Podczas manifestacji Porozumienia Związków Medycznych minister zdrowia Konstanty Radziwiłł po raz kolejny zaprosił przedstawicieli PZM na spotkanie w najbliższy wtorek. Ma być ono poświęcone sprawom pracowników medycznych i postulatom zgłaszanym przez PZM. Na zaplanowane w piątek spotkanie związkowcy nie przyszli.
W sobotę (24 września) odbyła się manifestacja pracowników ochrony zdrowia, organizowana przez Porozumienie Zawodów Medycznych. Sobotni protest to pierwsza taka wspólna akcja przedstawicieli wszystkich pracowników ochrony zdrowia, zrzeszonych w PZM.
Na końcową część manifestacji przybył minister Konstanty Radziwiłł, który przyznał, że służba zdrowia w Polsce jest w złej kondycji. Podkreślał jednak, że nie stało się to teraz, lecz problem narasta od bardzo wielu lat: „mamy do czynienia z permanentnym niedoszacowaniem systemu służby zdrowia i widzimy wszyscy bardzo złą organizację. W ciągu ostatnich 8 lat państwo postanowiło wycofać się z odpowiedzialności za służbę zdrowia. Jedyny pomysł na to, aby cokolwiek naprawić, widziano w wolnym rynku – komercjalizacji i prywatyzacji. To uderza nie tylko w pacjentów, którzy są najważniejsi, ale także w Państwa – w pracowników”.
Minister zapewniał, że rząd przystępuje z wielką energią i z wielką wolą do zmian: „przygotowujemy przepisy, które już od przyszłego roku doprowadzą do podwyższania nakładów na ochronę zdrowia. Gwarantuję, że nakłady na ochronę zdrowia będą coraz większe z każdym rokiem”.
Zaraz po swoim wystąpieniu Konstanty Radziwiłł opuścił scenę i nie odpowiedział na żadne pytanie manifestujących, co nie zyskało ich aprobaty.
Komentarze
[ z 1]
Fajnie, że Pan Minister zaszczycił manifestujących swoją obecnością. Szkoda tylko, że z tej jego obecności właściwie nic nie wynikło. W dodatku potraktowanie strajkujących w taki sposób, że odmawia im się udzielenia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania wydaje się być podejściem pretensjonalnym i aroganckim. Co z tego że Pan Radziwiłł pojawił się na manifestacji, jeśli jedyne co zrobił to powiedział o tym, o czym już wszyscy dobrze wiemy od dawna, a mianowicie, że służba zdrowia w Polsce ma problemy wynikające z niedofinansowania. Zapewnił, że powstają przepisy które od przyszłego roku zwiększą nakłady przeznaczane na ten cel w budżecie państwa. Ale jakie to będą sumy? Na co właściwie zostaną skierowane? I w końcu- czy stanie się tak w rzeczywistości, czy przemowa wygłoszona przez pana ministra miała służyć tylko uspokojeniu i zamknięciu ust protestujących, zepchnąć problem pod dywan i liczyć na to, że po raz kolejny nie uda się zebrać przedstawicieli zawodów medycznych w tak szerokim gronie. Takie działania i postępowanie ze strony polityków jest moim zdaniem lekceważące i bardzo nieprofesjonalne wobec młodych ludzi domagających się zmian. Z całą pewnością nie wyniknie z tego nic dobrego, jeśli lekarze, pielęgniarki, ratownicy i cała reszta protestujących poczują, że nie są traktowani poważnie, a ich problemy są lekceważone. Oby jak najszybciej dotarło do władz rządzących, że to już nie są pojedyncze strajkujące osoby, ale zdecydowana większość pracowników szpitali jest gotowych włączyć się do akcji i głośno wygłaszać swoje niezadowolenie z obecnych warunków pracy w służbie zdrowia. Jeśli nastroje bojowe nie zostaną wyciszone poprzez realne obietnice ze strony polityków może dojść do dużo poważniejszych w skutkach i konsekwencjach strajków. Kto wie, do jakich jeszcze form sprzeciwu na obecnie panującą sytuację może dojść?