Zmiany klimatyczne, głównie ciepłe zimy, przyczyniają się do zwiększenia liczebności kleszczy - wskazuje większość naukowców. Kwestia kleszczy, choć poważna, jest jednak często wyolbrzymiana i powoli staje się problemem psychologicznym - mówi zoolog Krzysztof Dudek.
Obecny rok jest kolejnym, w którym sezon na kleszcze zaczął się dość wcześnie.
„Większość naukowców wskazuje, że zmiany klimatyczne - głównie ciepłe zimy - przyczyniają się do zwiększenia liczebności kleszczy. Jest to powodowane głównie przez ich większą przeżywalność zimą, ale też wydłużenie ich aktywności w sezonie, a co za tym idzie - większą szansę na znalezienie żywicieli i reprodukcję” - mówi PAP Krzysztof Dudek z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego (UP) w Poznaniu.
Przypomina badania, zgodnie z którymi zmienia się zasięg występowania różnych gatunków kleszczy. „Coraz bardziej na północ rozprzestrzeniają się gatunki ciepłolubne. Np. w Skandynawii, gdzie na północy pojawiają się gatunki obecne dotychczas bardziej na południu. To oznacza, że na nasze tereny równie dobrze mogą napływać gatunki kleszczy z południa Europy” - mówi zoolog.
W całej Polsce występuje kleszcz pospolity, natomiast na wschód od Wisły coraz częściej można spotkać kleszcza łąkowego, uznawanego właśnie za gatunek bardziej ciepłolubny - zauważa Krzysztof Dudek.
Zdaniem zoologa kwestia kleszczy - choć poważna - jest jednak ostatnio często wyolbrzymiana i powoli staje się problemem psychologicznym. Naukowiec sugeruje, by informacje na temat kleszczy czerpać nie tylko z mediów i reklam, ale przede wszystkim ze źródeł naukowych.
„Ostatnio często obserwuję wywoływanie paniki wśród ludzi, a zwłaszcza wśród właścicieli psów i kotów. W skrócie: mówi się im, że jeżeli nie będą stosować profilaktyki przeciw kleszczom, to ich pupilom na pewno stanie się coś złego. Oczywiście zakażenie boreliozą czy babeszjozą może skończyć się nawet śmiercią zwierzęcia, jednak nie możemy mówić, że są to choroby bardzo częste i spacery z psem po lesie na pewno skończą się zarażeniem. Jednocześnie coraz więcej firm sprzedaje repelenty, specjalne obroże, płyny itp. przy jednoczesnych akcjach marketingowych posługujących się nie do końca naukowymi argumentami. A ludzi, którzy znaleźli u siebie lub swojego zwierzęcia kleszcza, namawia się, żeby po wyciągnięciu wysyłali go na badanie genetyczne, kosztujące 200-300 zł. Ale jeśli nawet badania wykażą obecność patogenów - to prawdopodobieństwo, że uległo się zakażeniu, przy prawidłowym usunięciu kleszcza, wciąż jest niewielkie” - uspokaja.
Tymczasem - zauważa Dudek - wpajany przez producentów repelentów strach przed kleszczami powoduje, że ludzie zaczynają unikać kontaktu z przyrodą. „Sam znam przypadki, gdy rodzice nie przyprowadzają dzieci do przedszkola, bo tego dnia planowana jest wycieczka do lasu. Takie postępowanie na dłuższą metę może mieć znacznie gorsze skutki zdrowotne dla społeczeństwa, związane np. z otyłością, niż choroby odkleszczowe” - uważa.
Duża liczba przypadków boreliozy wykrywanych wśród ludzi nie musi też oznaczać, że aż tak gwałtownie przybywa zakażeń - dodaje.
„Niekoniecznie musimy mieć do czynienia z prostym przełożeniem: jeśli coraz więcej osób choruje na boreliozę, to znaczy, że ma ją więcej kleszczy lub że więcej osób się nią zaraża. Dawniej ludzie też chorowali na boreliozę, ale nawet o tym nie wiedzieli, gdyż choroba ta daje nieswoiste objawy. Jeśli ktoś zdejmie z siebie kleszcza, a za jakiś czas ma objawy grypopochodne i pójdzie do lekarza, to dziś często lekarz nawet rutynowo zleca badanie w kierunku boreliozy. Kiedyś tak nie postępowano, a leczeniem obejmowano najczęściej tylko osoby, u których w okolicy ugryzienia pojawił się rumień wędrujący, niestety występuje on tylko u ok. jednej trzeciej zakażonych. Większa liczba zachorowań w ostatnich latach może wynikać nie tylko ze wzrostu liczby zakażeń, ale też z coraz lepszej diagnostyki tej choroby” - mówi Krzysztof Dudek.
Borelioza jest chorobą najczęściej przenoszoną przez kleszcze. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny liczba notowanych w Polsce przypadków zakażenia tą chorobą od kilku lat rośnie. W 2012 r. było ich 8 806, w 2013 r. - 12 760, w 2014 r. - 13 886, a w 2015 - prawie 14 tys. przypadków.
Kleszcze przenoszą też chorobę ośrodkowego układu nerwowego, kleszczowe zapalenie mózgu (ZKM). Wywołującym ją wirusem zakażonych jest 3-15 proc. populacji kleszczy w Polsce. Do zachorowania na ZKM w ostatnich latach dochodzi u ok. 200 osób rocznie. Najwięcej przypadków było w 2009 r. - prawie 350; w 2014 r. zachorowało prawie 200 Polaków. Ryzyko zachorowania na KZM w Polsce jest rozłożone nierówno, największe jest w północno-wschodniej części kraju i na południu.
Przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu (KZM) można się szczepić. Jeśli chodzi o boreliozę, najskuteczniejszą metodą zapobiegania jest unikanie ukąszenia kleszczy.
Kleszcze żyją głównie w lasach liściastych i mieszanych, na obszarach trawiastych, w gęstych zaroślach, paprociach, a także w parkach miejskich i na obrzeżach osiedli mieszkaniowych otoczonych terenami zieleni. Przyciąga je biały kolor, ciepło, ruch powietrza i zapach kwasu masłowego obecnego w pocie. Zaleca się, aby przed wyjściem do lasu czy parku założyć obcisłe spodnie, zakryte buty, a na głowę kapelusz. Po powrocie do domu dokładnie należy się obejrzeć, sprawdzić każde miejsce na ciele, a szczególnie te, które najbardziej upodobały sobie pasożyty - pod pachami, w zgięciach kolanowych, łokciowych, za uszami. Jeśli już dojdzie do wkłucia się kleszcza, należy go jak najszybciej wyjąć z ciała.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Komentarze
[ z 11]
Czasem odnoszę wrażenie, że stres związany ze strachem przed zachorowaniem na kleszczowe zapalenie mózgu bądź boreliozę w niektórych przypadkach może przynosić więcej szkody niż rzeczywiście występujące ryzyko związane z rozwojem owych chorób. Choroby przenoszone przez kleszcze i powikłania z nimi związane oczywiście, mogą być groźne i nieść ryzyko dla zdrowia, jednak nie zdarzają się wcale tak często, jak to się nagłaśnia w mediach bądź w internecie, czy innych źródłach informacji. Sama obecność wirusa w wydzielanej przez kleszcza ślinie występująca mniej więcej u trzydziestu procent stawonogów jeszcze nie niesie za sobą pewności, że ugryziony człowiek owym patogenem się zarazi. Dlatego opracowane testy do wykrywania owych groźnych patogenów wydają mi się być zarazem potrzebne jak i nieco nie do końca dopracowane. Potrzebne mogą być dla wykazania braku wirusa w wydzielinie kleszcza. Wtedy ukąszony pacjent może być pewien, że choroba odkleszczowa mu nie zagraża. Ale nawet jeśli patogen zostanie wykryty, to i tak nie ma pewności, iż u pacjenta choroba się rozwinie, a wręcz szanse na to wcale nie są tak wielkie. Dlatego też uważam, że chociaż test może być przydatny, to jednak przydałoby się jeszcze spędzić nad nim jeszcze nieco czasu celem dopracowania i zwiększenia czułości oraz swoistości w wykrywaniu choroby.
Skuteczna obrona przed kleszczami Na szczęście nie jesteśmy całkiem bezbronni wobec tych groźnych pajęczaków. Wiedząc, gdzie i kiedy mogą na nas czyhać, starajmy się ich unikać. Skoro kleszcze najbardziej aktywne są rano i późnym popołudniem, na spacer wybieraj godziny okołopołudniowe. Chodź środkiem ścieżek, z dala od przydrożnych traw i krzaków. Jeśli chcesz zbierać kwiaty i zioła na polanie, to na jej środku, a nie na obrzeżach i dopiero wtedy, gdy dobrze obeschnie rosa. Pamiętaj o odpowiednim okryciu ciała czyli długich spodniach, bluzce z rękawem, czapce czy kapeluszu na głowie. Najlepiej, aby ubranie było jasne. Nie dlatego, że kleszcze nie lubią jasnych kolorów, ale żeby łatwiej je zauważyć. I koniecznie używaj preparatów odstraszających kleszcze. Mimo tych środków ostrożności po powrocie do domu trzeba uważnie obejrzeć całe ciało. Jeśli znajdziesz kleszcza, który już zdążył się wkłuć, uchwyć go np. pęsetą tuż przy skórze i ruchem lekko obrotowym energicznie pociągnij do góry. Rankę starannie zdezynfekuj i obserwuj: czy w ciągu 2–3 tygodni nie wystąpią objawy przypominające grypę (gorączka do 38°C, bóle mięśni, głowy, stawów, żołądka), które mogą świadczyć o zakażeniu kleszczowym zapaleniem mózgu. Musisz wtedy znaleźć się pod opieką lekarza. czy w ciągu 1–5 tygodni nie pojawi się rumień. Jeżeli tak, natychmiast zgłoś się do lekarza – konieczna jest kuracja antybiotykowa, by opanować boreliozę w jej wczesnym stadium. Jeśli w tym czasie rumień nie wystąpi, zbadaj krew (test na obecność przeciwciał przeciw krętkom boreliozy), by upewnić się, że kleszcz nie zakaził cię boreliozą. I myślę, że wszystko jest dla ludzi ale nie dajmy się zwariować. Ostrozność zawsze dobrze zachować, ale kierujmy się zdrowym rozsądkiem.
Zdecydowanie się zgadzam, że media wprowadzają niepotrzebny zamęt. Kleszcze były od zawsze i nierzadko się zdarzało, że nasi dziadkowie czy rodzice idąc na grzyby czy żeby zebrać jeżyny przychodzili z niejednym kleszczem. Do dzisiaj nic im z tego powodu nie dolega. Producenci specyfików odstraszających kleszcze biją na tym fortunę, bo ludzie jak się boją to zrobią wszystko, żeby się ustrzec przed zagrożeniem. Nawet idąc na spacer z psem już zaczyna się zwierzaki pryskać specjalnymi specyfikami, aby na pewno nasz pupil niczego nie złapał. Trzeba sobie zdawać z zagrożenia i odpowiednio przed nim chronić, ale nie może się to odbywać kosztem niewychodzenia z domu. Warto założyć pełne obuwie i długie spodnie, po powrocie z lasu pod prysznicem obejrzeć swoje ciało, a jeżeli już rzeczywiście kleszcz się w nas wpije, to udać się do lekarza rodzinnego, który wyjmie i po sprawie. Gdyby tak reagować na każde zagrożenie to musielibyśmy żyć w bańce mydlanej. Kontakt z naturą jest ważny, szczególnie w tych czasach, kiedy widok lasu częściej przejawia się w telewizji lub w grze komputerowej niż w rzeczywistości.
Faktycznie, nie wiem z czego to wynika, ale w ostatnim czasie powstała jakaś nagonka i panika związana z możliwością szerzenia chorób odkleszczowych jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu. Chyba stanowi to skutek nadgorliwości kampanii społecznych organizowanych przez środowiska zajmujące się chorobami zakaźnymi. Jeszcze parę lat temu bardzo niewielka część społeczeństwa w ogóle zdawała sobie sprawę z faktu występowania chorób wirusowych przenoszonych przez te stawonogi. Dzisiaj może wciąż mało kto wie, czym właściwie jest borelioza lub kleszczowe zapalenie mózgu, czym się objawia, jakie symptomy mogą wskazywać na wystąpienie zakażenia lub jakimi konsekwencjami zdrowotnymi może ten fakt grozić, jednak niemal każdy wie, że kleszcz to stworzenie groźne i należy bać się każdego ukąszenia. Chyba niekoniecznie taki skutek mieli zamiar odnieść twórcy kampanii edukacyjnych, bo na chwile obecnej chyba ten lęk przed kleszczami jest nieco przesadzony. Nie ma przecież konieczności wdrażania leczenia w przypadku ugryzienia przez kleszcza jeśli nie pojawiają się niepokojące objawy mogące świadczyć o wystąpieniu choroby odkleszczowej. Dopiero pierwsze sygnały jak rumień krążkowy stanowią podstawę do wdrożenia leczenia. A pacjenci czasem wręcz domagają się profilaktycznego rozpoczęcia terapii co oczywiście jest bezzasadne i może nawet być szkodliwe. Tylko czasem trudno się z takimi roszczeniowymi lub wystraszonymi pacjentami walczy. Z moich obserwacji wynika, że już w ogóle najgorsi i nieustępliwi w tym względzie są rodzice pacjentów nieletnich. Oni potrafią nawet zgłosić się podczas dyżuru na szpitalny oddział ratunkowy, aby to lekarz kleszcza usunął, co oczywiście często ze zwykłej grzeczności się wykonuje, chociaż usuwanie kleszcza nie należy do czynności ratujących życie i miejsce takich pacjentów nie znajduje się na SORze, gdzie torują oni kolejkę osobą, które rzeczywiście tej pomocy wymagają.
Chciałabym jeszcze tylko dodać, że chociaż lekarze mogą być nieco zniesmaczeni aktualnie szerzącą się w społeczeństwie paniką przed kleszczami, z całą pewnością firmy farmaceutyczne cieszą się z takiego stanu rzeczy i zacierają ręce. A wnoszę tak po opracowywanych przez te firmy szczepionkach przeciwko chorobom odkleszczowym promowanych jako niezbędne dla chyba każdego obywatela oraz po artykułach donoszących o opracowywaniu przez koncerny badań do sprawdzania czy kleszcz który ulokował się w skórze żywiciela zawierał patogeny w ślinie lub nie. Z oczywistych względów stosowanie takiego badania w praktyce lekarskiej wydaje się absolutnie bezzasadne, tym bardziej, że jak pokazują statystyki, nie każdy kleszcz będący nosicielem zaraźliwego patogenu przekaże go do krwi żywiciela, a testy w pewnej części mogą wykazywać wyniki niemiarodajne. W dodatku przecież jednak nie każdy pacjent zgłasza się do lekarza po pomoc przed usunięciem stawonoga, który jest poddawany badaniom serologicznym. Ale pewnie nie wszystkim pacjentom uda się to wyjaśnić i kiedy testy wejdą do sprzedaży zapewne nie jeden przewrażliwiony lub wystraszony pacjent będzie chciał z możliwości przebadania kleszcza na obecność zaraźliwych mikrobów przebadać. Wyrzucenie pieniędzy w błoto z jednej strony, ale z drugiej niektórym się tego nie przetłumaczy, więc pewnie firma która wyda te badania na rynek nieźle na nich zarobi...
Borelioza nie bez powodu nazywana jest bardzo trudna w diagnozowaniu, ponieważ naśladuje inne choroby. Lekarz, który po raz pierwszy spotyka się z objawami tej choroby może mieć poważne problemy z jej zdiagnozowaniem, ponieważ szereg tych objawów pojawia się również przy innych schorzeniach. Niestety jak dotąd nie opracowano żadnego testu, który w 100% mógłby potwierdzić lub wykluczyć boreliozę. Nie ma również żadnego testu, który mógłby służyć do monitorowania procesu leczenia i żaden z popularnych testów wykonywanych na boreliozę w polskich laboratoriach nie jest oficjalnie przyjęty. Dlatego wszelkie testy mogą mieć charakter jedynie pomocniczy i nie powinny decydować o podjęciu leczenia lub jego zaniechaniu. Kontrowersje może budzić więc podejmowanie przez niektórych lekarzy decyzji o leczeniu, bądź nie, wyłącznie na podstawie jednego z dostępnych testów, bez dokładnego rozpoznania objawów i szczegółowego wywiadu przeprowadzonego z chorym lub próby monitorowania przebiegu leczenia za pomocą tych testów i decydowanie o zakończeniu lub kontynuowaniu leczenia wyłącznie na ich podstawie.
Do zachorowania prowadzi stosunkowo niewielki odsetek ukąszeń, gdyż nie każdy kleszcz jest zakażony. Jednak warunki klimatyczne mogą sprzyjać rozprzestrzenianiu się zakażonych kleszczy, których ukąszenie jest przyczyną groźnych chorób zakaźnych. Zainfekowane kleszcze, podczas wysysania krwi, przenoszą wirusy zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu, a także bakterie wywołujące boreliozę. Ryzyko zachorowań zależy od czasu, przez jaki kleszcz był przyczepiony do skóry człowieka. W przypadku KZM wystarcza krótkotrwałe żerowanie. Aby doszło do zakażenia boreliozą, potrzeba około 24 godzin żerowania, po których ryzyko jest już bardzo duże. Dlatego też, natychmiast po zauważeniu przyczepionego kleszcza, należy go we właściwy sposób usunąć. Warto wiedzieć, że ślina kleszczy ma właściwości znieczulające, dlatego najczęściej nie czujemy ukąszenia. Kleszcz po przebiciu skóry może wysysać krew przez kilka dni. Następnie odpada.
Tutaj po raz kolejny pojawia się trudny do rozwiązania problem powikłań wynikających z ukąszenia przez kleszcza, a rosnącego napięcia w społeczeństwie i przesadnej obawy przed zachorowaniem. Oczywiście nie można mieć wątpliwości, że podnoszenie świadomości ludzi o ryzyku związanym z ukąszeniem przez kleszcza jest bardzo ważne. Zwłaszcza wśród ludności zamieszkującej tereny, gdzie do takich zdarzeń może dochodzić znacząco częściej powinno się zwracać uwagę na możliwe ryzyko zachorowania i ewentualne skutki z tym związane. Nie można jednak jednocześnie bagatelizować roli jaką odgrywa aspekt psychologicznej obawy przed chorobą. Ludzie powinni wiedzieć, że choroba taka jak borelioza czy odkleszczowe zapalenie mózgu może się pojawić, ale że wcale nie są to częste przypadki. Ranę po ukłuciu i usunięciu kleszcza należy oczywiście obserwować wypatrując charakterystycznych zmian sugerujących zmianę chorobową która z kolei powinna motywować do poszukiwania pomocy u lekarza. Jednocześnie jednak nie powinno się przesadzać z nadmierną paniką. Jednorazowe ukąszenie przez kleszcza tak naprawdę wiąże się z nieznacznym tylko podniesieniem ryzyka zachorowania na boreliozę czy odkleszczowe zapalenie mózgu. Nie oznacza to że to ryzyko nie istnieje, ale panika zdecydowanie nie jest w tym miejscu najlepszym rozwiązaniem.
Zgadza się, jak się okazuje kleszcze stają się już aktywne gdy gleba osiąga temperaturę około 5 stopni Celsjusza. Już na początku marca tego roku słyszało się o tym, że kleszcze zaatakowały, co jest bardzo niebezpiecznie ponieważ wiele ludzi żyje w przeświadczeniu, że okres gdy temperatury są znacznie wyższe stanowi największe zagrożenie. Warto jest więc na wszelkie możliwe sposoby informować społeczeństwo, że ryzyko pojawienia się kleszczy może wystąpić nawet podczas pojawienia się pierwszych dodatnich temperatur, które utrzymują się przez kilka dni. Łagodne zimy mogą powodować wcześniejszą aktywność tych pasożytów. Odzież jaką nosimy aktualnie stanowi dosyć dobrą barierę przed nimi, jednak warto jest skorzystać z dodatkowych metod. Według ekspertów bardzo skuteczne są różnego rodzaju środki odstraszające kleszcze, które również według mnie powinny być na stałym wyposażeniu osób, które często udają się w miejsca, gdzie istnieje ryzyko wystąpienia kleszczy. Co ciekawe kleszcze bardzo często przyciąga zapach kwasu masłowego, który zawarty jest między innymi w pocie. Dlatego bardzo ważne jest aby przed wybraniem się do lasu dokładnie się umyć oraz zastosować antyperspirant Bardzo ważne jest aby dokładnie oglądać się po każdym spacerze, nie pomijając żadnej części ciała. Kleszcze mogą wędrować po skórze i szukać dla siebie najdogodniejszego miejsca. Ukłucia kleszczy są dla nas niewyczuwalne z uwagi na to, że ich ślina zawiera substancje przeciwbólowe co znacznie utrudnia zorientowanie się, że zostaliśmy ugryzieni przez kleszcza. Ogólne obejrzenie całego ciała oraz ubrania należy zrobić jeszcze przed wejściem do domu, ponieważ kleszcze przyniesione w ubraniu do domu potrafią przeżyć w pomieszczeniach przez bardzo długi okres czasu (nawet kilka miesięcy). Bardzo często ludzie nie wiedzą, jak prawidłowo usunąć kleszcza. Często zwyczajnie w wyniku paniki jaka wiąże się z tym, że znajduje się on na naszym ciele w pośpiechu starają się go usunąć przy pomocy palców. Istnieją pewne zestawy do wyciągania kleszczy, jednak pęseta z powodzeniem może temu służyć. Najważniejsze jest aby ująć kleszcza przy samej skórze i pociągnąć do góry zdecydowanym ruchem starając się aby jak najmniej przy tym manipulować lub zgniatać kleszcza. Kleszcza nie należy wykręcać, ponieważ grozi to ukręceniem i pozostawieniem fragmentu jego aparatu gębowego w skórze. Miejsce po usuniętym kleszczu należy zdezynfekować. Należy pamiętać o tym, że gdy nie mamy pewności czy sami możemy poradzić sobie z usunięciem kleszcza to koniecznie trzeba zgłosić się w tym celu do lekarza. Wielu ludzi podczas usuwania kleszczy popełnia pewien błąd. Smaruje go bowiem różnymi substancjami (masło, spirytus, benzyna) myśląc, że ułatwi to całą czynność. Być może tak jest jednak postępując tak dochodzi do tego, że kleszcz zaczyna się dusić a przy tym dodatkowo wymiotuje, powodując, że dużo większa ilość śliny wraz z toksynami i drobnoustrojami może w szybszym stopniu oraz większej ilości dostać się do organizmu. Z roku na rok wzrasta ilość zachorowań na kleszczowe zapalenie mózgu. Od jakiegoś czasu w Polsce są dostępne szczepionki chroniące przed tą chorobą. Niestety wciąż bardzo mała liczba Polaków się na nie decyduje. Być może ze względu na to, że są one płatne. Okazuje się, że około 10-15 procent kleszczy może przyczyniać się do rozwoju kleszczowego zapalenia mózgu. To pokazuje, że problem jest naprawdę poważny. Warto jest więc się zaszczepić i się nie narażać na powikłania, które mogą spowodować kalectwo, a nawet doprowadzić do zgonu. Należy uświadomić sobie, że częstość zakażeń jest różna w poszczególnych obszarach Polski. Niestety w dzisiejszych czasach, w których antyszczepionkowcy cały czas chcą przekonywać do swoich poglądów innych ludzi jest coraz trudniej namawiać ludzi na jakiekolwiek szczepienia. Jakiś czas temu społeczeństwo chyba jednak zorientowało się czym grozi rezygnowanie ze szczepień widząc jak wiele przypadków odry odnotowano nie tylko w naszym kraju, ale na terenie całej Unii Europejskiej. Kleszczowe zapalenie opon mózgowych to choroba, która stanowi zagrożenie dla życia oraz zdrowia. Co prawda w większości przypadków przebiega ona stosunkowo łagodnie. Czasem jednak powikłania są bardzo poważne… Może dochodzić do porażeń i niedowładów nerwów czaszkowych, a także obwodowych, w szczególności dotyczy to pasa barkowego. Często stwierdza się również zaburzenia świadomości, pamięci, nastroju, które mogą trwać nawet 5 lat. Jeżeli chodzi o kleszczowe zapalenie mózgu typu europejskiego to ryzyko zgonu wynosi 2 procenty. Jak widzimy do śmierci nie dochodzi zbyt często, jednak pozostałe powikłania mogą znacznie utrudnić życie chorym przez długi czas. Nie ulega więc żadnym wątpliwościom, że szczepionka jest najlepszą formą zabezpieczenia przed kleszczowym zapaleniem opon mózgowych.
.