Komisja Europejska zastrzegła jednak, że ostateczna decyzja należy do władz krajowych. Polska była przeciwna tej decyzji, głosowaliśmy przeciwko na posiedzeniu Europejskiej Agencji ds. Leków. Jeżeli będzie zapis o decyzji władz krajowych, to utrzymamy przepis o dostępności na receptę - powiedział Neumann.
Według - rzecznika KE ds. zdrowia Enrico Brivio - decyzję o zmianie statusu leku ellaOne Komisja podjęła na podstawie wydanej 21 listopada 2014 r. rekomendacji Europejskiej Agencji ds. Leków (EMA). Agencja wyjaśniła, że pigułki ellaOne mogą być "stosowane bezpiecznie i skutecznie bez potrzeby uzyskania recepty". Według ekspertów Agencji - chociaż pigułki mogą być skuteczne, jeśli zostaną przyjęte w ciągu 5 dni po stosunku płciowym, to ich skuteczność jest najwyższa, gdy zostaną zastosowane w ciągu 24 godzin.
EllaOne to produkt antykoncepcyjny zawierający octan uliprystalu, przeznaczony do stosowania w przypadkach nagłych, aby zapobiec ciąży po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia lub w przypadku, gdy zastosowana metoda antykoncepcji zawiodła. Środek działa poprzez zatrzymanie uwalniania komórki jajowej przez jajniki. Został dopuszczony do obrotu w UE w 2009 roku.
Według informacji EMA obecnie w większości krajów UE bez recepty dostępne są środki antykoncepcji awaryjnej zawierające lewonorgestrel, np. Norlevo, Levonelle, Postinor. Na receptę środki te dostępne są w Chorwacji, Niemczech, Grecji, na Węgrzech, we Włoszech i w Polsce. Z kolei na Malcie w ogóle nie są sprzedawane.
Źródło: www.rmf24.pl
Komentarze
[ z 9]
Za chwilę rozpocznie sie kolejne polskie piekiełko - wszechobecna dyskusja na temat tabletek
Nam do normalności niestety daleko
Może chcą uchronić jednak takie kobiety, które by jadły to nagminnie?
To by musiały być bogate kobiety
U nas nigdzie nie będzie normalnie
Czy "normalnie" to znaczy wszystko i bez ograniczeń? Nie sądzę!
Normalnie, to - w przypadku statusu leków - oznacza decyzję o dopuszczeniu ich do sprzedaży bez recepty na podstawie eksperckiej opinii na temat ich bezpieczeństwa, a nie na podstawie nauczania kościoła katolickiego. Czy ktoś zmusza katolików do stosowania tych leków (lub jakiejkolwiek innej formy antykoncepcji)? Nie mówimy tu o dopuszczeniu narkotyków, czy broni, ale leku, uznanego za relatywnie bezpieczny (a na pewno bezpieczniejszy niż np. ibuprofen, czy aspiryna).
A co z dziewczętami, które jeszcze nie ukończyły osiemnastego roku życia i podczas ich wizyty u ginekologa powinien obecny być któryś z rodziców lub prawny opiekun? Już widzę jak taka dziewczynka decyduje się na zgłoszenie się do ginekologa. A przecież aktywność seksualną można podejmować według prawa po ukończeniu szesnastego roku życia. Dlaczego więc narażać kobiety, które w chwilach kluczowych dały ponieść się emocją lub obawiają się, że antykoncepcja mogła zawieść? Przecież i tak ginekolog najprawdopodobniej wypisze taką receptę na życzenie pacjentki bez wykonywania jakichś dodatkowych badań. Przecież na podanie tabletki po jest tylko siedemdziesiąt dwie godziny. W takim wypadku może nie być czasu na badanie na przykład krwi. Trzeba tabletkę przyjąć szybko i tyle! Mam nadzieję, że w końcu wyjdziemy z tego ciemnogrodu i w końcu leki które nie wiążą się z dużym ryzykiem z ich stosowania będą dostępne dla pacjentek bez recepty. Przecież mogłoby to tylko pomóc, gdyby po upojnej nocy zakończonej niekoniecznie szczęśliwym finałem, kobieta mogła uzyskać szybki dostęp do tabletki "po" najlepiej w jednej z najbliższych aptek. Ograniczanie dostępu do nich może tylko zwiększyć ilość tragedii, niechcianych porodów i niechcianych dzieci. Zwiększyć ilość nieletnich matek nieprzygotowanych do macierzyństwa.... Oby osoby odpowiedzialne za ustalanie prawa poszły w końcu po rozum do głowy i zmodyfikowały je tak, aby było przychylne dla pacjentek, a nie utrudniały dostęp do leku z niezrozumiałych dla mnie względów.
Ech.... szkoda, że chociaż powoli idziemy na przód, to jednak wciąż jesteśmy małym, śmiesznym krajem z zaściankowymi poglądami osób które w nim dzierżą władzę. Szkoda, że odbywa się to w taki sposób. I szkoda, że koszty tego ponoszą pacjenci, a w tym konkretnym przypadku raczej pacjentki. Niestety, ale nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o straty finansowe, ale w dużej części również moralne. Bo przecież koszt wizyty u ginekologa celem uzyskania takiej recepty na pigułkę "po" jest niczym wobec czasu jaki trzeba na to przeznaczyć, stresu- bo przecież w takim przypadku liczą się może nie minuty, ale godziny to już tak. I przede wszystkim ograniczenie dostępności może skutkować ograniczeniem wykorzystania nie tylko w tych sytuacjach gdzie tych tabletem można było nie spożywać, ale również osoby które powinny były to zrobić mogą zrezygnować wobec zachodu z jakim się to wiąże. I w takich przypadkach potrzeba własnie łatwego dostępu do tych pigułek i, aby nie dopuszczać do sytuacji kiedy osoby nie dość odpowiedzialne, żeby się zabezpieczyć będą jeszcze miały większe szanse zostać rodzicami. Jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało, to niestety, ale w znacznej mierze może właśnie tak zostać w skrócie przedstawione.