Tegoroczny zdobywca Nobla z dziedziny fizjologii i medycyny - prof. Svante Pääbo rozpoczął zupełnie nową erę badań antropologicznych, choć wielu sceptycznie odnosiło się do jego pierwszych badań - zauważa dr Wioletta Nowaczewska, ekspertka z Zakładu Biologii Człowieka na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dr Nowaczewska współpracowała naukowo z dr Mateją Hajdinjak należącą do zespołu noblisty. Badania te dotyczyły analizy mitochondrialnego DNA neandertalczyków odkrytych na terenie Polski.
Jak ogłosił w poniedziałek Komitet Noblowski, Nagroda Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny przypadła prof. Svante Pääbo - szwedzkiemu biologowi, który jako pierwszy odczytał genom neandertalczyka. To umożliwiło nowego typu badania ewolucji ludzkiego gatunku.
Choć dla niektórych decyzja Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk była niemałym zaskoczeniem, dla części specjalistów to naturalny wybór. „Bardzo się cieszę z sukcesu prof. Svante Pääbo i powiem szczerze, że spodziewałam się tej nagrody. Osobiście przeżywam duże emocje, ponieważ prace profesora fascynowały mnie już, gdy byłam studentką. Dla mnie to był zupełnie inny wymiar nauki, jeśli chodzi o badanie ewolucji człowieka. Jestem antropologiem fizycznym, więc specjalizuję się w badaniach szczątków kostnych, a w 1997 roku prof. Pääbo uczynił dla nas dostępnym zupełnie nowy obszar wiedzy o naszych przodkach i dzisiejszym człowieku. Kojarzy mi się to z odkrywaniem nowych lądów w dawniejszych czasach” - mówi dr Wioletta Nowaczewska.
W 1997 roku udało się odczytać mitochondrialne DNA neandertalczyka. Mitochondria to małe, produkujące energię struktury wewnątrz komórek. Mają one własne, niewielkie koliste odcinki DNA.
„Kierowany przez profesora zespół odczytał wtedy mitochondrialne DNA pochodzące od pierwszego w historii rozpoznanego neandertalczyka. A potem nastąpił dynamiczny rozwój badań. W 2006 roku profesor zapowiedział odczytanie genomu neandertalczyków i już w 2010 roku to zrealizował. Mówimy zatem o naprawdę szybkim tempie. Potem był kolejny sukces - odkrycie zupełnie nowej kopalnej istoty ludzkiej - denisowianina - na podstawie analizy mitochondrialnego DNA pobranego z paliczka dziewczynki znalezionego w Jaskini Denisowa” - opowiada ekspertka.
Wiadomo też coraz więcej o samych neandertalczykach oraz nas samych.
„Znamy już DNA jądrowe neandertalczyków, których szczątki pochodziły z ponad 10 stanowisk – głównie europejskich. Okazało się też, że zarówno neandertalczycy, jak i denisowianie krzyżowali się z dawnymi przedstawicielami Homo sapiens. Znaleziono nawet szczątki kopalnego reprezentanta naszego gatunku, w przypadku którego badania DNA wykazały, że jego przodek zaledwie sprzed kilku pokoleń krzyżował się z neandertalczykiem. Znaleziono też hybrydę między neandertalczykiem i denisowianinem zidentyfikowaną genetycznie. Część populacji nosi więc geny neandertalczyków, ale też denisowian. Jeśli na przykład chodzi o mieszkańców Europy, to każdy z nas może mieć średnio od 1 do 2 proc. genomu neandertalskiego. Będąc na studiach nigdy nie przypuszczałam, że uzyskanie takiej wiedzy będzie możliwe. Jako ciekawostkę podam, że ostatnio sprawdziłam swoje własne DNA i wyniki pokazały, że także posiadam geny neandertalczyków, których szczątki odnaleziono na stanowiskach: Vindija i El Sidrón” - podkreśla badaczka.
Geny te mogą mieć przy tym niebagatelne znaczenie. „Zupełnie niedawno, po wybuchu pandemii, odkryto, że pewna część genomu znajdująca się na trzecim chromosomie odziedziczona po neandertalczykach nasila ryzyko cięższego przebiegu COVID-19. Analizowane są także różnice w powstawaniu komórek nerwowych w przednim obszarze mózgowia między nami a neandertalczykami, badany jest także wpływ genów neandertalskich na kształt naszej czaszki” - mówi dr Nowaczewska.
Poszczególne geny i ich wpływ są dopiero przedmiotem badań, ale na podstawie teorii ewolucji można stwierdzić, że „mieszanie genów” między dawnymi istotami ludzkimi mogło być korzystne.
„Na pewno miało one dobre i złe strony, ale geny te utrzymały się w ludzkiej populacji, a to świadczy, że sumarycznie raczej przyniosły nam korzyści. Myślę, że główna zaleta wymieszania genów to zwiększenie różnorodności genetycznej, a to pomaga populacji się dostosowywać do różnych warunków środowiskowych” - tłumaczy antropolożka.
W nadchodzących latach można się z dużą pewnością spodziewać kolejnych rewelacji.
„Dzisiaj nie ma mowy o tworzeniu ewolucyjnych modeli bez opierania się na genetyce, a metody te stają się coraz doskonalsze. Co więcej, obecnie mówi się już o analizie nie tylko genów, ale także dawnych białek. Mogą one udzielić cennych informacji tam, gdzie genom został już zbyt mocno zniszczony. Oprócz przodków ludzi badane są inne gatunki, na przykład naczelne – można porównywać ich genom z ludzkim. Nowe odkrycia jeszcze przed nami, a zawdzięczamy to niezwykłej intuicji i wrażliwości naukowej prof. Pääbo, a także niebywałej odwadze. W tamtym czasie do prowadzonych przez niego badań świat naukowy odnosił się bowiem mocno sceptycznie, ale on był skupiony na celu i go osiągnął" – podkreśla dr Nowaczewska.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Marek Matacz
Komentarze
[ z 0]