Jak informuje Biuro RPO, Rzecznik Praw Obywatelskich ponownie zwrócił uwagę Ministra Zdrowia na szereg aspektów, wiążących się z ograniczeniem dostępności leku ellaOne, który zgodnie z projektowanymi zmianami otrzymać będzie można jedynie na podstawie recepty.
Odnosząc się do kwestii bezpieczeństwa przyjmowania leku ellaOne, Rzecznik przypomniał, że od 2015 r., na podstawie decyzji wykonawczej Komisji C(2015) 51 final, tabletki te można nabyć bez recepty. Wydanie decyzji zmieniającej poprzedzone było uzyskaniem pozytywnej opinii Europejskiej Agencji Leków. Zdaniem Agencji przyjmowanie leku ellaOne bez opieki lekarza nie może stanowić bezpośredniego lub pośredniego zagrożenia dla pacjentki zarówno, gdy jest prawidłowo, jak i nieprawidłowo stosowany. Za mało prawdopodobną uznano możliwość częstego i powszechnego stosowania tego leku niezgodnie z przeznaczeniem.
Rzecznik zauważa również, że ograniczenie dostępności leku poprzez wprowadzenie wymogu uzyskania recepty od lekarza, mając na uwadze czas oczekiwania na wizytę u ginekologa oraz fakt, że preparat ellaOne jest skuteczny do 120 godzin od stosunku płciowego, faktycznie uniemożliwi pacjentkom skorzystanie z tej formy antykoncepcji.
RPO wskazuje także, że na wydłużenie czasu oczekiwania na uzyskanie świadczenia zdrowotnego może mieć wpływ dostępność leku w aptekach, a także możliwość powołania się przez lekarza na klauzulę sumienia. W związku z tym dochodzić może do sytuacji, w których pacjentka nie uzyska leku w czasie, gwarantującym jego skuteczność.
W ocenie Rzecznika decyzję o ograniczeniu dostępu do tzw. antykoncepcji awaryjnej należy postrzegać w szerszym kontekście, uwzględniającym takie kwestie jak: prawne ograniczenie możliwości skorzystania z konsultacji ginekologicznej przez pacjentki małoletnie powyżej 15. roku życia, niedostatki edukacji seksualnej w Polsce oraz problem ciąż wśród nastolatek, a także brak wsparcia państwa dla młodych matek.
Rzecznik zwrócił się do Ministra z prośbą o wskazanie, w jaki sposób Ministerstwo Zdrowia planuje ograniczyć negatywne skutki zmniejszonej dostępności tabletek ellaOne.
Komentarze
[ z 4]
Przy okazji tematu antykoncepcji doraźnej, poszukałam więcej informacji na ten temat i ku mojemu zobaczyłam jedynie chaos jaki panuje w Internecie. Jest tyle sprzecznych informacji, niektóre są po prostu niedorzeczne, inne mogą nawet wyrządzić wiele szkód. Internet jest źródłem informacji i jestem pewna, że większość młodych dziewcząt właśnie w ten sposób szuka informacji. Nie chodzi tu oczywiście o tą stronę internetową, bo tu i na forum dla lekarzy dowiedziałam się więcej wartościowych informacji niż gdziekolwiek indziej. Niestety wiele stron wprowadza kobiety w błąd. Nie mówię już o elaboratach pisanych przez księży typu "Antykoncepcja - człowiek sam wyrządza sobie krzywdę". To straszne. Cieszę się, ze mój poziom wiedzy medycznej nie pozwala mi wierzyć w te bzdury. Jeśli chodzi o Ella One to całkowicie logiczny jest argument, że pacjentki nie będą mogły należycie wykorzystać ten lek jeśli znów będzie on wydawany jedynie na receptę. Czas jest bardzo ważny w antykoncepcji "po". Może i mamy 120 godzin, ale im szybciej weźmiemy tabletkę tym lepiej. Dlaczego Ministerstwo Zdrowia tak usilnie walczy, żeby uniemożliwić odpowiednie zabezpieczenie? Na to pytania każdy sam może sobie odpowiedzieć.
Ma Pani rację, to co się dzieje jest straszne. Wydaje mi się, że informacji mogę szukać jedynie na stronach branżowych takich jak ta, w PubMedzie albo czasopismach medycznych, ponieważ gdy czytam artykuły na stronach Internetowych typu "poradnik dla kobiet na każdy temat", tracę wiarę w wykształcenie wielu osób. Student pierwszego roku Uniwersytetu Medycznego (nikogo nie obrażając) napisałby o wiele lepsze artykuły rozstrzygając wiele sporów i niejasności. Co drugi artykuł pisany jest przez niewłaściwe osoby i to widać.
Mam nadzieję, ze ten spór o Ella One się zakończy i to z korzyścią dla pacjentek. To wstyd, że Rząd toczy batalię z kobietami.
I bardzo dobrze, że Rzecznik Praw Pacjenta podjął się tego zadania, aby do ministra zdrowia wystosować odpowiednie pismo i nie wydawać zgody na to, aby dostępność antykoncepcji awaryjnej dla pacjentek została niebezpiecznie ograniczona. Zdecydowanie powinniśmy starać się, aby temu przeciwdziałać i nie pozwalać, aby tak jawnie naruszane były dobra społeczeństwa, dobra pacjentów. Przecież wraz z rozwojem medycyny to powinno być normą, że pacjentki mają dostęp do odpowiednich medykamentów umożliwiających planowanie rodziny i świadomą prokreację. Nie wyobrażam sobie, aby w dwudziestym pierwszym wieku dostęp do takich środków miał być ograniczony tylko i wyłącznie z tego względu, że grupa osób rządzących nie ufa, że kobiety będą te środki przyjmować odpowiedzialnie, albo przynajmniej, że nie będą ich nadużywać. Przy okazji warto wspomnieć, że pewne znaczenie w tym przypadku mogą mieć też poglądy polityczne osób, które zarządziły w jaki sposób ma wyglądać kwestia dostępności do środków przez niektórych uważanych (oczywiście błędnie) za wczesnoporonne.