23 lipca weszły w życie przepisy ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Wprowadzają one rozwiązania ułatwiające dostęp do niestandardowej terapii w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia oraz przewidują, że tabletki "dzień po" mogą być sprzedawane tylko na receptę.
Nowelizacja wprowadza ratunkowy dostęp do technologii lekowych. W ramach tej procedury minister zdrowia może wydać indywidualną zgodę na pokrycie kosztu leku, który w danym wskazaniu medycznym nie jest finansowany ze środków publicznych – jeżeli jest to niezbędne dla ratowania życia lub zdrowia świadczeniobiorcy (pacjenta) oraz uzasadnione i poparte wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej. Zgoda będzie wydawana wyłącznie dla leku, który jest dopuszczony do obrotu lub pozostaje w obrocie w Polsce oraz jest dostępny na rynku.
Ustawa przewiduje również, że hormonalne środki antykoncepcyjne do stosowania wewnętrznego mogą być wydawane wyłącznie na receptę wystawioną przez lekarza. Zdaniem ustawodawcy, rozwiązanie to ma umożliwić lekarzowi kontrolę nad bezpiecznym stosowaniem tych preparatów, które mogą negatywnie wpływać na zdrowie pacjentki.
Ten zapis ustawy wzbudzał najwięcej kontrowersji. O niepodpisywanie nowelizacji apelowała do Prezydenta m.in. Amnesty International. Zdaniem organizacji, ograniczenie dostępu do pigułki ellaOne będzie miało katastrofalne skutki dla kobiet i dziewcząt mieszkających w Polsce. „W połączeniu z tak zwaną ‚klauzulą sumienia’, która pozwala lekarzom odmówić wykonania świadczeń medycznych niezgodnych z jego sumieniem, nowe prawo tworzy kolejną przeszkodę dla tych, którzy potrzebują antykoncepcji awaryjnej” - mówiła Draginja Nadażdin, dyrektorka Amnesty International Polska.
Innego zdania jest resort zdrowia. „Wydawanie leku na receptę to procedura, która ma na celu zapewnienie pacjentom maksymalnego bezpieczeństwa farmakoterapii. Tymczasem obecnie już bardzo młode osoby (nawet po 15. roku życia) mogą bez kontroli lekarskiej kupić i stosować ten środek” - argumentowało wprowadzenie nowych przepisów ministerstwo. Konstanty Radziwiłł przekonywał również, że tabletka „dzień po” może mieć działanie poronne. Zadeklarował, że sam nie przepisałby tego środka nawet zgwałconej pacjentce i skorzystałby w takim przypadku z klauzuli sumienia.
Komentarze
[ z 1]
Żałuję, że właśnie udało się wprowadzić w życie nowe ograniczenia dotyczące tabletek tak zwanych "PO". Ja rozumiem, że może kobiety czasem przesadnie przyjmowały te tabletki i nie zważały przy tym na konsekwencje. Ale trzeba też pamiętać, że przecież jeśli chodzi o przyjmowanie tych tabletek, to bardzo ważny jest czas jaki minie od momentu współżycia bez odpowiedniego zabezpieczenia do momentu przyjęcia tabletki. Wydaje mi się, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby starać się ostrzegać młode kobiety przed ryzykiem jakie niesie za sobą korzystanie z tabletek "PO" bez rozwagi i ograniczeń. Jednocześnie trzeba by jednak również pamiętać, że bardzo istotne jest, aby te tabletki były dostępne i żeby kobiety w razie potrzeby mogły z nich skorzystać bez konieczności oczekiwania na wizytę u lekarza. Tak to tylko nie potrzebnie zajmuje się miejsce w kolejkach na SORach przez kobiety lub pary nieodpowiedzialnych osób, które dały się w weekend ponieść emocją. Warto jednak, aby te leki pozostały dostępne bez recepty i co najwyżej narzucić na aptekarzy obowiązek informowania pacjentki/klientki o ewentualnym ryzyku związanym z przyjmowaniem tego lekarstwa.