Badania przesiewowe wykazały, że nawet co 5-6 dziecko w szkole podstawowej może mieć problemy ze słuchem, które mogą utrudniać rozwój i stanowić przyczynę kłopotów z nauką – powiedział PAP konsultant krajowy w dziedzinie otolaryngologii prof. Henryk Skarżyński.
Przesiewowymi badaniami słuchu objęto w Polsce od 2000 r. ponad 1 mln dzieci ze szkół podstawowych. Badania prowadzone są w populacji dzieci rozpoczynających edukację szkolną wspólnie z różnymi partnerami m.in. z samorządami miast i województw oraz z KRUS na terenach wiejskich.
"O ile u noworodków wady słuchu występują u 1-2 dzieci na tysiąc, to u pierwszoklasistów jest to już 17 do 19 procent. Zaburzenia słuchu mają wpływ na codzienne funkcjonowanie i rozwój oraz na to, jak dzieci się uczą. Skala problemu jest olbrzymia. Wiemy, że wczesne wykrycie wady jest kluczowe dla sukcesu procesu terapeutycznego" – powiedział prof. Skarżyński.
Co jest powodem tak dużego wzrostu zaburzeń słuchu? Według specjalistów po kilku latach życia ujawniają się wady wrodzone, problemy mogą mieć dzieci cierpiące na często nawracające infekcje górnych dróg oddechowych oraz te, które przechodzą chemioterapię lub są leczone antybiotykami. Wrażliwość pacjentów na nie jest różna – ta sama dawka u jednej osoby nie przynosi negatywnego skutku, u innej efektem jest niedosłuch. Kolejnym czynnikiem wpływającym na zaburzenia słuchu jest hałas środowiskowy na ulicy, w domu, w szkole - podczas przerwy międzylekcyjnej może on przekraczać nawet 90 decybeli.
Zdaniem prof. Skarżyńskiego działania profilaktyczne muszą być prowadzone wielotorowo. "Z jednej strony musimy informować o zagrożeniach i uświadamiać, że hałas, na który dziecko jest narażone w wieku szkolnym nie spowoduje, że jutro dziecko nie będzie słyszało, ale może to przynieść negatywne skutki w wieku 30-40 lat. Musimy też kontynuować powszechne badania przesiewowe. To jest realna profilaktyka. Mając dane zebrane z tak dużej populacji możemy zaplanować dalsze działania nie w formie jednorazowej akcji, ale stałego programu terapeutycznego" – mówił prof. Skarżyński.
Dodał, że patrząc na osiągnięcia otolaryngologów i liczbę przeprowadzanych w Kajetanach operacji poprawiających słuch, można stwierdzić, że nasi pacjenci mają dostęp do najnowszych technologii jako pierwsi lub jedni z pierwszych. "To oznacza, że polscy pacjenci mają takie same lub nawet lepsze możliwości uzyskania pomocy, zwłaszcza w zakresie chirurgii ucha, jak w czołowych krajach Europy zachodniej. To nas bardzo cieszy, bo taka sytuacja nie występuje w każdej specjalności medycznej" – powiedział PAP prof. Skarżyński.
Dr Bogusław Barański z Małopolskiego Centrum Słuchu i Mowy w Krakowie zwraca uwagę, że podczas badań przesiewowych uczniów zaledwie ok. 6 proc. rodziców miało obawy, że wyniki tych badań mogą być złe, większość w ogóle nie podejrzewała zaburzeń słuchu u swoich dzieci.
W Krakowie odbywały się równolegle: III Konferencja Wytyczne w Otologii Towarzystwa Otorynolaryngologów, Foniatrów i Audiologów Polskich oraz 4. Międzynarodowe Sympozjum nt. Otosklerozy i Chirurgii Strzemiączka.
Prof. Henryk Skarżyński podkreślił, że jest to okazja do przypomnienia, w międzynarodowym gronie, postaci i dorobku wybitnego krakowskiego otolaryngologa Jana Józefa Miodońskiego.
"Prof. Miodoński położył ogromne zasługi dla polskiej i światowej otorynolaryngologii. Miał pecha, bo żył w czasach, gdy świat był podzielony żelazną kurtyną, na jedną z konferencji nie dostał paszportu i nie mógł przedstawić swoich dokonań w klasyfikacji tympanoplastyki. Rok później zaprezentował je Wullstein i on jest traktowany jako ojciec nowoczesnej tympanoplastyki, czyli operacji rekostruujących ucho środkowe i poprawiających słuch" – mówił PAP prof. Paweł Stręk z Katedry i Kliniki Otolaryngologii Collegium Medicum UJ. Dodał, że prof. Miodoński zajmował się nie tylko chirurgią ucha, ale także badaniami narządu równowagi, leczeniem chorych z nowotworami krtani, wykorzystywał w chirurgii stworzone przez siebie narzędzia.
Prof. Stręk dodał, że we współczesnej otolaryngologii zmienia się sprzęt, a w związku z tym lekarze zyskują możliwość precyzyjnej diagnostyki, rozpoznawania chorób oraz ich leczenia operacyjnego.
Organizatorami konferencji są Towarzystwo Otorynolaryngologów, Foniatrów i Audiologów Polskich, Światowe Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Instytut Narządów Zmysłów.(PAP)
Komentarze
[ z 8]
W pierwszych kilku latach życia słuch jest kluczową częścią rozwoju społecznego, emocjonalnego i poznawczego dziecka. Nawet łagodny lub częściowy ubytek słuchu może wpływać na zdolność naszych pociech do prawidłowego rozwoju mowy i języka. Dobra wiadomość jest taka, że problemy ze słuchem można przezwyciężyć, jeśli zostaną odpowiednio wcześnie wykryte, a najlepiej do czasu, gdy dziecko skończy 3 miesiące. Dlatego tak ważne jest, aby słuch dziecka był sprawdzony wcześnie, a później regularnie.
Myślę, że i tak statystyki wyglądają lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Nie oznacza to, że mamy spoczywać na laurach. Badanie przesiewowe noworodków pozwala na rozpoznanie wad u większości dzieci urodzonych z ubytkiem słuchu. W niektórych przypadkach jednak utrata słuchu jest spowodowana m.in. infekcjami, urazami i szkodliwym poziomem hałasu, a problem ujawnia się dopiero w późniejszym dzieciństwie. Liczba osób ze zdiagnozowanym ubytkiem słuchu rośnie gwałtownie w miarę rozwoju organizmu. Dlatego ważne jest regularne sprawdzanie słuchu u dzieci podczas ich wzrostu. Każdy noworodek powinien mieć zbadany słuch przed wypisaniem ze szpitala. Wiele państw ustanowiło program wczesnego wykrywania wad słuchu. Program identyfikuje dzieci z trwałym ubytkiem słuchu i zapewnia opiekę lekarską. W zależności od miejsca urodzenia, ważne jest, aby noworodek został poddany przesiewowemu badaniu słuchu w ciągu pierwszych 3 tygodni życia.
Według mnie coraz większa liczba różnego rodzaju schorzeń powinna być monitorowana na wczesnych etapach życia. Wciąż jest z tym u nas problem aby odpowiednio wcześnie stawiać diagnozę. Problem ten dotyczy np. bilansów w szkołach, które nie zawsze są przeprowadzane prawidłowo. Oczywiście zwykle jest to spowodowane brakiem czasu ponieważ jedna pielęgniarka na szkołę w której czasem uczy się nawet kilkaset dzieci to stanowczo za mało. Bardzo istotną rolę we wczesnym wykryciu wad słuchu mogą mieć nauczyciele, którzy obserwują dzieci przez znaczną część dnia. Jeżeli dziecko kieruje jedną stronę głowy w stronę nauczyciela aby nasłuchiwać to może to sugerować to, że z drugim uchem może być problem. W takich wypadkach trzeba jak najszybciej przekazywać taką informację rodzicom, którzy muszą skonsultować się ze specjalistą. Bardzo często nie można odkryć przyczyny tego, że dziecko ma nieco gorsze oceny niż pozostałą część klasy. W takich wypadkach warto jest je zbadać pod kątem różnych zaburzeń, ale nie można zapominać o słuchu. Jak podają statystyki prawie co 5 dziecko w pierwszej klasie ma problemy ze słuchem. Według mnie to bardzo duża liczba. Trzeba więc jak najszybciej zająć się tym problemem. Trzeba zastanowić się nad tym jak zniwelować czynniki, które sprawiają, że wraz z wiekiem wzrasta liczba osób które mają problemy ze słuchem. Oczywiście unikanie infekcji oraz konieczności stosowania antybiotyków jest praktycznie niemożliwe, ale można popracować na tym aby chociaż trochę zniwelować hałas, który dociera do uszu dzieci. Wydaje mi się, że należy kontrolować to jak głośno dzieci słuchają muzyki na słuchawkach lub grają w różnego rodzaju gry komputerowe, w szczególności z zastosowaniem słuchawek dokanałowych, które w największym stopniu niszczą słuch. Zgadzam się ze zdaniem profesora Skarżyńskiego, który twierdzi, że jednorazowa akcja nie przyniesie oczekiwane efektu. Niestety w naszym kraju taki przekaz nie trafia do obywateli. Skonstruowanie natomiast całego programu terapeutycznego wydaje się być bardzo dobrym rozwiązaniem. Świetną wiadomością jest to, że jeżeli dziecko dozna jakiejś wady, która uniemożliwia mu prawidłowe słyszenie, to może liczyć na możliwe najlepszą pomoc, zarówno dzięki nowoczesnemu sprzętowi, ale także świetnie wyspecjalizowanej kadrze. Ważne jest teraz aby skupić się na wprowadzeniu częstszych badań słuchu wśród najmłodszych, aby w jak najmniejszym stopniu zniwelować ryzyko problemów ze słuchem.
Problemy ze słuchem to już choroba cywilizacyjna. Żyjemy na co dzień otoczeni hałasem, nie dbamy o higienę słuchu. Nawet hałas na poziomie 80 decybeli, czyli porównywalny do ruchu ulicznego, może być groźny, jeśli przebywamy w nim kilka godzin, a co dopiero hałas dzwonka w szkołach [100–110 dB], czy koncertu rockowego [110–120 dB]. W efekcie niedosłuch pojawia się w coraz młodszej grupie wiekowej. Badania przesiewowe prowadzone w latach 2015–2016 na terenie gmin wiejskich całej Polski pokazują, że problemy ze słuchem mogą dotyczyć nawet 15–20% młodzieży wczesnoszkolnej. Mówiąc najprościej – wszyscy rodzimy się z pewnym „zapasem” komórek słuchowych, który powinien nam wystarczyć do podeszłego wieku. Obecnie często się zdarza, że ten zapas kończy się dużo wcześniej. Komórki słuchowe są zlokalizowane w uchu wewnętrznym, w różnych częściach tak zwanego ślimaka (jego kształt przypomina muszlę ślimaka winniczka). Komórka słuchowa charakteryzuje się tym, że jest dostrojona do konkretnej częstotliwości, czyli nie ma komórki, która odbiera wszystkie częstotliwości równocześnie. Komórki są dostrojone do wysokich, średnich lub niskich częstotliwości i są odpowiednio do tego rozmieszczone w ślimaku. W zależności od tego, która część ślimaka zostaje uszkodzona możemy mieć tzw. niedosłuch wybiorczy, czyli np. dotyczący wysokich częstotliwości. Hałas jest szczególnie groźnym czynnikiem, ponieważ uszkadza w pierwszej kolejności te komórki, które odbierają wysokie częstotliwości. Od tych komórek zaczyna się też starzenie fizjologiczne słuchu. Jeżeli te dwa czynniki zaczynają się nakładać na siebie, ubytek słuchu może się pojawić wcześniej, niż przewiduje nasza norma fizjologicznego starzenia się. Kłopoty ze słuchem mogą bardzo poważnie odbijać się na edukacji dziecka. Po pierwsze mogą one wpływać na rozwój mowy. Wyobraźmy sobie naukę obcego języka z zatkanymi uszami. Jest to niemożliwe. W takiej sytuacji znajdują się dzieci z niedosłuchem. Nie mają one szansy nauczyć się mówić poprawnie w bardzo trudnym gramatycznie języku polskim, mając na starcie zmniejszoną liczbę i jakość komunikatów z otoczenia. Do tego dochodzą problemy z koncentracją, problemy z czytaniem, pisaniem. Uczeń, który nie rozumie, co mówi nauczyciel na lekcji, zaczyna się nudzić i tym samym odwraca uwagę innych uczniów, czyli zaczyna przeszkadzać na lekcji. Jeżeli nie wszystkie werbalne informacje od nauczyciela przechodzą przez ucho, to mniej informacji dociera do wyższych ośrodków percepcji słuchowej zlokalizowanych w mózgu, a tym samym dziecko wynosi z lekcji mniej wiedzy. Alarmującym sygnałem dla rodziców powinny być sytuacje, w których dziecko np. podgłaśnia swoje ulubione bajki czy telewizor. Również konieczność kilkakrotnego powtórzenia polecenia, zanim dziecko zareaguje (potoczne „wszystko mu trzeba mówić trzy razy”) wcale nie musi być spowodowane tym, że dziecko jest nieuważne. Może to oznaczać, że dziecko nie słyszy tych komunikatów. Innym alarmującym czynnikiem są zniekształcenia mowy. Często zdarzają się one u dzieci, które mają wybiórcze uszkodzenie słyszenia pewnych częstotliwości, co powoduje, że dociera do nich zniekształcony komunikat. Dotyczy to zwłaszcza wspominanych już wysokich częstotliwości. Na przykład do dziecka zamiast komunikatu słownego „kaloryfer” może docierać „kanonyfer” i taki dźwięk później powtarza ono w mowie. Rodzice martwią się, że ich dziecko ma problemy z artykulacją, przekręca, mówi niewyraźnie. Kierują się z takim dzieckiem na rehabilitację w poradni logopedycznej. Tymczasem w pierwszej kolejności należy się upewnić, że nie mamy do czynienia z niedosłuchem.
Niedosłyszące dziecko może się zacząć izolować z grup rówieśniczych w żłobku, przedszkolu czy szkole. Zredukowane bodźce słuchowe niosą mniej informacji, które może zapamiętać dziecko. Ponadto język staje się uboższy w słownictwo, wskutek czego dziecko buduje jedynie proste konstrukcje gramatyczne. Wszystko to może wpływać na słabsze wyniki w nauce. Również bardzo ważna jest rola nauczycieli, ich czujność. Nauczyciel powinien zwrócić szczególną uwagę na dzieci, które nie uważają na lekcji, są rozproszone, nie zawsze przynoszą zadania albo nie odpowiadają właściwie na pytania – potocznie mówiąc, odpowiadają "ni z gruszki ni z pietruszki". To niepokojące sygnały. I choć może się zdarzyć, że rzeczywiście mamy do czynienia z trochę mniej zdolnym dzieckiem, to wcale nie musi tak być. Przyczyną może też być fakt, że komunikaty słowne po prostu do dziecka nie trafiają. Zwróćmy uwagę – jeżeli jesteśmy chorzy albo mamy zatkane uszy, automatycznie informacje z zewnątrz nie docierają do nas w takich ilościach, w jakich powinny docierać. Podobnie wygląda sytuacja z niedosłyszącymi dziećmi. Często więc to właśnie nauczyciel może pierwszy „wyłapać” niepokojące objawy u dziecka i zasugerować, że warto zgłosić się z nim do lekarza, aby wykonać badania słuchu. Kolejną przyczyną problemów ze słuchem mogą być bagatelizowane stany zapalne ucha. Dlatego warto być czujnym, zwracać uwagę, czy dziecko, które ma nawracający katar nie ma też problemu z uszami. Często się zdarza, że choroby górnych dróg oddechowych idą w parze z tzw. wysiękowym zapaleniem ucha. Oznacza to, że w jamie bębenkowej zbiera się płyn, który blokuje sygnał akustyczny, przez co słyszymy, jakby zanurzając się w wannie pod wodą. Mamy więc do czynienia ze zniekształconym słyszeniem, a nie jego utratą, co sprawia, że rodzic nie zawsze jest w stanie stwierdzić, że coś się dzieje ze słuchem dziecka. Ponadto wysiękowe zapalenie ucha nie zawsze powoduje ból, przez co tym trudniej je zdiagnozować. Jednak jeżeli płyn utrzymuje się w uchu przez dłuższy czas, gęstnieje, robi się kleisty i odprowadzenie go z jamy bębenkowej za pomocą tradycyjnych leków w trybie ambulatoryjnym jest niemożliwe. W takiej sytuacji konieczny jest zabieg operacyjny usunięcia płynu i założenia drenu, by upowietrznić jamę bębenkową. Jeżeli jednak problem pozostanie niezauważony, to często jako powikłania tworzą się zrosty w układzie przewodzącym ucha środkowego, co może skutkować trwałym niedosłuchem typu przewodzeniowego. Często bywa, że ratunkiem jest już tylko skomplikowana operacja, która wymaga znieczulenia ogólnego i nie zawsze kończy się sukcesem. Innym czynnikiem, który może się przyczynić do problemów ze słuchem jest stosowanie leków, których działaniem niepożądanym jest ototokstyczność, czyli uszkadzający wpływ na komórki słuchowe lub nerw słuchowy. Po terapii takimi lekami pacjent może np. odczuwać pogorszenie słyszenia lub odczuwać tzw. szumy uszne. Do leków ototoksycznych zalicza się, m.in. antybiotyki z grupy aminoglikozydów (np. gentamycyna, amikacyna). Okazało się jednak, że problemy ze słuchem mogą powodować też popularne leki, takie jak aspiryna czy furosemid, chociaż na szczęście dotyczy to tylko stosowania dużych dawek tych leków.
Podsumowując, najważniejsze przyczyny problemów ze słuchem u dzieci to choroby, leki i hałas. Co szczególnie ważne, rodzice i opiekunowie są w stanie ograniczyć zagrożenie w każdym z tych przypadków. Zachowując czujność, dbając o siebie i bliskich, możemy zapobiegać powstawaniu niedosłuchu. Po pierwsze – unikajmy hałasu, a jeżeli już musimy przebywać w hałasie, zakładajmy ochronniki (słuchawki ochronne) na uszy, które zabezpieczają nas przed głośnymi dźwiękami. Po drugie – jeśli nasze dzieci często chorują, bądźmy czujni i zwracajmy uwagę na to, czy nie występują przewlekłe zaburzenia uszne. Jeżeli mamy wątpliwości, należy zgłosić się do laryngologa. Po trzecie – zwracajmy uwagę na leki. Bacznie sprawdzajmy, jakie leki podajemy dzieciom (i jakie sami przyjmujemy) w jakich dawkach i jak długo. Najważniejszym krokiem, z którym nie należy zwlekać, jest zgłoszenie się do specjalisty otolaryngologa lub audiologa. Lekarz w pierwszej kolejności ogląda uszy za pomocą otoskopu czy wideootoskopu, sprawdza czy nie ma stanu zapalnego, uszkodzeń, ciała obcego w przewodzie słuchowym lub zalegającej woskowiny. Jeżeli takie przyczyny zostaną wykluczone, u pacjenta wykonuje się badania słuchu. U dorosłych wykonujemy audiometrię tonalną, czyli podajemy sygnały o poszczególnych wysokościach i natężeniu do ucha pacjenta, który sam sygnalizuje, kiedy zaczął słyszeć najniższy próg dźwięku. Z kolei u dzieci korzystamy z badań obiektywnych, ponieważ dziecko nie zawsze potrafi współpracować i określić, kiedy zaczęło słyszeć najcichszy dźwięk. By wiarygodnie określić słuch u dzieci, stosuje się badania obiektywne, takie jak otoemisja akustyczna lub audiometria impedancyjna z odruchami z mięśnia strzemiączkowego. Dziecko podczas tych badań nie musi nic robić, wystarczy, by siedziało spokojnie. Badający wkłada do ucha mały koreczek połączony z sondą i aparat sam wykonuje odpowiednie badania. Czas trwania badania wynosi około 1–2 minut. Istnieją też takie narzędzia diagnostyczne, jak potencjały wywołane z pnia mózgu (ang. Auditory Brainstem Response, często określane skrótem ABR), które pozwalają ustalić próg słyszenia nawet u kilkudniowego dziecka. Jest to bardzo korzystne, ponieważ niekiedy mamy do czynienia z wrodzonym niedosłuchem i wczesne podjęcie leczenia daje dziecku szanse na rozwój mowy prawie równoczesny z rówieśnikami. U dziecka z uszkodzeniem w obrębie ucha zewnętrznego czy środkowego możliwe są do przeprowadzenia operacje poprawiające słuch. Jeżeli nie ma takiej możliwości, zwykle poprawiamy słuch za pomocą odpowiednio dobranego aparatu słuchowego czy implantu wszczepionego do ucha środkowego. Gdy uszkodzenie dotyczy ucha wewnętrznego (ślimaka) przy całkowitej lub częściowej jego dysfunkcji, możliwe jest zastąpienie go implantem ślimakowym. W Polsce, w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach, prof. Henryk Skarżyński przeprowadzał tego typu operacje już 26 lat temu. Przy wczesnej diagnostyce niedosłuchu i odpowiednio wczesnym założeniu implantów dzieci mają szansę rozwinięcia mowy na równi ze słyszącymi rówieśnikami, a tym samym mają równe szanse w edukacji i w zdobyciu upragnionego zawodu. Taki pacjent ma również możliwość słuchania, a nawet tworzenia muzyki.
Zważywszy na rosnącą istotność problemu, profilaktyka niedosłuchu i badania przesiewowe powinny odgrywać zdecydowanie większą rolę. Profilaktyka I fazy, czyli profilaktyka wczesna, jest istotna przede wszystkim z tego względu, że pozwala na zapobieganie czynnikom ryzyka predysponującym do niedosłuchu u dzieci. Najistotniejszy element tej fazy profilaktyki stanowi zebranie wywiadu epidemiologicznego w zakresie chorób przebytych przez matkę. Uzupełnieniem tego działania mogą być szczepienia ochronne, przeprowadzone po konsultacji z ginekologiem prowadzącym. Istnieje wiele szczepień zalecanych w tym okresie, które mają na celu zmniejszenie ryzyka rozwoju chorób predysponujących do wystąpienia niedosłuchu u dzieci. Są to m.in. szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym (np. różyczce), zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych, śwince, gruźlicy, odrze czy CMV. Kolejnym działaniem, jakie może podjąć przyszła matka, jest próba zapobiegania czynnikom ryzyka zaburzeń słuchu. Pierwszy z nich to wystąpienie zespołu TORCH w trakcie ciąży, któremu można przeciwdziałać w głównej mierze poprzez szczepienia ochronne. Następnym czynnikiem jest niska masa urodzeniowa noworodka. Według WHO o niskiej masie urodzeniowej można mówić, gdy noworodek waży mniej niż 2500 g. Dotyczy to zarówno dzieci urodzonych w terminie, jak i tych urodzonych przedwcześnie, których masa urodzeniowa nie jest współmierna do czasu trwania ciąży. Na masę urodzeniową matka ma szansę wpłynąć przez prawidłowe odżywianie się jeszcze przed ciążą – udowodniono bowiem, że niedożywienie matki może powodować niską masę płodu i noworodka. Warto zwrócić szczególną uwagę na to, że nie tylko okres przed ciążą jest bardzo ważny w kontekście wagi noworodka. Kluczowy okazuje się II trymestr ciąży, gdy następuje wzrost masy płodu. W III trymestrze zachodzą intensywne procesy kostnienia, które również warunkują masę urodzeniową. Dlatego z myślą o ciężarnych stworzono specjalne normy żywieniowe, określające dobowe zapotrzebowanie na energię, węglowodany, białko, makro- i mikroelementy oraz witaminy. Wymienione składniki powinny być dostarczane w odpowiednich ilościach w codziennej diecie kobiety w ciąży, ponieważ niedobory mogą powodować nie tylko niską masę urodzeniową (jak w przypadku żelaza), lecz także porody przedwczesne (niedobór wapnia), które mogą się wiązać z ryzykiem niedosłuchu. Warto też wspomnieć o stosowaniu używek w trakcie ciąży, gdyż pociąga to za sobą nieodwracalne skutki. Kobiety często nie zdają sobie sprawy z potencjalnych konsekwencji swojego nieodpowiedzialnego postępowania. Negatywny wpływ alkoholu i tytoniu na płód jest dobrze poznany, jednak trzeba zwrócić uwagę również na spożywanie kofeiny przez ciężarne. Ta używka nie jest w społeczeństwie postrzegana jako szczególnie niebezpieczna. Znajduje się w wielu produktach, które nie zawsze są kojarzone z kofeiną, np. w czekoladzie, herbacie, napojach gazowanych i wybranych lekach. Należy być tego świadomym przede wszystkim dlatego, że już w 7.–8. tygodniu ciąży kofeina zaczyna przedostawać się przez łożysko, a jej stężenie we krwi płodu jest niemal równe stężeniu we krwi matki. Brytyjska Food Standards Agency określiła maksymalną dobową dawkę kofeiny – jest to 200 mg. W takiej ilości kofeina może być przyjmowana przez kobietę w ciąży, jednak większa dawka może już prowadzić do przedwczesnego porodu, a nawet do poronienia. Udowodniono, że przy spożyciu kofeiny w ilości powyżej 200 mg na dobę masa ciała noworodka może obniżyć się o około 60–70 g; gdy zaś spożycie kofeiny przekroczy 300 mg, spadek wagi noworodka może wynieść nawet 100 g. Nie tylko w okresie prenatalnym dziecko jest narażone na czynniki, które mogą spowodować niedosłuch. Ryzyko występuje również po urodzeniu, a głównym czynnikiem jest wtedy hałas – drgania oddziałujące na człowieka w zakresach częstotliwości od 20 Hz do 20 kHz, niekorzystne dla narządu słuchu lub odbierane jako nieprzyjemne. Zagrożenie to jest szczególnie poważne w przypadku noworodków urodzonych przedwcześnie i przebywających na oddziale intensywnej opieki neonatologicznej (OION), gdyż odbiór bodźców jest w tym okresie wzmożony. W 2012 roku Ministerstwo Ochrony Środowiska wydało rozporządzenie, zgodnie z którym poziom hałasu na terenie szpitala nie powinien przekraczać 45 dB; to bardzo istotne, ponieważ hałas może powodować upośledzenie słuchu noworodków. Hałas pozostaje czynnikiem zagrażającym przez całe dalsze życie człowieka. Także w okresach późniejszych niż noworodkowy (niemowlęcym, przedszkolnym czy młodszym szkolnym) dziecko może być na niego narażone. Obecnie hałas występuje powszechnie i trudno go uniknąć. Niektóre źródła hałasu można jednak w pewnym stopniu ograniczać. Jako przykład mogą tu posłużyć zabawki używane w celu dostarczenia dziecku odpowiedniej ilości bodźców już we wczesnym okresie życia. Zapomina się o tym, że część zabawek, zamiast stymulować noworodka czy niemowlę, może spowodować uszkodzenie słuchu. Poziom hałasu emitowanego przez takie produkty powinien być określony na etykiecie i nie powinien przekraczać 70–85 dB. Również odległość od głowy dziecka nie jest bez znaczenia – zaleca się odległość nie mniejszą niż 25 cm. Warto pamiętać, że równie istotny jest poziom hałasu panującego w żłobkach, przedszkolach i szkołach. On także może być przyczyną upośledzenia słuchu. Maksymalne wartości, jakie może osiągać hałas w tych placówkach, wynoszą obecnie 57–65 dB. Podczas snu dziecko też może być narażone na zbyt głośne, nieprzyjemne dla niego dźwięki, przyczyniające się do zaburzeń słuchu. W godzinach nocnych hałas nie powinien przekraczać 45 dB. Druga faza profilaktyki obejmuje głównie badania przesiewowe, które dotyczą zarówno noworodków, jak i dzieci w wieku przedszkolnym oraz wczesnoszkolnym. Ten etap profilaktyki jest szczególnie istotny, ponieważ pozwala – zwłaszcza w przypadku skriningu u noworodków – na bardzo wczesne zdiagnozowanie niedosłuchu i skierowanie dzieci na kolejny poziom profilaktyki. Na długo przed wprowadzeniem przesiewowych badań słuchu w Polsce WHO ustanowiła ogólne kryteria dla badań przesiewowych przeprowadzanych w populacji noworodków (1968 r.). Przed wprowadzeniem powszechnych badań przesiewowych uszkodzenie słuchu diagnozowano w 18.–31. miesiącu życia, czyli zbyt późno – obecnie uważa się, że „uszkodzenie słuchu u noworodka powinno być wykryte do trzeciego miesiąca życia, a do szóstego należy wdrożyć działania leczniczo-rehabilitacyjne”. Jesienią 2002 roku Program Powszechnych Przesiewowych Badań Słuchu u Noworodków był badaniem pilotażowym, a w roku 2003 stał się programem obejmującym wszystkie oddziały noworodkowe w Polsce. Zainicjowała go Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wspierana merytorycznie przez Polskie Towarzystwo Otolaryngologów, Chirurgów Głowy i Szyi oraz Polskie Towarzystwo Neonatologiczne. Wykazano, że wykrywalność niedosłuchu u dzieci zależy od wieku, a najwięcej zaburzeń słuchu jest wykrywanych w pierwszych trzech miesiącach życia. Program składa się z trzech poziomów referencyjnych, obejmujących następującą liczbę oddziałów: • I poziom – 423 oddziały neonatologiczne; • II poziom – 65 oddziałów laryngologicznych; • III poziom – 21 oddziałów audiologicznych i laryngologicznych. Struktura ta umożliwia specjalizację działań na poszczególnych poziomach referencyjnych; każdy z nich spełnia ściśle określoną funkcję. Pierwszy poziom referencyjny obejmuje badania przesiewowe wszystkich żywo urodzonych noworodków, polegające na rejestracji otoemisji akustycznej (otoacoustic emission, OAE). W przewodzie słuchowym zewnętrznym noworodka umieszcza się bardzo czuły mikrofon, który rejestruje emitowane przez ucho wewnętrzne słabe sygnały akustyczne. Jeżeli sygnały są emitowane przez ślimak, oznacza to, że ucho funkcjonuje prawidłowo, jeżeli nie – może to świadczyć o patologii i być powodem skierowania na II poziom referencyjny. Zadania ośrodków I poziomu referencyjnego nie kończą się na wykonaniu badania OAE. Ośrodki te zbierają również informacje o czynnikach ryzyka uszkodzenia słuchu oraz powiadamiają rodziców o wynikach badań i sposobie ich interpretacji. W ramach ułatwienia wprowadzono specjalne certyfikaty, wklejane na wewnętrzną stronę okładki książeczki zdrowia dziecka. Istnieją dwa typy certyfikatów. Pierwszy – koloru niebieskiego – informuje o prawidłowym wyniku badania słuchu, drugi – koloru żółtego – oznacza, że dziecko może być zagrożone wadą słuchu. W przypadku przyznania dziecku żółtego certyfikatu pracownicy I poziomu referencyjnego mają obowiązek powiadomić rodziców o ryzyku, udzielić informacji, gdzie powinni się oni udać po opuszczeniu oddziału noworodkowego, oraz wyjaśnić wszystkie ewentualne wątpliwości. Pracownicy I poziomu referencyjnego prowadzą dokumentację pisemną wykonanych badań, wprowadzają dane do bazy elektronicznej i wymieniają się informacjami z ośrodkami II poziomu. Ośrodki II poziomu referencyjnego to oddziały laryngologiczne, gdzie przeprowadza się badania przesiewowe wśród dzieci, którym nie wykonano badania na oddziale noworodkowym. Prowadzi się tutaj długookresową obserwację niemowląt z czynnikami ryzyka uszkodzenia słuchu oraz przeprowadza badanie ABR (auditory brainstem response, słuchowe potencjały wywołane) u dzieci, które otrzymały żółty certyfikat – w celu potwierdzenia diagnozy niedosłuchu. Metoda ABR polega na rejestracji słabych potencjałów elektrycznych powstających w pniu mózgu. Po podaniu bodźca akustycznego na każdym odcinku drogi słuchowej powinna zostać zarejestrowana odpowiedź. Jeżeli na którymś z odcinków odpowiedź nie jest rejestrowana, można określić rodzaj zaburzenia słuchu. Dzieje się tak, ponieważ każdy typ uszkodzeń słuchu (przewodzeniowy, ślimakowy czy pozaślimakowy) ma charakterystyczny obraz potencjałów. Ośrodki II poziomu referencyjnego odpowiadają również za przekazywanie niemowląt z potwierdzonym uszkodzeniem słuchu pod opiekę ośrodka III poziomu referencyjnego, udzielanie rodzicom informacji o zdiagnozowanym schorzeniu i prowadzenie dokumentacji medycznej(2). Na III poziom referencyjny kierowane są dzieci, u których zdiagnozowano i potwierdzono niedosłuch. To tutaj zostaje wdrożone leczenie: wykonuje się protezowanie aparatami słuchowymi oraz rozpoczyna rehabilitację słuchu i mowy przed ukończeniem 6. miesiąca życia. Istnieje wiele danych statystycznych dotyczących omawianego programu. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że podczas 12 lat trwania programu (do 2014 roku) w Polsce urodziło się ponad 4,2 mln dzieci, a u 95,6% z nich zostało wykonane przesiewowe badanie słuchu. W latach 2010–2013 z 1,46 mln zbadanych noworodków 1,364 mln otrzymało niebieski certyfikat, a ponad 130 tys. – certyfikat żółty i skierowanie na II poziom referencyjny. Niestety, opiekunowie jedynie 76,2% spośród tych dzieci zgłosili się do odpowiedniego ośrodka, a zaledwie 64,5% pacjentów zakończyło całą procedurę na tym poziomie. Wcześniejsze dane pochodzą z września 2011 roku. Do tego czasu w centralnej bazie programu zostało zarejestrowanych 3 293 631 dzieci; 91% z nich uzyskało prawidłowy wynik badania OAE na I poziomie referencyjnym, z czego wynika, że około 9% powinno trafić na II poziom. Najczęstszym zaburzeniem słuchu jest niedosłuch czuciowo-nerwowy, najbardziej powszechny zarówno w grupie niedosłuchów jednostronnych, jak i niedosłuchów obustronnych. W pierwszym przypadku stanowi połowę uszkodzeń słuchu, w drugim – 64%. Ten rodzaj niedosłuchu jest wykrywany w najwcześniejszym etapie życia dziecka. Skrining słuchowy zwykle wykonuje się u dzieci w wieku 3–4 lat oraz w wieku wczesnoszkolnym (6–7 lat). W trakcie prowadzenia takich badań szczególną uwagę należy zwrócić na pacjentów: • z już istniejącym niedosłuchem; • włączonych do specjalnych programów edukacyjnych; • z obciążeniami w wywiadzie • z opóźnionym rozwojem mowy lub jej zaburzeniami; • u których nauczyciel zauważył problemy ze słuchem. U dzieci młodszych (w wieku przedszkolnym) do skriningu wykorzystuje się głównie audiometrię zabawową lub audiometrię tonalną. U dzieci nieco starszych (około 7. roku życia) można już stosować wszystkie metody służące do badania słuchu, zarówno obiektywne, jak i audiometryczne, ponieważ dzieci w wieku młodszym szkolnym mają już zdolność współpracy podczas badania. Pod koniec 2012 roku Rada Europy podpisała dokument, zgodnie z którym rekomenduje się wprowadzenie programów badań przesiewowych słuchu, wzroku i mowy u dzieci uczęszczających do przedszkola i do szkoły. Celami profilaktyki III fazy są hamowanie postępu choroby i ograniczanie powikłań. W przypadku niedosłuchu polega to przede wszystkim na unikaniu infekcji ucha – bardzo częstych w żłobkach i przedszkolach, w których dziecko spędza większą część dnia. Szczególnie groźne są ostre zapalenia ucha środkowego i wysiękowe zapalenia ucha. To właśnie one – nieodpowiednio leczone lub niedoleczone – mogą skutkować powikłaniami, a w konsekwencji pogłębieniem upośledzenia słuchu. W przypadku głębszych niedosłuchów jedynym sposobem profilaktyki, jaki można zastosować, jest zaaparatowanie (gdy zachowane są resztki słuchowe) lub zaimplantowanie (gdy występuje głęboki niedosłuch). Aparaty słuchowe oraz implanty ślimakowe powinny stanowić podstawę rehabilitacji dzieci z niedosłuchem i być wprowadzane jak najwcześniej, aby zapewnić pacjentom optymalny rozwój. Chodzi tutaj nie tylko o samą funkcję implantów i aparatów, lecz także o wpływ jakości słuchu na rozwój intelektualny, emocjonalny i społeczny. ( publikacja autorstwa: Julia Krystyna Dominowska , Mateusz Cybulski , Elżbieta Krajewska-Kułak)
Te dane pokazują, że konieczne jest przeprowadzanie badań przesiewowych aby wyłapywać te dzieci, które mają problem ze słuchem i odpowiednio wcześnie zareagować. Jak w przypadku ogromnej liczby chorób oraz zaburzeń kluczem do właściwej terapii, która ma największe szanse na sukces jest odpowiednio wcześnie przeprowadzona diagnostyka. Jeżeli chodzi o zaburzenia słuchu jest podobnie. Obecnie dzięki nowoczesnym urządzeniom charakteryzujących się bardzo dużą skutecznością rozpoznanie wad słuchu jest dużo łatwiejsze. Badanie to przeprowadza się przy udziale audiometru i odbywa się ono w kabinie, które jest w odpowiedni sposób wyizolowana pod względem akustycznym. Podczas tego badania sprawdzane jest prawidłowe słyszenie w zakresie częstotliwości wynoszącym 125-1000 Hz. Audiometria jest także wykorzystywana w przypadku diagnostyki zawrotów głowy, szumów usznych oraz problemów z utrzymaniem równowagi. Brak rozwiniętego narządu słuchu może w znacznym stopniu wpływać na inteligencję. Ucho odbiera dźwięki już od 21 tygodnia życia płodowego, gdy droga słuchowa staje się największym stymulatorem mózgu i ma bardzo duży wpływ na powstawanie sieci neuronalnych w ośrodkowym układzie nerwowym. Zaburzenia słuchu mogą wynikać z różnych czynników. Jednym z nich mogą być pewne nieprawidłowości jakie występują podczas przebiegu ciąży. Mogą to być niektóre choroby, które mogą przyczynić się do uszkodzenia płodu na przykład różyczka, kiła, czy toksoplazmoza. Problemy ze słuchem mogą być także spowodowane niedotlenieniem dziecka, lub powikłań podczas porodu, a także stosowaniem niektórych leków (aspiryna, niektóre antybiotyki). W ciągu życia takich czynników jest znacznie więcej i jak się okazuje wiele z nich na pierwszy rzut oka mogą nie mieć tak istotnego wpływu na słuch. Kolejny raz należy zaliczyć infekcje różnymi patogenami, które przyczyniają się do rozwoju takich chorób jak różyczka, świnka, grypa, borelioza, półpasiec. Może dojść do uszkodzenia błony bębenkowej, szczególnie często dzieje się to w czasie czynności podczas których dochodzi do znacznych zmian ciśnienia. Zaburzenia słuchu mogą występować także u osób z chorobami układu krążenia, takimi jak miażdżyca i nadciśnienie tętnicze, w wyniku, których dochodzi do pogrubienia i usztywnienia naczyń krwionośnych co utrudnia przepływ krwi w naczyniach. Na skutek tego do narządu słuchu nie dociera odpowiednia ilość składników odżywczych oraz tlenu, co negatywnie wpływa na jego funkcjonowanie. Oczywiście należy wspomnieć o nadmiernej ekspozycji na zbyt głośne dźwięki w różnych sytuacjach, które powodują mikrouszkodzenia kosteczek słuchowych. Również w tym wypadku szkodliwości dla słuchu mogą być także niektóre leki. Wśród nich wymienia się niesteroidowe leki przeciwzapalne, kwas acetylosalicylowy, furosemid, cisplatynę, wankomycynę i aminoglikozydy. Istotną rolę mogą odgrywać także choroby alergiczne, autoimmunologiczne i rozrostowe. Jeżeli chodzi o zaburzenia słuchu to należy wspomnieć o aparatach słuchowych, które w przypadku niedosłuchu może w znacznym stopniu poprawić jakość życia tych pacjentów. Według badań przeprowadzonych przez Światową Organizacją Zdrowia 83 procent osób na świecie nie stosuje aparatów słuchowych pomimo wskazań. Według badań przeprowadzonych w naszym kraju tylko co trzecia osoba korzysta z tych urządzeń. Aktualnie naukowcy pracują nad stworzeniem aparatów słuchowych umożliwia odczytywanie fal mózgowych. To pozwoli na to, że pacjent będzie mógł odbierać fale dźwiękowe od konkretnej osoby, na której jest obecnie skoncentrowany, przy dodatkowym wyciszeniu innych dźwięków z otoczenia. Dzięki temu z pewnością komunikacja z otoczeniem i innymi osobami z pewnością będzie dużo łatwiejsze. Badacze pracują nad tym aby wspomniany aparat “wiedział” o zamiarach jego użytkownika, a może to się stać dzięki falom mózgowych. Dzięki pomiarowi EEG w połączeniu ze sztuczną inteligencją pozwoli rozpoznać, z którego miejsca dobiega aktualnie słuchany dźwięk. Pozostałe mają zostać wyciszone dzięki działaniu tak zwanej kamery akustycznej. Sporą zaletą jest to, że cały proces trwa mniej niż sekundę co pozwala na płynne komunikowanie się z otoczeniem. Należy wspomnieć o tym, że w przypadku starszych osób stosowanie aparatów słuchowych nie tylko poprawia jakość życia, ale mogą zmniejszyć ryzyko wystąpienia demencji, w porównaniu do osób, które pomimo wskazań ich nie użytkują. Wykazano, że utrata słuchu ma związek z gorszą pracą mózgu, co może się wiązać z problemami z pamięcią. Takie informacje powinny być przekazywane seniorom ponieważ często nie widzą oni sensu, albo zwyczajnie wstydzą się z niego korzystać. Jest to oczywiście spory problem ponieważ osób z aparatami słuchowymi wciąż jest w naszym społeczeństwie bardzo mało. Wiele osób w niewłaściwy sposób podchodzi do osób z tymi urządzeniami. Oczywiście wszystko wynika ze świadomości i miejmy nadzieję, że na przestrzeni lat sytuacja ta ulegnie zmianie na lepsze. Wśród częstych zaburzeń słuchu warto jest wymienić szumy uszne, które mogą występować na każdym etapie życia, od dzieciństwa do późnej starości. Wśród przyczyn ich występowania można wymienić toksyczne zapalenie ucha wewnętrznego, osteosklerozy, pacjentów z miażdżycą czy nadczynnością tarczycy. Najczęstsza przyczyna występowania szumów usznych pozostaje nieznana. Szum w rzeczywistości nie ma swojego źródła w strukturach anatomicznych. Specjaliści przekonują, że do ich powstawania może przyczyniać się przebywanie w miejscach, w których występuje hałas oraz często stosowanie słuchanie muzyki przez słuchawki. Należy wspomnieć o tym, że tak jak w przypadku innych objawów, szumów usznych nie należy lekceważyć ponieważ mogą one sugerować o rozwoju chorób na tle neurologicznym. Według naukowców powikłanie to najczęściej występuje u osób, u których występowała zaawansowana postać COVID-19. Nie występują one wśród tak zwanych “typowych objawów” i bardzo często są odległym powikłaniem, które może pojawić się dopiero po pewnym czasie. Bardzo ciekawą informacją jest to, że powikłanie te bardzo często może występować wśród dzieci. Związane jest to z tym, że trąbka Eustachiusza, która łączy ucho środkowe z gardłem ustawiona jest bardziej poziomo niż w przypadku dorosłych co ułatwia przenikania wirusa do wspomnianej części ucha. Według niektórych analiz zaburzenia słuchu oraz szumy w uszach mogą świadczyć o infekcji koronawirusem. Odnotowano także przypadki, w których koronawirus przyczynił do całkowitej utraty słuchu. Być może związane jest to z przedostaniem się wirusa do komórek ucha środkowego, co przyczynia się do ich obumarcia. Inna hipoteza zakłada, że powstałe w wyniku infekcji cytokiny mogą uszkadzać te komórki. Należy wspomnieć, że problemy ze słuchem w wyniku infekcji koronawirusem dotyczą około 2-4 pacjentów. Warto jest więc aby po przechorowaniu COVID-19 w ciągu kilku miesięcy wykonać badania słuchu.