sytuacji nie mamy innego wyjścia”, „to dla nas najlepsze rozwiązanie”; 2) zaprzeczanie – „in vitro to dla nas żaden problem moralny”; 3) bagatelizowanie – „nie jest ważne, w jaki sposób dziecko się poczyna”; 4) projekcja – „wszyscy by tak postąpili w naszej sytuacji”; 5) mechanizm „słodkiej cytryny” – „zabieg będzie stresujący i być może bolesny, ale urodzi się dziecko które pokochamy, a nasz związek stanie się pełniejszy i stabilniejszy”; 6) tłumienie poczucia konfliktu i unikania sytuacji przypominających o nim poprzez zerwanie osobistego związku z Kościołem czy negatywny stosunek do instytucji kościelnych; 7) agresja wyrażająca się w ostrej werbalnie krytyce stanowiska Kościoła na temat in vitro – „niech faceci w ‘sukienkach’ nie wypowiadają się na temat sztucznego zapłodnienia, bo się na tym nie znają”, „co księża wiedzą o dramacie bezpłodnych par, skoro nie maja rodziny”. Wymienione mechanizmy obronne ujawniają tak naprawdę istnienie konfliktów moralnych i wyrzutów sumienia, jakich doświadczają osoby poddające się procedurze in vitro. Konflikty te bywają źródłem nerwic i zaburzeń psychosomatycznych oraz dysfunkcji rodzinnych i społecznych. Zamierzona bezdzietność stanowi coraz częściej społecznie akceptowany wybór. Bezdzietność niezamierzona jest natomiast traktowana jako niepełnosprawność w dziedzinie prokreacji, której trzeba zaradzić korzystając z dostępnych procedur reprodukcyjnych. Uznanie społeczne stanowi silny instrument kontrolny. Brak społecznej akceptacji dla bezdzietności może się stać dominującym motywem skorzystania z zapłodnienia in vitro . Presja psychiczna wywierana na bezpłodną parę przez najbliższe otoczenie by „wreszcie mieli dziecko”, a zarazem niemożność sprostania tym oczekiwaniom wpływa destabilizująco na samoocenę kobiety i mężczyzny . Niska samoocena wywołana zaniżonym poczuciem własnej wartości prokreacyjnej może z kolei motywować małżonków do szukania wszelkich sposobów zaradzenia bezpłodności. Jeżeli w najbliższym środowisku przecenia się dodatkowo znaczenie więzów krwi, to bezpłodna para będzie się czuła przymuszona do urodzenia dziecka, zamiast do skorzystania z adopcji . Nierzadko błędy wychowawcze sprawiają, że kobieta jest przeświadczona, iż rodzenie i wychowanie potomstwa stanowi warunek rozwoju jej osobowości i normalności. Bezpłodność jest wówczas przez nią traktowana jako pozbawienie jej szansy bycia w pełni człowiekiem. Może się u niej wytworzyć przekonanie, że jedynie poprzez biologiczne macierzyństwo będzie normalną i zdrową psychicznie osobą. Kobiecie, ze względu na biopsychiczne potrzeby związane z macierzyństwem, trudniej niż mężczyźnie pogodzić się z bezdzietnością. Możliwość wydania na świat potomstwa i wychowywania go bywa dla niej ważniejsza niż zgodne pożycie małżeńskie. W przeciwieństwie do mężczyzny ocenia więc ona bezdzietny związek małżeński jako nieudany, jako porażkę życiową, swoją zaś pozycję w małżeństwie jako gorszą od męża . Skoro dziecko ma być wyrazem miłości małżeńskiej to jego brak może być przez nią odbierany jako symptom miłości niepełnowartościowej, bezowocnej, niestabilnej i pozbawionej trwałych fundamentów. Silny nacisk ze strony innych – faktyczny lub projektowany przez kobietę – by za wszelką cenę urodziła dziecko oraz pragnienia związane z potrzebami macierzyńskimi powodują, że decyzja o skorzystaniu z metod zapłodnienia pozaustrojowego nie musi być w pełni autonomiczna. Tym bardziej, że błędne opinie na temat „bezwartościowości” bezpłodnego związku małżeńskiego, lęk przed utratą akceptacji oraz realny lub wyimaginowany przymus społeczny mogą stanowić okoliczności zmniejszające rozumność i wolność, a więc pełną odpowiedzialność za poddanie się procedurom in vitro. Cały okres związany z próbami osiągnięcia sukcesu sztucznego zapłodnienia jest silnie stresogenny . Podatność na stres jest wzmagana długotrwałą niepłodnością oraz szukaniem optymalnego wyjścia z sytuacji. Obciążenia psychiczne stanowią dla wielu kobiet większą dokuczliwość, niż obciążenia związane z fizycznymi aspektami zastosowanych procedur reprodukcyjnych. Przy napiętej atmosferze poprzedzającej kwalifikowanie do zabiegu oraz w trakcie przeprowadzania kolejnych prób in vitro, a także oczekiwania na ich wynik nie trudno o błędy jatrogenne. Kobiety narzekają na przedmiotowy sposób ich traktowania ich przez personel medyczny. To co dla pacjentki jest intymnym i wstydliwym przeżyciem, dla personelu jest dobrze płatną czynnością zawodową. Współżycie seksualne, pozyskiwanie przez męża nasienia drogą ręcznej stymulacji, zwierzanie się z intymnej sfery życia seksualnego – wszystko to rodzi poczucie zażenowania, poniżenia, depersonalizacji i dehumanizacji. Wiele kobiet doświadcza utraty kontroli nad własnym ciałem, które zostaje w pewien sposób oddane do dyspozycji lekarzy. Utrata takiej kontroli rodzi poczucie bezradności wobec biologicznych sił organizmu oraz zależności od technicznej sprawności lekarzy i aparatury. Kobiety czują się czasami jak króliki doświadczalne w programie badań naukowych. Mają poczucie, że lekarze-mężczyźni, dominują nad nimi i starają się przy okazji ich osobistego dramatu, zaspokoić swe aspiracje naukowe, finansowe czy tez osiągnąć kolejny szczebel kariery naukowej. Niektóre ośrodki leczenia niepłodności operują statystycznymi miarami sukcesu nie zaś niepowodzenia, chociaż ono zasadniczo dominuje. Świadomość małżonków bywa więc często manipulowana w kierunku ich skłonienia do podjęcia decyzji o skorzystaniu z in vitro. Prawdopodobnie dlatego mają oni silną tendencję do przeceniania prawdopodobieństwa jego powodzenia, przy jednocześnie dużym lęku dotyczącym skuteczności samej procedury. U wielu z nich następuje wyraźna defragmentacja między ciałem a zjednoczeniem płciowym. Ciało postrzegane jest jako „fabryka” gamet oraz „inkubator” do ciążowego podtrzymania życia i zrodzenia dziecka. Zjednoczenie płciowe traci charakter interpersonalnej komunii otwartej na przyjęcie nowego życia. Poddawanie się kolejnym próbom sztucznego zapłodnienia wywołuje, zwłaszcza u kobiet, nasilenie objawów stresogennych w postaci depresji, niepokojów, lęków oraz poczucia wyobcowania i osamotnienia. Niektóre doświadczają stanów psychicznych podobnych do tych, jakie przeżywa kobieta po poronieniu. Przybierają one formę obniżonego nastroju i smutku, zaburzeń somatycznych, złości i agresji, odczucia bezwartościowości oraz bezsensowności dotychczasowego życia. Za pomocą techniki in vitro mogą przychodzić na świat dzieci, których jedno z rodziców biologicznych jest bezpłodne. W sytuacji męskiej bezpłodnosci komórki jajowe żony są zapładniane nasieniem anonimowego dawcy. W przypadku zaś gdy jest ona niepłodna dawczynią oocytu staje się inna kobieta. Zapłodniona komórka jajowa, jeśli żona jest zdolna do bycia w ciąży, może zostać przeniesiona do jej macicy. Nie jest ona wówczas matką genetyczną dziecka, lecz jego matką biologiczną. W sytuacji natomiast gdy bezpłodna żona nie może nosić ciąży, embrion zostaje wszczepiony do endometrium innej kobiety – pełniącej rolę matki zastępczej. Z badań nad parami poddającymi się sztucznemu zapłodnieniu wynika, że bezpłodność męska działa bardziej destrukcyjnie na poczucie męskości niż bezpłodność żeńska na poczucie kobiecości. Dla mężczyzny trudniejszy w akceptacji jest brak płodności niż fizyczny brak dziecka. Łatwiej więc radzi on sobie z bezpłodnością żony niż własną. Kobiecie natomiast ważniejsza wydaje się możliwość urodzenia lub wychowania potomstwa, aniżeli sam fakt własnej płodności. Łatwiej jej więc zaakceptować swoją bezpłodność niż brak dziecka. Konsekwentnie jest bardziej chętna niż mąż do skorzystania z adopcji. Rzadziej też, w odróżnieniu od niego, skłania się ku preselekcji płci czy określaniu pożądanego wyglądu przyszłego dziecka. Zauważa się istnienie dwóch prawidłowości. Po pierwsze, mąż – w sytuacji bezpłodności żony – współprzeżywa z nią jej problem lub odchodzi do innej płodnej kobiety. W odwrotnej sytuacji – bezpłodności męża – kobieta czuje się nie tylko bezdzietna ale także bezpłodna. Przyjmuje na siebie „piętno bezpłodności” jako wyraz solidarność z mężem. Po drugie, jeżeli żona chce mieć dziecko a mężczyzna nie, to pozostają bezdzietni, natomiast jeżeli mąż bardzo chce mieć dziecko, a kobieta odnosi się do tego niechętnie, to albo zmienia po czasie zdanie i poddaje się sztucznemu zapłodnieniu, albo mąż odchodzi do kobiety, która urodzi mu dziecko. Nieakceptowana bezpłodność oraz wywierana presja otoczenia na poddanie się procedurom sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego wywołują dysfunkcje małżeńskie. W niektórych przypadkach dochodzi do rozstania lub rozwodu. Zaobserwowano, że w wyobraźni kobiety przystępującej do programu in vitro, gdy korzysta ona z dawstwa anonimowego nasienia, pojawiają się fantazje i marzenia dotyczące dawcy. Kobieta wyobraża sobie jego wygląd, cechy charakteru, zdolności, zainteresowania oraz sposób bycia. Fantazjuje na temat jego zachowań seksualnych podczas ewentualnego zapładniającego współżycia. Sytuacja ulega skomplikowaniu w przypadku, gdy kobieta jest bezpłodna i korzysta w procedurze sztucznego zapłodnienia z komórki jajowej innej kobiety. Skorzystanie z obcego oocytu jest dla kobiety trudniejsze, niż zastosowanie nasienia anonimowego dawcy. Narcystyczne zranienie spowodowane diagnozą bezpłodności zostaje jednak przysłoniete i zamaskowane przez darowaną komórkę jajową. Dzięki niej bezpłodna kobieta jest przekonana, że ma szansę na zmianę swej biologicznej kondycji i osiągnięcie niezrealizowanego marzenia o dziecku. W takiej sytuacji, bardziej niż przy użyciu obcego nasienia fantazje dotyczą osoby dawczyni oocytu. Kobieta ma czasem poczucie, że zabrała dawczyni część jej ciała. Czasem myśli o niej jak o swoim sobowtórze. Zafałszowaniu ulega jednocześnie wyobrażenie o genetycznym wyposażeniu dziecka. Zdarza się, że kobieta, korzystająca z dawstwa oocytów sądzi, iż dziecko które się urodzi będzie podobne do mężą w 50%, do dawczyni w 25%, zaś od niej samej także 25%. Pozaustrojowe zapładnianie in vitro kreauje szereg komplikacji natury psychicznej zarówno dla samych rodziców, jak i ich dziecka. U par uczestniczących w programach sztucznej reprodukcji dochodzi do zakłócenia więzi emocjonalnych poprzez „wprowadzenie do rodziny” obcej osoby lub małżeństwa. U kobiety nosicielki powstają zaś silne przeżycia związane z koniecznością oddania noworodka rodzicom genetycznym. Osoby poddające się sztucznemu zapłodnieniu muszą radzić sobie nie tylko z normalnym niepokojem towarzyszącym ciąży, lecz także z lękiem o urodzone dziecko. U wielu pojawiają się niepewności dotyczące podobieństwa fizycznego między nimi a potomkiem, jego stanu zdrowia, wrodzonych predyspozycji i prawidłowego rozwoju. Rodzice dziecka z in vitro zadają sobie pytanie co zrobią, jeśli okaże się ono chore lub upośledzone. Tym bardziej, że dotychczasowe meta-analizy porównawcze wykazują, że dzieci poczęte in vitro, w stosunku do normalnie poczętych, szybciej umierają, częściej przychodzą na świat z ciąży mnogiej, rodzą się przedwcześnie z niską masą, zwiększone jest u nich ryzyko pojawienia się rozwojowych wad wrodzonych i zespołów wad genetycznych oraz narażone są na większą częstotliwość wystąpienia mózgowego porażenia dziecięcego. Neurotyczna obawa o zdrowie i wygląd dziecka jest wzmocniona w trakcie procedur sztucznego zapłodnienia, podczas których dochodzi do selektywnej eliminacji czyli usunięcia embrionów obarczonych wadą genetyczną lub redukcji słabiej rozwijających się płodów celem zmniejszenia ich liczby w macicy. Niewiele jednak wiemy na temat przeżyć rodziców, a zwłaszcza matek, które doświadczyły zabicia w ich łonach jednego lub więcej dzieci, aby stworzyć lepsze warunki rozwoju dla tego które pozostanie przy życiu. Jeszcze mniej posiadamy informacji dotyczących przeżyć ocalonego dziecka. Rodzice, a zwłaszcza kobiety, które wychowują dzieci poczęte metodą in vitro pragną być „supermatkami”. W sytuacjach trudności opiekuńczych, rozwojowych lub wychowawczych przeżywają poczucie winy. Są przekonane, iż nie sprawdzają się w roli rodzicielskiej lub w niewielkim stopniu zaspakajają potrzeby dziecka. Często mają trudności w pozostawieniu go pod opieką osoby trzeciej, w podjęciu pracy zawodowej, w okazywaniu mu swego niezadowolenia lub niechęci. Nierzadko u takich matek obserwuje się tendencje do nadopiekuńczości, przesadnej troski o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, ograniczania jego swobody oraz nadmiernej koncentracji uczuciowej. Matki dzieci z in vitro, w porównaniu z innymi, częściej oceniają swoje potomstwo jako nadwrażliwe, wysoko receptywne, wykazujące zaburzenia zachowania i sprawiające trudności wychowawcze. Niewykluczone, że taka ocena stanowi odzwierciedlenie ich bojaźliwej troski o dziecko i niepokoju o jego zdrowie oraz normalny rozwój psychofizyczny. Dzieci poczęte in vitro narażone są również na problemy emocjonalne z powodu bycia „drogocennym dzieckiem”. Przez wychowawców i nauczycieli bywają częściej oceniane jako osoby mające trudności z adaptacją emocjonalno-społeczną. Istnieje stosunkowo niewiele badań dotyczących rozwoju psychicznego dzieci poczętych w wyniku sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego. W dostepnych analizach można spotkać z kolei rozbieżne konkluzje. Zależnie od wieku dzieci i użytych metod badawczych uzyskuje się wyniki wskazujące na to, że albo nie przejawiają one żadnych dysfunkcji psychicznych, albo wykazują częstsze w tej grupie wiekowej zaburzenia emocjonalno-osobowościowe. Obiektywizm publicznej debaty wokół in vitro zakłada rzetelność i uczciwość argumentacyjną. Powinny ją wykazywać obydwie strony sporu – zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy sztucznych technik reprodukcji. Argumentacja biopsychiczna należy wprawdzie do sfery poza-moralnych uzasadnień, jednakże stanowi ważny, obok biomedycznego, element konstytuujący właściwą ocenę bioetyczną stosowania technik in vitro w przypadku człowieka. Naruszeniem obiektywizmu publicznego dyskursu w kwestii in vitro byłoby przesadne eksponowanie pozytywnych skutków procedur a przemilczanie lub minimalizowanie ich skutków negatywnych. Tym bardziej, że coraz częściej naukowe autorytety w dziedzinie medycyny i psychologii podkreślają, że nie posiadamy jeszcze dostatecznej wiedzy na temat bliższych i długofalowych konsekwencji jakie wywołuje in vitro dla zdrowia fizycznego i psychoduchowego reprodukowanych osób. Sama skuteczność technik zapłodnienia pozaustrojowego jest niewielka. Dramatyczny jest także los nadliczbowych ludzkich embrionów. W samej Wielkiej Brytanii w latach 1991-2005 wytworzono ich dokładnie 2 137 924. Z tej liczby poprzez użycie procedur zapłodnienia pozaustrojowego przyszło na świat 109 469 dzieci. Nieznany jest los pozostałych 2 028 455 ludzkich zarodków. Techniki in vitro stanowią – na obecnym etapie rozwoju medycyny – gigantyczny eksperyment nie tylko biomedyczny lecz także biopsychiczny na człowieku. Z ostatecznym rozstrzygnięciem sporu, czy jest on korzystny czy szkodliwy dla gatunku Homo sapiens trzeba będzie długo poczekać.