W dniach 23-27 września obchodziliśmy w całej Europie Tydzień Urologii. Z tej okazji Stowarzyszenie „UroConti” podsumowało sytuację pacjentów z chorobami urologicznymi i wskazało najpilniejsze postulaty, które mimo wieloletnich starań, nie zostały zrealizowane.
Tydzień Urologii (Urology Week) to akcja edukacyjna Europejskiego Towarzystwa Urologicznego (EAU), której celem jest rozpowszechnienie wiedzy na temat chorób urologicznych i zachęcenie ludzi cierpiących na dolegliwości urologiczne do skontaktowania się z lekarzem. Do akcji od lat włącza się Stowarzyszenie Osób z NTM "UroConti".
Oszczędności są - pieniędzy na nowe leki nie ma
Pacjenci z satysfakcją odnotowali pojawienie się na rynku farmaceutycznym zamienników zawierających solifenacynę, przeznaczonych dla chorych z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB - overactive bladder). Interpretują to po pierwsze jako naturalny proces zakończenia ochrony patentowej oryginalnej solifenacyny a po drugie - jako obniżkę cen i idące za tym znaczne zmniejszenie kosztów refundacji.
- Skoro budżet państwa odnotował oszczędności w pierwszej linii leczenia OAB, to jak to się dzieje, że nadal nie podjęto decyzji o wprowadzeniu II linii? - pyta publicznie Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenia "UroConti". - Walczymy o to już kilka lat, bo jesteśmy ostatnim i jedynym krajem w Unii Europejskiej, który jeszcze nie refunduje mirabegronu, mimo iż Prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji już dwukrotnie wydał w tej sprawie pozytywną rekomendację.
W listopadzie 2019 minie niechlubna rocznica, od kiedy po raz drugi mirabegron uzyskał pozytywną rekomendację Prezesa AOTMiT. Dlaczego proces trwa tak długo? Na to pytanie nie uzyskali odpowiedzi ani pacjenci ani występujący w ich imieniu posłowie i senatorowie w swoich interpelacjach i zapytaniach.
- W czym polscy pacjenci są gorsi od tych w całej Europie? Dlaczego to, co jest standardem leczenia w innych krajach, nawet tych dużo biedniejszych jak Rumunia i Bułgaria, nadal jest niedostępne u nas? Czy i kiedy skończy się ta jawna dyskryminacja? - pyta Anna Sarbak i bezradnie rozkłada ręce bez specjalnej nadziei na konstruktywną odpowiedź z ulicy Miodowej.
>>>ZOBACZ TEŻ: Petycja ws. dostępu do leczenia biologicznego dla cierpiących na przewlekłą pokrzywkę spontaniczną
Choroba, która potrafi zrujnować życie
Wbrew panującej powszechnie opinii, zespół pęcherza nadreaktywnego nie jest „wstydliwą dolegliwością” ani „oznaką starzenia, z którą nie można nic zrobić”. To poważna i często bardzo bolesna choroba, którą można i należy leczyć. Pacjenci rzadko o niej mówią, raczej „trzeba to z nich wyciągać”. I to najczęściej dopiero wtedy, gdy nasilenie objawów wyklucza już normalne, dzienne i nocne funkcjonowanie. A choroba, choć nie jest śmiertelna, potrafi zrujnować życie bardziej niż cukrzyca czy nadciśnienie. Nieleczony pęcherz nadreaktywny może prowadzić do całkowitej izolacji ze społeczeństwa, utraty pracy, zerwania więzi rodzinnych, depresji a w skrajnych przypadkach - nawet do prób samobójczych.
- Nasze Stowarzyszenie od wielu lat prowadzi liczne działania edukacyjne, jednak do lekarza nadal zgłasza się tylko 1/3 osób chorujących na OAB - mówi Anna Sarbak. - Co gorsze większość z nich robi to dopiero średnio po dwóch latach od wystąpienia objawów! A kiedy nawet uda nam się namówić ich do przełamania wstydu i rozpoczęcia leczenia, okazuje się, że na początku pojawiają się „schody” natury ekonomicznej. Refundowane są bowiem tylko dwie substancje a za pozostałe trzeba płacić już z własnych pieniędzy - dodaje i wyjaśnia - OAB wymaga indywidualnego podejścia. Nigdy nie wiadomo, który lek okaże się skuteczny, nie wywołując przy tym zbyt wielu objawów niepożądanych. Dlatego tak ważne jest poszerzenie dostępu do leków o różnych mechanizmach działania, choćby o mirabegron i desmopresynę, których procesy refundacyjne trwają już ponad 300 dni.
Badanie urodynamiczne - absurd trwa
Stowarzyszenie "UroConti" przez lata walczyło o dostęp do refundowanego leczenia farmakologicznego OAB bez konieczności wykonywania badania urodynamicznego, które w opinii wielu ekspertów było nie tylko niekomfortowe dla pacjentów, ale także nieuzasadnione medycznie i ekonomicznie.
- Przez lata przytaczaliśmy dziesiątki opinii, że badanie urodynamiczne nie potwierdza ani nie wyklucza diagnozy pęcherza nadreaktywnego. Równie dobrze można by robić pacjentom EKG i RTG klatki piersiowej. Sens byłby taki sam - wspomina Anna Sarbak. - Cytowaliśmy wyliczenia AOTMiT, że brak badania to oszczędności dla budżetu w wysokości 15-16 mln zł rocznie. Kolejne ekipy w resorcie zdrowia nie słuchały jednak naszych argumentów.
Koszmar pacjentów skończył się 1 lipca 2016, ale… tylko dla tych przyjmujących solifenacynę. Badanie urodynamiczne nadal muszą wykonywać pacjenci leczący się drugą substancją medyczną - tolterodyną.
- Badanie jest drogie i niepotrzebne, ale w pełni refundowane - mówi Anna Sarbak. - A przecież za te pieniądze można by zrefundować wiele naprawdę potrzebnych terapii i procedur medycznych.
Środki chłonne - w ogonie Europy
Ważne dla członków "UroConti" są również zapowiadane zmiany w refundacji środków chłonnych. Co prawda od ubiegłego roku zwiększono limity na te produkty z 60 sztuk do 90 sztuk miesięcznie, ale jest to połowiczny sukces, bo minister zapomniał lub celowo nie zmienił proporcjonalnie limitów cenowych.
- Nasze środowisko przyjęło tę zmianę bardzo negatywnie. Czujemy się oszukani - twierdzi Anna Sarbak. - Nadal również pozostajemy w ogonie Europy w kwestii kryteriów chorobowych kwalifikujących do refundacji pieluchomajtek i zamienników. Wszędzie w UE podstawowym kryterium chorobowym jest zdiagnozowane nietrzymanie moczu. U nas jest inaczej i chociażby pacjenci z wysiłkową postacią NTM są całkowicie wykluczeni z refundacji - podsumowuje Anna Sarbak.
>>>ZOBACZ TEŻ: DrNews edukuje pacjentów
Lista leków dla seniorów - niewyjaśniona sprawa
Od ponad roku nie została też wyjaśniona kontrowersyjna i niezrozumiała opinia Rady Przejrzystości, która w uzasadnieniu dotyczącym wykazu bezpłatnych leków 75+ uznała nietrzymanie moczu za "bardzo istotny" problem, ale już nadreaktywność pęcherza moczowego za problem "umiarkowanie istotny".
- To bardzo podejrzana sprawa a przecież ma wpływ na życie tysięcy ludzi - mówi Anna Sarbak. - Niestety nie udało nam się jej dotąd wyjaśnić, mimo licznych zapytań zarówno do przewodniczącego Rady Przejrzystości, jak również do ministra zdrowia. Odpowiedział nam tylko ten ostatni, twierdząc, że nie zna przyczyn takiej decyzji Rady. Nie wiemy więc, dlaczego OAB, będące jednym z czynników powodujących nietrzymanie moczu, jest uznane przez Radę tylko za umiarkowanie istotny problem, a samo nietrzymanie moczu za problem bardzo istotny. Ta opinia jest dla nas tym bardziej niezrozumiała, że przy refundacji środków absorpcyjnych to właśnie pęcherz neurogenny kwalifikuje nas do refundacji, podczas gdy osobom z wysiłkowym nietrzymaniem moczu, które wg Rady jest problemem bardzo istotnym, refundacja już się nie należy.
Kolejne pytania do ministerstwa
Wg wyliczeń prezes Sarbak, lista leków refundowanych w zespole pęcherza nadreaktywnego nie była zmieniana od początku jej istnienia, czyli od 2011 roku. Oznacza to, że w I linii dostępne są tylko dwie substancje o tym samym mechanizmie działania: solifenacyna oraz tolterodyna (a na świecie 4-6) a w drugiej linii (w jedynym kraju w UE) leczenia nie ma wcale. Na wprowadzenie zmian w zakresie limitów środków chłonnych pacjenci z "UroConti" czekali 18 lat! Kiedy się doczekali, okazało się, że Minister Zdrowia "zapomniał" razem z limitem ilościowym podnieść limit cenowy.
Korzystając z obchodów Tygodnia Urologii członkowie Stowarzyszenia wysłali do Ministerstwa Zdrowia pismo, w którym pytają wprost: "kto opóźnia proces oczekiwanych przez nas od wielu lat zmian? Firmy farmaceutyczne, Komisja Ekonomiczna czy może Pan Minister?".
Komentarze
[ z 0]