W leczeniu sepsy kluczowe znaczenie ma pobranie krwi na posiew, jednak nie każdy lekarz je zleca, co jest niedopuszczalne - twierdzi prof. Marzenna Bartoszewicz z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Dodaje, że krew nie zawsze jest też dobrze pobierana.
Sepsa, powodowana obecnością patologicznych drobnoustrojów we krwi, jest jednym z największych wyzwań współczesnej medycyny. W Polsce brakuje wciąż oficjalnych procedur jej rozpoznawania i leczenia. Opracowano na razie "Zasady diagnostyki zakażeń krwi", będące rekomendacją grupy ekspertów pod redakcją prof. Marzenny Bartoszewicz, kierującej Katedrą i Zakładem Mikrobiologii Farmaceutycznej i Parazytologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, pełniącej też funkcję wiceprezesa Towarzystwa Mikrobiologii Klinicznej.
Specjalistka wyjaśnia, że sepsa to niewydolność wielonarządowa wywołana czynnikiem zakaźnym, dlatego nie dotyczy jedynie pacjentów szpitalnych. "Blisko 70 proc. przypadków sepsy to przypadki pozaszpitalne, czyli takie, które rozwijają się u pacjenta, zanim uda się on po pomoc lekarską - zaznacza w informacji przekazanej PAP. - W związku z tym standardy rozpoznania sepsy są właśnie po to, żeby każdy lekarz, nie tylko ten szpitalny, nauczył się działać poniekąd +z automatu+, aby ratować pacjentom życie".
Profesor zwraca uwagę, że w naszym kraju nie postępuje się właściwie. Pacjent otrzymuje antybiotyk, ale często nie taki, jaki powinien. "Wstępna terapia empiryczna polega na wiedzy, ale nie ogólnej, a wynikającej m.in. z mapy mikrobiologicznej oddziału, z danych epidemiologicznych regionu. Każdy lekarz powinien mieć wiedzę, jakie czynniki etiologiczne zakażeń najczęściej mają w swoim rejonie. I wtedy ta terapia empiryczna jest zdecydowanie racjonalna" - tłumaczy ekspertka.
Ostateczną odpowiedź zawsze daje diagnostyka mikrobiologiczna, ale wymaga ona przestrzegania podstawowych standardów pobierania krwi. "Patrzenie całościowo na pacjenta to jedno, ale standardy pobierania materiałów mikrobiologicznych w przypadku sepsy to drugie, a to właśnie w naszym kraju kuleje. Nie każdy lekarz zleca pobranie krwi na posiew, co jest niedopuszczalne. Drugim poważnym problemem jest brak wiedzy, jak takiego pacjenta przygotować do badań mikrobiologicznych" - uważa prof. Marzenna Bartoszewicz.
Przypomina, że pacjent musi być przygotowany - tak samo, jak i osoba pobierająca. Czyli sprzęt musi być jałowy i konieczne jest przygotowane specjalne podłoża. "Tu nic nie może być przypadkowe. Moje wieloletnie obserwacje pokazują, że można było uratować niejednego pacjenta, gdyby materiał po pierwsze został pobrany oraz gdyby został on pobrany prawidłowo i nie został np. skontaminowany" - zauważa. Krew powinna być pobrana do minimum dwóch kompletów próbek, aby zmniejszyć ryzyko kontaminacji (zakażenia).
U dorosłych pobiera się zgodnie ze standardem 10 mililitrów krwi do każdej butelki, a od dzieci - między od 3 do 5 mililitrów do jednej butelki pediatrycznej. Im więcej krwi, tym większa jest możliwość wyhodowania drobnoustrojów. Każdy mililitr pobranej krwi zwiększa szanse na wyhodowanie patogenu, dlatego tak istotne jest stosowanie przynajmniej dwóch kompletów próbek u osób dorosłych.
"To kluczowe, bowiem w Polsce mamy bardzo dużo próbek fałszywie ujemnych. Czyli krew jest dodatnia, ale przez to, że nie została prawidłowo pobrana, jest ujemna. A takie błędy niestety decydują o życiu pacjenta, dlatego tak ważne jest zachowanie standardów w przypadku sepsy" - twierdzi prof. Marzenna Bartoszewicz.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Zbigniew Wojtasiński
Komentarze
[ z 0]