26-letnia pacjentka, której lekarze z Centrum Onkologii w Gliwicach replantowali skalp, jest w dobrym stanie i zadowolona z efektów operacji. Kobieta uległa wypadkowi podczas prac rolniczych. Maszyna wciągnęła jej kok, zrywając włosy wraz ze skórą z głowy oraz części szyi i twarzy.
Zabieg wykonany przez zespół pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego był jedną z największych replantacji powłok okolic twarzoczaszki, a jednocześnie pierwszą tego typu operacją przeprowadzoną w gliwickim ośrodku.
W poniedziałek, po piątej dobie od zabiegu, lekarze poinformowali o aktualnym stanie zdrowia kobiety.
„Po kilku dobach unaczynienie, czyli dobry dopływ krwi, co jest warunkiem prawidłowego gojenia i tego efektu, którego oczekujemy, nie budzi zastrzeżeń. Chora jest w trakcie rehabilitacji, w stanie ogólnym dobrym” - powiedział podczas konferencji prasowej prof. Maciejewski. U chorej nie stwierdzono ubytków neurologicznych w zakresie funkcji głowy i szyi, nie ma też jakiejkolwiek czynnej infekcji.
Kobieta po wypadku miała bardzo rozległe obrażenia. „Został zerwany skalp obejmujący okolicę czołową, nasadę nosa, łuki brwiowe, części uszu, okolicę ciemieniową, skroniowe, potyliczno-karkową część skóry szyi” - wyliczał prof. Maciejewski.
Do wypadku doszło we wtorek. Poszkodowana mieszka w okolicach Sosnowca, najpierw pogotowie przewiozło ją do tamtejszego szpitala. Lekarze z Gliwic po informacji po wypadku szybko skompletowali zespół, pomimo braku ostrych dyżurów chirurgicznych. Sam zabieg trwał ok. ośmiu godzin, udział w nim wzięło pięciu chirurgów z zespołu rekonstrukcyjnego oraz dwóch anestezjologów i cztery instrumentariuszki.
Mimo ośmiogodzinnego czasu niedokrwienia lekarze przywrócili prawidłowe ukrwienie i żywotność replantu. Przywrócono w całości oderwane powłoki mózgo- i twarzoczaszki z wykorzystaniem licznych mikrozespoleń tętniczych i żylnych. Te struktury były skrajnie małe – obkurczone, trudne do zlokalizowania – opisywali chirurdzy.
„Replantacja skalpu to nie jest proste przyszycie oderwanych powłok z głowy, z czaszki. To przede wszystkim wykonanie mikrozespoleń naczyniowych, czyli odtworzenie układu krążenia, który został przerwany” - podkreślił podczas konferencji chirurg dr Mirosław Dobrut. Lekarze musieli połączyć skrajnie małe naczynia, o średnicy poniżej 1 milimetra. Struktury naczyniowe były przedłużane przy pomocy pomostów żylnych pobranych z przedramion.
Źródło: www.kurier.pap.pl
Komentarze
[ z 3]
To straszne kiedy podobna tragedia dotyka człowieka, a już w szczególności kobietę i to w tak młodym wieku. Mało kto by mógł się spodziewać, że podczas wykonywania prac rolniczych, może go spotkać podobne zdarzenie. A niestety ryzyko chyba wcale nie jest tak małe, ponieważ przed kilkoma laty podobny przypadek pacjentki zdarzył się w Łodzi. Również zdarzenie miało miejsce podczas wykonywania prac rolnych na polu kiedy to włosy kobiety wkręciły się w część obrotową pługa i zerwały skalp z głowy i fragmentu twarzy. Wielkie wyzwanie dla zespołu lekarzy, aby przywrócić po takim zdarzeniu nie tyle ładny, co normalny wygląd. Kolejny przykład, dlaczego medycyna plastyczna powinna być traktowana na równi poważnie z innymi specjalizacjami chirurgicznymi. Bo nie wydaje mi się, aby podobne zabiegu mogły należeć do prostych i aby wykonanie podobnej operacji nie stanowiło prawdziwego wyzwania. Żywię szczere nadzieje, że i u tej pacjentki uda się pomyślnie przeprowadzić wszelkie zabiegu mające na celu przywrócenie jej zdrowia i wyglądu jak najbardziej zbliżonego do tego sprzed wypadku.
Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy jaką wykonali chirurdzy. Operacja pozwoli pacjentce wrócić do normalnego życia i choć trochę zapomnieć o traumie jaką przeżyła. Bardzo ważne jest zaangażowanie lekarzy w podobne przedsięwzięcia. Zawsze powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc pacjentowi, nieważne jak trudny może być zabieg. Powrót do zdrowia każdego człowieka jest bezcenny i to zaszczyt móc się do tego przyczynić. Mam nadzieję, że stan pacjentki z każdym dniem będzie się poprawiał i kiedyś to tragiczne wydarzenie będzie tylko dalekim wspomnieniem.
Na polskich wsiach nadal takie przypadki to codzienność. Dzieciaki, które pomagają na polu, żony czy inni członkowie rodziny obsługujący sprzęt rolniczy bez uprawnień, a potem nieszczęście. Mam nadzieję, że takie pojedyncze, małe gospodarstwa powoli na stałe znikną z naszego kraju. Ani to opłacalne pod względem ekonomicznym, ani bezpieczne. Rolnictwo powinno być normalnym biznesem, gdzie są przestrzegane reguły, pracują wyszkolone do tej pracy osoby i przestrzega się przepisów BHP. Chwila nieuwagi i mamy nieszczęście jak to opisane w artykule. Gratulacje dla chirurgów, którzy wykonali te operacje. Chirurgia plastyczna była zawsze dla mnie fascynującą dziedziną, do której nie mam ani 1% predyspozycji, ale niezmiernie przez to mnie zaskakiwała, jak wiele potrafi zdziałać. Brawo.