Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł i wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko uczestniczyli 21 grudnia w Radomiu w oficjalnym odbiorze dentobusów.
„Spotykamy się w Radomiu z okazji odbioru mobilnych gabinetów stomatologicznych, które znajdują swoje miejsce w ważnym elemencie naszej polityki zdrowotnej, skierowanej na prewencję, promocję zdrowia i leczenie najmłodszych” – mówił minister zdrowia na briefingu prasowym poprzedzającym odbiór dentobusów.
Resort zdrowia aakupił 16 dentobusów. Są to w pełni wyposażone gabinety zabiegowe z aparatami RTG i narzędziami do leczenia stomatologicznego uzębienia dzieci.
„Te 16 samochodów to początek walki z próchnicą u dzieci, którą będziemy realizować także w najmniejszych miejscowościach i najmniejszych szkołach, w których nie ma miejsca i możliwości zorganizowania gabinetu szkolnego” – mówił minister Radziwiłł. „Dentobusy to także działania profilaktyczne i uświadamiające, bo próchnica to choroba, która ma ogromy wpływ na nasze zdrowie w przyszłości” – dodał.
Ministerstwo przekaże dentobusy wojewodom, a ci udostępnią je nieodpłatnie świadczeniodawcom wybranym do udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w danych dentobusach.
Koszty świadczeń zdrowotnych z zakresu leczenia stomatologicznego udzielane w dentobusie będą pokrywane od 2018 r. w ramach środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Obecnie resort pracuje nad szczegółowym sposobem organizacji i finansowania tych świadczeń.
Komentarze
[ z 3]
Dentobusy dadzą szansę na odpowiednią opiekę stomatologiczną w miasteczkach i wsiach, gdzie nie ma gabinetów dentystycznych. 16 dentobusów daje wiele możliwości. Oby jak najszybciej zaczęły służyć dzieciom i nie tylko. Próchnica to choroba, która ma wpływ na cały nasz organizm. Nieleczona może mieć poważne skutki, dlatego bardzo ważne są regularne kontrole i profilaktyka.
Sam pomysł dentobusów wydaje się być bardzo cieakwym rozwiązaniem jeżeli chodzi o dotarcie do osób, w pobliżu których trudno jest otrzymać świadczenia stomatologiczne. Sytuacja jeżeli chodzi o te leczenie w naszym kraju w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia według mnie jest zdecydowanie w zbyt małym stopniu finansowana. Eksperci zauważają, że kwotę przeznaczaną na leczenie stomatologiczne zmniejszono w planie NFZ na 2019 r. aż o 50 mln zł w stosunku do bieżącego roku. Jeden z posłów wskazał w interpelacji do ministra zdrowia, że w ciągu ostatnich 10 lat procentowy udział stomatologii w wydatkach Funduszu zmniejszył się niemal o jedną trzecią: z 3,83 procent w 2008 roku do 2,45 procent w 2018 roku. Tymczasem, jak przekonują specjaliści, nakłady powinny zostać zwiększone przynajmniej dwukrotnie. Próby zmian i prowadzenie dentobusów to działania pozorne, które niestety nie są w stanie rozwiązać problemów fatalnego stanu uzębienia dzieci i młodzieży. Nieprzemyślaną według mnie kwestią jest to, że zanim zakupiono dentobusy tak naprawdę nie zorientowano się, kto chce w nich pracować. Stawki za pracę w nich są naprawdę niskie porównując je do pracy w gabinetach stacjonarnych, w których komfort pracy jest również dużo większy. Za pracę mobilną, z dala od domu, w nieco trudniejszych warunkach powinno być dużo lepsze wynagrodzenie. Pojawiają się również dodatkowe koszty. Poza wydatkami związanymi z prowadzeniem gabinetu, dochodzą koszty eksploatacji samochodu, od benzyny, przez ubezpieczenia aż po pensję kierowcy z stosownymi uprawnieniami. Według nowoczesnej stomatologii dąży się dziś do tego, by zachowane były standardy leczenia interdyscyplinarnego, wielofazowego. Dentobusy takich możliwości nie mają. Zakres usług jest w nim bardzo ograniczony, nieprzystający do współczesnych standardów. Jeżeli dentobus pojawi się w jednym miejscu, to co najwyżej dziecku może być zaoferowany przegląd lub przeleczenie prostego ubytku, a dalsze leczenie musi być przeprowadzone w pobliżu miejsca zamieszkania. Doskonale wiemy, że w wielu aspektach lekarze mają odmienne zdanie co do leczenia poszczególnych przypadków, co może wiązać się z licznymi nieporozumieniami. Według mnie idealnym rozwiązaniem byłoby powrócenie do dawnych zwyczajów, mianowicie chodzi mi o to aby w szkołach ponownie pojawili się lekarzy dentyści, którzy na bieżąco będą mogli monitorować stan uzębienia wśród uczniów. Częste przeglądy na pewno przyczynią się do redukcji próchnicy o co stomatolodzy starają się już od tak dawna. Problem jak się okazuje z uwagi na wciąż niskie nakłady pieniężne będzie mógł być ograniczony tylko do działań profilaktycznych. W ciągu ostatnich 10 lat procentowy udział stomatologii w wydatkach NFZ zmniejszył się niemal o jedną trzecią – z 3,83 proc. w 2008 r. do 2,45 proc. w tym roku. A w 2019 r. ma być jeszcze gorzej. Kolejnym problemem, który się pojawią jest otrzymywanie zgód na leczenie od rodziców dzieci uczących się w szkołach. Dentobusy bowiem w wielu przypadkach odwiedzają właśnie szkoły, które są miejscem gdzie ilość pacjentów przyjętych może być bardzo dużo, co przenosi się na korzyści zarówno dla stomatologów, ale przede wszystkim dzieci. W innych miejscach w ciągu dnia dzieci nie są pod opieką, a rodzicę często nie mają czasu aby stawić się do stomatologa. W niektórych przypadkach pojawia się jeden pewien problem. Przeprowadzenie badań czy zabiegów u dzieci wymaga zgody rodzica. W przypadkach zbadania ucznia może wystarczyć zgoda ogólna, wydawana zwykle przed wizytą, to jeśli chodzi np. o usunięcie zęba - potrzebna jest konkretna zgoda na taki zabieg. A kiedy dentobus przyjedzie do szkoły w godzinach lekcji na miejscu najpewniej nie będzie rodzica, który może wyrazić taką zgodę. Zaczynając leczenie bez tego, dentysta naraża się na kłopoty prawne. Problem próchnicy w Polsce jest naprawdę duży i odpowiednie działanie powinno zostać wdrożone już dawno. Próchnica dotyka w naszym kraju blisko 90 procent uczniów. Jak wynika z danych resortu zdrowia, ma ją co drugi trzylatek, a 2 proc. dwunastolatków i co dziesiąty osiemnastolatek nie ma już co najmniej jednego zęba, który musiał zostać wyrwany z powodu próchnicy. Porównując to z krajami skandynawskimi, problem co do tej choroby wynosi zaledwie kilkanaście procent. Według oczekiwań zainteresowanie dentobusami, które miały przyjmować dosyć duża ilość pacjentów, nie jest zbyt duże. Przez cztery miesiące udzielono w nich porad zaledwie 6,7 tysiąca dzieci. Dla porównania w 2017 roku z porad stomatologicznych finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia skorzystały bowiem 2 miliony pacjentów poniżej 18 roku życia. To niestety pokazuje, że ta decyzja nie była zbyt trafna i pieniądze przeznaczone na dentobusy mogłyby być z spokojnie przekazane na świadczenie stomatologiczne, na które przeznacza się coraz mniejsze ilości pieniędzy, pomimo stale dużego problemu jakim jest uzębienie nie tylko dzieci, ale bardzo dużej liczby Polaków.
Dbania o jamę ustną należy uczyć dzieci jak najwcześniej, nawet przed wyrżnięciem się pierwszego zęba. Zaleca się przemywanie dziąseł niemowlaka płatkiem kosmetycznym zwilżonym przegotowaną, letnią wodą lub naparem z rumianku. Taki zabieg warto wykonywać codziennie wieczorem do momentu, gdy pojawi się pierwszy ząb. Przemywanie jamy ustnej niemowlaka każdego dnia zapobiega występowaniu pleśniawek. Pielęgnowanie dziąseł przez delikatne masowanie, łagodzi ból w trakcie ząbkowania, ułatwia też ich wyrzynanie. Podczas ząbkowania warto w przemywaniu stosować wspomniany napar z rumianku, gdyż działa przeciwzapalnie. Napar z szałwii natomiast ma działanie odkażające i ściągające. Dobrą stroną wczesnej pielęgnacji jamy ustnej dziecka jest przyzwyczajenie malucha do ruchu w jego buzi. Dzięki temu niemowlę dobrze znosi pierwsze próby mycia zębów szczoteczką i tuż po wyrżnięciu się pierwszego zęba rodzic powinien uczyć ich szczotkowania. Aktualne badania sugerują, że infekcja koronawirusem obejmuje m.in. oddziaływanie na komórki poprzez receptor enzymu konwertującego angiotensynę 2 (ACE2). Z tego powodu komórki błony śluzowej języka i gruczołów ślinowych mogą być rezerwuarem wirusa, a w konsekwencji również objęte stanem zapalnym. Interakcja SARS-CoV-2 z receptorami ACE2 może też osłabiać wrażliwość kubków smakowych, wywołując ewentualnie dysfunkcje w odczuciu smaku. Najczęściej opisywane są zaburzenia smaku pod postacią zmian ilościowych i jakościowych o zróżniowowanym stopniu nasilenia. Wśród pacjentów chorujących na COVID-19 zaburzenia smaku są bardzo powszechne i obejmują aż 45 procent pacjentów. Najnowsze publikacje na temat zmian na powierzchni błony śluzowej jamy ustnej w przebiegu COVID-19 zwracają uwagę na możliwy związek z uszkodzeniem tkanek lub powikłaniami trombocytopenii, terapii przeciwzakrzepowej, rozsianych wykrzepianiem wewnątrznaczyniowym i ogólnoustrojowym zapaleniem. Podobnie jak w przypadku innych chorób wirusowych, w przebiegu których obserwowane są zmiany patologiczne na powierzchni błony śluzowej jamy ustnej, podczas infekcji koronawirusem mogą występować zmiany o charakterze pęcherzy, nadżerek i owrzodzeń. Przerwanie ciągłości powierzchni błony śluzowej jamy ustnej może być również związane z dysbiozą w przebiegu infekcji wirusowej. Obecny czas nie sprzyja wizytom u stomatologa, ale o tym jak ważne są dbałość i higiena ma przypominać co roku organizowany Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej. Według WHO w pandemii, blisko osiemdziesiąt procent krajów raportuje częściowe lub całkowite problemy w działaniu gabinetów dentystycznych, a polscy stomatolodzy zauważyli spadek pacjentów nawet o połowę. Światowa Federacja Dentystyczna wskazuje, że próchnica zębów jest jedną z najpowszechniejszych chorób na świecie i że aż 90% populacji zmaga się z problemami jamy ustnej. Według danych ponad 80 proc. ozdrowieńców doznało uszkodzenia jamy ustnej lub otaczających ją struktur. Do najczęstszych powikłań po przechorowaniu COVID-19 należy powiększenie gruczołów ślinowych i suchość w ustach. Wiadomo, że związkiem niezbędnym dla bakterii powodujących próchnicę są węglowodany ulegające w jamie ustnej fermentacji. Nadmiar cukrów prostych w diecie małych dzieci powoduje bardzo szybkie zakwaszenie płytki nazębnej i demineralizację szkliwa. Im częściej dziecko spożywa przekąski takie jak bułkę, herbatniki czy biszkopty, tym bardziej wydłuża się czas utrzymywania się niekorzystnego pH w jamie ustnej. W takich warunkach bakterie mogą dalej swobodnie produkować kwasy, co przyczynia się do powstawania ubytków. Udowodniono również, że znacznie bardziej próchnica częściej powstaje przez produkty zawierające sacharozę (cukier) i jednocześnie skrobię (np. słodka bułka) niż zawierające sam cukry proste. Według Światowej Organizacji Zdrowia wady zgryzu są trzecim, po próchnicy i chorobach przyzębia, najbardziej rozpowszechnionym problemem zdrowotnym jamy ustnej. Badania sugerują, że z ich powodu cierpi ponad 90 procent obywateli naszego kraju, a co drugi z nich powinien być leczony ortodontycznie. Wady zgryzu utrudniają codzienne funkcjonowanie. Problemem mogą być np. trudności z przyjmowaniem pokarmów, z oddychaniem, ale także zaburzona estetyka i proporcje twarzy. Szczególnie w wadach szkieletowych mamy do czynienia z dużym wpływem tych nieprawidłowości na wygląd twarzy. Kości szczęki i kości żuchwy mogą być rozwinięte w nadmiarze, niedorozwinięte lub umieszczone w nieprawidłowych relacjach względem siebie. To wszystko wpływa na wygląd twarzy, bo jest widoczne w zaburzonej estetyce tkanek miękkich. Takie przyczyny można jednak usunąć poprzez odpowiednie leczenie chirurgiczne. E-papierosy traktowane przez młodych ludzi jako niegroźne inhalatory, niekorzystnie wpływają na równowagę flory bakteryjnej w jamie ustnej, tworząc warunki do rozwoju groźnych chorób. Zaledwie po czterech miesiącach użytkowania e-papierosów skład bakteryjny jamy ustnej zmieniał się diametralnie i wywoływał stan podobny do zapalenia przyzębia, niebezpiecznego schorzenia, które nieleczone może prowadzić do rozwoju chorób sercowo-naczyniowych. Choroby ogólnoustrojowe oddziaływują bezpośrednio na stan jamy ustnej. Cukrzyca jest jedną z chorób systemowych, której wpływ na zdrowie jamy ustnej jest niebagatelny. Co ciekawe związek między cukrzycą a zdrowiem jamy ustnej ma charakter bardzo duża. Choroba ta wpływa na zdrowie jamy ustnej, a stan zdrowia jamy ustnej przesądza o przebiegu cukrzycy. Cukrzyca ma wpływ na ilość śliny wydzielanej przez ślinianki. Obniżone wydzielanie śliny prowadzi do suchości w jamie ustnej, zmiany Ph śliny, a także może wywołać grzybicę w jej obrębie. Cukrzyca w niekorzystny sposób wpływa na rozwój chorób przyzębia. Chorzy na cukrzycę doświadczają przyśpieszonej utraty kości w szczęce i zapalenia przyzębia. Niekontrolowane zapalenie przyzębia może skutkować utratą zębów. Co ciekawe doświadczony lekarz dentysta, po szczegółowym badaniu jamy ustnej może rozpoznać cukrzycę. Jeżeli pacjent ma zmiany na błonie śluzowej, suchość w ustach, pieczenie w jamie ustnej, choroby przyzębia i ropienie, to jest znaczne prawdopodobieństwo, że cierpi także na cukrzycę. Osoby chore na cukrzycę mają większą zapadalność na paradontozę i próchnicę. Paradontoza prowadzi do tworzenia się kieszonek wokół zębów i implantów, oraz do osłabienia kości. W porównaniu do osób zdrowych cukrzycy częściej chorują na grzybicę jamy ustnej, owrzodzenia i pieczenie języka. Częstą przypadłością jest suchość jamy ustnej, która prowadzi do problemów z przełykaniem, mówieniem oraz nieprzyjemnym zapachem z ust. Zmniejszone wydzielanie śliny w dość krótkim czasie powoduje rozwój próchnicy. Badania pokazują również, że zapalenie przyzębia negatywnie wpływa na kontrolę glikemii w cukrzycy oraz poziom cukru we krwi u pacjentów, którzy nie chorują na cukrzycę. U chorych na tę chorobę, którzy nie dbają o stan jamy ustnej częściej dochodzi do powikłań. Eksperci są zgodni co do tego, że istnieje związek pomiędzy chorobami przyzębia i próchnicą, a występowaniem przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, przewlekłej choroby nerek, reumatoidalnego zapalenia stawów, zaburzeń poznawczych, zespołu metabolicznego, choroby wrzodowej oraz niektórych chorób nowotworowych. Według zaleceń Polskiego Towarzystwa Stomatologii Dziecięcej, adaptacyjna wizyta u dentysty powinna mieć miejsce do 6 miesięcy od pojawienia się pierwszego ząbka, jednak nie później niż przed ukończeniem pierwszego roku życia dziecka. Podczas pierwszej wizyty stomatolog oceni zgryz, stan pierwszych ząbków i sprawdzi, czy nie rozwija się próchnica. Następne wizyty powinny mieć miejsce co 3–6 miesięcy. Dzięki temu dziecko oswoi się z gabinetem stomatologicznym i w przyszłości nie będzie się bać dentysty. Wyniki badań pokazują, że dzieci przed ukończeniem trzeciego roku życia mają średnio niecałe dwa chore zęby, a w wieku sześciu lat już prawie cztery i pół. Lekarzy dentystów niepokoi też obecność próchnicy w wyrzynających się zębach stałych pierwszych trzonowych. Występuje ona u prawie dziesięciu procent pięciolatków i dwudziestu procent sześciolatków. Zalecenia Polskiego Towarzystwa Stomatologii Dziecięcej mówią jasno, że rodzice powinni szczotkować zęby swojego dziecka do 8 roku życia. Równocześnie powinni uczyć je przeprowadzania tych zabiegów samodzielnie. W kolejnych latach opiekunowie powinni zawsze poprawiać po swoim dziecku oczyszczanie zębów, pomagać mu i kontrolować jakość higieny jamy ustnej nawet do 10-12 roku życia.