Personel medyczny coraz częściej spotyka się z agresją ze strony chorych. Ale medycy rodzinni kontratakują i mogą awanturników skreślać z listy pacjentów - informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak informuje gazeta, lekarz rodzinny z woj. warmińsko-mazurskiego postanowił wykreślić z listy pacjentów mężczyznę, który obrażał personel.
Lekarz w tej sprawie skierował zapytanie do NFZ i z odpowiedzi jaką otrzymał od urzędu wynika, że przepisy dopuszczają taką możliwość.
Zgodnie z procedurą zawartą w par. 4 ust. 9 i 10 umowy o udzielaniu świadczeń gwarantowanych w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej, lekarz może odstąpić od leczenia z ważnych przyczyn, o ile nie zachodzi obawa, że zwłoka w udzieleniu świadczenia mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia.
Lekarz musi też o decyzji dostatecznie wcześnie uprzedzić pacjenta i wskazać mu możliwość pomocy w innym miejscu. A także uzasadnić decyzję w dokumentacji i zgłosić wykreślenie chorego do NFZ.
Więcej: praca.gazetaprawna.pl
Komentarze
[ z 3]
I bardzo dobrze! Nie mam pojęcia z czego wynika postawa roszczeniowa niektórych pacjentów, ale nie widzę sensu użerania się z takimi osobami i marnowania własnego zdrowia zwłaszcza, że najczęściej za marne pensje w takich przychodniach. A roszczeniowym pacjentom wydaje się, że są bezkarni i że lekarze niemalże mają im służyć, bo oni przecież płacą składki na ubezpieczenie zdrowotne i wszystko im się należy. Całkowity nonsens i nie powinno tak to wyglądać, nawet jeśli tylko w świadomości niewielkiej części społeczeństwa to jednak całkowicie się nie zgadzam na takie traktowanie i cieszę się, że lekarze mieli możliwość pokazania roszczeniowemu pacjentowi, że łaski im nie robi i że jak oferowany poziom świadczeń zdrowotnych mu nie odpowiada, to proszę bardzo, niech zmieni dostarczyciela, czyli przychodnie. Skąd to się bierze w świadomości niektórych ludzi, że lekarze zarabiają nie wiadomo jak wysokie sumy za wykonywanie swojej pracy to nie mam pojęcia, ale chyba najwyższy czas zacząć te mity ze świadomości ludzi obalać. Tym bardziej cieszę się, że powstało coś takiego jak Porozumienie Rezydentów i że podczas organizowanych przez nich manifestacji lekarze wraz z innymi przedstawicielami zawodów medycznych głośno wyrażają swoje niezadowolenie z oferowanych im warunków pracy i bez krępacji umieszczają na transparentach wysokości świadczeń pieniężnych jakie uzyskują za godzinę pracy w placówce publicznej. Może jak ludzie to zobaczą to w końcu uwierzą, że wcale lekarzom nie pracuje się i nie żyje tak kolorowo i to, że nadal pomimo tych niedogodności chcą wykonywać swoja pracę to tylko ich dobra wola i samozaparcie, za które powinno się ich doceniać i szanować, a nie tylko rościć swoje rzekome prawa.
Popieram opinie, że taka możliwość jest czymś potrzebnym. Nie chodzi przecież o to żeby popadać w skrajności i gdy tylko pacjent zachowa się niestosownie wykreślać go z listy jednak jako lekarze powinniśmy być zdolni do reakcji na awanturnicze postawy. Nie mamy obowiązku znosić obelg lub innych gorszych rzeczy. Jesteśmy zawodem zaufania publicznego, często mamy kontakt z ludźmi chorymi ale to nie znaczy że powinni przekraczać pewne granice. Nie dajmy się zwariować. Na końcu artykułu wspomniane zostały warunki jakie powinien spełnić lekarz przy określaniu pacjenta listy NFZ. Sądzę że są one akceptowalne i pacjent nie pozostanie bez opieki. Zostanie o tym odpowiednio wcześnie poinformowany wszyscy wiemy że ludzie są różni i podczas wizyty zdarzają się najróżniejsze sytuacje. Co prawda większość odnosi się do lekarzy z szacunkiem ale zawsze zdarzają się wyjątki. Nie mówię o tym że pacjenci bywają niemili bo to zdarza się ciągle ale podczas rutynowych wizyt na przykład u lekarza pierwszego kontaktu nie mamy takich problemów jakie zdarzają się na oddziale ratunkowym. Ludzie muszą wiedzieć że nie można bezkarnie awanturować się w szpitalu czy przychodni. Nasza tolerancja na zachowania chorych też nie jest nieograniczona. Dobrze by ludzie o tym wiedzieli. Ktoś powie że podobne prawo daje pole do nadużyć ale ja uważam że skoro nauczyciel jest traktowany jako funkcjonariusz i objęty odpowiednie ochroną To dlaczego my nie możemy mieć prawa do odmowy kontaktu z agresywnym pacjentem Tym bardziej że nie pozostanie bez opieki a jedynie przeniesiony gdzieś indziej może dzięki temu przemyśli swoje zachowanie i pójdzie po rozum do głowy jeżeli sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli i chory staje się agresywny lub co gorsza dochodzi do rękoczynów w jakimkolwiek stopniu to już nie pomoże jedynie przeniesienie tylko policja nasza przestrzeń osobista i bezpieczeństwo są bardzo ważne do tego Nie lekceważmy awanturników. Czasem po prostu trzeba zgłaszać niestosowne zachowanie nie jest to ani błahe nie potrzebne ani ujmujace.
Aż się cieszę, że natrafiłem na ten artykuł i opis tej sytuacji. W końcu jakaś nadzieja i światełko w tunelu. Nie można sobie pozwalać na takie sytuacje. Nieważne czy to pacjent czy inna relacja społeczna, przede wszystkim trzeba szanować się nawzajem. Jeżeli ktoś tego nie potrafi to powinien ponosić konsekwencje swoich czynów i zachowań. Sam wręczyłbym takiemu pacjentowi świstek z informacją, że od przyszłego miesiąca nie może korzystać już usług tej przychodni i poniżej lista placówek, które świadczą usługi podstawowej opieki zdrowotnej. Poza tym obrażenie jest karalne, więc ja bym zgłosił sprawę na policję. Oczywiście nie wiem w jaki sposób cała sytuacja wyglądała i jakie było to zachowanie, jednak osoba decyzyjna w placówce musi przede wszystkim dbać o swoich pracowników i stać w ich obronie jeżeli dzieje się krzywda, a naruszanie godności osobistej takim naruszeniem ewidentnie jest. Brawo dla lekarza za odwagę cywilną i za nie zamiatanie sprawy pod dywan.