Rzecznik Praw Obywatelskich otrzymał odpowiedź od Ministra Zdrowia na wystąpienie z dnia 25 kwietnia 2017 r. w sprawie dostępności znieczulenia farmakologicznego do porodu. Kierując, kolejne już w tym temacie, wystąpienie Rzecznik zwrócił się o wskazanie, jakie działania podejmuje resort zdrowia w sprawie poprawy dostępności do farmakologicznych metod łagodzenia bólu.
W odpowiedzi Minister Zdrowia wskazał, że szpitale sukcesywnie wdrażają metody i procedury postępowania w łagodzeniu bólu porodowego zawarte w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 9 listopada 2015 r. w sprawie standardów postępowania medycznego w łagodzeniu bólu porodowego (Dz. U., poz. 1997).
Z przeprowadzonej przez Ministerstwo ankiety wynika, że spośród 296 szpitali, 91% ankietowanych podmiotów leczniczych, na swoich oddziałach położniczo-ginekologicznych, ma opracowany w formie pisemnej i zaakceptowany przez personel medyczny tryb postępowania medycznego w łagodzeniu bólu porodowego. Przy tym, jako główną przyczynę niedostatecznego dostępu do znieczulenia farmakologicznego podmioty lecznicze uznały brak odpowiedniej liczby lekarzy anestezjologów na rynku pracy.
Minister Zdrowia wskazał w tym zakresie, że liczba anestezjologów sukcesywnie, z roku na rok rośnie. Z danych Centralnego Rejestru Lekarzy i Lekarzy Dentystów RP prowadzonego przez Naczelną Radę Lekarską wynika, że na dzień 30 kwietnia 2017 r. liczba lekarzy specjalistów w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii wynosiła 7 176, z czego 6 664 lekarzy specjalistów wykonywało zawód. Dla porównania, liczba lekarzy specjalistów w ww. dziedzinie wykonujących zawód w poprzednich latach wynosiła, na dzień 31 grudnia, odpowiednio: w 2016 r. – 5307 osób, w 2015 r. – 5198 osób, w 2014 r. – 4990 osób, w 2013 r. – 4822 osób, w 2012 r. – 4654 osób.
Ponadto, na dzień 10 maja 2017 r., szkolenie specjalizacyjne w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii odbywało 1414 lekarzy. Jednocześnie Minister Zdrowia podkreślił, że trwają prace nad zmianą zasad odbywania szkoleń specjalizacyjnych dla lekarzy. Prace są ukierunkowane na uczynienie szkoleń bardziej dostępnymi dla wszystkich lekarzy, z zachowaniem jakości szkoleń.
Minister odniósł się też do kwestii podejmowanych przez resort działań w zakresie edukacji społecznej ciężarnych. Minister wskazał, że rozkolportowano 15 tysięcy informatorów pn. „Ciąża i poród” oraz 179 tysięcy ulotek pn. „W czasie ciąży i połogu zatroszcz się o siebie i swoje dziecko”. Materiały były też umieszczone na stronie internetowej Ministerstwa w dniu 31 października 2014 r. Z danych Ministerstwa wynika, że do dnia 8 maja 2017 r. opublikowany materiał zanotował 4 535 odsłon.
Minister podkreślił też, że obecnie trwają prace ministerialnego Zespołu do spraw opracowania projektu rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie standardów organizacyjnych opieki zdrowotnej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem. Założeniem projektowanej regulacji jest zapewnienie wysokiej jakości świadczeń opieki zdrowotnej oraz bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentek i ich dzieci.
Komentarze
[ z 5]
To starszne, że tak ważna kwestia nie jest jeszcze rozwiązana. Łagodzenie bólu powinno być czymś oczywistym, zwłaszcza przy porodzie. Tylko szeroko zakrojona reforma i zalecienia skierowane zarówno do osób bezpośrednio odpowiedzialnych za opiekę okołoporodową lekarzy, pielęgniarek i położnych jak i do osób odpowiedzialnych za organizację tej opieki i nadzorujących pracę podległego sobie personelu ordynatorów oddziałów, przełożonych pielęgniarek i dyrektorów szpitali może pomóc we wprowadzeniu korzystnych zmian. Ogromny problem stanowi niedostateczna ilość anestezjologów, ale nie można spychać problemu na boczny tor.
Moim zdaniem, to łamanie praw pacjentek. To nie personel szpitala decyduje o tym czy kobieta jest w stanie znieść ból i nie potrzebuje znieczulenia. Tylko kilka procent kobiet rodzi prawie w ogóle bez bólu. Reszta wspomina poród jako doświadczenie bolesne i męczące. Dzięki znieczuleniu zewnątrzoponowemu rodząca odczuwa skurcze jako mniej bolesne, jest bardziej zrelaksowana i spokojna, a jednocześnie może dalej chodzić i kontrolować co się z nią dzieje. Kolejną zaletą znieczulenia jest jego bezpieczeństwo. Powikłania zdarzają się niezwykle rzadko. Owszem, lekarz anestezjolog nadal jest niezastąpiony, ale nie można pozostawić pacjentki samej sobie. Kolejne projekty dotyczące "opieki okołoporodowej na wysokim poziomie" spełzają na niczym. Pacjentki i ich rodziny są bezsilne.
W tym roku weszły w życie nowe przepisy jeżeli chodzi o opiekę okołoporodową. Moim zdaniem było to bardzo potrzebne ponieważ wiele pacjentek skarżyło się na to w ankietach, że dochodziło do łamania ich praw na oddziałach ginekologiczno-położniczych. Moim zdaniem w żadnym wypadku nie powinno dochodzić do takich sytuacjach. Wspomniane oddziały są bardzo szczególnymi miejscami, na których konieczne jest stworzenie jak najlepszych warunków przyszłym mamom, które i tak bardzo stresują się zbliżającym się porodem lub wszelkimi komplikacjami, które mają miejsce w trakcie trwania ciąży. Dodatkowy stres z pewnością niekorzystnie wpływa na samą kobietę, a także rozwijające się dziecko. Na skutek silnego stresu może dojść przecież do przedwczesnego porodu, a takie sytuacje są oczywiście bardzo niebezpieczne niosące zagrożenie dla matki i dziecka. Jeżeli chodzi o znieczulenie wciąż pewne kwestie nie zostały zmienione, chodzi mi dokładniej o znieczulenie zewnątrzoponowego. Do jego wykonania wciąż koniecznajest zgoda lekarza. Zaletą wprowadzonych zmian jest jednak to, że odpowiedzialność za podanie leku rozkłada się teraz pomiędzy anestezjologa, a pielęgniarkę anestezjologiczną. Zdarzało się bowiem, że istniała możliwość podania leku, tylko nie było do tego uprawnionej osoby. Spowodowane jest to zapewne powszechnie obecnymi problemami kadrowymi, które w dużej mierze dotyczą także anestezjologów, a coraz częściej także pielęgniarek. Bardzo cieszy mnie to, że kobiety mogą przed porodem porozmawiać personelem medycznym odnośnie jego przebiegu. Aktualnie kobieta ma także możliwość konsultacji z anestezjologiem przed porodem. Jest to bardzo dobre rozwiązanie ponieważ wiele kobiet obawia się tego momentu, zwłaszcza w przypadku pierwszego porodu, lub kolejnego gdy w poprzednich pojawiały się niespodziewane komplikacje. Należy robić wszystko co jest zgodne z aktualną wiedzą aby nie narażać kobiety na niepotrzebny stres oraz ból. Zmiany w opiece okołoporodowej nie dotyczą tylko znieczulenia. W dużej mierze postawiono na to aby przeciwdziałać depresji poporodowej, która jak się okazuj występuje stosunkowo często. Do tej pory nie kładziono zbyt dużego nacisku na to, aby badać kobiety pod kątem ewentualnego rozwoju tej groźnej choroby. Wiele przyszłych matek boi się macierzyństwa, tego, że sobie nie poradzą. Często niestety znajdują się w takiej sytuacji, że nie mają bliskiej rodziny, a partner je opuścił. Nie dziwi mnie więc fakt, że mogą się tego obawiać. Przewlekły strach lub stres z tym związany może przyczyniać się do rozwoju depresji, która może się utrzymywać również bardzo długo po porodzie jeśli nie została odpowiednio wcześnie zdiagnozowana i leczona. Według nowych standardów kobieta ma być kilkukrotnie badania pod kątem wystąpienia objawów, które mogłyby sugerować rozwój depresji. Odbywać ma się to w 11-14 tygodniu ciąży, 33-37 tygodniu oraz po porodzie. Bardzo dobrym pomysłem będzie to, że do danego oddziału będzie przypisana konkretna specjalistka czy też specjalista. Odpowiednio szybka reakcja zmniejsza ryzyko pogłębienia się depresji, która wpływa niekorzystnie na matkę, a także na dziecko. Coraz większy nacisk kładzie się również na edukację odnośnie karmienie piersią. Moim zdaniem jest to bardzo dobry krok, ponieważ są matki, które pomimo tego, że mają pokarm, nie decydują się na karmienie dziecka piersią. Według mnie jest to spory błąd, ponieważ traci na tym sama matka, ale przede wszystkim małe dziecko. Pokarm matki jest możliwie najlepszym pożywieniem w pierwszych latach życia. Eksperci podkreślają aby czas karmienia piersią wynosił minimum 6 miesięcy. Pokarm matki zmienia swój skład w zależności od wieku dziecka, tak aby zapewnić w danym momencie najważniejsze składniki potrzebne do jego wzrostu i rozwoju. Dziecko w pierwszych miesiącach swojego życia nie ma jeszcze w pełni wykształconego układu odpornościowego. Wraz z mlekiem matki do jego organizmu dostają się gotowe przeciwciała, które stanowią ochronę organizmu. Również matka wiele korzysta na tym, że karmi dziecko. Po pierwsze i chyba według mnie najważniejsze, dzięki karmieniu naturalnym zmniejsza się ryzyko rozwoju raka piersi. Jest to bardzo częsty nowotwór wśród kobiet i wydaje mi się, że wszelkie formy działań profilaktycznych są niezmiernie istotne, aby nie doszło do jego rozwoju. Dzieje się tak prawdopodobnie, że wraz z pokarmem usuwane są komórki ze zmutowanym DNA, które mogłyby się przyczynić do rozwoju transformacji nowotworowej, prowadząc chociażby do rozwoju raka piersi. Mam nadzieję, że wprowadzone zmiany na stałe zagoszczą na oddziałach ginekologiczno-położniczych i kobiety będą mogły przebywać w bardziej komfortowych warunkach.
Trzeba tez pamiętać, że takie znieczulenie nie jest obojętne dla organizmu matki i Dziecka, chociaż oczywiście daje trochę "wytchnienia". Jak badali p. Wojciech Weigl i wsp., W ciągu ostatnich lat wzrost liczby znieczuleń zewnątrzoponowych (ZZO) obserwowano również w polskich szpitalach. Sama technika ZZO uległa istotnym zmianom. Początkowo stosowano środki miejscowo znieczulające w wysokich stężeniach, co powodowało upośledzenie ruchomości kończyn dolnych oraz trudności z parciem w II okresie porodu. Wprowadzenie niskich stężeń leków daje rodzącym możliwość poruszania się (tzw. walking anaesthesia), w mniejszym stopniu wpływa na odruch Fergusona oraz nie upośledza parcia. Mimo dużej skuteczności i postępu, który dokonał się w sposobie znieczulenia zewnątrzoponowego, metoda ta budzi kontrowersje i wielokrotnie podejmuje się temat jej wpływu na przebieg porodu. Ogromna liczba prac poświęconych temu zagadnieniu nadal nie przyniosła ostatecznego wyjaśnienia. Warto wspomnieć, iż większość tych publikacji pochodzi spoza Polski. Celem niniejszej pracy jest przeanalizowanie problemu wpływu znieczulenia zewnątrzoponowego na poród w warunkach polskich. Wpływ znieczulenia na poród, w tym na sam jego przebieg, zdrowie matki i przychodzące na świat dziecko, jest nadal tematem kontrowersyjnym i brak jest dobrej metody pozwalającej na zbadanie tego zagadnienia. Autorzy wielu badań wykazywali, iż u pacjentek, u których zastosowano ZZO obserwuje się: dłuższe porody, wyższy odsetek cięć cesarskich i porodów zabiegowych. Następnie wyciągano wnioski iż przyczyną tych powikłań jest znieczulenie . Wniosek taki opiera się na założeniu, że grupy pacjentek rodzące w znieczuleniu i bez niego są wyjściowo takie same. Kluczowe jest więc ustalenie, czy teza ta jest prawdziwa, czy – przeciwnie - istnieją różnice pomiędzy tymi grupami i czy można nimi tłumaczyć częstsze występowanie w grupie pacjentek znieczulanych zewnątrzoponowo niekorzystnego pod pewnymi względami przebiegu porodu. Pozwoliłoby to odpowiedzieć na pytanie, czy znieczulenie jest czynnikiem sprawczym tych powikłań, czy tylko ich zwiastunem. Część autorów uważa, że „trudny poród”, czyli taki, który powoli postępuje, sam w sobie jest obarczony większym ryzykiem zabiegowego ukończenia. Poród tego typu może wywołać silniejsze bóle już we wczesnej swojej fazie. Zachodzi zatem potrzeba zastosowania ZZO w tej grupie rodzących częściej niż w grupie kobiet ze względnie „sprawnym” przebiegiem porodu. Różnice potwierdzające tę tezę znaleźli również autorzy niniejszej pracy, porównując obie grupy pacjentek. Szczególnie interesujące wydaje się, iż średnia prędkość rozwierania szyjki macicy do osiągnięcia rozwarcia między 3-5cm w grupie, która później otrzymała znieczulenie, była istotnie mniejsza niż w grupie kontrolnej. Nie ma możliwości, aby o tym wyniku zaważyło ZZO, gdyż na tym etapie pacjentki w obu grupach nie otrzymywały znieczulenia. Warto dodać, że ta prędkość w grupie badanej wynosiła 15kg. Logicznym wnioskiem z tej obserwacji jest to, iż ZZO przyspiesza rozwieranie szyjki macicy. Być może zatem wydłużenie I okresu porodu w grupie badanej jest spowodowane wyjściową różnicą w prędkości przebiegu porodu, wynikającą najprawdopodobniej z odmienności pacjentek. Nie udało się znaleźć podobnego prostego wytłumaczenia dla wydłużenia II okresu porodu. Potwierdza to wiele innych publikacji. Pojawiające się coraz częściej rekomendacje odroczonego parcia w tym okresie podczas ZZO nie powinny w przyszłości zmienić obecnych wyników. Liczba cięć cesarskich nie zwiększyła się w grupie z ZZO. Podobny wynik zaobserwowało również wielu innych autorów. Natomiast większość z nich wskazuje na zwiększenie liczby zabiegowo ukończonych porodów. Chociaż nie odnotowano tego w naszym badaniu, obserwacje te są przekonywujące. Pozostaje pytanie, czy w związku ze słabnącą umiejętnością wykonywania zabiegowego ukończenia porodu drogą pochwową nie wpłynie to jednak na zwiększenie liczby cięć cesarskich. Pod pozornym brakiem różnic w odsetku cięć cesarskich w obecnym badaniu kryje się jednak znaczna odmienność wskazań do tego zabiegu. W grupie badanej, istotnie mniejszy był odsetek porodów operacyjnych z powodu zagrażającej zamartwicy wewnątrzmacicznej płodu, co zdaje się potwierdzać teorię, iż ból poprzez wiele mechanizmów powoduje zaburzenia przepływu maciczno – łożyskowego, a analgezja jego poprawę. Bardziej zagadkową kwestią jest ogromny wzrost liczby cięć cesarskich z powodu wysokiego prostego stania główki w grupie ZZO. W piśmiennictwie pojawiają się doniesienia, iż ZZO jest związane z zaburzeniem wstawiania się główki płodu do wchodu miednicy, a także z większym odsetkiem porodów z położenia główkowego potylicowego tylnego. Mogłoby to odpowiadać za wydłużenie II okresu. Pozostaje natomiast pytanie, czy tłumaczenie tego faktu zmniejszeniem napięcia mięśni przepony miednicznej wydaje się być słuszne w związku ze stosowaniem obecnie niskich stężeń środka miejscowo znieczulającego. Powraca zatem hipoteza, iż przedłużający się poród (a takim jest również poród z nieprawidłowościami wstawiania się główki płodu) powoduje większy ból sprawiając, że więcej pacjentek prosi o ZZO. Dobrym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłoby przeprowadzenie badania z randomizacją, z losowym przydzieleniem pacjentek do dwóch grup: ZZO lub innej formy analgezji (najczęściej opioidy dożylnie). Mimo pojawiania się takich prac, są one w większości obarczone znacznym błędem. Zbyt duża liczba pacjentek z powodu znacznego bólu przechodzi do grupy z ZZO. Problem wydaje się być zatem trudny do oceny i wymaga dalszych badań. U kobiet znieczulanych zewnątrzoponowo do porodu obserwuje się wydłużenie I okresu porodu, ale prawdopodobnie jest to spowodowane odmiennością znieczulanych pacjentek, a nie samym znieczuleniem, które przyspiesza rozwieranie szyjki macicy. ZZO nie wpływa na przebieg i powikłania III okresu porodu, jak również na stan urodzeniowy noworodków. Znieczulenie zewnątrzoponowe nie zwiększa częstości zabiegowego ukończenia porodu, jednakże wydaje się mieć wpływ na zmianę wskazań do cięcia cesarskiego. Natomiast zaburzenia wstawiania się części przodującej w porodach z ZZO mogą mieć związek z wydłużeniem II okresu porodu.
Opieka ginekologiczna wymaga systemowego podejścia, a nie tylko doraźnych rozwiązań. Głównymi problemami są mierniki satysfakcji pacjentów oraz finansowanie świadczeń. Dobrą informacją jest to, że czas oczekiwania na specjalistów nie stanowi problemów dla pacjentów. Czas oczekiwania na świadczenie w trybie CITO do poradni ginekologiczno-położniczej czy do oddziałów szpitalnych jest natychmiastowy. W zakresie przypadków planowych czas oczekiwania to około 2 dni do oddziałów szpitalnych oraz około 5 dni do poradni. Zatrudnienie psychologa w wymiarze co najmniej pół etatu to nowe wymaganie, jakie musi spełnić każdy oddział ginekologiczno-położniczy I i II stopnia referencyjności, a więc te, w których odbiera się porody naturalne i niepowikłane, w przeciwieństwie do tych z najwyższego III stopnia referencyjności. Według nowych założeń szpital na I poziomie opieki musi mieć zapewnioną całodobową opiekę przynajmniej jednego specjalisty. Nie musi zapewniać znieczulenia czy neonatologa. Z kolei szpital III poziomu musi zapewniać dwóch specjalistów, całodobową opiekę 3 lekarzy, konieczność zapewnienia znieczulenia śródporodowego, co wiąże się z zatrudnieniem 2 anestezjologów. Zgodnie z rekomendacjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) odsetek ciąż zakończonych cesarskim cięciem nie powinien przekraczać 10-15 procent.Warto wspomnieć o porodzie francuskim, który łączy w sobie poród naturalny i cesarskie cięcie. Oznacza redukcję bólu dla rodzącej i krótszy czas hospitalizacji. Do niedawna cieszył się popularnością jedynie we Francji i Izraelu, ale w 2020 roku po raz pierwszy przeprowadzili go polscy lekarze. Metoda ta polega na nacięciu powłok brzusznych, jednak w odmienny sposób, niż w przypadku cesarskiego cięcia. Specjalista nacina wówczas skórę brzucha ciężarnej, ale nie narusza jamy otrzewnej. Niewielkie nacięcie macicy nie służy temu, aby dziecko mogło zostać wyjęte przez lekarza, ale po to aby było stopniowo wypychane przez matkę. Noworodek pokonuje wówczas podobną drogę jak tą, która przechodziłby podczas porodu naturalnego. Ponadto nie ma konieczności założenia cewnika do pęcherza moczowego, a pacjentce podaje się znieczulenie, ale często w zredukowanej dawce, co przekłada się na szybszy powrót do samodzielności po porodzie. Matka uczestniczy w akcji porodowej, a dziecko wydostaje się z macicy stopniowo, dzięki naturalnemu parciu. Podczas porodu kobieta posługuje się specjalnym ustnikiem zwanym gwizdkiem, co pomaga jej wytworzyć odruch parcia. Przed porodem jest instruowana przez lekarzy, w jaki sposób należy go używać, a podczas rodzenia wspiera ją w tym operator. Poród brzuszny pozwala zminimalizować dolegliwości bólowe, które występują u wielu kobiet po cesarskim cięciu. Ponadto po urodzeniu dziecka kobieta znacznie szybciej odzyskuje sprawność. Jeżeli nie wystąpią żadne komplikacje, już po kilku godzinach może samodzielnie chodzić, jeść i opiekować się dzieckiem. W przypadku typowego cesarskiego cięcia matka potrzebuje więcej czasu, żeby dojść do siebie. Zabieg ten jest poważną interwencją chirurgiczną, a organizm potrzebuje czasu, aby się zregenerować. Zaletą porodu francuskiego jest także fakt, że zmniejsza on ryzyko chorób u noworodka, pozwala uniknąć komplikacji podczas porodu i eliminuje niebezpieczeństwo wystąpienia niepłodności u kobiety.W naszym kraju około połowa porodów odbywa się przez cesarskie cięcie. Niestety, powikłania możliwe po porodzie tą metodą są coraz bardziej znane na nich temat przeprowadza się co raz większą liczbę badań. Wśród nich wymienia się między innymi cukrzycę, astmę oskrzelową, choroby tarczycy, czy ADHD. Skłaniają one lekarzy do rozwoju chirurgicznych metod rozwiązywania ciąży i opracowaniu coraz to nowszych, bezpieczniejszych technik. Zdaniem ekspertów należy także skoncentrować się na kwestii dostępu do świadczeń ginekologiczno-położniczych na obszarach wiejskich. W sytuacjach nagłych pacjentki powinny kierować się do szpitala, ale jeśli mówimy o planowych wizytach i profilaktyce to nawet wiejskie ośrodki ginekologi będąc otwarte raz w tygodniu byłby w stanie zrealizować potrzeby mieszkańców. Ograniczeniem jest jednak wymóg przy podpisaniu umowy gabinetu z NFZ dotyczący czasu otwarcia w tygodniu. Wymóg 6 dni i popołudniowych godzin otwarcia w tygodniu jest nie niemożliwa do zrealizowania.Jak wskazują badania, kobiety w ciąży są zagrożone ciężkim przebiegiem infekcji koronawirusem objawiającym się m.in. zespołem ostrej niewydolności oddechowej. Ten stan w czasie ciąży wiąże się ze zwiększonym ryzykiem porodu przedwczesnego, poronienia i innych niekorzystnych skutków dla zdrowia matki i noworodka. Wyniki innego badania wykazały, że u zakażonych kobiet występuje o 60 do 97 procent zwiększone ryzyko przedwczesnego porodu. U zakażonych kobiet z gorączką i niewydolnością oddechową stwierdzili pięciokrotny wzrost powikłań u noworodków, w tym niedojrzałość płuc, uszkodzenie mózgu i zaburzenia wzroku. Spośród dzieci urodzonych przez chore matki, jedenaście procent uzyskało pozytywny wynik testu na koronawirusa. Jednakże infekcje przenoszone na dzieci nie wydają się być związane z karmieniem piersią. Badanie łączy je raczej z porodem przez cesarskie cięcie. Szczepienie kobiet w ciąży przeciwko COVID-19 szczepionką mRNA nie wpływa na zwiększone ryzyko poronienia. Anemia może mieć negatywny wpływ nie tylko na przebieg porodu i rozwój ciąży, ale również na płód i noworodka. Z tego względu nie można lekceważyć żadnych jej objawów. Podczas niedokrwistości wzrasta ryzyko: poronienia, porodu przedwczesnego, a także wewnątrzmacicznego zahamowania wzrastania płodu, a w najgorszym scenariuszu do jego śmierci. Jednym z podstawowych i najprostszych sposobów walki z anemią jest wzbogacenie diety w produkty bogate żelazo. Produktami zawierającymi znaczne ilości żelaza są pokarmy pochodzenia zwierzęcego: mięso, przede wszystkim cielęcina, podroby, wołowina oraz ryby. W diecie nie powinno zabraknąć również warzyw m.in.: brokułów, szpinaku, botwinki czy nasion roślin strączkowych. Niestety, żelazo pochodzenia roślinnego jest gorzej przyswajalne przez organizm. Dlatego istotne jest nie tylko dostarczanie do organizmu odpowiednich ilości żelaza, ale również spożywanie składników, które pozwolą na jego lepsze wchłanianie np. witaminę C, witaminy B12, B6, foliany. Jak pokazują badania, ogromną rolę odgrywa w tym procesie także laktoferyna. Warto wspomnieć o wynikach badania, z których wynika, że aż 95 procent polskich kobiet ciężarnych, które nie stosowały suplementacji żelazem miało obniżone zapasy ferrytyny, co jest czynnikiem zwiększonego ryzyka rozwoju niedokrwistości w ciąży. Udowodniono, że laktoferyna pozytywnie wpływa na poprawę parametrów krwi w tym Hb, poziomu ferrytyny u kobiet ciężarnych z anemią szczególne ma to znaczenie od II trymestru ciąży, ponieważ w tym okresie zwiększa się naturalnie ryzyko wystąpienia niedokrwistości. Laktoferyna sprawia, że dochodzi do odblokowania zapasów żelaza zmagazynowanych w wątrobie. Ponadto korzystnie wpływa ona na lepszą przyswajalność żelaza z diety w jelitach. To zadanie pełni dzięki zdolności mocnego i odwracalnego wiązania jonów żelaza. Wbrew pozorom, dieta kobiety w ciąży jest bardzo zbliżona do zaleceń dotyczących zdrowego odżywiania całej populacji. Jedząc zgodnie z piramidą żywienia i wybierając niskoprzetworzone produkty, z pewnością uda się pokryć zapotrzebowanie na większość składników samą dietą. Zapotrzebowanie na białko, witaminy i składniki mineralne w większości przypadków wzrasta o około jedną piątą. w stosunku do zapotrzebowania sprzed ciąży. Przykładowo ilość potrzebnego w ciąży białka wynosi 1,2 g/kg masy ciała, a przed ciążą około 1 g/kg masy ciała. Warto zatem zadbać o to, aby w każdym posiłku pojawiały się produkty bogate w proteiny, ale zdecydowanie nie trzeba, a wręcz nie należy z nimi przesadzać.W ciąży nie można spożywać alkoholu, ponieważ nawet niewielkie ilości mogą zagrozić rozwijającemu się w łonie dziecku i determinować powstanie tzw. alkoholowego zespołu płodowego (FAS). Nie jest prawdą to, że czerwone wino pomaga zintensyfikować procesy krwiotwórcze. To samo dotyczy palenia tytoniu. Przez cały okres ciąży należy powstrzymać się od sięgania po papierosy.